Tak Polacy postawili się Belgom. Te korekty wpłynęły na obraz meczu. "Problemy zostały ograniczone"

Tak Polacy postawili się Belgom. Te korekty wpłynęły na obraz meczu. "Problemy zostały ograniczone"
własne
Co sprawiło, że reprezentacja Polski zaprezentowała nieco inne oblicze w rewanżu z Belgią? Czy różnica klas pomiędzy oboma zespołami wciąż była tak bardzo widoczna? Dokładna analiza spotkania pokazuje, że dzięki wprowadzonym zmianom Polacy dali sobie więcej szans na przeciwstawienie się Belgii.
Po pierwszych trzech meczach w tegorocznej edycji Ligi Narodów, w których ”Biało-czerwoni” wykorzystywali ustawienia z czwórką obrońców, Czesław Michniewicz zdecydował się przejść na system z trójką środkowych defensorów. Swoje miejsca obok Kamila Glika zajęli Mateusz Wieteska (debiutant w seniorskiej kadrze) oraz Jakub Kiwior - jeden z dwóch lewonożnych centralnych obrońców w składzie. Ostatnią linię uzupełniali dwaj wahadłowi (Matty Cash i Nicola Zalewski), a przed nimi występowali trzej pomocnicy (Szymon Żurkowski, Karol Linetty i Sebastian Szymański) oraz dwaj napastnicy (Piotr Zieliński i Robert Lewandowski).
Dalsza część tekstu pod wideo
Zalewski
własne
Tym razem system 5-3-2 w obronie miał zapewnić szerokość oraz solidne pokrycie sektora środkowego, aby ograniczyć większość zapędów Belgów, którzy niezmiennie wykorzystywali ustawienie 3-4-2-1. Tego dnia postanowili jednak szukać swoich przewag w innych miejscach, np. podwajając strefy jednego zawodnika. Wielokrotnie wokół Nicoli Zalewskiego pojawiał się boczny napastnik oraz wahadłowy, wobec czego piłkarz AS Romy znajdował się w trudnej sytuacji defensywnej, co z kolei rzutowało na jego aktywności w wyższych strefach boiska. ”Czerwone-diabły” w tych momentach wielokrotnie posyłały podania za linię obrony Polaków…
Vertonghen
własne
…która w Warszawie - w przeciwieństwie do spotkania w Brukseli - wyjściowo ustawiona była bardzo daleko od własnej bramki. Jak podaje profil markstats, średnia wysokość bloku obronnego Polaków wyniosła aż 47,4 metra, czyli w miejscu koła środkowego. Piłkarze Czesława Michniewicza zachowywali również znacznie mniejsze odległości między sobą, dlatego gościom trudniej było wykonać podania między linie Polski. Po właśnie takich zagraniach nasza reprezentacja bardzo cierpiała w Belgii i Holandii. O ile problemy wewnątrz bloku obronnego zostały ograniczone, tak trzeba było uporać się z innymi przewagami Belgów - wokół polskich formacji. Przerzuty za ostatnią linię obrony nie miałyby racji bytu, gdyby środkowi obrońcy nie mieli czasu i miejsca na dogranie. Jan Vertonghen, Toby Alderweireld oraz Leander Dendoncker przeciwstawiali się zaledwie dwóm napastnikom, Piotrowi Zielińskiemu i Robertowi Lewandowskiemu, dlatego najczęściej jeden z defensorów zyskiwał swobodę do wejścia z piłką na połowę Polaków.
Wyżej niżej
własne
Po chwili doskakiwał do niego boczny pomocnik (Szymon Żurkowski) i spychał do linii bocznej, lecz pionowa wymiana pozycji dwóch Belgów w wyższych strefach pozwalała zgubić skrajnych graczy Polski. Dzięki temu podania za linię obrony wciąż były niebezpieczne, ponieważ otrzymujący podanie piłkarz zwrócony był przodem do bramki Wojciecha Szczęsnego i atakował wolną przestrzeń.
Spalone
własne
Belgijscy napastnicy odgrywali również bardzo istotną rolę w grze bez piłki - ”wiązali” polskich obrońców. Hazard i Mertens początkowo ustawiali się pomiędzy Wieteską i Cashem oraz Kiwiorem i Zalewskim, dlatego z wolnej przestrzeni na skrzydle mogli skorzystać wahadłowi. Ostatnia linia Polski, choć liczna, stawała się chwilami wąska dzięki inteligentnemu zajmowaniu pozycji przez skrajnych napastników. To kolejna przewaga, po nieobstawionych obrońcach, z której korzystali Belgowie tego wieczora.
Gol
własne
Kiedy goście rozwijali ataki pod polem karnym Polaków, gospodarze schodzili już niemal całym zespołem pod linię piłki. Wówczas Belgowie gromadzili większą liczbę graczy w pobliżu futbolówki i rotowali się pozycjami. Kiedy jeden zawodnik zbiegał ze środka do skrzydła, drugi natychmiast wykonywał ruch przeciwstawny. Dzięki temu ”Czerwone-diabły” manipulowały pozycjami ”Biało-czerwonych”, którzy znajdowali się na wykroku, co przedstawia podświetlona sylwetka Sebastiana Szymańskiego. Polacy zostali zwabieni w jedno miejsce, ich ustawienie ulegało spłaszczeniu, przez co Belgowie zyskiwali wolną przestrzeń poniżej - lecz wciąż blisko bramki. W ten sposób w 16. minucie piłka krążyła w strony od i do bramki Szczęsnego, gospodarze nie wiedzieli czy skrócić pole gry, czy do końca kryć przeciwnika, dlatego Youri Tielemans mógł swobodnie posłać dośrodkowanie ze skraju pola karnego. Podanie na gola zamienił Michy Batshuayi, który przytomnie ustawił się pomiędzy dwoma obrońcami. Warto także zwrócić uwagę na fakt, że Belgowie obstawili w tej sytuacji wszystkie sektory w polu karnym, przez co zyskali więcej szans na skuteczne wykończenie akcji.
Belgowie
własne
Sposób gry Belgów, oparty na idei dominacji z piłką po swojej stronie, ma więc bardzo solidne fundamenty z szerokim wachlarzem możliwości. Piłkarze z Beneluksu nieustannie szukają przewag liczebnych oraz pozycyjnych, aby minąć kolejne linie pressingu przeciwników. Na screenie z 22. minuty widać, jakie problemy w kryciu sprawiają goście Sebastianowi Szymańskiemu. Zawodnik Dynama Moskwa zastanawiał się kogo i co kryć, ponieważ był okupowany przed i za sobą przez zawodników znajdujących się w różnych przestrzeniach. Polacy, chcąc usprawnić konstruowanie swoich ataków, niewątpliwie powinni czerpać wzorce z belgijskiej lekcji gry pozycyjnej.
Pressing
własne
Sami jednak mieli pomysły jak aktywnie przeciwdziałać ofensywie graczy Martineza. Skutecznym manewrem okazało się spychanie Belgów w kierunku linii bocznej, gdzie ”Biało-czerwoni” przechodzili do krycia jeden na jeden. Dwóch napastników doskakiwało do dwóch najbliższych obrońców, a wahadłowy (Nicola Zalewski) do swojego vis-a-vis. Sytuacja ta wyglądała zgoła inaczej, niż w Brukseli, kiedy Polacy stosowali głównie niski blok obronny, boczny defensor chronił przestrzeń w polu karnym, a skrzydłowy schodził również bardzo nisko. W Warszawie, z jednym wahadłowym i pomocą w postaci linii końcowej boiska, gospodarze potrafili wpędzić gości w pułapkę, znajdując się już na ich połowie. Belgowie mogli wtedy zagrać wyłącznie do środka pola, gdzie z kolei ”Biało-czerwoni” występowali w przewadze liczebnej trzech na dwóch. Wysoki odbiór piłki po takim ”skoku” pressingowym omal nie zakończył się w 20. minucie wyprowadzeniem szybkiego ataku pod szesnastką gości.
Przewaga
własne
Przewagę w drugiej linii udało się wykorzystać również w ataku pozycyjnym. Tuż przed przerwą skrajny obrońca skupił prowadzeniem piłki bocznego napastnika Belgii, a Matty Cash rozszerzył pole gry, dzięki czemu Sebastian Szymański stał się wolnym zawodnikiem w strefach pomiędzy (w tzw. półprzestrzeni). Sytuacja ta wywołała ”efekt lawiny” w belgijskich szeregach, ponieważ kolejni zawodnicy zaczęli opuszczać swoje strefy, by pokryć gracza z piłką. Ostatecznie przestrzeń za wahadłowym zyskali Cash i Lewandowski, a dośrodkowanie tego drugiego omal nie zamknął przy dalszym słupku Zalewski.
Wahadło
własne
Wyciąganie gracza wahadłowego z linii obronny stanowiło niewątpliwie główny punkt ataków ”Biało-czerwonych”. Kilkukrotnie Thorgan Hazard i Timothy Castagne schodzili nisko za Mattym Cashem, dlatego otwierała się przestrzeń za ich plecami. Po takiej sekwencji Polacy wyprowadzili dwa najgroźniejsze ataki również w drugiej części meczu.
Nie ulega wątpliwości, że reprezentacja Polski w meczu rewanżowym z Belgią zaprezentowała się korzystniej, niż sześć dni wcześniej w spotkaniu wyjazdowym. Tym razem niski blok obronny nie stanowił strategii docelowej, a jedynie ostateczność, w przypadku uzyskania przewagi przez Belgów. Polacy skuteczniej rozpoznawali momenty do podwyższeniu bloku i podejścia do rywali w wyższym pressingu, po czym pięciokrotnie odbierali piłkę na ich połowie. Wskaźnik goli oczekiwanych również prezentuje się lepiej – 0,74 do 0,94 dla piłkarzy Roberto Martineza, którzy w Brukseli stworzyli okazje wycenione na ponad trzy bramki.
Z wyższością Belgów w każdej piłkarskiej materii trudno obecnie na równi konkurować, jednak spotkanie na Stadionie Narodowym pokazało, że w umiejętny sposób można ograniczyć ich zapędy - i to bez usilnej ochrony samego pola karnego.

Przeczytaj również