Świetne wejście Polaka do nowej drużyny. Na to czekał! "Skała nie do przejścia" [POLACY ZA GRANICĄ]

Świetne wejście Polaka do nowej drużyny. Na to czekał! "Skała nie do przejścia" [POLACY ZA GRANICĄ]
Marcin Bulanda PrESSFocus
Gole, asysty, cudowne występy bramkarzy, powroty i debiuty. Miniony tydzień obfitował w emocje związane z grą polskich piłkarzy w ligach zagranicznych. Wielu z nich przeszło samych siebie.
Ostatnie dni przed przerwą na reprezentację przyniosły sporo dobrych wieści z biało-czerwonego placu boju w Europie i poza nią. Czesław Michniewicz mógł z uznaniem kiwać głową. Wielu bohaterów minionego tygodnia zaraz zobaczy osobiście na zgrupowaniu kadry.
Dalsza część tekstu pod wideo
***

GOLE I ASYSTY

Po koronę
Choć wciąż jesteśmy w raczej początkowej fazie sezonu, to herezją nie będzie stwierdzenie, że Robert Lewandowski pewnym krokiem zmierza po koronę króla strzelców La Liga. Napastnik Barcelony w miniony weekend strzelił siódmą i ósmą bramkę w lidze. Tym razem na liście ofiar zapisał drużynę Elche, niejako odbijając sobie nieudany występ w Monachium kilka dni wcześniej. Wrócił właściwy “Lewy”, któremu przeciwko Bayernowi wyjątkowo brakowało skuteczności i szczęścia.
Z Elche Polak trafił w 34. i 48. minucie. Najpierw pewnym uderzeniem sfinalizował elegancką akcję całego zespołu:
A następnie skorzystał z zamieszania w polu karnym i w swoim stylu znalazł się dokładnie tam, gdzie powinien, podwajając dorobek bramkowy:
Po zakończeniu spotkania kolejną w ostatnim czasie laurkę “namalował” mu Xavi Hernandez:
- Byłem zaskoczony tym, jakim Robert Lewandowski jest człowiekiem. Jest bardzo skromny, pracowity, profesjonalny. To piłkarz głodny sukcesu, posiadanie go w drużynie jest luksusem - powiedział opiekun “Blaugrany”.
“Lewy” zapisał się też w historii klubu z Camp Nou. Pobił ponad 70-letni rekord słynnego Laszlo Kubali - w sześciu ligowych meczach “Barcy” zdobył osiem goli. Nikt wcześniej po sześciu kolejkach nie mógł pochwalić się takim wynikiem. Węgier miał siedem trafień.
Show Świderskiego
Tuż przed przerwą reprezentacyjną błysnął też jeden z najbardziej pożytecznych zawodników kadry ostatniego roku, czyli Karol Świderski. Napastnik Charlotte FC zanotował doskonały występ z Chicago Fire, prowadząc swój zespół do zwycięstwa dwoma bramkami. Ekipa Charlotte przegrywała już 0:2, ale udało jej się odwrócić losy spotkania.
To właśnie “Świder”, grający z opaską kapitana na ramieniu, dał sygnał do odrabiania strat w 68. minucie. Zachował się najprzytomniej po wrzutce z rzutu rożnego - przyjął piłkę i bez zastanowienia huknął na bramkę. Gabriel Slonina był bez szans.
W szóstej minucie doliczonego czasu gry polski napastnik znów pokazał kunszt strzelecki. Popisał się fantastycznym dryblingiem w polu karnym i zaskoczył Sloninę dość lekkim, ale precyzyjnym uderzeniem w róg bramki, strzelając tym samym na 3:2. Po chwili zaś utonął w objęciach kolegów z drużyny.
Dodajmy, że Świderski trafił też do siatki w 50. minucie, lecz jego gol nie został uznany przez sędziego. W obecnym sezonie MLS reprezentant Polski ma na koncie już dziesięć bramek (i cztery asysty).
Kacper Przybyłko (Chicago) oraz Kamil Jóźwiak i Jan Sobociński (obaj Charlotte) nie pojawili się na boisku.
Polski gol
Dobre wieści z Holandii. Kacper Kozłowski i Bartosz Białek uratowali remis drużynie Vitesse Arnhem w spotkaniu z Volendam. Polski duet wypracował gola na 1:1 w 48. minucie meczu. Kozłowski dostał piłkę w okolicach pola karnego, sprytnie zwiódł rywala, wpadł w “szesnastkę” i przytomnie znalazł na szóstym metrze rodaka. Ten zaś mądrze dostawił nogę i przy samym słupku wpakował futbolówkę do siatki. Były to odpowiednio pierwsza asysta i pierwsza bramka młodych polskich piłkarzy w Vitesse.
Obrońcy też strzelają
W lidze holenderskiej po kilkunastu miesiącach przerwy na listę strzelców wpisał się także Paweł Bochniewicz. Obrońca Heerenveen, który z powodu kontuzji kolana stracił cały ubiegły sezon, wrócił do regularnej gry i prezentuje niezłą formę, więc gol zdobyty przeciwko Twente stanowi ukoronowanie jego powrotu na właściwą, sportową drogę. Były piłkarz Górnika Zabrze zapewnił Heerenveen wygraną mocnym uderzeniem głową po krótkim rozegraniu rzutu rożnego [od 4:52]:
W Niemczech zaś drugi tydzień z rzędu bramkę mógł fetować Damian Michalski. 24-latek niedawno zamienił Wisłę Płock na Greuther Fuerth, a już robi sporo, by kibice go szybko zapamiętali. Znów trafił do siatki głową, a jego zespół wygrał z Paderborn (2:1) i uciekł z ostatniego miejsca w tabeli [od 2:01].
“Milik to za mało”
Tak jedna z włoskich redakcji oceniła występ Juventusu w środowym meczu Ligi Mistrzów z Benfiką (1:2). Arkadiusz Milik otworzył wynik spotkania poniższym golem:
Później jednak strzelali wyłącznie goście z Lizbony. A Polak, mimo że był najjaśniejszym punktem “Juve” w tym spotkaniu, w pojedynkę nie dał rady stawić im czoła. “Stara Dama” znów przegrała. W lidze Milik zaś nie wystąpił z uwagi na zawieszenie (Wojciech Szczęsny nadal dochodzi do zdrowia). Może zresztą i lepiej, gdyż tym razem turyńczycy ulegli Monzie. Stołek Massimiliano Allegriego jest coraz bardziej gorący.
Pierwszy gol
Pozostajemy w klimatach włoskich. Pierwszą bramkę w barwach Genoi strzelił Filip Jagiełło, który trzeci raz z rzędu wyszedł w podstawowej jedenastce ekipy z Serie B. Polski pomocnik zapewnił “Rossoblu” zwycięstwo z Modeną po trafieniu z 44. minuty. Przymierzył precyzyjnie, nie dając szans bramkarzowi. Piękna akcja drużyny Genoi od [1:30]:
Rzut oka jeszcze na Walię - tam hattrickiem popisał się doświadczony Adrian Cieślewicz. Etatowy napastnik The New Saints brał udział w znokautowaniu zespołu Cardiff Met aż 7:0. Gratulujemy.

INNE WYDARZENIA

“Giki” zatrzymał Bayern!
W głowie się nie mieści, co ostatnio wyprawia Rafał Gikiewicz. Golkiper Augsburga od tygodni błyszczał formą, ale w miniony weekend przeszedł samego siebie. “Giki” został absolutnym bohaterem sensacyjnie wygranej potyczki z, tak tak, Bayernem Monachium. Polski bramkarz dokonywał cudów między słupkami, zachował czyste konto (1:0) i znów trafił do jedenastki “kickera” jako piłkarz kolejki (trzeci raz na siedem okazji). W dodatku z najwyższą możliwą notą, oznaczającą klasę światową.
Na tak znakomitą ocenę Gikiewicz zapracował kilkoma świetnymi interwencjami. Bronił jak w transie, zatrzymując Sadio Mane, Leroya Sane, czy… Manuela Neuera. To właśnie kapitan Bayernu w samej końcówce próbował zaskoczyć Polaka. Nie dał jednak rady. “Giki” dwukrotnie ratował zespół przed strzałami golkipera “Die Roten”. Fenomenalny refleks - zwrócili uwagę dziennikarze serwisu “sport.de”. Mieli rację.
- Osobiście mogę grać z Bayernem co tydzień - mówił po meczu uradowany Gikiewicz, który zebrał gratulacje nie tylko od kolegów z zespołu, ale także Neuera.
Dodajmy, że solidny występ z monachijskim gigantem zanotował też Robert Gumny. “Guma” zagrał tym razem na prawej obronie w czteroosobowym bloku defensywnym i również zmieścił się w jedenastce kolejki “kickera”.
Bramkarze na plus
Nie tylko Rafał Gikiewicz był w ostatnich dniach żywym potwierdzeniem znanej tezy o polskiej szkole bramkarskiej. Na przykład w Belgii rzut karny obronił Radosław Majecki, który dostał powołanie na właśnie rozpoczynające się zgrupowanie reprezentacji. We Włoszech z kolei błysnął Bartłomiej Drągowski. Golkiper Spezii wraca do optymalnej dyspozycji - gra regularnie i znów pokazuje to, z czego słynął w Empoli czy też w Fiorentinie. Wybronił swojej drużynie mecz z Sampdorią (2:1), notując siedem skutecznych interwencji, a dziennikarze ocenili, że “dokonywał cudów”. Skrót tego spotkania, w którym grali także Jakub Kiwior (świetny występ), Arkadiusz Reca i Bartosz Bereszyński, obejrzycie TUTAJ.
W League One na słowa uznania zasłużył Max Stryjek. Golkiper Wycombe dwoił się i troił przeciwko Derby County, zaliczył aż dziesięć interwencji, ale jego drużyna i tak uległa “The Rams” (1:2).
W Japonii czyste konto zachował Jakub Słowik z FC Tokyo
Bramkarze na minus
Wyjątkowo słabiej poszło Łukaszowi Skorupskiemu, który niezdecydowaniem przyczynił się do straty gola i punktów przez Bolognę w meczu z Empoli (0:1). Akcja bramkowa od [2:02]:
W Anglii kolejną porażkę zanotował West Ham. Łukasz Fabiański wprawdzie niewiele miał do powiedzenia przy bramce dla Evertonu, ale fakty są takie, że na siedem spotkań tylko raz zagrał na zero z tyłu. “Młoty” zaś mają w tabeli zaledwie cztery punkty i znajdują się w strefie spadkowej.
Poziom niżej niespodziewanie miejsce w składzie Millwall stracił Bartosz Białkowski. Doświadczony golkiper bronił jeszcze w środku tygodnia z QPR (0:2), ale w weekend usiadł na ławce rezerwowych po 146 występach w podstawowej jedenastce z rzędu. Trener tłumaczył, że była to dobra okazja sprawdzić w boju drugiego, młodszego bramkarza. A ponieważ londyński zespół wygrał, można niestety się spodziewać, że “Bart” chwilowo rozgości się wśród zmienników na dłużej.
Bułka się doczekał
W drugą stronę powędrował Marcin Bułka, który wreszcie doczekał się szansy w Ligue 1 kosztem Kaspera Schmeichela. Polak nie zbawił jednak Nicei, bo ta przegrała u siebie z niżej notowanym Angers (0:1). Z drugiej strony, przy golu dla rywali nie miał żadnych szans. Warto śledzić, czy Polak, cieszący się dużym szacunkiem własnych kibiców, pozostanie między słupkami OGC na dłużej.
Zły dzień Wieteski
Pewniakiem w składzie Clermont Foot jest Mateusz Wieteska. Reprezentant Polski dotychczas zbierał solidne recenzje za grę, ale ostatniego spotkania nie będzie akurat wspominał z sentymentem. Jego drużyna uległa Troyes (1:3), a “Wietes” bezpośrednio zawalił jednego z goli. Zbyt długo przetrzymywał piłkę u nogi w środkowej strefie, po czym ją łatwo stracił [od 1:45]:
Francuskie media surowo oceniły występ stopera. “L’Equipe” wystawiło mu “trójkę” w skali 1-10.
- Polski obrońca miał w tym meczu problemy (...). Jest odpowiedzialny za pierwszą bramkę. (...) Wiele błędów technicznych do poprawy - napisano.
- Koszmarne popołudnie. Nie wyszło mu prawie wszystko, czego próbował. Powolny, spóźniony - to z kolei słowa redakcji “La Montagne”.
Mecz do zapomnienia. Bywa i tak.
Słodko-gorzki tydzień
Ciekawy tydzień ma za sobą Piotr Zieliński. Ze złych wieści: Polak zmarnował aż dwa rzuty karne w meczu Ligi Mistrzów z Rangersami, po czym miał bardzo trudne zadanie przeciwko Ismaelowi Bennacerowi w starciu z Milanem.
A dobre informacje? Po pierwsze, wspomniane dwa rzuty karne były w rzeczywistości jedną zawaloną “jedenastką”, bo po pierwszym strzale sędzia nakazał powtórkę. Po drugie, Zieliński rozegrał kapitalne spotkanie i został nazwany przez trenera Luciano Spallettiego najlepszym piłkarzem na murawie. Po trzecie, Napoli wygrało zarówno w LM, jak i Serie A. Po czwarte, mimo niełatwych bojów z Bennacerem, “Zielu” i tak spisał się na San Siro naprawdę przyzwoicie. Włoskie media zwróciły uwagę, że jest “klejem między formacjami drużyny” i chwaliły jego współpracę ze zjawiskowym Chwiczą Kwaracchelią, pisząc o “telepatycznym porozumieniu” z Gruzinem.
Pomocnik przyjedzie więc na zgrupowanie reprezentacji uskrzydlony doskonałym startem sezonu. Czekamy na fajerwerki z orzełkiem na piersi.
Puchacz, Karbownik i Bielik grają
To nie pomyłka. Tymoteusz Puchacz dostał szansę gry w barwach Unionu Berlin. “Puszka” pojawił się w składzie niemieckiej drużyny na mecz Ligi Konferencji Europy. Berlińczycy wprawdzie przegrali z Bragą, ale warto odnotowywać jakiekolwiek minuty zbierane przez wychowanka Lecha Poznań. Szczególnie, że spisał się nieźle. W Bundeslidze znów jednak wylądował poza kadrą meczową. Union niespodziewanie jest liderem tabeli, więc trudno oczekiwać, by Puchacz nagle zaczął grać w najważniejszych spotkaniach.
Do regularnych występów wrócił za to Michał Karbownik. Znowu wyszedł na boku defensywy Fortuny Duesseldorf. Szału nie zrobił, podobnie jak i cała drużyna (0:2 z Hamburgiem). “Karbo” zarobił za to żółtą kartkę (Dawid Kownacki również).
Licznik minut poprawia także Krystian Bielik. Miejmy nadzieję, że utalentowany pomocnik wreszcie zostawił problemy zdrowotne za sobą i będzie ważnym elementem ekipy Birmingham City. W ostatnich dniach dwukrotnie wyszedł w pierwszej jedenastce, a jego zespół zgarnął cztery punkty w meczach z West Bromem oraz Coventry. Oby tak dalej.
Mocne wejście
Michał Helik wrócił do gry w Championship. Nowy obrońca Huddersfield wyleczył kontuzję i doczekał się debiutu w nowych barwach. W ubiegłym tygodniu zagrał w dwóch spotkaniach. Z Wigan wprawdzie poszło mu średnio (porażka zespołu 1:2), ale już przeciwko Cardiff (1:0) “Terierzy” spisali się doskonale, a polski obrońca stanowił skałę nie do przejścia. Zanotował siedem przechwytów, osiem wybić i wygrał większość pojedynków z rywalami.
- Pozyskany w Deadline Day, a zagrał, jakby był “Terierem” od lat - napisał oficjalny profil Huddersfield tuż po wygranej z Cardiff.
Brawo!
Zwracamy też uwagę na debiut Mateusza Hołowni w drugiej lidze tureckiej. Były obrońca Legii Warszawa otrzymał 33 minuty gry przeciwko Eyupsporowi. Jego Bandirmaspor przegrał aż 1:4. Wszystkie gole padły jednak zanim “Hołek” zameldował się na boisku.
W Hiszpanii zadebiutował Piotr Parzyszek. Napastnik Leganes nie znalazł jednak drogi do siatki w bezbramkowo zremisowanej potyczce z Burgos.

Przeczytaj również