Taktyka tysiąca i jednej wrzutki Realu. Czy "Królewscy" grają inaczej niż w poprzednim sezonie? [VIDEO]

Taktyka tysiąca i jednej wrzutki Realu. Czy "Królewscy" grają inaczej niż w poprzednim sezonie? [VIDEO]
Marcos Mesa Sam Wordley / Shutterstock.com
Real Madryt przechodzi przez ogromny kryzys. Wiele mówi się o nijakim stylu gry „Królewskich”, którzy wyglądają tak, jakby nie mieli żadnego pomysłu na rywala. Czy jednak rzeczywiście grają inaczej niż w zeszłym, fantastycznym w ich wykonaniu, sezonie?
Od dłuższego czasu, sięgającego jeszcze poprzedniego sezonu, piłkarze Realu w każdym meczu przez przeważającą jego część realizują jedną i tę samą taktykę. W zasadzie nie powinno to dziwić, wszak nie są Gwardią Koszalin czy Gryfem Wejherowo, by mieli dopasowywać się do przeciwnika. To zawodnicy wielkiej klasy, więc normalne, że to przeciwnik powinien się do nich dostosować. Z tym, że ta taktyka nie polega na wymienności podań, dominacji w środku pola, szybkich zagraniach czy prostopadłych podaniach. Nie. To taktyka tysiąca jednej i wrzutki, która od pewnego czasu się nie sprawdza.
Dalsza część tekstu pod wideo

Koniec baśni o tysiącu i jednej wrzutce?

Nie ma sensu opisywanie poszczególnych meczów Realu w tym sezonie, by każdy wiedział, iż "Królewscy" nadużywają zagrań z bocznych stref boiska. W ich akcjach ofensywnych piłka często wędruje w kierunku linii bocznej gdzieś na wysokości pola karnego rywala, a później piłkarz Realu decyduje się na:
1) podanie/wrzutkę w pole karne,
2) dobiegnięcie z piłką w okolice linii końcowej i zagranie jej przed bramkę rywala.
To w zasadzie dwie główne możliwości, czasami są połączone czy zniekształcone w konkretnych warunkach boiskowych, ale nie da się ukryć, że dominują one w ofensywnym schemacie gry ekipy Zidane’a. Taktyka ta zupełnie nie sprawdza się w tym sezonie, stąd wiele mówi się o słabej formie "Królewskich", których w Primera Division od lidera dzieli niemal tyle samo punktów, co od strefy spadkowej – Real traci 16 punktów do Barcelony i jest 17 punktów nad osiemnastym Alaves. Tak naprawdę jednak podopieczni francuskiego szkoleniowca wykorzystują bardzo podobny schemat do tego, który w zeszłym sezonie zapewnił im mistrzostwo Hiszpanii i tryumf w Lidze Mistrzów.

Analiza bramek Realu

Oczywiście, trzeba mieć na uwadze ogólną słabszą dyspozycję piłkarzy Realu i różnicę w jakości kadry zespołu, jednak nie ma wątpliwości, że zamysł taktyczny Zidane’a pozostaje ten sam. Inna jest forma kluczowych w takiej taktyce piłkarzy bocznych (patrz: Marcelo i Carvajal, którzy w poprzednim sezonie zaliczyli łącznie 26 asyst we wszystkich rozgrywkach, dzisiaj są cieniami samych siebie), inne przygotowanie fizyczne (w tym sezonie Real strzelił 23 gole w pierwszych połowach, a zaledwie 9 – w drugich częściach meczu; natomiast w poprzednim sezonie końcówki spotkań były wielokrotnie okresem najlepszej gry Realu w spotkaniu), inne zaangażowanie i intensywność (warto znów zwrócić uwagę na Marcelo, który wczoraj zdecydowanie zawinił przy bramce Celty na 2:2 – stracił piłkę i nie pędził do obrony, tylko powolutku wracał pod własne pole karne), inna skuteczność (patrz: Ronaldo, który poprzednio sam rozstrzeliwał rywali). Taktyka natomiast jest ta sama. Omówienie wszystkich bramek Realu w poprzednim sezonie zajęłoby mnóstwo czasu, dlatego weźmy pod uwagę gole "Królewskich" zdobyte jedynie w fazie pucharowej poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, w której obronili oni tytuł.
Podopieczni Zidane’a zdobyli w niej 20 bramek – po 6 wbili Napoli i Bayernowi, a po 4 – Atletico i Juventusowi. Jak się zaraz przekonamy, zdecydowana ich część padła po akcji, w której niezwykle istotne czy wręcz kluczowe (asysta) było podanie z bocznej strefy boiska. Były to albo te dwie opcje rozegrania, które wspomniano wyżej, albo dośrodkowanie z rzutu rożnego. Poniżej znajdują się wyróżnione bramki Realu.
1. W pierwszym meczu premierową dla "Królewskich" zdobył Benzema. Była to opcja nr 1. Wykorzystał wtedy dośrodkowanie Carvajala z boku boiska:
2. Drugą bramkę dołożył Kroos. Była to opcja nr 2. Ronaldo dobiegł do końcowej linii i zagrał piłkę do niemieckiego pomocnika, który czekał na szesnastym metrze:
Trzeciego gola cudownym uderzeniem z dystansu zapewnił Casemiro.
3. W rewanżu pierwszego gola dla "Królewskich" zdobył Ramos, który uderzył głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego:
4. Kolejna bramka padła znów po zagraniu z rzutu rożnego. Uderzył Ramos, piłka odbiła się jeszcze od Mertensa i wpadła do bramki:
Trzeciego gola zdobył Morata po uderzeniu z bliskiej odległości.
5. W pierwszym meczu z Bayernem gola na 1:1 strzelił Ronaldo, który wykorzystał podanie Carvajala z boku boiska. Była to opcja nr 1 (od 0:15):
6. Zwycięską bramkę dla Realu strzelił niezawodny Ronaldo, który tym razem skorzystał ze świetnego zagrania Asensio z lewej strony. Była to opcja nr 1:
7. W rewanżowym meczu z Bayernem stan spotkania na 1:1 wyrównał znów Ronaldo, który otrzymał doskonałe dośrodkowanie od Casemiro. Była to opcja nr 1:
8. Kolejną bramkę Ronaldo dołożył po dośrodkowaniu Ramosa. Znów była to opcja nr 1:
Trzecią bramkę zdobył także Ronaldo, ale po indywidualnej akcji Marcelo, a czwartą dołożył Asensio po fenomenalnym rajdzie.
9. Wynik pierwszego meczu półfinałowego z Atletico otworzył Ronaldo. Wykorzystał zagranie Casemiro, który, co prawda, nieczysto uderzył w piłkę, ale Brazylijczykowi ostatecznie wyszło świetne dośrodkowanie. Była to opcja nr 1 (od 1:40):
10. Bramka Ronaldo na 2:0 nie była efektem klasycznej akcji przeprowadzonej według wspomnianego schematu, ale nie można zaprzeczyć, że niezwykle istotnym jej elementem było zagranie Marcelo spod linii bocznej boiska (od 2:28):
11. Trzecią bramkę Ronaldo zdobył po przepisowo przeprowadzonej (opcja nr 2) przez Lucasa akcji, który aż wypadł poza boisko, byle tylko podać z linii końcowej (od 3:28):
W rewanżu jedyną bramkę dla "Królewskich" zdobył Isco po pamiętnej akcji Benzemy.
12. Wynik w finale otworzył Ronaldo, który po podaniu Carvajala (opcja nr 2) pokonał Buffona:
Bramkę na 2:1 dla Realu zdobył uderzeniem z dystansu Casemiro.
13. Gola, który "zabił" spotkanie finałowe, zdobył nie kto inny, tylko Ronaldo. Podawał mu Modrić, który tak precyzyjnie chciał wykonać akcję według opcji nr 2, że po podaniu aż wyleciał z boiska (od 2:30):
14. Ostatnią bramkę w finale zdobył Asensio, który wykorzystał podanie Marcelo niemal z linii końcowej (znów opcja nr 2) i wpakował piłkę do bramki:
Jak widać, na 20 bramek zdobytych przez Real w fazie pucharowej Ligi Mistrzów 2016/2017 14 z nich (aż 70%) padło po akcjach, w których ogromne znaczenie miało zagranie z bocznych stref boiska. Nie ma co już wspominać o główkach Moraty czy Ramosa z ligi hiszpańskiej, bowiem same gole w Lidze Mistrzów pokazują, jak ważną rolę w zeszłorocznych tryumfach Realu odegrały podania spod linii bocznych.

Karykatura zeszłego sezonu

Nic dziwnego, że ten schemat jest wykorzystywany także w tym sezonie. Skoro pozwolił on na rozbicie Bayernu, Atletico czy Juventusu, to dlaczego miałby zawieść przeciwko Gironie czy Levante? Problem w tym, co zostało już wspomniane – z Realu z rozgrywek 2016/2017 została tylko taktyka. Forma uciekła w nieznane. Ronaldo rok temu mogła boleć głowa od ogromnej liczby goli, teraz zaś ból Portugalczyk może odczuwać tylko przez to, że od początku sezonu Primera Division kopie się po czole. Carvajal i Marcelo nie są już tak kluczowi na bokach boiska, Ramos nie strzela decydujacych goli na zakończenie kolejnych "remontad"… Z poprzedniego sezonu swą formę zachował w zasadzie nienaruszonym stanie jedynie Benzema, ale to – jak można przypuszczać – dla kibiców "Królewskich" marne pocieszenie.
To, że ta taktyka była tak skuteczna w poprzednim sezonie, spowodował, iż Real nie może przystosować się do aktualnej sytuacji, gdy ten schemat nie działa. Jego efektywność pozwoliła zawierzyć, że "zawsze coś wpadnie". Zresztą w tamtym sezonie zespół Zidane’a parł naprzód z tak ogromną siłą, że miało się pewność, iż zaraz "Królewscy" strzelą bramkę. Wszystko było na tyle regularne, iż wydawało się, że wzorem dawnej Małyszomanii w okolicach końcówki meczów Realu popularny stanie się okrzyk "Wołaj mnie na Ramosa!". Dzisiaj tego nie ma i podopieczni Zidane’a muszą się obudzić.

Przeczytaj również