Tego błędu nikt Bartomeu nie wybaczy. Nowy kontrakt dla ter Stegena to mus. A może i opaska kapitana?

Tego błędu nikt Bartomeu nie wybaczy. Nowy kontrakt dla ter Stegena to mus. A może i opaska kapitana?
Christian Bertrand / Shutterstock.com
Marc-Andre ter Stegen to jeden z najlepszych golkiperów świata i ostoja FC Barcelony. Kibice “Dumy Katalonii” nie mogą jednak spać spokojnie. Kontrakt Niemca z klubem wygasa wraz z końcem przyszłego sezonu. Negocjacje trwają, ale na ten moment przyszłość Niemca jest niepewna. A utrata takiej klasy bramkarza jeszcze mocniej pogrążyłaby ekipę z Camp Nou.
Josep Maria Bartomeu chyba wychodzi z założenia, że dzień bez kontrowersji to dzień stracony. Od kilku miesięcy trwają rozmowy w sprawie prolongaty umowy ter Stegena, jednak obie strony na razie nie doszły do porozumienia. To dziwi, patrząc na status, przydatność i piłkarską jakość wychowanka Borussii Moenchengladbach. Komu jak komu, ale akurat niemieckiemu fachowcowi od bronienia włodarze “Barcy” muszą uchylić nieba i spełnić wszystkie żądania.
Dalsza część tekstu pod wideo

Za ostatni grosz

Finansowe oczekiwania 28-latka są zrozumiałe, biorąc pod uwagę poziom, który oferuje. Chociaż defensywa Barcelony bywa chwiejna, Niemiec od kilku lat nie zawodzi. Gra pewnie, wprowadza spokój w tyłach, niejednokrotnie ratuje punkty drużynie. Nikt przez przypadek nie zachowuje ponad stu czystych kont w barwach takiego zespołu jak “Blaugrana”. Zresztą sam Bartomeu przyznał w sierpniu, że wielu zawodników zmieni zaraz barwy klubowe, ale do grona nietykalnych zaliczają się Leo Messi, Frenkie de Jong i właśnie ter Stegen.
Z jednej strony mamy tak odważną deklarację, a z drugiej - niechęć do zaspokojenia potrzeb jednego z najpewniejszych punktów “Barcy”. Oczywiście, golkiper liczy na ogromną podwyżkę, ale wiąże się to z obecną pensją, która jest śmiesznie niska. Pod względem zakresu talentu spokojnie zaliczymy go przecież do piątki najlepszych piłkarzy Katalończyków. Tymczasem na liście płac próżno szukać jego nazwiska na czołowych miejscach.
Patrząc na to zestawienie, nikogo już nie powinny dziwić wymagania ter Stegena. To kuriozalne, aby jeden z liderów zarabiał mniej niż Samuel Umtiti czy Ousmane Dembele, których ostatni raz w formie widziano jakieś trzy lata temu. Od tego okresu więcej czasu spędzili w gabinetach lekarskich niż na murawie. Dlaczego ter Stegen ma nie wymagać 18 milionów euro rocznie, skoro postacie drugo- czy nawet trzecioplanowe inkasują podobne sumy? Rozrzutność Bartomeu i spółki doprowadziła do tego, że zarząd stoi pod ścianą. Albo znów nadwyrężą budżet albo pozwolą na odejście gracza absolutnie niezbędnego.

Pomocnik w rękawicach

Od kilku lat pozycja bramkarza przeżywa prawdziwą rewolucję w futbolu. Nowoczesna “jedynka” musi nie tylko świetnie bronić, ale także dysponować techniką godną zawodników z pola. W fazie rozgrywania coraz częściej znika podział na dziesięciu graczy + bramkarz. Ten trend zapoczątkował Manuel Neuer, a jego młodszy rodak okazał się pilnym uczniem. O ile można spierać się czy całościowo lepszym golkiperem jest ter Stegen czy np. Thibaut Courtois lub Manuel Neuer, o tyle pod względem gry nogami nikt nie dorównuje 28-latkowi.
- To Xavi w rękawicach. Barcelona ma jednego rozgrywającego w linii pomocy i jednego między słupkami. Jego obecność ułatwia wyprowadzenie piłki, otwiera więcej możliwości przy konstruowaniu akcji - twierdzi Albert Masnou, dziennikarz katalońskiego magazynu “Sport”.
Chociaż gra Barcelony od pewnego czasu nie opiera się tylko na posiadaniu piłki, jej styl wciąż wymaga obecności bramkarza z takimi umiejętnościami. Ter Stegen to człowiek bez układu nerwowego, odporny na pressing, obunożny. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że wielu pomocników ustępuje mu pod względem wyszkolenia technicznego i przeglądu pola. Dość powiedzieć, że poprzedni sezon zakończył z dorobkiem dwóch asyst. Tyle samo uzbierał choćby Frenkie de Jong.
Na rynku nie ma obecnie golkipera z tak szerokim repertuarem zagrań. Bo przecież Niemiec to nie tylko gwarant penetrujących piłek. Niczego nie można mu też odmówić w kwestii gry na linii, refleksu, instynktu. Gdyby w mieście Gaudiego chciano stworzyć nowe linie lotnicze, spokojnie mogłyby się nazywać “Air Stegen”. Na dodatek jego przydatność “Dumie Katalonii” nie ogranicza się wyłącznie do aspektów czysto sportowych.

Kapitan bez opaski

Marc-Andre ter Stegen to materiał na idealnego kapitana drużyny. Jest wyważony, opanowany, a zarazem odważny, potrafiący zmotywować kolegów. Profesjonalista w każdym calu, który nie boi się wziąć na siebie odpowiedzialności. Po ostatniej kompromitacji z Bayernem to on jako jeden z niewielu zabrał głos i przeprosił kibiców za katastrofalny występ. To prosty gest, ledwie kilka zdań za pośrednictwem social mediów, ale pokazał w ten sposób stosunek do fanów. Inni woleli milczeć. Sergio Busquets czy Sergi Roberto do dziś nie zabrali głosu. Pierwszy kapitan, czyli Leo Messi, odezwał się dopiero po miesiącu. I to po tym jak ostentacyjnie chciał opuścić klub tylnymi drzwiami.
Ter Stegen to też wzór do naśladowania pod względem aklimatyzacji w nowym miejscu. Jeszcze kilka miesięcy przed przybyciem na Camp Nou, zaczął naukę katalońskiego, aby łatwiej porozumieć się z innymi. Po mieście często porusza się metrem czy za pomocą hulajnogi. Nie ucieka od ludzi, nie zaszywa się w dzielnicy bogaczy. Robi wszystko, aby żyć w Barcelonie, a nie tylko w niej występować. Koledzy z szatni również zwracali uwagę na jego pasję i zaangażowanie. Wystarczy przytoczyć anegdotę Javiera Mascherano ze słynnej “remontady” przeciwko PSG.
- Gdy Cavani strzelił gola na 3:1, Marc zaczął krzyczeć: “Nigdy nie umrzemy, jesteśmy Barceloną, jesteśmy Barceloną, gramy do końca”. Cały czas powtarzał, że nie przegramy, że to jest możliwe i zdobędziemy trzy bramki. W pewnym momencie odwróciłem się do Busquetsa i powiedziałem, że coś jest nie tak z ter Stegenem. A jednak to on miał rację - opowiadał argentyński obrońca.
Kogoś takiego nie można się pozbywać. Rzadko kiedy zdarza się, aby piłkarz wyróżniał się na płaszczyźnie sportowej i mentalnej. Zwłaszcza, jeśli mówimy o Barcelonie, gdzie grono kapitanów nie ma w sobie krzty ikry. Leo Messi to jeden z najlepszych piłkarzy w historii, ale czy na pewno to on powinien dzierżyć opaskę? Ileż to już razy obserwowaliśmy sytuację, gdy “Blaugrana” traci kilka goli, a “La Pulga” wbija wzrok w ziemię. Nie motywuje, nie uskrzydla, nie inspiruje. Tą obojętnością daje do zrozumienia, że wywiesił białą flagę. Nie zachowuje się jak kapitan z krwi i kości.
W ostatnich tygodniach na Camp Nou doszło do sporych przemeblowań. Nelsona Semedo zastąpiono Sergino Destem, Arthura zamieniono na Miralema Pjanicia, a odejście Luisa Suareza pozwoliło na zmianę taktyki i rozwój Ansu Fatiego. Między słupkami nie może jednak dojść do żadnych roszad. Ter Stegen zapracował na miano nietykalnego. Dziś to on dyktuje warunki. Udowodnił już, że zasługuje nie tylko na każdą pensję, ale także na opaskę kapitana.

Przeczytaj również