Takiego piłkarza brakowało w reprezentacji Polski. Powinien być pewniakiem do składu na mundial

Takiego piłkarza brakowało w reprezentacji Polski. Powinien być pewniakiem do składu na mundial
Mikolaj Barbanell / Shutterstock.com
Nicola Zalewski to prawdopodobnie największy wygrany jeszcze trwającego zgrupowania reprezentacji Polski. 20-latek przyjechał na kadrę z zaledwie jednym występem w seniorach, a wyjedzie jako jeden z pewniaków do składu na nadchodzące mistrzostwa świata.
- Pamiętam, jak Nicola Zalewski tu przyjechał, był taki wycofany, niepewny. Z każdym treningiem zaczął pokazywać swoją jakość, dostawał dużo słów otuchy. Teraz wchodzi w drybling, ma dobre wybory, dzisiaj miał kilka fantastycznych przerzutów do Casha. Rośnie nam fajny skrzydłowy. Może też grać jako wahadłowy - przyznał Czesław Michniewicz na antenie “TVP Sport” po meczu z Holandią.
Dalsza część tekstu pod wideo
Zalewskiego spokojnie można nazwać jednym z bohaterów sobotniej potyczki w Rotterdamie. Największe słowa uznania należą mu się oczywiście za asystę do Matty’ego Casha, jednak na przestrzeni całego spotkania zawodnik Romy udowadniał swoją piłkarską jakość. Pod tym względem, stety lub niestety, Nicola jest prawdziwym rodzynkiem w tej drużynie. Naturalnie, w reprezentacji gra wielu utalentowanych piłkarzy, jednak mało kto wyróżnia się taką techniką użytkową, przebojowością, odwagą w grze. A mówimy przecież o 20-latku, który dopiero stawia pierwsze kroki w seniorskiej kadrze.

Spokojny start

Ostatnie występy Zalewskiego pokazują jego boiskową dojrzałość i charakter. Patrząc na poczynania zawodnika Romy przeciwko Holandii czy nawet przez kilkanaście minut w Belgii, nikt nie pomyślałby, że to niemal nieopierzony debiutant. Przed czerwcowym zgrupowaniem miał przecież na koncie tylko skromny epizod w meczu z San Marino. A występ przeciwko półamatorskiej ekipie nie jest żadnym testem jakości. Później Zalewski dwukrotnie musiał godzić się jedynie z powołaniami do kadry U-21. Wiadomo było jednak, że w końcu jego czas nadejdzie. Już w maju Czesław Michniewicz przybył do “Wiecznego Miasta”, aby spotkać się z zawodnikiem, który ma papiery by, być filarem naszej reprezentacji.
- Nie spodziewałem się, że selekcjoner Michniewicz przyleci tu, do Rzymu, tylko dla mnie, że się spotka ze mną. Wypiliśmy kawę, porozmawialiśmy w centrum miasta 15 minut i pojechałem na trening, a trener do Bartka Bereszyńskiego. Jako człowiek jest super. Teraz zobaczymy, co będzie na zgrupowaniu, jeśli mnie powoła - relacjonował wówczas Zalewski.
Michniewicz nie zamierzał rzucać piłkarza z Tivoli na głęboką wodę. Przeciwko Walii 20-latek dostał na boisku kwadrans i trzeba otwarcie przyznać, że raczej nie wyróżnił się wtedy żadnym zagraniem. Zanotował jeden udany drybling i to by było na tyle, choć trzeba mu oddać, że wystąpił jako lewy obrońca. Kolejne dwa spotkania stanowiły już jednak jasny dowód na to, że mamy do czynienia z piłkarzem, który prędzej niż później będzie regularnym członkiem pierwszego składu kadry.

Włoska szkoła, że to taka klasa

W starciach z Belgią i Holandią Zalewski zaprezentował prawdziwy popis swoich umiejętności. Chociaż zabrzmi to specyficznie, to zagrał bardzo dobrze, bowiem odstawał od archetypu polskiego piłkarza. Mimo że mamy w drużynie pojedynczych wirtuozów pokroju Roberta Lewandowskiego czy Piotra Zielińskiego, to jednak większość kadry wpisuje się w kanon zawodnika bardziej wojowniczego niż technicznego. Takiego, który raczej wniesie fortepian niż zagra na nim spektakularną etiudę. U wielu reprezentantów cechy wolicjonalne często wynagradzają pewne braki, których u Zalewskiego nie widać. Umówmy się, Jacek Góralski czy Grzegorz Krychowiak raczej nawet w żartach nie zostaną porównani do Andresa Iniesty. W przypadku Zalewskiego takie zestawienie, z zachowaniem odpowiednich proporcji, jest jak najbardziej zasadne.
- Moje pierwsze wrażenie, jakie miałem na temat Zalewskiego? Że to Iniesta. To, co widziałem ja, dostrzegali wszyscy. Nicola miał wielki talent, tego nikt go nie nauczył, on po prostu miał wrodzone umiejętności - powiedział na kanale “2AngryMen TV” Stefano Palmieri, odkrywca talentu Zalewskiego.
Kiedy patrzy się na grę 20-latka, na myśl nasuwa się zachodnia szkoła piłki, kult techniki, filozofia boiskowej wolności. Możemy się zżymać, bronić honoru polskiego futbolu, jednak pewnych barier nie przekroczymy. Piłkarz wychowany we Włoszech będzie grał inaczej niż zawodnik ukształtowany na naszej rodzimej ziemi. I nie jest to żaden powód do wstydu. Raczej radość ze względu na to, że ktoś z tak gigantycznym potencjałem jak Zalewski nie zapomniał o pochodzeniu i na szczęście wybrał grę z orzełkiem na piersi.
- Wprowadza różnorodność względem zawodników, którzy grają w Ekstraklasie. Gra inaczej niż np. Jakub Kamiński, który wyróżnia się w naszej lidze. Nicola tylko patrzy, kogo można by tu przedryblować i robi to skutecznie. Cieszę się, że jest tu z nami - chwalił 20-latka Michniewicz na konferencji prasowej po meczu w Rotterdamie.

Wnosi jakość

W Zalewskim imponuje to, że on przecież nadal nie gra na pełną miarę własnego potencjału, a jednak już sygnalizuje gotowość do rywalizacji na najwyższym poziomie. Wciąż może się poprawić, jeśli chodzi o pewne automatyzmy w obronie czy skuteczność w pojedynkach. Jednak najważniejsze jest to, że 20-latek kompletnie nie boi się popełniać błędów. Na boisko wychodzi, aby cały czas robić różnicę, wnosić jakość, wyróżniać się. Gra na alibi, bezpieczne klepanie i stronienie od widowiskowości? Tego nie uświadczymy u czterokrotnego reprezentanta Polski, dla którego najlepsza akcja, to ta kolejna, kiedy może znów zaprezentować się z jak najlepszej strony.
Przeciwko Belgii Zalewski zmarnował dobrą okazję do strzelenia gola, ale po kilkudziesięciu sekundach znów odnalazł się w polu karnym, zaliczył kluczowe podanie i mógł zanotować asystę. W Brukseli zresztą wykreował on kolegom dwie sytuacje, co było najlepszym wynikiem spośród wszystkich podopiecznych Michniewicza. Nie trzeba przypominać, że Nicola pojawił się na murawie w 81. minucie.
- Nicola jest super, rozumie dobrze piłkę, chce ją do nogi, lubi ją trzymać przy sobie. Naprawdę ma wielkie umiejętności, da bardzo dużo naszej reprezentacji. Już daje, a jest bardzo młodym zawodnikiem i myślę, że mamy klasowego gracza na przyszłość - ocenił Piotr Zieliński.

Katar czeka

Z każdym meczem w reprezentacji Zalewski rośnie w oczach. Jeśli ta tendencja się utrzyma, nie będzie żadnych argumentów, aby nie był on członkiem wyjściowego składu na mecze grupowe w Katarze. I to niezależnie od tego, czy Czesław Michniewicz przeciwko Meksykowi lub Arabii Saudyjskiej zdecyduje się na formację z czwórką czy piątką obrońców. Zalewski jest tak inteligentnym i wszechstronnym piłkarzem, że odnajdzie się w niemal każdym ustawieniu i dowolnych okolicznościach.
Z Walią Zalewski zagrał jako nominalny lewy obrońca, zmieniając Tymoteusza Puchacza, w Brukseli wystąpił na pozycji skrzydłowego, przeciwko Holandii zaczął na boku pomocy, a dziś z Belgią ma się sprawdzić w roli wahadłowego. I to właśnie wyróżnia wielkich piłkarzy - mogą zagrać w każdym sektorze, bo czysta jakość zawsze się obroni. W tym momencie nasuwa się na myśl sytuacja Frenkiego de Jonga, którego mizerna forma jest wiecznie tłumaczona nieodpowiednim ustawieniem i rzekomo złymi zaleceniami od trenera. Nic dziwnego, że z takim nastawieniem środkowy pomocnik Holandii zagrał w sobotę gorsze zawody od Nicoli Zalewskiego.
Pozostaje cieszyć się, że 20-latek ostatecznie nie wybrał okazji do gry w reprezentacji Włoch. Patrząc na skalę jego talentu, nie będzie żadną przesadą stwierdzenie, że nawet w ekipie mistrzów Europy miałby poważne szanse na przebicie się. Na szczęście dla nas wybrał drogę z ziemi włoskiej do Polski, chociaż teoretycznie wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Teraz wychowanek Romy przez lata powinien być kluczowym piłkarzem biało-czerwonych.

Przeczytaj również