Słaby, słabszy, Arsenal Londyn. "Kanonierów" uratuje tylko kadrowe tornado, ale bez hurtowego skupu średniaków

Słaby, słabszy, Arsenal. "Kanonierów" uratuje tylko kadrowe tornado, ale bez hurtowego skupu średniaków
MDI / Shutterstock
Nie jest łatwo być kibicem Arsenalu. Monotonne żarty o ciągłym czwartym miejscu w tabeli Premier League straciły datę ważności. Teraz “Kanonierzy” są o włos od przekroczenia cienkiej granicy, za którą na horyzoncie widnieją długie lata w roli nudnego ligowego szaraka. Nadchodzące okienko będzie kluczowe dla najbliższej przyszłości klubu. Transferowa mieszanka średniaków i emerytów na pewno jednak nie brzmi jak przepis na sukces. Tu potrzeba radykalnych, ale przemyślanych ruchów.
Zatrudnienie Mikela Artety miało stanowić pierwszy krok do uzdrowienia Arsenalu. Wprawdzie pod jego wodzą drużyna gra w kratkę i musi się sporo nagimnastykować, by zapewnić sobie Ligę Europy, lecz na razie Hiszpanowi można co najwyżej współczuć. To nie jego osoba jest problemem klubu. Wręcz przeciwnie - zatrudnienie byłego wieloletniego gracza “Kanonierów” nie bez przyczyny potraktowano jako światełko w tunelu i nadzieję na zmiany. Początek mądrej rewolucji opartej na długofalowej wizji “The Gunners” wracających na należne im miejsce. Przynajmniej na ligowe podium.
Dalsza część tekstu pod wideo
Oklepane formułki jak zwykle dźwięcznie dzwonią w uszach sympatyków, ale zwolennicy inteligentnej wymiany słabych lub/i zużytych ogniw - czyli większości drużyny - mogą się niemiło zaskoczyć. Aktualne ruchy pionu sportowego “Armatek” i przewijające się w mediach pomysły na kolejne, nie napawają optymizmem.

Gen autodestrukcyjny

Nawet kibic nie mający w zwyczaju oglądać męczarni Arsenalu z kolejnymi rywalami, bez wahania odpowie, że największą bolączką zespołu od lat jest fatalna gra w defensywie. Niepewni, elektryczni, wypaleni stoperzy, podatni na kontuzje boczni obrońcy, wieczne rotacje i jakby wbudowany gen autodestrukcyjny. Za symbol nieudolności defensywy może uchodzić ostatni “popis” w pucharowym meczu z Sheffield.
Najlepszym środkowym obrońcą Arsenalu w tym sezonie trzeba uznać Shkodrana Mustafiego, który miesiącami był wypychany poza nawias, a dopiero u Artety jego pozycja w zespole zyskała na znaczeniu. Oczywiście i jemu zdarzały się błędy, ale David Luiz i Sokratis grali jeszcze gorzej. Z kolei Rob Holding nie potrafi znaleźć formy po poważnej kontuzji, a Calum Chambers właśnie jest w trakcie leczenia fatalnego urazu więzadeł krzyżowych. Ściągnięty z Flamengo Pablo Mari imponował trenerowi głównie na treningach, a po wznowieniu sezonu szybko się rozsypał.
No właśnie, Pablo Mari. Hiszpan, który w styczniu został awaryjnie wypożyczony do końca sezonu, właśnie podpisał nowiutki, czteroletni kontrakt. Zanim z niezłym skutkiem grał pół roku w lidze brazylijskiej, kapitanował NAC Breda oraz rywalizował na drugim poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii. Niedługo skończy 27 lat. Ktoś w Londynie uznał, że warto zaoferować mu długoletnią umowę. Nie sposób ocenić dotychczasowych wyczynów Mariego w czerwono-białej koszulce, ale jeśli myśli się na poważnie o powrocie do czołówki Premier League, trudno doszukiwać się sensu w pozostawieniu hiszpańskiego piłkarza na - docelowo - tak długi czas. Jak powiedział mi znajomy angielski kibic AFC, “jeśli ściągasz piłkarzy na środek tabeli, będziesz właśnie w tym pieprzonym środku tabeli”. I nie sposób się pod tym nie podpisać.
Co wydaje się jeszcze bardziej (a może jednak równie?) absurdalne, czteroletnią umowę dostał też Cedric Soares. Portugalczykowi w przyszłym roku stuknie trzydziestka. Po dołączeniu do klubu w styczniu nie zagrał dotychczas ani minuty, bo leczy kontuzję. Uznano, że to wspaniały kandydat na długoletniego zastępcę Hectora Bellerina, który notabene również miewa nadmierne problemy zdrowotne.
Dokładając do tego drugi bok defensywy z Tierneyem i Kolasinacem, sytuacja, w której wszyscy czterej skrajni obrońcy zmagaliby się z urazami, wcale nie jest tak nieprawdopodobna.
Sporo kontrowersji wzbudziło też przedłużenie umowy z Davidem Luizem. Sportowo ta decyzja nie broni się nawet w najmniejszym stopniu, ale głosy dobiegające ze stolicy Anglii donoszą, że Brazylijczyk to niezwykle istotna postać w szatni i faworyt trenera Artety, którego pracę lubi podpatrywać i szkolić się na przyszłość. Luiz znacznie obniżył pensję i został poinformowany o byciu co najwyżej piątym wyborem na środku defensywy. Tak przynajmniej wygląda to na papierze, ale nikt nie powinien się zdziwić, jeśli doświadczony gracz kolejny sezon będzie przyprawiał kibiców o palpitacje serca.

Tornado

Do czego zmierzam? Przez linię obrony Arsenalu powinno przejść kadrowe tornado, które wywróciłoby ten połamany stół do góry nogami. Mustafi, Sokratis i Luiz dawno nie prezentują poziomu górnej połowy tabeli Premier League. Chambers i Holding to typowi angielscy średniacy, nieźli piłkarze, ale tacy, których po odejściu z Emirates przygarnęłoby przysłowiowe Crystal Palace, a nie Chelsea, Tottenham czy Leicester. O Pablo Marim napisałem wyżej, Cedric swoje momentum miał kilka lat temu, a na wyższym poziomie, w Interze, zupełnie się nie sprawdził. Szału nie robi Sead Kolasinac, Kieran Tierney to tyle wielki talent, co wielka niewiadoma.
Z jednej strony lada moment drużynę wzmocni piekielnie uzdolniony 19-letni William Saliba z Saint-Etienne, z drugiej angielskie media donoszą o zainteresowaniu Thiago Silvą. Najwyraźniej jeden David Luiz londyńczykom nie wystarczy. Szkoda, że wspomniany Saliba stanowi wyjątek od reguły, bo jeśli władze klubu nie zmienią myślenia, to próba oparcia defensywy na piłkarzach średnich i wiekowych nie będzie żadną realną zmianą. Nawet jeśli docelowo w pierwszej jedenastce mieliby wybiegać podatny na kontuzje Tierney, podatny na kontuzje Bellerin (wokół którego autorytetu ma być budowany nowy zespół) i Saliba.
Problemów Arsenalu nie można jednak sprowadzać wyłącznie do kiepskiej obrony. Druga linia jest odpowiedzialna za doskonale znany kibicom “Kanonierów” widok, a mianowicie autostradę dla rywali w środku pola. I tutaj bez gruntownej przebudowy się nie obędzie. Granit Xhaka, najlepszy pomocnik drużyny, był o włos od odejścia z klubu po aferze z opaską kapitańską. Choć wrócił na właściwe tory i z reguły nie zawodzi, wydaje się, że formuła jego gry dla AFC po prostu się wyczerpała. Nie ma sensu trzymać na siłę kogoś, kto się dusił w klubie, choć gwarantuje solidny poziom sportowy. Przy Szwajcarze można jednak postawić mały znak zapytania, bo pod wodzą Mikela Artety radzi sobie na ogół bez zarzutu.
Dani Ceballos mimo kilku zrywów to raczej transferowy niewypał. Hiszpan najprawdopodobniej przejdzie do Realu Betis, a w stolicy Anglii nikt za nim płakać nie będzie. Matteo Guendouzi sprawia problemy wychowawcze, wzbudza zainteresowanie wielkich europejskich marek, a choć Mikel Arteta chętnie zostawiłby go w zespole, nikt raczej nie dałby choćby pół funta, że tak właśnie się stanie. Lucas Torreira leczy kontuzję i jego przyszłość jest pod znakiem zapytania, Joe Willock zaś nadal nie wskoczył na oczekiwany poziom i kto wie, czy kiedykolwiek tego dokona. Nagle może się okazać, że środek trzeba zbudować właściwie od A do Z. I to nie byłoby dla Arsenalu złe wyjście.
W wyżej wymienionej układance z premedytacją pominąłem Mesuta Oezila. O pozycji Niemca w zespole i w oczach trenera świadczy liczba jego minut po wznowieniu sezonu: okrągłe zero. Związek ofensywnego pomocnika z Arsenalem nie ma już ani szczypty miłości, ani rozsądku. Za kilka tygodni 31-latek opuści Londyn.
Drogą Oezila powinien także podążyć Alexandre Lacazette. Jego forma, eufemistycznie mówiąc, pozostawia wiele do życzenia. Francuz wygląda na kogoś, kto zwyczajnie się wypalił w obecnych barwach. Lepiej budować zespół na Gabrielu Martinellim, mieć w odwodzie Eddiego Nketiaha, aniżeli leciwego, nieskutecznego “Lacę”. Osobną kwestią pozostaje Pierre-Emerick Aubameyang, ale wydaje się, że zważywszy na wiek, zdrowie i ambicje Gabończyka, także i on niedługo opuści ekipę “Kanonierów”. Celowo pominąłem pozycję bramkarza, bo zdrowy Bernd Leno jest gwarantem jakości między słupkami na najbliższe kilka lat, a sam w drużynie czuje się jak ryba w wodzie.

Realne zmiany

Zespół musi przejść generalny remont. Głęboka personalna przebudowa składu to może i opcja “atomowa”, ale w tym wypadku warto podjąć ryzyko. Rewolucja nie powinna jednak polegać na wymianie zużytych lub niesprawnych elementów na inne z podobnej półki jakościowej. W ten sposób klub co najwyżej pogrąży się w marazmie lub złapie oddech na krótką metę, by następnie wrócić do punktu wyjścia. I przy okazji utopić kilkadziesiąt ładnych milionów euro, które w dobie post-pandemicznego kryzysu mają wyjątkową wartość.
Arsenal nie odzyska dawnej świetności z Marim, Cedrikiem, Luizem oraz zbliżającym się do emerytury Thiago Silvą. Ani z będącymi w orbicie zainteresowań londyńczyków Ryanem Fraserem czy Woutem Weghorstem, “Kanonierzy” potrzebują piłkarzy w stylu Nicolasa Pepe, który nawet jak jest niewidoczny czy mało efektywny, nagle potrafi jednym dotknięciem zmienić obraz gry i poprowadzić kolegów do wygranej. To właśnie wokół niego trzeba budować odmienioną ekipę “Armatek”. I wokół Bukayo Saki, według mediów coraz bliższego do podpisania nowej, długoterminowej umowy. I Thomasa Parteya z Atletico, będącego na celowniku AFC od kilku miesięcy, ale nadal piłkarza "Rojiblancos".
Z drugiej strony topowi piłkarze - co zupełnie zrozumiałe - mogą patrzeć na ewentualne przenosiny do Arsenalu mało przychylnym okiem. Kiedyś wielką rolę przy sprowadzaniu europejskich asów do klubu miał Arsene Wenger. Teraz kluczem do sukcesów na rynku transferowym może być Mikel Arteta. To właśnie Hiszpan stoi przed zadaniem skuszenia piłkarzy z wyższej półki długofalową, obiecującą wizją drużyny. Londyńczycy potrzebują oddanych żołnierzy zdolnych do walki o ciekawsze cele niż środek tabeli. Żołnierzy, którzy nie będą brali przykładu z niesfornych Xhaki, Oezila czy Guendouziego.
Kogo tytułowe tornado mogłoby oszczędzić? Luźno podzieliłem aktualną kadrę Arsenalu na trzy grupy. W pierwszej umieściłem piłkarzy “do zostawienia” za wszelką cenę. W drugiej - zawodników “pod rozwagę”, mogących pozostać w zespole, o ile zaakceptowaliby rolę zmienników, uzupełnienia składu. I wreszcie w trzeciej - graczy wytypowanych do odejścia, z dwoma małymi znakami zapytania i bonusem w postaci tych, którzy nie odejdą, choć subiektywnie powinni za kilka tygodni opuścić drużynę.
Grupa I: Leno, Tierney, Saliba, Bellerin, Torreira, Saka, Pepe, Martinelli, Nketiah
Grupa II: E. Martinez, Holding, Kolasinac, Willock, Nelson
Grupa III: Mustafi, Chambers, Sokratis, Maitland-Niles, Ceballos, Xhaka (?), Oezil, Guendouzi, Aubameyang (?) + Luiz, Mari, Cedric
Zdaję sobie sprawę, że radykalne rozwiązania nie zawsze gwarantują sukces, zresztą na co dzień jestem raczej zwolennikiem kompromisów. Arsenal to jednak trudny pacjent, którego stan zdrowia skłania ku eksperymentom. Byleby osoby odpowiedzialne za operację-rewolucję nie zapomniały o rozsądku, a “Kanonierzy” i ich kibice znów będą mogli z optymizmem wybiegać w przyszłość. O ile nie pogodzili się z tym, że klub na dobre wpisał się w ligową szarzyznę.

Przeczytaj również