Wielkie pieniądze, rywalizacja z Iniestą, gra w Lidze Mistrzów. Świerczok podjął świetną decyzję

Wielkie pieniądze, rywalizacja z Iniestą, gra w Lidze Mistrzów. Świerczok podjął świetną decyzję
Rafał Rusek / PressFocus
Jakub Świerczok przenosi się z Polski do Japonii. Jego nowym zespołem będzie Nagoya Grampus. Informacje o transferze 28-latka wywołały skrajne opinie. Jedni uważają, że to brak ambicji, a uczestnik ostatniego EURO mógłby jeszcze pograć w Europie na poważnie. Inni zwracają uwagę na zalety takiego ruchu. My należymy zdecydowanie do tej drugiej grupy.
Nie oszukujmy się. Świerczok nie jest już piłkarzem, który mógłby podbić Stary Kontynent. Za kilka miesięcy skończy 29 lat. Oczywiście wciąż ma przed sobą kawałek kariery, ale mimo wszystko bliżej mu do jej końca niż początku. Do tej pory:
Dalsza część tekstu pod wideo
  • odbił się od Bundesligi
  • średnio poradził sobie w Łudogorcu Razgrad
  • błyszczał w Ekstraklasie
No nie jest to CV, które rzuca na kolana i sprawi, że nagle czołowe kluby Europy zapragną mieć go u siebie. Gdyby miał 20 lat, był po takim sezonie, jaki ostatnio rozegrał w barwach Piasta i przy tym mógł chwalić się grą w reprezentacji, pewnie szanse na transfer do którejś z lig TOP5 byłyby spore. Ale Świerczok licznika nia oszuka.
Zamiast jeździć więc na mecze do Mielca i Niecieczy, postawił na przygodę życia. Przeprowadzkę do pięknego kraju. Nie zapominajmy, że piłkarze to też ludzie. Nie maszyny. Kto mając na uwadzę ogromną podwyżkę, poznanie nowej kultury i pięknych miejsc, grę w Azjatyckiej Lidze Mistrzów, rywalizowanie z Iniestą czy Leandro Damiao, nie poszedłby w ślady Świerczoka?
Całkiem niedawno na podobny ruch postawił Kasper Junker, były już napastnik Bodo/Glimt, aktualnego mistrza Norwegii, który kilka dni temu przegrał walkę o Ligę Mistrzów z Legią Warszawa. Duński snajper podpisał kontrakt z Urawa Red Diamonds, chociaż:
  • jest dwa lata młodszy niż Świerczok
  • w ostatnim sezonie ligi norweskiej, która raczej nie jest słabsza niż polska, strzelił 27 goli i zanotował 11 asyst
Junker wykręcił więc dużo lepsze liczby niż Świerczok. Ma przed sobą więcej lat grania. Pewnie prędzej mógłby liczyć na transfer do mocnego klubu w Europie. Ale postawił na Japonię. Zapewne z podobnych pobudek.

Co czeka na Świerczoka?

Świerczok dołącza do zespołu w trakcie sezonu. Nagoya po 21 kolejkach zajmuje w lidze piąte miejsce, ale do trzeciego Kobe traci zaledwie jeden punkt. Wciąż rywalizuje też w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. Tam dotarła póki co do 1/8 finału. Sama liga japońska uchodzi natomiast za najsilniejszą w Azji. Niektórzy mogą pomyśleć, że taki status powinno się przypisywać lidze chińskiej. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że tamtejsze zespoły, chociaż często w składzie mają znane nazwiska na dorobku, w dużej mierze oparte są jednak na chińskich piłkarzach. A ci prezentują dużo niższy poziom od Japończyków.
Świerczok w swojej drużynie raczej nie będzie miał wielkich gwiazd. Kojarzyć można głównie Mitchella Langeraka, australijskiego bramkarza, który przez kilka lat był zmiennikiem w Borussii Dortmund. To polski napastnik, według portalu “Transfermarkt.com”, będzie od teraz najwyżej wycenianym piłkarzem w drużynie.

Co z reprezentacją?

Najczęściej podnoszonym argumentem, który ma przemawiać za tym, że Świerczok popełnia błąd, jest kwestia reprezentacji. Niektórzy transfer do Japonii uważają za automatyczne wypisanie się z walki o skład kadry. Weźmy jednak pod uwagę dwie rzeczy.
1) Właściwie dlaczego nie mamy powoływać zawodnika z ligi japońskiej? Owszem, egzotycznej, ale mimo wszystko silnej? Czy powołanie piłkarza z Ekstraklasy jest ok, ale już z japońskiej nie?
2) Kierowanie się reprezentacją byłoby w przypadku Świerczoka bez sensu. Ma odpuścić wielkie pieniądze i fajne życie w ciekawym miejscu, żeby grzać ławkę w kadrze? Świerczok nawet wobec nieobecności Milika i Piątka zagrał na EURO całe 29 minut, przegrywając rywalizację z Karolem Świderskim. Kiedy wszyscy będą zdrowi, były już snajper Piasta Gliwice może być nawet numerem pięć w hierarchii napastników.
***
Biorąc to wszystko pod uwagę trzeba przyznać, że ruch Świerczoka naprawdę się broni. Samemu zawodnikowi życzymy powodzenia i na pewno z ciekawością będziemy śledzić jego występy w Japonii.

Przeczytaj również