Siedmiu wspaniałych rusza na podbój Ligi Mistrzów. Kluby La Liga i Premier League wśród największych faworytów

Siedmiu wspaniałych rusza na podbój Europy. Ranking faworytów do wygrania Ligi Mistrzów
CosminIftode / Shutterstock.com
Wraca to, co futbolowe tygryski lubią najbardziej. Po ponad trzech miesiącach przerwy rusza kolejna edycja najwspanialszych klubowych rozgrywek świata – Liga Mistrzów. Początek turnieju to czas na wszelkiego rodzaju spekulacje i dywagacje nt. potencjalnych szans topowych ekip na końcowy triumf, zatem dziś postanowiłem przedstawić Wam sylwetki drużyn, które mają największe możliwości, by 30 maja 2020 roku sięgnąć po upragniony puchar.
Oczywiście wszyscy wiemy, że w futbolu, nawet na tym najwyższym poziomie, wszystko może zmienić się niczym w kalejdoskopie, a aktualni faworyci za np. 3 miesiące mogą w ogóle nie być brani pod uwagę. Nie zmienia to jednak faktu, że na tę chwilę tak oto prezentuje się lista drużyn, które mają największe szanse na zawalczenie o tytuł klubowego mistrza Europy:
Dalsza część tekstu pod wideo

7. PSG

Tak, wiem, że PSG nigdy nie dotarło do półfinału Ligi Mistrzów. Również zdaję sobie sprawę, iż pod wodzą Thomasa Tuchela barierą nie do przejścia jest nawet faza 1/8 finału. Jednak nawet niezbyt chwalebna historia nie przekreśla szans paryżan na triumf, które wcale nie są tak małe, jak mogłoby się wydawać.
Głównym argumentem przemawiającym za ekipą z Parc des Princes są przemyślane transfery poczynione w trakcie ostatniego okienka. PSG wreszcie skupiło się na tym, aby wzmocnić newralgiczną dotychczas strefę, czyli środek pola. Zaowocowało to zakupem solidnego Idrissy Gueye, niedoszłej gwiazdy La Liga – Pablo Sarabii oraz pozyskaniem Andera Herrery, który może wirtuozem nie jest, ale nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. W połączeniu z linią ofensywy, która prezentuje się wręcz kosmicznie PSG może naprawdę wiele zdziałać.
Problemami paryżan w poprzednich latach były brak odpowiedniej mentalności, skutkujący przegrywaniem właściwie wygranych dwumeczów, plaga kontuzji oraz luki w środku pola, przez które musieli tam występować Marquinhos, Bernat czy nawet Dani Alves.
Wszelkie dziury w drugiej linii zostały załatane, zatem jeśli Tuchel będzie potrafił zmienić nastawienie swojej drużyny, a urazy ominą jego podopiecznych, szanse PSG na pierwsze w historii zwycięstwo w Lidze Mistrzów będą spore.

6. Atletico Madryt

Przed startem sezonu mogłoby się wydawać, że tym razem „Banda Simeone” nie będzie miała żadnych szans na upragniony triumf w Pucharze Europy. Odejścia filarów w osobach Godina, Luisa, Juanfrana czy Griezmanna mogły zachwiać kolosem zbudowanym przez argentyńskiego szkoleniowca, jednak rewolucja przeprowadzona przez „Cholo” na razie obyła się bez większych strat.
Defensywa, poza ostatnim meczem z Realem Sociedad, funkcjonuje perfekcyjnie. Trippier, Lodi i Hermoso już udowadniają, że na Wanda Metropolitano mogą osiągnąć bardzo wiele, ale kluczowym atutem „Atleti” o dziwo nie jest linia obrony, a diament w ofensywie – Joao Felix. Portugalczyk w nowym klubie robi furorę sprawiając, że sympatycy „Los Colchoneros” powoli zapominają o Antoine’ie Griezmannie.
Francuz, który odszedł do Barcelony zrobił wiele dla Atletico, jednak w Lidze Mistrzów niejednokrotnie zawodził. Wszyscy pamiętamy niewykorzystaną jedenastkę w derbowym finale z 2016 roku, a nie można także zapominać o ubiegłorocznej edycji, w której Griezmann kompletnie zawiódł w rewanżu z Juventusem.
Być może drużyna Simeone potrzebowała impulsu w postaci podmianki Griezmanna na Felixa, aby marzenia o triumfie w Lidze Mistrzów wreszcie przerodziły się w rzeczywistość. O tym przekonamy się już niebawem.

5. Juventus

Jeszcze wyżej w moim rankingu znaleźli się pogromcy Atletico z ubiegłego sezonu – Juventus. Turyńczycy w przeciwieństwie do poprzednich dwóch ekip mają już na koncie triumf w Pucharze Europy, jednak ostatni skalp został zdobyty w roku 1996. W stolicy Piemontu wszyscy chcieliby, aby teraźniejszość wreszcie nawiązała do pięknej przeszłości.
Starania włodarzy Juventusu objawiają się choćby przez coraz to okazalsze zakupy. W ostatnich latach „Stara Dama” wręcz dzieli i rządzi na rynku transferowym, skupując przede wszystkim zawodników, którzy wcześniej pozbawiali ich szans na zwycięstwo w Lidze Mistrzów.
Cristiano Ronaldo w trakcie ubiegłej edycji udowodnił, że jego numer PESEL nijak się ma do rzeczywistej formy. Niestety dla turyńczyków, nawet hat-trick przeciwko Atletico i 2 gole w dwumeczu z Ajaksem nie wystarczyły, aby „Juve” dotarło choćby do półfinału. Zabrakło kreatywności w środku pola oraz partnera dla Bonucciego pod nieobecność Chielliniego.
Transfery de Ligta, Ramseya oraz Rabiota pokazują, że Agnelli i spółka wyciągnęli wnioski. Problem w tym, ze adaptacja nowych twarzy nie przebiega wzorowo na Allianz Stadium. Mam tu na myśli szczególnie linię środkową, w której wciąż grają ci sami zawodnicy – Bentancur, Matuidi i Khedira.
W najbliższych tygodniach Sarri wraz z asystentami będą musieli uzgodnić plan wkomponowania Rabiota oraz Ramseya do pierwszego składu, ponieważ poprzednie edycje Ligi Mistrzów już pokazały, że bez kreatywnej drugiej linii „Juve” nie ma szans na odniesienie sukcesu.

4. Real Madryt

Problemy z linią pomocy mają również „Królewscy”, których naturalnie nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu. Z Santiago Bernabeu odeszli Llorente, Ceballos i Odegaard, a transfery Eriksena, van de Beeka i Pogby spaliły na panewce, przez co choćby na ostatni mecz ligowy Zidane miał do dyspozycji zaledwie trzech pomocników.
Mimo braków kadrowych po letnim „mercato” oraz prawdziwej plagi kontuzji, która dotknęła m.in. Hazarda, Modrica, Isco, czy Mendy’ego, Real znajduje się w czołówce ligi.
Pod wodzą „Zizou” do najlepszej formy wrócił Karim Benzema (4 bramki w 4 pierwszych kolejkach), coraz lepiej prezentują się także James, Kroos i Carvajal. Nie można również zapominać o tym, iż sama osoba trenera znacząco zwiększa szanse Realu na końcowy triumf. Wszak Liga Mistrzów to po prostu ulubiona arena Zinedine’a Zidane’a.
Kluczem do sukcesu w drodze po „decimoquartę” będzie poprawa gry defensywnej. Rywale pokroju Levante czy Villarrealu nie mogą bezproblemowo zdobywać dwóch bramek przeciwko ekipie „Zizou”. Nadziei na progres można upatrywać w młodych debiutantach – Mendy’m i Militao. Jeśli Zidane będzie potrafił wkomponować obu panów do drużyny, a ci odwdzięczą się pewną grą, Real będzie miał okazję na nawiązanie do magicznego okresu w latach 2016-2018.

3. Liverpool

Podium faworytów do zwycięstwa w Lidze Mistrzów otwiera obrońca tytułu – Liverpool. W ubiegłym sezonie ekipa Jürgena Kloppa „zdemolowała” Europę sięgając po szósty triumf w historii, jednak w tym sezonie „The Reds” mogą mieć nieco większe problemy.
Powszechnie wiadomo, że znacznie trudniejsze jest utrzymanie się na szczycie, niż samo zdobycie go. Właśnie dlatego po okazałym triumfie powinno się zrobić wszystko, aby wzmocnić skład i zwiększyć konkurencję w drużynie. Z nieco innego założenia wyszli działacze Liverpoolu, którzy w okresie letniego okna transferowego nie przeprowadzili żadnej wielkiej transakcji.
Efekty niezbyt okazałych działań na rynku są widoczne choćby poprzez przeciętnie wyglądającą ławkę rezerwowych. W przypadku kontuzji swoich filarów Klopp będzie mógł liczyć tylko na Shaqiriego, Milnera czy Oxlade’a-Chamberlaine’a.
Dodatkowo nie umieściłem Liverpoolu na pierwszym miejscu, ponieważ zdaje się, że priorytetem na ten sezon jest upragnione zdobycie tytułu Premier League. Początek sezonu na angielskich boiskach w wykonaniu „The Reds” jest absolutnie piorunujący.
Gdyby podczas letniego okienka do talii Kloppa zostało dodanych kilka asów z pewnością Liverpool znalazłby się na szczycie naszego rankingu. Wąska kadra sprawia jednak, że wydaje mi się, iż niemiecki szkoleniowiec postawi wszystko na rozgrywki ligowe, a o europejski triumf powalczą dwie inne ekipy.

2. FC Barcelona

Jedną z nich jest Barcelona, która z pewnością będzie chciała dokonać „wendety” po ostatniej kampanii zakończonej klęską na Anfield. Kolejna kompromitacja w Lidze Mistrzów nie przeszła bez echa w zarządzie Barcelony, który poczynił pewne kroki zwiększające szanse Katalończyków na tegoroczny sukces.
Transfery Griezmanna i de Jonga znacznie poszerzają potencjał kadry Barcelony. Obaj zawodnicy nie potrzebowali nawet chwili na adaptację o czym świadczą dwie bramki Francuza oraz ostatni występ holenderskiego pomocnika.
Nie możemy również zapominać o tym, iż w szeregach Barcelony nadal występuje Leo Messi. Pep Guardiola powiedział kiedyś, iż faworytem do zwycięstwa zawsze jest ekipa, w której gra 31-letni Argentyńczyk. Patrząc na poczynania „Atomowej Pchły” trudno z tym stwierdzeniem polemizować.
Jedyną rysą na kandydaturze Barcelony do zwycięstwa jest postać trenera. Ernesto Valverde mimo doznania dwóch wstydliwych porażek w Lidze Mistrzów pozostał na stanowisku i nie jestem pewien czy była to słuszna decyzja włodarzy Barcelony.

1. Manchester City

Mimo porażek w poprzednich sezonach o zwolnieniu trenera nie było nawet mowy w przypadku ekipy z Etihad. Guardiola wciąż nie zdołał poprowadzić Manchesteru City do triumfu w Lidze Mistrzów, jednak ta edycja może okazać się przełomowa.
„Obywateli” trzeba uznawać za faworytów choćby ze względu na bogactwo kadry, z którym nie może się równać żaden inny klub na świecie. Pep Guardiola będzie mógł spokojnie toczyć rywalizację na kilku frontach bez jakiejkolwiek utraty jakości.
Podziw musi także budzić początek sezonu w wykonaniu podopiecznych Pepa i nie zmienia tego nawet przypadkowa porażka z Norwich. Aguero po pięciu kolejkach Premier League ma na koncie 7 bramek, Sterling znajduje się w życiowej formie, a do pełnej sprawności wrócił zawodnik, którego ewidentnie brakowało „The Citizens” w poprzednich rozgrywkach – Pan Piłkarz Kevin de Bruyne.
Jeśli urazy będą omijać niebieską część Manchesteru, podopieczni Guardioli staną przed ogromną szansą na sięgnięcie po pierwszy europejski triumf w historii klubu z Etihad.
***
Już jutro do gry o najważniejszy puchar w klubowej piłce staną 32 drużyny. Spośród nich to właśnie siedem powyżej opisanych prawdopodobnie będzie się najmocniej liczyło w walce o finał. Użyłem słowa „prawdopodobnie”, ponieważ rozgrywki Ligi Mistrzów są równie piękne, co nieprzewidywalne.
Któż przed rokiem przypuszczałby, że w najlepszej czwórce znajdą się Tottenham i Ajax? Być może w tym sezonie znów będziemy świadkami nieoczekiwanych rezultatów, o których nie śnili nawet najzagorzalsi fani poszczególnych ekip? Wszak moje przewidywania to jedno, ale tak naprawdę nikt nie wie co wydarzy się na boisku po tym jak wybrzmi słynne i ukochane przez nas wszystkich „THE CHAMPIOOONS”.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również