Śpieszmy się oglądać skoki narciarskie, bo mamy najstarszą kadrę. Niedługo era Kamila Stocha minie

Śpieszmy się oglądać skoki, bo mamy najstarszą kadrę. Niedługo era Stocha minie i będzie problem
Marcin Kadziolka/shutterstock.com
Kibice skoków narciarskich mogą mieć aktualnie sporo powodów do zadowolenia. Dawid Kubacki wygrał Turniej Czterech Skoczni i nie schodzi z podium, a Kamil Stoch i Piotr Żyła powoli wracają do swojej optymalnej formy. Era tych skoczków - szczególnie dwóch ostatnich - niedługo się skończy. Przez to nasz zimowy sport narodowy może zdecydowanie stracić na jakości i atrakcyjności.
Sezon 2010/11 był ostatnim, w którym wystartował Adam Małysz. Legenda skoków narciarskich zakończyła wówczas karierę, zajmując w klasyfikacji generalnej trzecie miejsce. 34-letni zawodnik przekazał pałeczkę Kamilowi Stochowi, który dopiero co odniósł symboliczne, pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata. Triumfował w styczniu 2011 r. w Zakopanem, dwa dni po ostatniej wygranej Małysza.
Dalsza część tekstu pod wideo

Życie po Małyszu nadal istniało

Stocha presja w żadnym stopniu nie przerosła. Regularnie piął się w górę w kolejnych latach w klasyfikacji indywidualnej, aż w sezonie 2013/14 wygrał Kryształową Kulę. Dzielnie sekundowali mu Piotr Żyła i Dawid Kubacki.
Można powiedzieć, że złota era dla Polaków zaczęła się trzy lata później, kiedy Stoch zajął drugie miejsce na koniec sezonu, a Polska okazała się najlepsza w rankingu drużynowym, wyprzedzając Austrię i Niemcy. W sezonie 2017/18 Stoch znów nie miał sobie równych i po raz drugi zwyciężył w klasyfikacji generalnej PŚ. Do tego w czołowej trzydziestce znaleźli się jeszcze Kubacki, Żyła, Kot oraz Stefan Hula, dzięki czemu drużynowo byliśmy na trzeciej lokacie.
Kolejny pokaz siły polskich skoczków nastąpił przed rokiem. Co prawda, indywidualnie na koniec sezonu bezsprzecznie najlepszy był Ryoyu Kobayashi, natomiast miejsca 3-5 zajęli kolejno Stoch, Żyła i Kubacki. Dobrze zaprezentował się również 22. Jakub Wolny. Drużynowo znowu “Biało-Czerwoni” nie mieli sobie równych, pokonując Niemcy i Japonię.
Można by było optymistycznie założyć, że te wyniki zwiastują świetlaną przyszłość polskiej kadrze. Do genialnego trio dołączył Wolny, szybko stając się czwartym najlepszym skoczkiem i jednocześnie największą nadzieją na to, że w najbliższym czasie będzie osiągał tak dobre wyniki, jak jego koledzy z reprezentacji. W tym sezonie mu jednak zupełnie nie idzie, choć wpływ na taką dyspozycję na pewno miał odniesiony w okresie przygotowawczym uraz.
Inny skoczek trochę młodszego pokolenia, czyli Maciej Kot, po indywidualnych zwycięstwach w PŚ, wpadł w dołek, z którego nadal nie może się wydostać. Wcześniej nieźle rokował Jan Ziobro, który nawet wygrał jeden z konkursów Pucharu Świata. Zdecydował się jednak na zakończenie kariery w związku z tym, że - jak sam twierdził - był pomijany i poniżany. Nic też nie wyszło z zapowiadanej świetlanej przyszłości Krzysztofa Bieguna.

Odmłodzenie kadry jest konieczne

Kadra potrzebuje odmłodzenia. Kiedy Małysz zakończył karierę, miał nieco ponad 34 lata. Zrobił to w wielkim stylu. Stoch w tym roku będzie miał 33 lata, Żyła dopiero co obchodził właśnie 33. urodziny. Obaj mogą powoli myśleć o zejściu ze sceny. Zwłaszcza dwukrotny zdobywca Pucharu Świata, którego ten sport - co widać - cieszy już zdecydowanie mniej, choć nadal osiąga dobre wyniki. Z pewnością chciałby odejść z klasą, podobnie jak swego czasu Małysz.
- Mamy jeszcze czas z Kamilem. My są młodzi, niech Dawid się nacieszy - mówił w swoim stylu Żyła po ostatnim konkursie w Predazzo, w którym zajął ex-aequo czwarte miejsce ze Stochem. Trzeci był właśnie Kubacki.
Jeśli sprawdziłby się najgorszy scenariusz i karierę zakończyli by Stoch i Żyła, to Polska zostałaby z jednym liderem, czyli Kubackim, który w marcu będzie miał 30 lat. Co smutne, nie tylko nie widać następców wielkich polskich skoczków, ale i zawodników, którzy z powodzeniem mogliby rywalizować w konkursach drużynowych.
Najlepiej rokujący Jakub Wolny to rocznik 1995. Jak pozwoli mu zdrowie, wydaje się naturalnym przyszłym (wice?) liderem kadry. Na dziś jednak ma spore problemy i ten sezon może spisać na straty. Zaraz 34-letni Stefan Hula spisuje się raz lepiej, raz gorzej, ale metryki już nie oszuka.
Wspomniany wyżej Maciej Kot niebawem skończy 29 lat. Klemensowi Murańce, dawnej wielkiej nadziei tego sportu, niedługo stuknie 26. rok życia, a do tej pory niczego wielkiego nie pokazał. Tak samo Aleksander Zniszczoł czy Andrzej Stękała. W tle są młodsi Paweł Wąsek i Tomasz Pilch, ale na razie to melodia przyszłości, bo do prezentowania jakiegokolwiek solidnego poziomu jeszcze im brakuje. Mają czas, zobaczymy, co z tego wyniknie.

Wszystko się może zdarzyć (?)

Historia oczywiście pokazuje, by się nie poddawać. Kubacki dopiero od niespełna trzech lat skacze na wysokim poziomie. Teraz zbiera żniwo swojej ciężkiej pracy. Niedawno wygrał Turniej Czterech Skoczni, do tego w ostatnich sześciu konkursach PŚ zawsze stawał na podium.
Wyrównał tym samym rekord Małysza i Stocha, którzy tyle samo razy rzędu byli w najlepszej trójce kolejnych zawodów. Aktualnie zajmuje on czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej. Stoch jest szósty, Żyła po słabym początku pnie się w górę i już plasuje się na trzynastej lokacie.
W czołowej trzydziestce nie ma niestety innych Polaków. Kot okupuje 34. miejsce, Hula 39., Wolny 41., a Murańka dopiero 61. W klasyfikacji drużynowej Polska zajmuje trzecie miejsce, ze sporą stratą do Austrii i Norwegii.
Niewykluczone, że na dalszym etapie sezonu drużynę Michala Doleżala wyprzedzą Niemcy. Liderem kadry Stefana Horngachera jest Karl Geiger, który jednocześnie prowadzi w klasyfikacji generalnej, do tego wielu skoczków z kraju naszych zachodnich sąsiadów prezentuje coraz wyższy poziom. I to pomimo plagi kontuzji w ich zespole.
Apoloniusz Tajner, który przed laty trenował Małysza, przekonywał dwa lata temu, że mamy dziesięciu potencjalnych następców Stocha. To dzięki temu, że Polski Związek Narciarski zyskał nowego partnera strategicznego, czyli Milkę, która miała inwestować nie tylko w kadrę A, ale również jej zaplecze oraz młodych skoczków.
Czy faktycznie tak się stanie, przekonamy się dopiero za kilka-kilkanaście lat. Utrzymanie przez czwarty rok miejsca na podium w klasyfikacji drużynowej będzie niezwykle ciężkie, ale na pewno wykonalne. Trudno jednak wyobrazić sobie, gdzie byłaby nasza kadra za rok lub dwa lata bez Stocha i Żyły, a później Kubackiego. A przyszłość bez nich jest niestety nieunikniona. I nie rysuje się w optymistycznych barwach.
Łukasz Klinkosz

Przeczytaj również