Reforma spalonego, nowe zasady rzutów wolnych i autów, "martwa piłka". Arsene Wenger chce futbolowej rewolucji

Reforma spalonego, nowe zasady rzutów wolnych i autów, "martwa piłka". Arsene Wenger chce futbolowej rewolucji
Elyxandro Cegarra / PressFocus
Zmienił tory historii w Arsenalu, a teraz próbuje napisać na nowo zasady gry w piłkę nożną. Czy jego plany dotyczące rozegrania rzutu wolnego oraz autów i pomysły na wychwytywanie spalonych, mają szanse na przyjęcie się w środowisku? Arsene Wenger odpala protokół: rewolucja.
To m.in. za jego sprawą angielski futbol wszedł w erę nowoczesności. Przychodząc do północnego Londynu w 1996 roku, Wenger wprowadzał rewolucyjne metody treningu motorycznego i siłowego, ale też i taktycznego, opartego na stylu permanentnego posiadania piłki. To on również, w przeciwieństwie do innych menedżerów, chętniej stawiał na młodzież. Fascynowało go nowatorskie podejście do sportowej diety i prowadzenia się zawodników. Cały ten miks przyniósł Arsenalowi trzy tytuły mistrzowskie i siedem Pucharów Anglii.
Dalsza część tekstu pod wideo
Po odejściu z zawodu Francuz od dawna znajduje się w cieniu rywalizacji, lecz jako nowy szef ds. globalnego rozwoju futbolu chce mieć wpływ na obecny i przyszły kształt dyscypliny. Stał się więc oficjalnie piłkarskim legislatorem, osobą stanowiącą przepisy w futbolu. Nową rolę potraktował całkiem serio i rzucił się w wir poszukiwania atrakcyjnych rozwiązań. Do pracy zaangażował byłego sędziego Premier League Davida Elleraya, dyrektora technicznego Międzynarodowej Rady Piłkarskiej (IFAB), będącej końcową instancją zatwierdzającą ostateczne zasady.
Nawiasem mówiąc, ten sam Elleray zasiada w komisji od czterech lat. W tym czasie do kanonu reguł wprowadzono aż 178 zmian, w tym kilkanaście interpretacji zagrania piłki ręką, w których gubią się nie tylko piłkarze, trenerzy czy kibice, ale przede wszystkim sędziowie. Anglik swoim nazwiskiem firmuje również ciągłe poszukiwanie najlepszego wyjścia z problematycznej kwestii odgwizdywania spalonego. Wygląda na to, że temat nie upadł.
Przeanalizujmy więc nowe propozycje Wengera, przedstawione w niedawnym wywiadzie dla “L`Equipe”. Mnie nie przekonują i szczerze wątpię, czy mogłyby liczyć na przychylność zwykle dość konserwatywnie nastawionej rzeszy kibiców.

“Nie ma spalonego, jeżeli choć jedna część ciała, którą można zagrać piłkę (np. piętą) jest na równi z przedostatnim zawodnikiem rywali”

To się nie uda. Zastanówmy się, czego wymagalibyśmy od asystentów arbitrów, gdyby wszedł w życie ten przepis. Obecnie liniowy próbuje ustawić się wzdłuż przedostatniego gracza i w momencie podania patrzy, czy któraś część ciała zawodnika, który zdobywa bramkę, nie wystaje z linii spalonego. Zgodnie z “prawem Wengera”, teraz musieliby doszukiwać się części ciała, która “została w linii”, a która i tak jest prawie zawsze zasłonięta przez innych piłkarzy. To sprawi, że dokładne wyłapanie pozycji spalonej w czasie rzeczywistym będzie znacząco utrudnione, a wręcz prawie niemożliwe.
Oczywiście, z pomocą przyjdzie VAR, ale także i użycie systemu wideoweryfikacji będzie wiązało się z problemem. Już i tak dzisiaj trudno oszacować, czy któraś część ciała “wychodzi” spoza linii ofsajdu, a co dopiero, gdy sędziowie VAR będą musieli określić, czy np. pięta napastnika utrzymuje się w linii w tłumie przy, dajmy na to, rzucie rożnym. W teorii ma to przypominać znane w tenisie (zwłaszcza na kortach ceglanych) poszukiwanie “prześwitu” między śladem piłeczki i linią. W praktyce, może oznaczać chaos.
Spalony
Sky Sports
To nie koniec kontrowersji. Spójrzcie na powyższą stopklatkę. To kolejna niezamierzona konsekwencja rewolucji przepisu o spalonym. Dałaby ona absurdalną przewagę napastnikom. Zdaje się, że taka też jest intencja pomysłodawcy. Według byłego trenera Arsenalu dzięki tym poprawkom, gra będzie się toczyć dużo częściej bez gwizdka sędziego. Jak podaje magazyn “Kicker”, ok. 50 proc. goli, których nie przyznano ze względu na pozycję spaloną, zostałoby zaliczonych zgodnie z propozycją Francuza. Obawiam się, że takie założenia kompletnie zmieniłyby nastawienie kilku zespołów na grę wysoką linią obrony.

“Rzut wolny: zagraj sam do siebie”

Piłkarska wersja “do it yourself”. Wenger podczas stałego fragmentu dopuszczałby dotknięcie piłki przez zawodnika więcej niż raz. To przepis żywcem wzięty z rugby i miałby swoje zalety, gdyby nie fakt, że obecnie sporo fauli analizuje się pod kątem możliwości pokazania czerwonej kartki, a to uniemożliwia szybkie rozpoczęcie akcji. Dodatkowo tego rodzaju przewaga dla drużyny atakującej byłaby szalenie niebezpieczna dla przeciwników. Łatwo sobie wyobrazić mnóstwo sytuacji, gdy po gwizdku obrońca zabiera piłkę ze sobą lub wykopuje ją za linię boczną, zapobiegając groźnej akcji ze strony rywala. To może z kolei wygenerować średnio kilka żółtych kartek więcej podczas meczu.

“Rzuty z autu na własnej połowie w formie wykopów/podań”

Przepis, który był już rozważany w przeszłości.
- Rzut z autu powinien być korzyścią, a nie karą. W takich sytuacjach musisz zmierzyć się z 10 graczami z pola, gdy sam masz tylko 9, plus tego wyrzucającego. Statystyki pokazują, że w 8 na 10 takich sytuacji tracisz piłkę. Na swojej połowie powinieneś mieć możliwość swobodnego wykopu - argumentuje Wenger.
Ma to sens, ale również i w tym przypadku musimy sobie wyobrazić przynajmniej jeden scenariusz, który będzie się powtarzał w końcówkach meczów. Zdesperowana drużyna broniąca, chcąca “dowieźć” korzystny wynik, będzie wolała wybić piłkę za linię boczną swojej połowy niż przeciwnika. Inny skutek uboczny? Zawodnicy zaczną również kalkulować przy wykonywaniu gestu fair-play w postaci kopnięcia na aut, aby przypadkiem nie wpłynęło to na zagrożenie ich własnej bramki.

Koniec z “martwą” piłką przy wybijaniu rogów

W skrócie: kiedy podczas rzutu rożnego piłka na chwilę wyjdzie poza pole gry, ale wróci na boisko, gra będzie mogła być kontynuowana. - To stworzy nowe możliwości do strzelania bramek - wyjaśnia Wenger. Trudno mi sobie wyobrazić te “nowe możliwości”, skoro nawet w najlepszym razie futbolówka wychodzi poza linię końcową przez ułamek sekundy i maksymalnie o metr-półtora. Poza tym nie zmienia się nic w dynamice rozgrywki. Przepis pozbawia też całość zasad spójności i logiki. Bo dlaczego futbolówka może opuścić boisko tylko przy rzucie rożnym, a podczas zwykłej akcji już nie? Ewolucja paragrafu może dojść do legalizacji pomysłu, że piłka będzie poza boiskiem tylko, gdy dotknie powierzchni murawy za linią, a nie, kiedy gdy przekroczy ją w powietrzu (jak w koszykówce). To samo więc musiałoby dotyczyć piłki w bramce… A tego chyba już nikt nie potrafi sobie wyobrazić. Oby.
***
Teraz ruch należy do IFAB, czyli organizacji zajmującej się tworzeniem i nowelizacją przepisów piłkarskich. Czy przyjmie te propozycje? Rada składa się z ośmiu członków: czterech z brytyjskich federacji piłkarskich (angielskiej, szkockiej, walijskiej i północnoirlandzkiej) oraz czterech z FIFA. By jakiekolwiek zmiany mogły wejść w życie, potrzeba 75 proc. głosów za, a więc Wenger musi do swojej koncepcji przekonać co najmniej sześciu ludzi. Już na pierwszy rzut oka jednak widać, że projekt potrzebuje gruntownych poprawek.

Przeczytaj również