Rywale dali przykład, a Polska traci. Tak mógłby działać nasz selekcjoner... gdybyśmy go mieli

Rywale dali przykład, a Polska traci. Tak mógłby działać nasz selekcjoner... gdybyśmy go mieli
Rafał Oleksiewicz/Pressfocus
Od poniedziałku trwa międzynarodowe "okienko" FIFA i przerwa w większości rozgrywek klubowych. Dla selekcjonera reprezentacji Polski mógłby to być cenny czas na przegląd kadr przed marcem. Mógłby, ale selekcjonera nadal nie mamy...
Pandemia koronawirusa tak namieszała w piłkarskim kalendarzu, że FIFA była zmuszona na początku roku znaleźć miejsce na dodatkowe okno eliminacji mistrzostw świata w Katarze. Dotyczą one strefy Ameryki Południowej (CONMEBOL), Ameryki Północnej i Środkowej (CONCACAF) i Azji (AFC). W Afryce trwa Puchar Narodów Afryki, a w Europie pozostały już tylko marcowe baraże, dlatego teraz czołowi piłkarze Starego Kontynentu mają kilkanaście dni na podładowanie baterii przed kluczową fazą sezonu klubowego.
Dalsza część tekstu pod wideo
Do 5 lutego grać będzie dosłownie kilka lig (np. niższe angielskie) i kilka krajowych pucharów. Poza tym, w wielu krajach trwa jeszcze zimowa przerwa. Tak jak w polskiej Ekstraklasie, gdzie kluby rozgrywają ostatnie mecze towarzyskie i powoli szykują się do powrotu z Turcji na ostatni etap przedwiosennych przygotowań.

Mancini sprawdza przed barażami

Z tej przerwy korzystają też selekcjonerzy. Roberto Mancini organizuje trzydniowy staż od 26 do 28 stycznia dla 35 piłkarzy z włoskiej Serie A i Serie B. Zaprosił do Coverciano wielu debiutantów, ale też czołowych przedstawicieli drużyny mistrzów Europy. Od Giorgio Chielliniego po Lorenzo Insigne. Choć najgłośniej jest o Mario Balotellim, który dostał pierwsze powołanie od 2018 roku. I nikt się nie obraża, że wolałby spędzić te kilka dni w domu.
Podobny pomysł miał Paulo Sousa, gdy jeszcze interesowała go praca z reprezentacją Polski. Teraz selekcjonera nie ma, nie ma więc pomysłu. A szkoda, bo dla następcy Sousy byłaby to pierwsza i ostatnia okazja, by z bliska przyjrzeć się formie zawodników, zwłaszcza tych nieoczywistych. By sprawdzić jak odnajdują się w jego koncepcji taktycznej i zweryfikować swoje pomysły przed powołaniami na baraże.
Oczywiście byłaby to ograniczona grupa. Nie wszystkich puściłyby kluby, ale - jak napisał na Twitterze Kamil Glik - "chyba każdy ma w domu kalendarz i widzi, że jest przerwa na kadrę i rozgrywki ligowe mają pauzę". Gdyby nowy selekcjoner chciał taki obóz przeprowadzić, to na pewno PZPN zrobiłby wszystko, by mu to umożliwić.

Rosjanie budują formę

Mógłby też zrobić jak Walerij Karpin. Selekcjoner reprezentacji Rosji po prostu poleciał do Dubaju, gdzie do drugiej części sezonu przygotowuje się większość rosyjskich klubów. Codziennie ma możliwość przyglądania się treningom i spotykania z reprezentantami, których powoła na baraż z Polską.
Nasz selekcjoner mógłby zrobić tak samo, tylko zamiast Dubaju obrać kurs na Riwierę Turecką, gdzie trenuje 17 z 18 klubów Ekstraklasy. Zamiast niego, poleciał tam prezes PZPN, Cezary Kulesza. Selekcjonera bowiem nadal nie mamy.
Kulesza ma go ogłosić 31 stycznia, w najbliższy poniedziałek. Trwają zaawansowane rozmowy z Andrijem Szewczenką, któremu zaoferowano dwa i pół miliona euro rocznie - ponad półtora miliona więcej niż kasował Sousa i... pół miliona więcej niż dostaje Mancini.
Bo nas stać! Dosłownie nas, bo pomagać w opłaceniu pensji Szewczenki mają główni sponsorzy PZPN, a wśród nich spółki skarbu państwa opłacane z naszych podatków. Stać nas też na zaniedbywanie przygotowań i obejrzenie mundialu w telewizji. Wszystko w imię "projektu". Szerszej wizji. Tej, na którą jeszcze niedawno powoływał się Paulo Sousa...

Przeczytaj również