Nasza kolejna gwiazda puka do bram Serie A. Do takich jak on należy przyszłość reprezentacji Polski
W styczniu skończył dopiero 18 lat. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu mierzył ledwo ponad 160 centymetrów, ale mimo to przerastał rówieśników nieprzeciętnym talentem. Nicola Zalewski ma włoski paszport, polskie serce i papiery na naprawdę wielki futbol.
O wychowanku AS Romy zrobiło się głośno, gdy po raz pierwszy znalazł miejsce w kadrze meczowej seniorskiej drużyny “Giallorossich”. Paulo Fonseca to znakomity menedżer, jednak zwykle podchodzi on z dużym dystansem do nastoletnich perełek. Mało który chłopak z Primavery może liczyć na zaufanie Portugalczyka. I chociaż ostatecznie nie wystąpił w październikowym meczu z Benevento, jego oficjalny debiut jest tylko kwestią czasu.
Ziemia Obiecana
Historia Zalewskich w “Wiecznym Mieście” rozpoczyna się w 1989 r. To właśnie wtedy Krzysztof, ojciec Nicoli, postanowił wyemigrować z Polski, która dopiero wychodziła spod jarzma żelaznej kurtyny.
- W Polsce wciąż panował ustrój komunistyczny, życie codzienne było niezwykle ciężkie. Dlatego postanowiłem przyjechać do Włoch i tu zamieszkać - mówił Krzysztof Zalewski w rozmowie z “La Gazzetta Regionale”.
Ojciec rodziny zaczął zarabiać na życie, pracując przy remontach w regionie Lacjum. W 2002 r. na świat przyszedł Nicola. Można powiedzieć, że urodził się z futbolówką u stóp, o czym najlepiej świadczy, że już jako 9-latek został zapisany do akademii AS Romy. Wybrał go nie byle kto, bowiem Bruno Conti, wybitny pomocnik, mistrz świata z 1982 r. i człowiek, który jako pierwszy uwierzył w możliwości Alessandro Florenziego, Alessio Romagnolego czy żywej legendy Stadio Olimpico - Daniele de Rossiego. Co ciekawe, dziś ojciec, Alberto de Rossi prowadzi drużynę młodzieżową, w której aktualnie występuje Polak.
Jeśli Bruno Conti coś w tobie widzi, to wiadomo, że masz potencjał na zrobienie wielkiej kariery. I faktycznie, Zalewski prędko pokazał na co go stać. W niemal każdej grupie wiekowej odstawał od kolegów pod względem wzrostu czy masy, ale nadrabiał wszystko czystym talentem. To zawodnik, których w Polsce nie mamy zbyt wielu. Zwinny, obunożny, posiadający ogromne chęci, aby wdawać się w bezpośrednie pojedynki z obrońcami. On nie boi się dryblingów czy ewentualnych strat. Gra odważnie, z pasją, odwagą, ma tzw. ciąg na bramkę. Polsko-włoski rodzynek wyrabia własną markę w świecie calcio.
Śladami Krychowiaka
Zalewski urodził się w Tivoli, w słonecznym sercu Italii spędził całe życie, ale nie zapomina o korzeniach. Mówi płynnie po polsku i od początku kariery postanowił, że chce związać przyszłość z biało-czerwonymi barwami. W narodowej drużynie do lat 16 zadebiutował już w październiku 2017 r.
- Kiedy otrzymuję powołania, zawsze z przyjemnością wracam do Polski. Urodziłem się we Włoszech, ale mając dwójkę polskich rodziców, czuję że to jest mój kraj. Nie będę musiał się zastanawiać przy wyborze reprezentacji - zapowiadał Nicola.
Polscy trenerzy błyskawicznie dostrzegli, że mają do czynienia z piłkarskim diamentem. W eliminacjach Euro do lat 17 zawodnik Romy zanotował dwie bramki i asystę w sześciu spotkaniach. Wyróżniał się w każdym meczu. Braki w zakresie wzrostu czy siły fizycznej z powodzeniem rekompensował techniką, szybkością, sprytem. To nie uszło uwadze Jacka Magiery, który nie bał się rzucić nastolatka na głęboką wodę.
- Ujął mnie przede wszystkim swoją grą i możliwościami. Taki turniej może mu pomóc wejść na wyższy poziom, nawet mimo tego że gra z zawodnikami lepszymi fizycznie. Obserwowałem go w lidze we Włoszech, ale też w kadrach juniorskich. Jeśli zawodnik jest wybitny w swoim roczniku, naturalną rzeczą powinno być to, że trafia wyżej. Nicola jest najmłodszy, ale to nie świadczy o tym, że nie może grać w podstawowym składzie - zapowiadał Magiera w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”.
Poprzedni selekcjoner kadry U-20 nie bał się postawić na chłopaka, który był trzy lata młodszy od większości kadrowiczów. Zalewski został zresztą jednym z najmłodszych uczestników ubiegłorocznego turnieju. Presja go nie zjadła, a w spotkaniu z Tahiti zanotował nawet premierową asystę. W tym momencie przypomina się przypadek Grzegorza Krychowiaka, który w 2007 r. pojechał na młodzieżowe Mistrzostwa Świata i również był o trzy lata młodszy od większości kadrowiczów. Różnica wieku odchodziła w niepamięć, gdy meldował się na murawie. Już wtedy “Krycha” potrafił zdominować środek pola. Dziś ma na koncie ponad 70 występów z orzełkiem na piersi. Czy Zalewskiego czeka równie owocna przyszłość?
Gladiator
Kariera 18-latka z pewnością nabierze tempa, gdy doczeka się debiutu w seniorskim zespole “Giallorossich”. Paulo Fonseca odwleka ten moment, ale wydaje się, że w końcu będzie musiał się ugiąć i postawić na uzdolnionego wychowanka. Jego ogromną zaletą jest też fakt, że może z powodzeniem występować na wielu pozycjach. Do akademii Romy przychodził jako rozgrywający, ale teraz częściej występuje na pozycjach nr 10, jako napastnik czy też bliżej skrzydeł. W przeciwieństwie do niektórych polskich pomocników na Półwyspie Apenińskim, nie trzeba się martwić, że trener wystawi go na złej pozycji. Nicola da radę w każdym sektorze.
- Marzę o moim debiucie w Serie A. Już sam trening u boku moich idoli, jak Lorenzo Pellegrini, wiele dla mnie znaczy - stwierdził w rozmowie z magazynem “Il Romanista”.
Warto odnotować, że Zalewski mógłby mieć za sobą debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej, gdyby w styczniu zdecydował się na wypożyczenie do Sassuolo. On preferuje jednak pozostać w “Wiecznym Mieście”, gdzie postawił pierwszy, drugi i jeszcze kilka kolejnych kroków na drodze do Stadio Olimpico. Filigranowy kreator przeszedł przez wszystkie szczeble w hierarchii Romy i to właśnie w trykocie “Giallorossich” chce zadebiutować w Serie A.
Włodarze rzymian nie zapominają o Polaku i według informacji dziennika “La Repubblica” już toczą się rozmowy w sprawie przedłużenia umowy wygasającej w 2022 r. Zdaniem włoskich dziennikarzy Zalewski może liczyć na podwyżkę, co jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę nadchodzące wejście do drużyny Fonseki. Pozostaje czekać na moment, w którym diament przedstawi się szerszej publiczności. W juniorach udowadniał, że rywalizacja z rówieśnikami to dla niego za mały kaliber. Młody wilk niedługo dołączy do prawdziwej watahy.