Świątek wskazała, kiedy najbardziej się stresuje. "Można się spodziewać wielu nieprzewidzianych rzeczy"

Świątek wskazała, kiedy najbardziej się stresuje. "Można się spodziewać wielu nieprzewidzianych rzeczy"
Jin Mamengni / press focus
Iga Świątek jest już w Paryżu, gdzie za kilka dni rozpocznie rywalizację w drugim w tym sezonie turnieju wielkoszlemowym - Roland Garros. Przystąpi do niego w roli liderki światowego rankingu, która wygrała 28 meczów z rzędu.
Polka jest niepokonana od turnieju w Dubaju, gdzie przegrała z Jeleną Ostapenko. Wszystkie następne turnieje, było ich dokładnie pięć, do których przystąpiła zakończyła zwycięstwem. Do tego dołożyła dwie wygrane pojedynki w Pucharze Billie Jean King.
Dalsza część tekstu pod wideo

Świątek chciała grać

Sporym echem odbiła się decyzja o rezygnacji ze startu w Madrycie, gdzie kilka tygodni temu rozegrano turnieju WTA Masters 1000, czyli najwyższy rangą po Wielkich Szlemach. To oprócz rywalizacji w Rzymie najważniejszy sprawdzian przed paryskim szlemem, w dodatku znacznie lepiej opłacany niż zawody w stolicy Włoch. Świątek jednak w ostatnim momencie się z niego wycofała, co wytłumaczone zostało kontuzją ramienia.
- Nie byłem przekonana do odpuszczenia tego turnieju. Chciałem kontynuować zwycięską serię, ale mam wokół siebie mądry sztab, który potrafi mnie przekonać do rozsądnych rozwiązań. Umiejętność współpracy w teamie jest bardzo ważne. Tenis to sport indywidualny, ale musisz mieć wokół się dobrych ludzi. Dobre relacje z członkami temu są niezwykle istotne - opowiedziała Świątek na konferencji w Paryżu.
Pod jej nieobecność w Madrycie, gdzie mogły się wykazać inne zawodniczki, najlepsza okazała się Ons Jabeur, ale wiele z teoretycznych faworytek zawiodło. Zresztą teraz w kobiecym cyklu faworytka jest tak naprawdę tylko jedna - to liderka rankingu. Wygrała w tym sezonie już więcej meczów niż w całym poprzednim roku. Ma wybitny bilans pojedynków, wygranych gemów, w zasadzie o jej liczbach i rekordach można by napisać osobny tekst. Oczywistym jest, że przez swoje wyczyny znacznie zmieniły postrzeganie jej przez przeciwniczki.

Presja to "sposób" na rywalki

- Nie czuję presji jako liderka rankingu. Uważam, że mogę "użyć" mojej pozycji, przerzucić presję na rywalki. Na początku myślałem, że może to nie miejsce dla mnie, że może to wszystko dzieje się za szybko. Potrzebowałam kilku dni, żeby to wszystko sobie uporządkować - przyznała.
Podczas konferencji Świątek sporo czasu poświęciła na wytłumaczenie, jak radzi sobie ze stresem. Wspominała o specjalnych technikach oddechowych, skupieniu się w ważnych momentach na prostych, łatwiejszych do wykonania rzeczach. Jej psycholog, Daria Abramowicz, przyznała natomiast, że czasem krótka rozmowa podczas obiadu może zdziałać znacznie więcej niż profesjonalna, godzinna sesja.
- Najbardziej stresujące momenty dla mnie to często finały oraz pierwsze rundy. Na początku turniejów można się spodziewać wielu nieprzewidzianych, nowych rzeczy. W finałach mam poczucie, ze to ostatni mecz, że trzeba wygrać. W trudnych momentach staram się skupić na prostych, podstawowych rzeczach, takich jak np. oddech. Znam różne techniki oddychania. Do tego dobrej pracy nóg, stabilności ciała. Czasem jest tak, że lepiej jest za dużo nie analizować - wyznała Świątek.

Największy stres był za młodu

Co ciekawe, liderka rankingu przyznała, że najbardziej stresujące momenty przeżyła wtedy, gdy była znacznie młodsza, a nie podczas występów na największych arenach.
- Wtedy nie wiedziałam, kiedy jestem zestresowana. Teraz mam narzędzia, żeby nim zarządzać. Jako juniorka, ale tez poniżej 14. roku, byłam bardzo zestresowana i nie wiedziałam czemu gram czasami świetnie, a czasami źle. Czasem jest też tak, że trochę stresu jest potrzebne, żebym weszła na najwyższe obroty. Cały czas pracujemy nad tym z Darią Abramowicz - opowiadała.
W Paryżu Świątek będzie oczywiście rozstawiona z numerem jeden. Bazując na wynikach z ostatnich miesięcy trudno wskazać rywalki, które byłyby w stanie jej zagrozić. Pierwszy mecz rozegra w niedzielę lub poniedziałek. W czwartek wieczorem poznamy turniejową drabinkę.

Przeczytaj również