"Stworzona przez biednych, skradziona przez bogatych"? Pusty frazes. W futbolu od zawsze chodziło o pieniądze

"Stworzona przez biednych, skradziona przez bogatych"? Pusty frazes. W futbolu od zawsze chodziło o pieniądze
Własne
Wszelkie rozgrywki sportowe powinny służyć rywalizacji oraz stwarzaniu widowiska dla mas. Taki pogląd przyjął się w świadomości kibica. Historia rozwoju piłki nożnej pokazuje tymczasem, że rzeczywistość mocno odbiega od zakorzenionego przekonania. O co chodzi? Oczywiście - o kasę.
Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że rywalizacja i widowisko stanowią pewnego rodzaju efekt uboczny głównego celu, dla jakiego przeszło 133 lata temu powołano do życia pierwsze ligowe rozgrywki piłkarskie na świecie. Już wcześniej rozwojowi ukochanej dyscypliny sportu dla tak wielu ludzi towarzyszyła zresztą najzwyklejsza chęć zarobienia pieniędzy. Co więcej, bez niej futbol prawdopodobnie nigdy nie stałby się tym, za co go kochamy. Ale po kolei.
Dalsza część tekstu pod wideo

Narodziny stadionów

Wyobraźcie sobie, że przychodzi wam żyć w XIX-wiecznej Anglii i akurat tak się składa, że jesteście właścicielami porośniętego trawą gruntu. Pewnego dnia zgłasza się do was grupa pasjonatów z zapytaniem, czy mogłaby wynająć ten teren. Chciałaby rozgrywać na nim mecze w nową dyscyplinę sportu. Początkowo nie za bardzo rozumiecie, o co chodzi, ale jako, że na nadmiar pieniędzy nie narzekacie, chętnie przystajecie na propozycję.
Z czasem zwracacie uwagę, że rzeczone mecze przyciągają coraz większą liczbę widzów. Powoli wszystko zaczyna wam się układać w spójną całość. Nieśmiało pytacie wynajmujących, czy nie byłoby dla nich problemem, gdybyście podnieśli cenę najmu. I to od razu o 60%. Spodziewacie się trudnych negocjacji. Tymczasem oni zgadzają się bez wahania.
Popularność “piłki nożnej”, bo tak nazwano tę dyscyplinę sportu, tylko rośnie. Na mecze przychodzą już tak duże rzesze ludzi, że w pewnym momencie dochodzi w waszej głowie do chłodnej kalkulacji. “Jeżeli ogrodzę mój grunt i zacznę pobierać skromną opłatę od każdej osoby, która zechce obejrzeć mecz, zarobię krocie”, myślisz sobie.
Inwestycja rzeczywiście szybko się zwraca. Klub, bo tak określa się już przywołana grupa pasjonatów, nie jest jednak głupi. Organizatorzy meczów w końcu również orientują się, że obok boiskowej rywalizacji czy stanowienia rozrywki dla ludu tutaj są do podniesienia spore pieniądze. Zaczynają zatem szukać własnego miejsca, na którym będą mogli rozgrywać mecze. I zarabiać. Tak rodzą się na Wyspach stadiony.

Buty i jedzenie

“Stworzona przez biednych, skradziona przez bogatych” - transparent z takim napisem obiegł piłkarski świat w ostatnich dniach. Zamieszaniu wokół niedoszłego ostatecznie powstania rozgrywek Europejskiej Superligi wydaje się towarzyszyć uczucie tęsknoty za tym, co bezpowrotnie przeminęło. Nostalgię, jaka przelała się przez ulice zwłaszcza angielskich miast, można porównać do tej, jaka wiąże się ze wspomnieniami własnego dzieciństwa. Swobodnego. Beztroskiego. Kiedy wychodziło się na podwórko i myślało tylko o tym, by na boisku dać z siebie wszystko. I wygrać. Komu przyszłoby wtedy do głowy myślenie o jakichkolwiek pieniądzach?
Kiedy zagłębimy się w historię piłki nożnej, okaże się jednak, jak to często bywa, że rzeczywistość jest znacznie mniej romantyczna, niż mogłoby się nam wydawać. Narodzinom nowoczesnego futbolu niemal od samego początku towarzyszyły również pobudki komercyjne. Piłka nożna nie rozwinęłaby się do obecnych rozmiarów ani nie stałaby się znaczącą gałęzią branży rozrywkowej, gdyby nie zadbano o jej podstawę finansową. Bez pieniędzy pewnych rzeczy nie da się przecież przeskoczyć.
Jak zwrócił uwagę historyk James Walvin, autor książki pt. “Gra ludu: poprawiona historia piłki nożnej”, mniejsi i więksi przedsiębiorcy korzystali z możliwości zarobienia na piłce nożnej już w XIX wieku. Dotyczyło to nie tylko właścicieli gruntów, na których można było rozgrywać mecze, ale także wytwórców butów czy dostawców żywności.
Oczywiście trudno upatrywać w tym cokolwiek niepokojącego. Lepsze, specjalistyczne obuwie dla jego głównych aktorów z pewnością pozytywnie przełożyło się na jakość widowiska. Lokale gastronomiczne, które zaczęto otwierać w sąsiedztwie powstających stadionów, umilały tymczasem ludowi pracującemu oczekiwaną rozrywkę. Na Wyspach tradycji pójścia do pubu przed meczem nie powinny zaszkodzić nawet skutki pandemii koronawirusa.
Czy wiecie jednak, w jakim celu założono pierwsze w historii ligowe rozgrywki?

Kalendarz

Jeśli sądzicie, że chodziło o możliwość regularnej rywalizacji, jesteście w błędzie.
Nawet tak zagorzały przeciwnik “nowoczesnego” futbolu jak brytyjski dziennikarz David Conn, autor głośnej książki pt. “Piękna gra? Poszukiwanie duszy piłki nożnej”, zauważa, że powstaniu w 1888 roku angielskiej Football League towarzyszyło znacznie więcej kalkulacji aniżeli piłkarskiego romantyzmu.
Jak to się stało, że 12 klubów-założycieli pierwszych na świecie ligowych rozgrywek wpadło w ogóle na taki pomysł?
Otóż w tamtych czasach spore wyzwanie dla klubów stanowiło regularne rozgrywanie meczów. Zaplanowane spotkania często odwoływano. A co za tym idzie, zaczynało brakować pieniędzy na bieżącą działalność. Stworzenie stałego kalendarza meczów miało zagwarantować zatem klubom przewidywalną wysokość przychodów, zabezpieczającą ich dalsze funkcjonowanie oraz umożliwiającą dalszy rozwój.
Nikt nie myślał wtedy jeszcze o mistrzostwach, spadkach i awansach.
Brzmi znajomo?

Futbol komercyjny

Rzecz jasna, to były zupełnie inne czasy. Kluby-założyciele Football League nie przez lata, a dekady dzieliły się następnie pomiędzy sobą przychodami, jakie generowano ze sprzedaży wstępu na mecze. Wkrótce ustalono też poziom maksymalnego wynagrodzenia, jakie mogą pobierać piłkarze oraz - co być może ważniejsze - próg dywidendy, jaką mogą zgarnąć do własnej kieszeni udziałowcy klubów.
Komercjalizacja futbolu narodziła się dopiero w latach 60. XX wieku, nabierając rozpędu dwie dekady później, nieprzypadkowo korelując z rządami na Wyspach Margaret Thatcher. To od tamtej pory równowaga pomiędzy rzeczoną komercjalizacją a odpowiedzialnością społeczną klubów zaczęła niebezpiecznie przechylać się na tę pierwszą stronę. Choć wcale nie zawsze i nie wszędzie tak mocno, jak mogłoby się wydawać.
To jednak temat na zupełnie inne opowiadanie. Niezależnie od problemu równowagi, po prostu warto wiedzieć, że piłka nożna nigdy nie była tak bardzo romantyczna, jak chcielibyśmy w to wierzyć. Futbol od zawsze był komercyjny.

Przeczytaj również