Ranking sił Ligi Mistrzów przed fazą grupową. Jeden wyraźny faworyt, szykuje się najlepsza edycja od lat

Ranking sił Ligi Mistrzów przed fazą grupową. Jeden wyraźny faworyt, szykuje się najlepsza edycja od lat
Meng Dingbo / Xinhua / PressFocu
Wraca wyczekiwana, pożądana i najpiękniejsza Liga Mistrzów. Po kilku miesiącach posuchy 32 topowe drużyny w Europie znów zaczynają walkę o najważniejsze trofeum w klubowej piłce. Kto jest faworytem do zwycięstwa? Kto ma gigantyczne szanse na triumf? A kogo już teraz można wypisać z walki o końcowy sukces?
Dopiero co zakończone okienko transferowe zwiastuje kapitalną batalię o ostateczny triumf w startującej dziś, 6 września, kolejnej edycji Lidze Mistrzów. Wielu potentatów wykorzystało letnie mercato, aby jeszcze zwiększyć swoją już i tak potężną siłę rażenia. Barcelona dokonała świetnych wzmocnień, Manchester City wreszcie ma “dziewiątkę” z prawdziwego zdarzenia, Chelsea rozbiła bank na nowych zawodników, PSG załatało luki w kadrze, a Real Madryt zdaje się być jeszcze silniejszy niż przed startem poprzedniej edycji.
Dalsza część tekstu pod wideo
Tak prezentuje się nasz ranking sił przed fazą grupową Ligi Mistrzów. Oto TOP10 drużyn z największymi szansami na zwycięstwo. Warto podkreślić, że przy poszczególnych wyborach ustalone kryteria dotyczyły zarówno obecnej formy, siły poszczególnych kadr, jak i jakości grupowych rywali.

10. Atletico Madryt

Walka o ostatnie miejsce w naszym rankingu do samego końca toczyła się pomiędzy Atletico Madryt oraz Juventusem. Ostatecznie turyńczycy zostali wypisani z tej rywalizacji za sprawą swojego trenera, który kilka dni temu między wierszami stwierdził, że w kontekście awansu ważniejszy będzie domowy mecz z Benfiką niż dzisiejsze starcie z PSG. “Stara Dama” posiada zabójczo jakościową kadrę, ale patologiczny wręcz minimalizm Massimiliano Allegriego może zniweczyć jej marzenia o jakimkolwiek sukcesie.
Stawiamy zatem na piłkarzy Atletico, którzy po losowaniu grup prawdopodobnie byli w doskonałych humorach. Ekipa “Cholo” Simeone trafiła na Club Brugge, FC Porto i Bayer Leverkusen, który w tym sezonie gra tak tragicznie, że bliżej mu do walki o utrzymanie niż o czołowe miejsca w Bundeslidze. Jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, “Los Colchoneros” powinni w cuglach wygrać grupę B i szykować się do fazy pucharowej. Powtórzenie wyników z 2014 czy 2016 roku wydaje się właściwie niemożliwe, jednak nadal “Atleti” pozostaje drużyną, która w formie potrafi sprawić problemy każdemu rywalowi.

9. Tottenham Hotspur

Antonio Conte i Liga Mistrzów to historia, która dotychczas układała się po prostu tragicznie. Po latach niepowodzeń Włoch musi zmazać plamy sprzed lat. Okoliczności do tego są więcej niż sprzyjające, patrząc na potencjał Tottenhamu oraz lichość grupowych rywali. “Spurs” trafili na Marsylię, Eintracht Frankfurt i Sporting. Z całym szacunkiem do każdej z tych drużyn, ale nikogo nie zdziwiłoby, gdyby taka trójka spotkała się w fazie grupowej tej “brzydszej z sióstr”, czyli Ligi Europy, a nie Mistrzów. Na papierze nikt nie powinien stawiać większych oporów londyńczykom, którzy aktywnie przepracowali letnie okienko transferowe. Conte dysponuje obecnie składem mogącym spokojnie rywalizować o wysokie cele na wielu frontach. O głębokości kadry “Kogutów” najlepiej świadczy fakt, że Heung-min Son fatalnie rozpoczął sezon, ale nawet brak formy Koreańczyka nie przeszkodził drużynie regularnie punktować. Niegdyś Tottenham zależał wyłącznie od dyspozycji Sona i Harry’ego Kane’a. Dziś obaj są otoczeni wieloma zawodnikami, którzy powinni poprowadzić zespół do osiągnięcia minimum dobrego wyniku w Europie.

8. AC Milan

Rok temu Milan wrócił do Ligi Mistrzów i został brutalnie zweryfikowany. Z dwóch powodów trzeba oczekiwać teraz znacznie lepszego wyniku. Po pierwsze, w minionym sezonie podopieczni Stefano Piolego znaleźli się w “grupie śmierci” z Liverpoolem, Atletico i Porto. A w nowych rozgrywkach mediolańczyków czekają dwumecze z Chelsea, RB Salzburg i Dinamem Zagrzeb. Nieco mniej ekskluzywnie, choć też wymagająco. Po drugie, “Rossoneri” podejdą do rywalizacji jako mistrzowie Włoch i prawdopodobnie wciąż najlepsza ekipa na Półwyspie Apenińskim. Zespół, w którym broni Mike Maignan, rozgrywa Sandro Tonali, atakuje Rafael Leao, a swoje dokłada niezawodny Olivier Giroud może naprawdę sporo namieszać. Mediolańczycy nie poszaleli na rynku transferowym, chociaż za największe zwycięstwo Paolo Maldiniego i spółki można uznać zatrzymanie dotychczasowych filarów. Choćby po Leao miała ustawiać się kolejka zainteresowanych, którzy mimo głębokich kieszeni i hucznych planów zostali odprawieni z kwitkiem. Liderzy z San Siro zostali i powinni przypomnieć światu, że Milan w Europie potrafi być wielki.

7. Chelsea FC

Dotychczasowe wyniki Chelsea w tym sezonie nie są żadnym argumentem za możliwym sukcesem na arenie europejskiej. Debiutanckie półrocze Thomasa Tuchela na Stamford Bridge pokazało jednak, że trener ten potrafi zbudować doskonałą drużynę turniejową. “The Blues” mogą gubić punkty z ligowymi średniakami, ale później w Champions League są potwornie niewygodnymi rywalami. Już w poprzednim sezonie londyńczycy byli rękę Marcosa Alonso od wyeliminowania późniejszego zwycięzcy, Realu Madryt. Wobec Chelsea trzeba też stawiać spore oczekiwania, ponieważ nie przez przypadek przeprowadziła najdroższe okienko transferowe w historii klubów z Premier League, które przecież słyną z rozrzutności. Wzmocnienia te prawdopodobnie nie wystarczą, aby ekipa Tuchela nagle walczyła o mistrzostwo Anglii, ale w rozgrywkach europejskich zbyt wczesne skreślanie londyńczyków byłoby błędem.

6. Liverpool FC

Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że życiu pewne są trzy rzecze - podatki, śmierć i regres drużyn Juergena Kloppa w jego siódmym sezonie. O ile w Borussii Dortmund trener nie potrafił ugasić pożaru, o tyle obecna zapaść “The Reds” nie może jednak trwać wiecznie. Trudno wyobrazić sobie, aby na przestrzeni całego sezonu Trent Alexander-Arnold, Virgil van Dijk czy Mohamed Salah grali tak źle, jak przy okazji niedawnych starć z Fulham, Crystal Palace czy Evertonem. W składzie jest zbyt wielu zawodników z wysokiej półki, by ekipa Kloppa nadal cieniowała. Z drugiej strony, szóste miejsce finalistów poprzedniej edycji w tym zestawieniu pokazuje, że w mieście Beatlesów częściej słucha się teraz marszu żałobnego niż rock’n’rolla.

5. FC Barcelona

Rok temu Barcelona trafiła do mniej wymagającej grupy, z której nie udało jej się awansować po przegraniu rywalizacji z Benfiką Lizbona. Teraz do gry w Europie przystąpi jednak zupełnie odmieniona “Duma Katalonii”. Letnie wzmocnienia sprawiają, że nad Camp Nou znów wzeszło słońce, a opromienieni podopieczni Xaviego Hernandeza mogą mierzyć wysoko. Paradoksalnie gra z Bayernem Monachium i Interem powinna wyjść “Blaugranie” na dobre, ponieważ już jesienią zespół przejdzie prawdziwy chrzest bojowy. Po to sprowadza się Roberta Lewandowskiego, Raphinhę i Julesa Kounde, aby rywalizować o najwyższe cele i znów znaczyć wiele na piłkarskiej mapie świata. Z takim składem nie może być mowy o kolejnej kompromitacji w postaci piekielnego zesłania do Ligi Europy. “Barca” ma arsenał pozwalający wierzyć w awans do ćwierćfinału, półfinału, a przy dobrych wiatrach może nawet do finału Champions League.

4. FC Bayern

Rywalizacja w grupie C wygląda jak przepis na ozdobę nadchodzących, jesiennych wieczorów z Ligą Mistrzów. Różnica między Barceloną i Bayernem z pewnością nie będzie aż tak gigantyczna jak przed rokiem, kiedy Bawarczycy zdemolowali Katalończyków 6:0 w dwumeczu. Ale chociaż “Barca” z brzydkiego kaczątka powoli nabiera kształtów zbliżonych do łabędzia, nadal minimalnie większe szanse w Europie powinni mieć podopieczni Juliana Nagelsmanna. Są oni drużyną bardziej zgraną i dysponującą większym doświadczeniem. Dodatkowo po odejściu Roberta Lewandowskiego nie muszą już polegać na skuteczności tylko jednego zawodnika. Niedawne mecze z RB Lipsk czy Eintrachtem Frankfurt okraszone łącznie jedenastoma golami dały do zrozumienia, że Bayern nawet bez klasycznej “dziewiątki” może włączać tryb piłkarskiego walca.

3. Paris-Saint Germain

PSG próbujące wygrać Ligę Mistrzów, część 12, ujęcie 1. Paryżanie jak co roku mają na papierze kosmiczny skład, który w teorii powinien wystarczyć do walki o końcowy triumf na arenie europejskiej. W końcu jednak w parze z głośnymi nazwiskami idzie też ich boiskowa dyspozycja. Neymar, Leo Messi, Kylian Mbappe czy Vitinha zaczęli sezon z tak wysokiego C, że pozostaje jedynie współczuć kolejnym bezbronnym rywalom w Ligue 1. W przypadku paryskich książąt jedyną niewiadomą pozostaje forma po mistrzostwach świata. Neymar czy Messi z pewnością szykują wszystko, co najlepsze, mając w świadomości nadchodzący mundial. Dla obu być może ostatni wielki turniej tej rangi. Jeśli po katarskich zmaganiach ich zapał nie zgaśnie, to naprawdę może być TEN sezon.

2. Manchester City

Manchester City w lecie przeprowadził transfer, który prawdopodobnie rozwiązuje większość bolączek w układance Pepa Guardioli. W poprzednich sezonach wielokrotnie “The Citizens” potrafili dusić rywala, być optycznie lepszą drużyną, której jak tlenu brakowało topowego snajpera. Większość z nas pewnie wciąż pamięta pudło Raheema Sterlinga w starciu z Lyonem sprzed dwóch lat, czy festiwal niewykorzystanych szans Phila Fodena i Jacka Grealisha w niedawnym dwumeczu z Realem Madryt.
A teraz wreszcie na Etihad trafił napastnik, którego jedynym boiskowym zadaniem jest pakowanie piłki do bramki. Erling Haaland to certyfikowana maszyna do strzelania goli, co udowadniał już w Bundeslidze, Lidze Mistrzów, a teraz dokonuje tego w Premier League. Możemy jedynie wyobrażać sobie, co człowiek, który od niechcenia zdobywa hat-tricki w najlepszej lidze w Europie, zrobi z Sevillą i Kopenhagą. Z taką “dziewiątką” City ma już właściwie wszystkie elementy niezbędne do pierwszej europejskiej koronacji w swojej historii. I wszystko pewnie by się udało, gdyby nie te wścibskie dzieciaki z Santiago Bernabeu.

1. Real Madryt

Faworyt do zwycięstwa mógł być tylko jeden. Poprzednia edycja pokazała, że Real Madryt może mieć gorszy dzień, może słaniać się na nogach, przyjmować ciosy, ale na końcu i tak wychodzi obronną ręką z dosłownie każdej opresji. Magiczne remontady na Santiago Bernabeu udowodniły, że wielkość “Los Blancos” w Europie jest wieczna. Real to jest Europy, jak lew jest królem dżungli. Naturalnie, to już nie ta sama ekipa “Królewskich”, po tym jak rozbito tercet CKM. Na razie trudno jednak powiedzieć, aby brak Casemiro był aż nadto odczuwalny. Aurelien Tchouameni fantastycznie wprowadził się do zespołu Carlo Ancelottiego, pomagając drużynie w zanotowaniu perfekcyjnego startu rozgrywek.
Real bowiem jako jedyna drużyna z pięciu najsilniejszych lig w Europie nie straciła jeszcze punktu w tym sezonie. Jednocześnie nikogo nie powinno zdziwić, jeśli w fazie grupowej madrytczykom przydarzy się jakaś wpadka z Celtikiem lub Szachtarem Donieck. Rok temu piłkarze z Santiago Bernabeu potrafili przecież we własnej świątyni przegrać z Sheriffem Tiraspol po trafieniu Jasura Jakszibojewa. Jesienią Real dopiero nabiera tempa. Wszystko po to, aby wiosną znów wejść na mistrzowskie obroty.
ranking sił LM 06.09
wlasne

Przeczytaj również