Robert Lewandowski blisko Złotej Piłki. Szczęście znalezione w Monachium

Robert Lewandowski blisko Złotej Piłki. Szczęście znalezione w Monachium
Press Focus
Był najlepszy przed pandemią i po restarcie futbolu po ogólnoświatowym lockdownie. Na wakacje udał się jako najskuteczniejszy strzelec Bundesligi, Pucharu Niemiec i Ligi Mistrzów. W najdziwniejszym sezonie w historii czeka go jeszcze ostatnia prosta - turniej finałowy Champions League - w którym Bayern Monachium jest jednym z faworytów. Jeszcze nigdy okoliczności nie sprzyjały Robertowi Lewandowskiemu tak bardzo, by wreszcie sięgnął po dwa upragnione cele - zdobycie Pucharu Europy i wygranie Złotej Piłki. Nie ma też sensu szukać innego miejsca do życia niż południe Niemiec. Bayern zbroi się tak, że inni mogą patrzeć z zazdrością.
We wtorek media społecznościowe obiegło zdjęcie uśmiechniętego Lewandowskiego z wakacyjnego wypoczynku. Polak ładuje baterie po sezonie Bundesligi, który zakończył się tradycyjnie - kolejnym tytułem dla Bayernu, szóstym z rzędu wywalczonym z Bawarczykami przez polskiego snajpera. Lewandowski fotką, tradycyjnie, wywołał zachwyt nad swoją muskulaturą. Twitterowy profil jego klubu trafnie skomentował: „Robert Lewandowski wypoczywający ze wszystkimi napastnikami świata lepszymi od niego”.
Dalsza część tekstu pod wideo
Dziś taki snajper nie istnieje. 31-latek odstawił konkurencję. Wykręcił najlepsze liczby w swojej karierze. Zdobył dla Bayernu kosmiczne 51 goli. Aż 34 w Bundeslidze i można zastanawiać się, co by było gdyby nie kontuzja kolana tuż przed wybuchem pandemii koronawirusa, przez którą opuścił dwa ligowe spotkania. Czy udałoby mu się dobić do magicznej, osiągniętej do tej pory jedynie przez legendarnego Gerda Müllera, bariery 40 bramek? Bez sensu to roztrząsać, bo życie pokazało inaczej. Robertowi wirus paradoksalnie także pomógł. Rehabilitacja miała wykluczyć go z gry aż na miesiąc - to drugi najpoważniejszy uraz w jego karierze - a przez przerwę w rozgrywkach nie wyrządziła dużych strat sportowych. Lewandowski nie zdziwił swym perfekcyjnym przygotowaniem, gdy w Niemczech znów zaczęto grać w piłkę. Wymuszony wypoczynek nie zabrał mu pół procenta z prezentowanej wcześniej formy. Od 17 maja nie strzelił gola tylko w jednym spotkaniu - przeciwko Borussii Dortmund. W pozostałych dziewięciu zdobył aż dwanaście bramek, co czyni go najskuteczniejszym zawodnikiem na świecie także w okresie po restarcie. Ostatnie trafienie, w finale krajowego pucharu przeciwko Bayerowi Leverkusen, było wisienką na torcie. Manifestacją jego dyspozycji i samopoczucia. Piękna, delikatna podcinka nad bezradnym bramkarzem. Technika, spokój, pewność siebie w jednym zagraniu.

Ostatnia prosta przed potrójną koroną

Lewandowski jest jak dobry, niemiecki samochód. Nie zacina się. To już dziewiąty sezon z rzędu, w którym zdobywa dla klubu co najmniej 25 bramek. Piąty, w którym trafił minimum czterdzieści razy. Poziom powtarzalności prezentowany tylko przez dwóch zawodników w zawodzie - Leo Messiego i Cristiano Ronaldo.
Dekada Lewego
Meczyki.pl
„Nienasycony” to tytuł biografii RL9 napisanej przez Pawła Wilkowicza. Słowo chyba najtrafniej opisujące stan ducha (i statystyk) kapitana reprezentacji Polski. Po trzydziestce wielu spodziewałoby się poluzowania stopy z pedału gazu przez Roberta, a on - nota bene wielki fan motoryzacji - przyspiesza. I być może jest u celu bliżej niż kiedykolwiek. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, Zbigniew Boniek, lubi podszczypywać napastnika, że dopóki nie wygra Ligi Mistrzów, nie będzie do końca spełniony. Robert się śmieje, bo w zasadzie nic już nie musi udowadniać, ale coś w tym jest. W gablocie wypełnionej mistrzowskimi paterami i armatami za tytuły króla strzelców Bundesligi brakuje uszatego pucharu. W tym roku Bayern wygląda na tle rywali tak, że od wygranego finału na Wembley przeciwko BVB, powtórnie może się udać. Dla Bawarczyków aż szkoda, że wywrócony do góry nogami sezon akurat teraz przystopował. Po turbulentnych pierwszych miesiącach kampanii, w którym zawodził zespół, ale nie Lewandowski, Hansi Flick przywrócił klubowi tożsamość dominatora. A już w 2020 roku Bayern na tle rywali z Europy wydawał się niewzruszony problemami, które dotknął świat.
Deklasacja 3:0 na Stamford Bridge sprawia, że dwumecz z Chelsea jest w zasadzie rozstrzygnięty. W kontekście Bayernu trzeba więc myśleć już o szalonych jedenastu dniach w Lizbonie - turnieju finałowym Ligi Mistrzów jakiego jeszcze świat nie widział. Nietypowy czas, miejsce i zasady rozgrywek nakazują jednak dopuszczać zdarzenia wymykające się z ram obecnych prognoz. W Portugalii może wydarzyć się wszystko. Formuła Final 8 - niczym najważniejsze turnieje reprezentacyjne - nie pozostawia wielkiego marginesu błędu. W sierpniu znów trzeba będzie perfekcyjnie trafić z formą. Po trzeciej już przerwie w sezonie. Jeśli Flickowi i jego piłkarzom się uda, Bayern i Lewandowski mogą skompletować potrójną koronę.
Jeśli Polak dołoży kolejne gole i będzie, jak do tej pory, motorem napędowym bawarskiej maszyny, tylko marketingowe sztuczki mogłyby zabrać mu Złotą Piłkę. W roku bez EURO 2020, z trzema najważniejszymi klubowymi tytułami i strzeleckimi rekordami inny wynik plebiscytu wyglądałby na kradzież. Oczywiście, Lewandowski nigdy nie będzie tak popularny jak Messi, Ronaldo czy Neymar. Ale dziś zdecydowanie bardziej od nich zasługuje na najważniejsze wyróżnienie w branży. Na razie otworzył przed sobą wszystkie potrzebne furtki. Puchar Europy byłby koronnym argumentem jednak nawet bez triumfu w Lizbonie Lewandowski wydaje się być faworytem, by w grudniu odebrać wyjątkowa nagrodę. Co coraz mocniej podkreślają światowe media, a taka kampania jest w przypadku Złotej Piłki - w dużym stopniu konkursie piękności - nie bez znaczenia.

W Monachium ma wszystko

W 2018 roku Lewandowski bardzo poważnie rozmyślał nad opuszczeniem Monachium. Do operacji ewakuującej go do Realu Madryt zatrudnił Piniego Zahaviego - potężnego machera piłkarskiego, który porusza się w sieci powiązanych ze sobą agentów i macza palce w wielu największych transferach nawet, gdy jego nazwisko nie pojawia się bezpośrednio przy transakcjach. Izraelczyk z pomocą swoich ludzi pukał do biur przy Säbener Strasse i starał się naciskać na szefów Bayernu. Bezskutecznie. W tamtym czasie długo rozmawiałem z Zahavim w Warszawie i już wtedy zdawało się, że do transferu nie dojdzie. Negocjacje skręciły za to w stronę przedłużenia kontraktu i wielkiej podwyżki. Lewandowski podpisał umowę do 2023 roku. Zarabia 20 milionów euro na sezon. I prawdopodobnie dostał obietnicę przebudowy zespołu, której głośno domagał się w słynnym już wywiadzie w „Der Spiegel”.
Obietnica została spełniona. Bayern, może tylko obok Liverpoolu, wydaje się dziś najsensowniej budowanym klubem na Starym Kontynencie. Transfery Alphonso Daviesa, Lucasa Hernandeza i Leroy'a Sane dają perspektywy na długą dominację w kraju i bitwę z najbogatszymi w Europie. Czasy, w których w Monachium oszczędzano, opłaciły się. Po pandemii Bawarczycy wyglądają na zdrowych i silnych. Z boiska bije pozytywna energia - młodość i głód sukcesów. Mają szeroki skład. W nowej jedenastce tylko Manuel Neuer, Thomas Müller i Lewandowski przekroczyli trzydziesty rok życia. Idealna mieszanka.
XI Bayern
Meczyki.pl
Dlatego Lewandowskiemu trudno byłoby dziś szukać lepszych kierunków do spełniania swoich sportowych ambicji. Na miejscu ma wszystko, by wygrywać i budować swoją legendę. Umacniania pozycji najlepszego obcokrajowca w historii. Pierwszego snajpera po wielkim „Bomberze” Müllerze. I pamiętajmy, że poza sportem jest jeszcze życie. Mało jest miejsc lepszych od Monachium, aby oderwać się od minusów sportowej sławy. Znalezienia wygody i spokoju dla rodziny. Lewandowscy mieszkają w bliskim sąsiedztwie pięknego Ogrodu Angielskiego. Miasto oferuje wszystko, czego potrzeba do życia. Nie przytłacza. Jest zadbane i bogate, a ludzie wyrozumiali. Do tego wystarczy chwila, aby samochodem uciec w Alpy. To argumenty nie bez znaczenia. Dlatego wydaje się, że Bayern, Monachium i Robert Lewandowski to związek na kolejne lata, w którym żadna ze stron nie musi szukać już szczęścia gdzie indziej.

Przeczytaj również