Rosja jako odrodzona potęga. Sport według zasad Władimira Putina

Rosja jako odrodzona potęga. Sport według zasad Władimira Putina
Press Focus
W ciągu dekady Władimir Putin zorganizował niemal wszystkie najważniejsze imprezy sportowe świata. Bardzo szczelnie oplótł swoimi wpływami światowe federacje, dzięki czemu sport dał mu narzędzia do prowadzenia większej gry. Także przez jego pryzmat pokazał, że działa bardzo skutecznie i w myśl jednej zasady: „Nie ma żadnych zasad”.
Putin patrzy na sport ze szczególną uwagą od 2000 roku, gdy został prezydentem Rosji. To ważna część jego życiowej biografii. Dorastając na twardych ulicach Leningradu trenował judo, w którym ma czarny pas, aby bronić się przed zbirami z podwórka. W przeciwieństwie do Borysa Jelcyna - mistrza wyścigu na setkę przy biesiadnym stole - Putin przedstawia się jako energiczny człowiek czynu: grający w hokeja, walczący na macie, pływający motylem w lodowatej rzece czy łowiący ryby na Syberii z nagim torsem.
Jednak dla Putina sport to coś znacznie więcej niż ukochana rozrywka. Pełni funkcję ideologiczną. Jest potężnym narzędziem propagandy - tzw. sportwashingu*. Podpiera wizję Rosji jako odrodzonego wielkiego mocarstwa. Scala naród. Daje wielkie nagrody dla najbardziej posłusznych. Przywraca zakurzone sentymenty i wzbudza rywalizację wykraczającą poza stadion. W odniesieniu do takich pobudek zdanie „nie mieszajmy sportu do polityki” brzmi śmieszniej niż kiedykolwiek.
Już dawno zlekceważył je George Orwell w eseju „Duch Sportu” napisanym pod wpływem piłkarskiego tournée Dynama Moskwa do Wielkiej Brytanii. Odwiedziny Sowietów zimą 1945 roku miały pojednać zwaśnione narody, pokiereszowane II wojną światową, a stało się coś zupełnie przeciwnego. Mecze przeciwko Arsenalowi i Glasgow Rangers były tak brutalne, że doprowadziły do zwiększonej wrogości.
Orwell napisał wtedy: „Jak mogłoby być inaczej? Zawsze jestem zdumiony, gdy słyszę, jak ludzie mówią, że sport tworzy dobrą wolę między narodami. Sport jest powiązany ze wzrostem nacjonalizmu - to znaczy z szaleńczym nowoczesnym nawykiem utożsamiania się z dużymi jednostkami władzy. Postrzeganiem wszystkiego w kategoriach prestiżu konkurencyjnego”.

Doping - element gry

W czasach swojej świetności ZSRR regularnie zajmował czołowe miejsca w medalowych tabelach olimpijskich. Wraz z jego upadkiem na lata rozpadł się też rosyjski sport. Za żelazną kurtyną doping był postrzegany jako dopuszczalny - a przynajmniej jako zło konieczne. Wśród tych, których nie zmiótł podmuch ustrojowych zmian, przetrwały zimnowojenne postawy oszustwa lub według ich miary - zwycięstwa za wszelką cenę.
Nowe władze zaczęły ścierać kurze. Dały pracę trenerom i sportowcom zdyskwalifikowanym za stosowanie dopingu w latach 90. i 2000. Narciarka biegowa Larisa Lazutina, pozbawiona złotego medalu na Igrzyskach Olimpijskich w Salt Lake City, rozpoczęła udaną karierę w moskiewskim parlamencie regionalnym.
Wystarczyło 14 lat pod rządami Putina, aby Rosja znów wygrała olimpijską klasyfikację medalową. Kiedy raport Światowej Agencji Antydopingowej odkrył niewygodne karty, że ta prowadziła ogromny program dopingowy sponsorowany przez państwo, a na liście szprycowanych sportowców jest ponad tysiąc nazwisk, Putin właściwie tylko wzruszył ramionami. Świat sportu protestował, nałożono sankcje, a potem je poluzowano, więc psy szczekały, a tak naprawdę karawana - pokiereszowana i na chwilę pozbawiona flagi - pojechała dalej.
Szczegóły raportu WADA przypominały scenariusz filmu sensacyjnego. Agenci wywiadu szmuglowani do moskiewskiego laboratorium, podmienianie i niszczenie próbek. Atmosfera szantażu, przekupstwa, a nawet śmierci. Ale dla każdego, kto śledził zmieniającą się rolę sportu u Putina, byłego agenta KGB, raport nie był niespodzianką. Skandal dopingowy spinał klamrą kluczowe tematy, które zdefiniowały jego rządy.

Skuteczny organizator

Putin odniósł wyjątkowy sukces w sprowadzaniu do Rosji ważnych międzynarodowych wydarzeń sportowych. Te stały się dla niego świetną platformą do pokazania łagodniejszej twarzy wprowadzonej przez niego suwerennej demokracji - nazwy ustroju wymyślonego przez Władimira Surkowa, genialnego socjotechnika, najbliższego doradcy Putina, nazywanego przez otoczenie nowym Rasputinem. „Nic nie jest prawdą. Nie ma jednej prawdy. Są tylko alternatywne prawdy” - to jedno z jego żelaznych zdań przywoływane w dokumencie BBC pt. „Władca Lalek”.
W 2007 roku Putin poleciał do Gwatemali i wygłosił rzadkie przemówienie w języku angielskim do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Rezultat: Rosja dostała Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2014, zorganizowane w czarnomorskim kurorcie Soczi. W 2010 roku Putin ponownie triumfował. Tym razem, gdy Komitet Wykonawczy FIFA w Zurychu wręczył Moskwie mistrzostwa świata rozegrane w 2018 roku.
Zwycięstwa te utonęły potem pośród różnych oskarżeń. Sepp Blatter przyznał, że FIFA zdecydowała się oddać Puchar Świata Rosji jeszcze przed formalnym głosowaniem. Z kolei były sekretarz generalny, Jerome Valcke, dziś skompromitowany podobnie jak jego szef, mówił po ogłoszeniu kraju-gospodarza: „To szalone, ale czasem mniej demokracji jest lepsze do zorganizowania mistrzostw świata. Kiedy masz bardzo silną głowę państwa, która może jednogłośnie decydować, jak być może Putin w 2018 roku, to jest to łatwiejsze dla nas organizatorów niż w kraju takim jak Niemcy, gdzie trzeba negocjować na różnych poziomach”.
Według politologa Stanisława Biełkowskiego Rosja i jej federacja piłkarska znały wynik głosowania FIFA z tygodniowym wyprzedzeniem - w przeciwieństwie do ich nieświadomych rywali, Anglii. Biełkowski twierdzi, że Moskwa wydała około 50 milionów dolarów na „zakup” mistrzostw świata. Cena jak na wyprzedaży, ale wystarczająca, by w roli szefa komitetu organizacyjnego turnieju nie przeszkadzał FIFA Witalij Mutko, minister sportu, szef piłkarskiej federacji, a nawet premier, dożywotnio zawieszony przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski za udział w największym skandalu dopingowym w historii.
Putin potrafi zawierać bliskie i wzajemnie korzystne relacje w samym sercu globalnej polityki sportowej. Wierzy, że każdy ma swoją cenę. Jak ujął to były mistrz świata w szachach, Garri Kasparow: „Jest bardzo podejrzliwy. Jeśli czegoś nie da się wynegocjować, to musi być spisek. To dla niego normalny proces myślowy.”
W 2014 roku Kasparow, jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy gracz wszech czasów, próbował zostać prezesem FIDE, organu zarządzającego szlachetną grą. Kandydatem Kremla był jednak Kirsan Iljumżinow, który przez 19 lat kierował federacją.
Wygrał Iljumżinow, prezydent republiki Kałmucji, który uważa, że został kiedyś porwany przez kosmitów.

Potęga pieniądza

Rosja czy FIFA - skryte oligarchie - rozumieją potęgę pieniądza. Gazprom wykłada setki milionów na flagowy turniej UEFA - Ligę Mistrzów. Aerofłot jest partnerem Manchesteru United. Soczi gościło nie tylko zimowe igrzyska, ale ma też wybudowany za dwieście milionów dolarów tor Formuły 1.
ZIO 2014, MŚ 2014, EURO 2020, czy za chwilę finał Champions League w Sankt Petersburgu - to wszystko kosztuje, ale przynosi też Kremlowi ogromne korzyści i wpływy. Mundial w Rosji był wizerunkowym strzałem w dziesiątkę. Najlepszy z sześciu turniejów finałowych na jakich pracowałem. Zorganizowany do perfekcji. Pełen przyjaznych ludzi. Piękny i spokojny, choć pod cichym, ale ciągłym nadzorem.
- Wszyscy zakochaliśmy się w Rosji. Ma ona teraz zupełnie nowy wizerunek - mówił po zakończeniu turnieju Gianni Infantino.
Oprócz poprawienia międzynarodowego image, podniesienia wewnętrznego morale i patriotyzmu, wielkie imprezy stały się sposobem na rozwój kraju poprzez to, co Szamanajew nazywa „efektem meteorytu”. W obliczu organizacji dużej imprezy wpływy rozlewają się bardzo szeroko na elity. Oligarchowie odkładają na bok różnice. Następuje efekt mobilizacji, skupienia nad budową infrastruktury i przygotowaniem zawodów. W rzeczywistości nikt nie chce stracić możliwości do niemal nieograniczonej kradzieży.
Według Borysa Niemcowa, przywódcy rosyjskiej opozycji zastrzelonego w lutym 2015 r. przed bramami Kremla, igrzyska w Soczi kosztowały 50 miliardów dolarów. Były najdroższe w historii. Z wydanych pieniędzy ponad połowa - około 26 miliardów - zniknęła. Według Niemcowa skradziona z budżetów państwowych. W swoim raporcie napisał: „Olimpiada w Soczi to bezprecedensowy żart złodziei. W skoncentrowanej formie ujawnili główne wady systemu: nadużycia, korupcję, drobną tyranię, kumoterstwo, nieprofesjonalizm i nieodpowiedzialność”. Być może te słowa zapłacił życiem.
Wśród oligarchów, którzy skorzystali z organizacji igrzysk w Soczi, znaleźli się dawni sparing partnerzy Putina w judo - Boris i Arkady Rotenberg. Dostali 7 miliardów dolarów w bezprzetargowych kontraktach na budowę infrastruktury. To więcej niż całkowity koszt Igrzysk w Vancouver. W 2013 roku inny prezydencki partner sportowy, Wasilij Szestakow, pojawił się jako gość na dorocznym charytatywnym balu brytyjskiej Partii Konserwatywnej, gdzie ściskał dłoń ówczesnemu premierowi Davidowi Cameronowi.
Szestakow jest autorem książki „Ucz się judo z Władimirem Putinem”. Jego misja w Londynie miała na celu poprawę mocno nadszarpniętego wizerunku Rosji w Wielkiej Brytanii. Po latach głośno mówi się o aktywnym wpływie Rosji na Brexit.

Wszyscy oszukują

Ostatnie ZIO w Pekinie to dopiero dziewiąte miejsce Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego w klasyfikacji medalowej. Raport WADA doprowadził rosyjski sport do kryzysu, choć przy skali przewinień może tylko lekko go wykoleił? Twarda gra, oszustwo czy korupcja zdegradowały nie tylko sport, ale też rosyjską edukację, naukę, medycynę i teraz politykę.
W Rosji wszystko ma swoją cenę. To wynik głęboko zakorzenionego sposobu myślenia: „Wszyscy oszukują”. Odzwierciedla szerszy światopogląd Putina, który uważa, że ​nie ma bohaterów moralnych. Zachód też jest cyniczny i obłudny, a Rosja po prostu lepiej gra w grę pozbawioną skrupułów.
Od czasu aneksji Krymu w 2014 r. państwowe kanały telewizyjne są zalane ideą, że kraj jest celem zachodniego spisku. Podobnie w sporcie. Raport WADA był więc od początku nazwany przez Rosję „kolejną prowokacją dekadenckiego Zachodu”. Afera dopingowa czy inne przewiny, jak korupcja przy organizacji mundialu, widziana z tej perspektywy, to kolejny przykład postawienia Moskwy w roli ofiary wciągniętej w globalną intrygę.
Rosyjski sport według Putina to po prostu odbicie jego rządów w pigułce.
------
*Sportwashing - termin spopularyzowany przez Amnesty International w 2018 roku, opisujący wykorzystywanie sportu przez opresyjne rządy do legitymizowania swoich reżimów i odwracania uwagi od łamania praw człowieka.

Przeczytaj również