Słuszna decyzja ws. klękania przed meczami Premier League. Szkoda, że dopiero teraz

Słuszna decyzja ws. klękania przed meczami Premier League. Szkoda, że dopiero teraz
Ken Sparks / UK Sports Pics / PressFocus
Symboliczne przyklękanie przed meczami Premier League promuje słuszne idee. W dyskusji publicznej coraz większy był jednak udział głosów krytycznych. Ten gest przez nadużywanie już dawno stracił na znaczeniu. Dopiero teraz jednak władze ligi postanowiły na to zareagować. I bardzo dobrze, choć zrobiły to za późno.
Wraz ze startem nowego sezonu z boisk Premier League częściowo zniknie gest, który towarzyszył jej meczom od powrotu po pandemii. Przez dwa lata piłkarze klękali na jedno kolano przed pierwszym gwizdkiem wszystkich spotkań na znak wsparcia dla akcji “Black Lives Matter”. Po długich dyskusjach i wysłuchaniu opinii przedstawicieli każdego z zespołów postanowiono ograniczyć tę praktykę jedynie do “istotnych meczów”.
Dalsza część tekstu pod wideo
Część zawodników zwracała uwagę, że zbyt często stosowany gest stracił swój wydźwięk. Z czasem zaczęli pojawiać się tacy, którzy postanowili wyłamać się z ogółu i z niego zrezygnowali. I choć przesłanie jest słuszne oraz bardzo istotne, należy przyznać, że liga podjęła prawidłową decyzję. W ciągu dwóch lat symboliczne klęknięcie na wzór Colina Kaepernicka spowszechniało. Przez to cała akcja straciła to, co najważniejsze - przestała trafiać do odbiorców.

Głośny sygnał

Wyczekiwany powrót Premier League po spowodowanej pandemią przerwie nadszedł 17 czerwca 2020 roku. Wówczas na Villa Park spotkały się Aston Villa oraz Sheffield United. To spotkanie przyniosło jednak dużo zmian - od protokołów covidowych, przez brak kibiców na trybunach, po nową akcję społeczną, stanowiącą odpowiedź na wydarzenia w USA. Śmierć George’a Floyda podczas interwencji policji w Minneapolis spowodowała odzew na całym świecie. Słowa “Black Lives Matter” stały się znane niemal każdemu. Walcząca z dyskryminacją rasową Premier League dołączyła do akcji. Hasło znalazło się na koszulkach wszystkich piłkarzy oraz było wyświetlane na banerach reklamowych, a zawodnicy, na wzór Colina Kaepernicka, który w 2016 roku przyklęknął podczas amerykańskiego hymnu przed przedsezonowym meczem NFL, wykonywali taki gest przed rozpoczęciem każdego spotkania.
To miał być głośny sygnał dla całego świata. Najważniejszą sprawę stanowiło to, że nie chodziło tylko o śmierć Floyda, ale dyskryminację i nieuzasadnioną przemoc wobec ogółu osób czarnoskórych. Nie wszyscy oczywiście popierali akcję, lecz idea wydawała się słuszna. Podstawę stanowił wzajemny szacunek i równouprawnienie. Mowa o idei tak ważnej dla władz ligi angielskiej, że utrzymały ją aż przez kolejne dwa sezony - choć oczywiście bez przymusu brania w niej udziału. Z czasem niektórzy zaczęli się wyłamywać.

“To nie działa”

Przez ponad pół roku, aż do lutego 2021, przed pierwszym gwizdkiem każdego meczu Premier League piłkarze oraz sędziowie spędzali chwilę w przyklęku, by przypomnieć o promowanych wartościach. Część kibiców to krytykowała, inni chwalili, jeszcze inni nie zabierali głosu. Wtedy jednak sytuacja uległa zmianie, bo pojawił się pierwszy głośny krytyczny komentarz z obozu zawodników. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej, Wilfried Zaha, zapowiedział, że nie zamierza zaprzestać wykonywania symbolicznego gestu. Jako problem wskazał dwa kluczowe czynniki, zaczynając od tego, że to “poniżające”.
- Wydaje mi się, że przyklękanie jest poniżające. Gdy dorastałem, rodzice powiedzieli mi, że niezależnie od wszystkiego powinienem być dumny z tego, że jestem czarnoskóry. Sądzę więc, że powinniśmy dumnie stać wyprostowani - mówił podczas konferencji “FT Business of Football”.
Po drugie, zwrócił uwagę na coraz częściej podnoszoną obserwację. Tzw. “gest Kaepernicka” przez kilka miesięcy niemal codziennego stosowania zdążył spowszednieć. Ludzie oglądali go tak często, że przeszli nad nim do porządku dziennego.
- Wydaje mi się, że przesłanie tej całej akcji zmieniło się w coś, co robimy bezwiednie. To nie wystarczy. Nie zamierzam już przyklękać - kontynuował. - Próbujemy pokazać, że jesteśmy równi, ale to nie działa. Dopóki nie dojdzie do zmian, nie pytajcie mnie oto. Jeśli nie zostaną podjęte żadne działania, nie chcę o tym słyszeć.
Selekcjoner reprezentacji Anglii, Gareth Southgate, wyrażał odmienne zdanie. Przekonywał, że to “jednoczący gest” i zawsze niesie ze sobą mocne przesłanie. Niemniej, Zaha słowa dotrzymał. Jako pierwszy piłkarz Premier League przestał przyklękać przed pierwszym gwizdkiem. W ten sposób sam wysyłał wiadomość - “skończmy z pustymi, oklepanymi już gestami, przejdźmy do konkretów”. Z czasem poszli za nim kolejni piłkarze, m.in. Marcos Alonso, który również uważał, że manifest stracił na sile przez jego nadużywanie. Podobną decyzję podjęli też wspólnie zawodnicy występującego wówczas w Championship Bournemouth.
- Walka z każdą formą dyskryminacji i tworzenie równego, tolerancyjnego środowiska to coś, na czym bardzo nam zależy. Polega to jednak na czymś więcej, niż tylko geście, który w naszej opinii przestał dawać efekty podobne do tych sprzed ośmiu miesięcy - mówił ówczesny kapitan zespołu, Steve Cook.
- Zamiast tego przed pierwszym gwizdkiem będziemy stać. Tak samo, jak stoimy murem za naszymi kolegami z zespołu, którzy padli ofiarą rasizmu i jak stoimy za każdym, kto doświadczył wszelkich form dyskryminacji. Jako piłkarze i autorytety chcemy kontynuować promowanie pozytywnych zmian, ale potrzebujemy również wsparcia - w szczególności od rządu i platform mediów społecznościowych i chcemy widzieć działania, a nie słowa czy gesty - zapewniał Anglik.
Pomimo takich głosów Premier League nie zmieniła swego pomysłu. Jeszcze przez ponad rok nie widzieliśmy zmian.

Dobra decyzja

Ale przed startem obecnego sezonu podjęto wreszcie działania, by coś zmienić. Odbyły się konsultacje z kapitanami wszystkich 20 zespołów Premier League. I choć opinie nie były jednogłośne, osiągnięto porozumienie - symboliczne przyklęknięcie zostanie ograniczone i będziemy je oglądać tylko przed “istotnymi” meczami, a więc hitowymi spotkaniami ligowymi oraz decydującymi rundami FA Cup i Pucharu Ligi. Szef "Professional Footballers' Association, Maheta Molango, opowiadał o tej decyzji:
- Rozmawialiśmy o tym z zawodnikami i usłyszeliśmy, że chcą znaleźć odpowiednią równowagę. Nie chcą, żeby ten gest stał się czymś rutynowym i stracił swą siłę. Chcą jednak wykorzystać swoją siłę przekazu, by dalej zwracać uwagę na ten bardzo istotny problem - nie tylko w Anglii, ale i na świecie - cytowało go "Sky Sports".
Prawdę mówiąc, takie kroki powinny zostać podjęte już wcześniej. Gdy wszystko się zaczynało, niezorientowani szukali powodów takiej akcji, w mediach pojawiało się wiele informacji na temat jej przesłania. Z czasem większość kibiców zaczęła jednak bezrefleksyjnie przechodzić obok "gestu Kaepernicka". Uwagę na niego zwracali właściwie tylko jego krytycy, a zatem efekt w praktyce mógł okazać się nawet odwrotny do zamierzonego. Zmiana koncepcji i okazjonalne manifestowanie wsparcia dla walki z rasizmem właśnie w ten sposób powinno pomóc we wprowadzeniu akcji na właściwe tory, sprawiając, że stanie się mniej "codzienna" i chociaż trochę cofając proces "spowszednienia". Premier League ma przecież inne inicjatywy o podobnym celu, m.in. pod szyldem "No Room For Racism", widocznym na rękawkach wszystkich zawodników w lidze. Klękanie powinno stanowić dodatkową tubę, co jakiś czas nagłaśniającą tę ideę.
Problem rasizmu wciąż dotyka także i świata Premier League. Jednym z jej najczęstszych przypadków są obraźliwe komentarze dotyczące czarnoskórych piłkarzy, którzy zgodnie z danymi fundacji "Kick It Out", mającej na celu "wykopanie" rasizmu z futbolu, stanowią aż 40% zawodników najwyższego szczebla rozgrywkowego. Do tego dodać można również udawanie małpich odgłosów z trybun.
Zwracanie uwagi na to zjawisko jest więc szalenie ważne. Wszystko jednak należy robić z umiarem - także walczyć o słuszne idee. Zbytnie natężenie działań promujących je wcale nie musi działać korzystnie. Na całe szczęście Premier League zdała sobie z tego sprawę. Szkoda tylko, że niewystarczająco szybko. Mógł reagować już wcześniej, gdy pojawiały się sygnały od piłkarzy. Na szczęście ostatecznie podjęto właściwą decyzję. Zachowano umiar, a to powinno pomóc w utrzymaniu pozytywnego odbioru tej ważnej akcji.

Przeczytaj również