Robert Lewandowski: Zaczęło mi brakować wyzwań. To był ostatni moment na transfer [NASZ WYWIAD]

Robert Lewandowski: Zaczęło mi brakować wyzwań. To był ostatni moment na transfer [NASZ WYWIAD]
własne
Robert Lewandowski na dobre otworzył nowy rozdział pt. “FC Barcelona”. W środę po raz pierwszy przyjechał do ośrodka treningowego. W piątek został uroczyście zaprezentowany na Camp Nou. A w niedzielę dał tam koncert w Pucharze Gampera. Po długiej sadze transferowej Polak wreszcie może skupić się na futbolu. W specjalnej rozmowie z “Meczyki.pl” po raz pierwszy tak osobiście opowiada o przenosinach do stolicy Katalonii: dlaczego zdecydował się na transfer. - Czuję się, jak dziecko, które weszło do sklepu pełnego nowych zabawek - mówi nam Lewandowski.
TOMASZ WŁODARCZYK: Robert Lewandowski. Piłkarz FC Barcelony. Łapiesz się jeszcze na tym, że jest to dla Ciebie dziwne uczucie?
ROBERT LEWANDOWSKI: Tak. Po tylu latach spędzonych w Niemczech, w Borussii Dortmund i Bayernie Monachium, nie może być inaczej. Muszę się oswoić z tym, co wydarzyło się w ostatnim czasie. Trudno opisać mi w kilku słowach to, co dzieje się obecnie w moim życiu, ale to piękne uczucie. Wstaję rano i uświadamiam sobie, że jestem w nowym miejscu. Świetnym miejscu, bo zostać piłkarzem FC Barcelony to coś niesamowitego.
Trudno przesadza się drzewo, które zapuściło długie korzenie?
Nie, jeśli drzewo jest gotowe do przesadzenia. A ja byłem. Mentalnie przygotowywałem się na tę zmianę. Nic nie stało się z dnia na dzień. Co innego, gdyby ktoś zmuszał mnie do przeprowadzki. Wyrzucał z miejsca, w którym byłem. W moim przypadku było łatwiej. Poukładałem sobie sprawy w głowie, podjąłem decyzję i spełniłem swoje marzenia.
I jak one wyglądają?
Wspaniale. Szczególnie teraz gdy minął lekki stan zawieszenia od dopięcia transferu do pojawienia się w Barcelonie. Gdy kluby doszły do porozumienia, następnego dnia spakowałem walizki i od razu udałem się do Stanów Zjednoczonych, gdzie mięliśmy tournée. Poznałem kolegów na wyjeździe, ale przez kilkanaście dni nie znałem klubu od środka. Dopiero teraz zaczynam układać sobie proste sprawy, które z pozoru są błahe, ale ważne w codziennym funkcjonowaniu: dom, droga do ośrodka treningowego, swoja szafka, stadion, ludzie pracujący w klubie. Zaczynam od nowa. Kurz opada i powoli czuję się jak w domu. Mogę już spokojniej myśleć o przyszłości.
Ostatnie tygodnie były bardzo intensywne. Prezentacja na Camp Nou i Puchar Gampera były pewnym domknięciem transferowej sagi. Jak to wszystko zniosłeś?
Przeżyłem mnóstwo emocji i trudno mi dobrać odpowiednie słowa. Mam ogromną satysfakcję, ale chyba najlepiej spina to wszystko w klamrę jedno słowo: “Duma”. Najłatwiej było mi to dostrzec w piątek podczas uroczystej prezentacji. Widziałem na twarzach wielu osób czyste szczęście. Moja rodzina, prezydent Laporta i tysiące kibiców, a w tym wszystkim ja na murawie Camp Nou. Przeżyłem wielkie chwile w piłce, ale do tej pory takie rzeczy widziałem tylko w telewizji. Nigdy nie pomyślałbym, że jeszcze coś takiego mi się przytrafi. Tysiące ludzi przyszło na stadion tylko dla mnie. Te obrazki zostaną ze mną na zawsze. Coś pięknego, niesamowitego i niewyobrażalnego. Czuję wielką wdzięczność.
Rozmawiałeś z Pepem Guardiolą o transferze do Barcelony?
Nie. Nie musiałem. Pracując z Pepem przesiąknąłem filozofią, z którą spotkałem się tutaj i o której rozmawiałem z Xavim. Będąc w Bayernie prowadzonym przez Guardiolę w pewnym sensie przygotowywałem się do tego transferu. Pep miał swój hiszpański sztab. W tamtym okresie grałem z ośmioma Hiszpanami. Wciąż mam świetne relacje z Javim Martinezem i Thiago, którzy gratulowali mi transferu. Przez dwa lata miałem narzucony hiszpański styl grania i myślenia o futbolu. Bardzo się wtedy rozwinąłem pod kątem piłkarskim i taktycznym. Tamten czas dał mi pewne wyobrażenie, jak to może wyglądać w Barcelonie. Pep i Xavi są do siebie podobni. Obaj byli 'szóstkami'. Pracowali ze sobą. Myślą o futbolu w tym samym kierunku i z podobnej perspektywy. Dlatego mając w głowie tamten czas, Barcelona była dla mnie jedynym wyborem.
Pomogły rozmowy z Laportą i Xavim?
Zdecydowanie. Rozmawialiśmy kilka razy. Nakreślili mi wszystkie aspekty związane z moją osobą. Od razu poczułem, że jestem tutaj nie tylko mile widziany, ale w ich odczuciu wręcz niezbędny. To tylko przekonało mnie, aby zrobić ten krok.
Podczas konferencji prasowej dla polskich mediów mówiłeś o wyjściu ze strefy komfortu, gdy decydowałeś się na transfer.
Wiedziałem, że moja kariera w Bayernie toczy się po linii ciągłej. Zaczęło mi brakować wyzwań. Kolejne gole i trofea w Niemczech były oczywiście ważne, ale nie przynosiły już takiej satysfakcji. Przyznam, że zaczynałem mieć z tym problem. Potrzebowałem mocnego impulsu, a takim mógł być tylko transfer. Totalna zmiana otoczenia i rzucenie sobie nowych wyzwań. Dziś czuję się, jak dziecko, które weszło do sklepu pełnego nowych zabawek.
To widać.
Oczywiście, że to po jakimś czasie minie, ale jest niesamowita ekscytacja tym projektem. Zawsze chciałem grać w La Liga, pomieszkać w Hiszpanii, sprawdzić jak tu jest. Dwanaście lat w Niemczech to szmat czasu. W Bundeslidze osiągnąłem wszystko. Nie chciałem za kilkanaście lat stanąć przed lustrem i zapytać siebie: “Dlaczego nie spróbowałeś?”. Byłoby mnóstwo pytań, na które nie miałbym odpowiedzi.
To był ostatni dzwonek, żeby spróbować?
Tak. Stąd dodatkowy bodziec, żeby podjąć tę decyzję. Nie chciałem dłużej poczucia pełnego bezpieczeństwa. Gry w klubie, który totalnie zdominował własne podwórko. Trafiam do projektu, który wymaga najlepszej wersji mnie i który stawia przede mną wyzwania. Moją wielką motywacją do tego transferu była chęć zebrania nowych doświadczeń, których nie zdobędziesz przez opowieści innych. Musisz przeżyć je sam. Życie, klub, sprawdzenie różnic pomiędzy ligami. Chciałem spróbować. Przekonać się na własnej skórze.
Sprawdzasz, czy będziesz tak skuteczny w innym środowisku niż Bundesliga?
Swoją postawą, choćby w Lidze Mistrzów, pokazałem, że umiem strzelać najlepszym z innych lig. Na boisku nie muszę niczego udowadniać. Chodzi tu czysto o osobiste przeżycia: sportowe i prywatne.
Kiedy powiedziałeś ostatecznie: “Robimy to”?
W okolicach ostatniego meczu w Monachium. Zdecydowałem może kilka dni wcześniej. Poinformowałem władze Bayernu, że na pewno nie przedłużę kontraktu i chciałbym odejść latem. Resztę znamy.
W mediach przemawiałeś ostro jak nigdy.
Wiedziałem, co musi się stać, żeby ten transfer się wydarzył. Byłem świadomy swoich słów. Gotowy na ich wypowiedzenie. Dla kibiców Bayernu to był bolesny moment i ich za to przepraszam. Jednak będąc w sytuacji, w której się znalazłem, wiedziałem, że to jedyna droga, aby odejść i spełnić marzenia. Ja też usłyszałem kilka cierpkich słów, na końcu zdarzyło się kilka nieprzyjemnych rzeczy, ale dziś już to zostawiam. Nigdy nie powiem złego słowa o Bayernie. Napisaliśmy razem piękną historię i to zawsze będzie duży kawałek mojego życia.
Ania pomogła Ci w decyzji?
To jasne, że musieliśmy podjąć ją razem. Rozmawialiśmy o tym przez wiele tygodni. Nigdy nie zamykaliśmy się na nowe rozdziały w swoim życiu. Uwielbiamy nowe wyzwania. Rozwijamy się przez poznawanie nowych ludzi i miejsc. Wiemy jak szybko mija czas, zwłaszcza kariera sportowca, a ja chciałem jeszcze zdążyć zrobić coś nowego i dużego. Żeby potem nie żałować. To nie przyszło z dnia na dzień, ale dojrzało we mnie, w Ani również, i w końcu zdecydowaliśmy się na podjęcie tego wielkiego kroku dla całej naszej rodziny.
Od kilku lat masz dom na Mallorce. Chciałbyś zostać w Hiszpanii po zakończeniu kariery?
Zobaczymy. Chyba za wcześnie, żeby już odpowiadać. Czas w Barcelonie na pewno pomoże nam zdecydować, co dalej za kilka lat.
Do Barcelony przeprowadza się też Twój przyjaciel, Tomek Zawiślak, i jego rodzina.
Na pewno mi to bardzo pomoże. Zwłaszcza na początku. Dla mnie to duże wsparcie, także organizacyjne, gdy trzeba ogarnąć mnóstwo tematów. Chcę, żeby okres adaptacji przeszedł jak najszybciej.
Zostajesz w Castelldefels?
Okaże się. Na razie jestem tu kilka dni. Znam jedynie drogę do ośrodka treningowego i na stadion (śmiech). Pewnie za kilka miesięcy, gdy poznamy okolicę i klimat miasta, podejmiemy ostateczną decyzję, czy zostaniemy tu, czy jednak poszukamy sobie innego miejsca.
To co, teraz w końcu futbol?
Zdecydowanie. Dużo się działo. Czas przemówić na boisku.

Przeczytaj również