Tego potrzebuje Brazylia, by wygrać MŚ. Ronaldo i Ronaldinho mogą być dumni. "Przysługa dla całego futbolu"

Tego potrzebuje Brazylia, by wygrać MŚ. Ronaldo i Ronaldinho mogą być dumni. "Przysługa dla całego futbolu"
Fotoarena/SIPA USA/PressFocus
Oglądając grę Brazylii z Koreą Południową w 1/8 finału MŚ można było aż wzdychać z zachwytu. “Canarinhos” pokazują wielki potencjał, a Joga Bonito wraca na mundialowe boiska. I bardzo dobrze! Tego potrzebuje futbol, by rozkochać w sobie nowych kibiców.
Samba, duch zabawy, piłka nożna - każdy może mieć z Brazylią inne skojarzenia. Na MŚ w Katarze popularni “Canarinhos” łączą jednak właśnie te trzy punkty. Reprezentacja “Kraju Kawy” gra w imię ducha “Joga Bonito”, czyli pięknej gry. Jeśli młodzież ma zakochiwać się w futbolu, to właśnie dzięki takim drużynom. Jeżeli kibice mają się zachwycać, to dla nich oczywisty wybór - to uosobienie tego, co naprawdę piękne w tym sporcie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Pozytywny luz, pewność siebie i boiskowa bezczelność, połączone z niepodważalną piłkarską klasą sprawiają, że podopiecznych Tite ogląda się na murawach mundialu z ogromną przyjemnością. 20 lat temu wielka brazylijska drużyna właśnie w takim stylu zdobywała miano najlepszego zespołu globu. Teraz pokolenie wychowane w kulcie Ronaldo, Ronaldinho czy Rivaldo marzy o nawiązaniu do ich sukcesów.

Balans kluczem do sukcesu

Brazylijczycy jechali do Kataru jako jedni z faworytów do wygranej. Szeroka, wyrównana kadra, mieszanka młodości i doświadczenia w zespole pełnym graczy z licznymi trofeami w CV sprawiały, że to miano było w pełni zasłużone. Jak na razie “Canarinhos” swą postawą na boisku potwierdzają te spekulacje. Mundial rozpoczęli może i nie na najwyższych obrotach, ale w niezłym stylu.
Dwie wygrane na początek, z Serbią i Szwajcarią, pomimo problemów zdrowotnych lidera zespołu Neymara, szybko zapewniły zespołowi Tite awans do fazy pucharowej. Trzeci mecz selekcjoner mógł już odpuścić, wystawiając drugi garnitur. Skończyło się porażką z Kamerunem, lecz nic ona nie zmieniła. 1/8 finału turnieju przeciwko Korei Południowej przyniosła za to prawdziwy popis. Finaliści ostatniego Copa America przejechali się po przeciwnikach niczym walec, strzelając cztery gole do przerwy i pokazując prawdziwą, brazylijską magię. Bawili się futbolem, porywając cały piłkarski świat.
Ten mecz udowodnił, jak wielka siła drzemie w brazylijskiej ekipie. Stanowił potwierdzenie przedturniejowych przewidywań, że “Canarinhos” są w gronie ścisłych faworytów do złota. Do rozsądnej, zbalansowanej i skutecznej gry dorzucili aż pozytywny nadmiar efektowności, z której słyną jako piłkarska nacja, prezentowanej wcześniej jedynie przebłyskami. Niemniej, imponować mogą w wielu aspektach.
- Ewentualny sukces zagwarantuje właśnie balans między polotem w ataku, świetną defensywą i wyrównaną kadrą. “Samba” w ataku towarzyszy Brazylii od dawna, a wcale nie zawsze kończyło się to triumfem na MŚ. Wystarczy przytoczyć lata 1982 lub 2006 - opowiada nam Wojciech Peciakowski, prowadzący stronę i konto na Twitterze “Brazylijski Futbol”. - Po prostu wszystko musi zagrać naraz. Niezbędny moim zdaniem do tego będzie zdrowy Neymar, bo to dzięki niemu Richarlison czy Vinicius mają miejsce na swoje czary. “Ney” w niebywały sposób absorbuje uwagę przeciwników, przez co odpuszczają oni innych zawodników. Wtedy mogą pokazać, że nie są tylko statystami w teatrze największej gwiazdy, a jej równoprawnymi partnerami.
Łatwo zachwycać się ofensywą, lecz obrona również robi wrażenie. Dość powiedzieć, że pierwszy wybór między słupkami, Alisson, który w ostatnim meczu grupowym usiadł na ławce, w dwóch pierwszych spotkaniach nie musiał nawet ani razu interweniować. Serbowie i Szwajcarzy nie oddali ani jednego celnego uderzenia na jego bramkę. Pierwszy raz został przetestowany po 197 minutach gry na mundialu - gdy In-Beom Hwang spróbował szczęścia zza pola karnego. Jak na razie Brazylia, jeśli gra na pełnych obrotach, wygląda na niesamowity monolit z tyłu. Tłumy porywa jednak swymi atakami.

Zabawa piłką przysługą dla futbolu

Jeśli przed startem rywalizacji w ćwierćfinałach mielibyśmy przygotować listę 10 najpiękniejszych bramek mistrzostw, to bez wątpienia umieścilibyśmy na niej co najmniej cztery trafienia “Canarinhos”. Jeśli chodzi o punkty za styl, niewątpliwie przewodzą rywalizacji.
Efektowne nożyce Richarlisona z Serbią. Przepiękny półwolej Casemiro przeciwko Szwajcarii. Świetna zespołowa akcja, która dała prowadzenie 3:0 z Koreą, poprzedzona żonglerką głową Richarlisona. Wreszcie gol Lucasa Paquety na 4:0, po fenomenalnej, wykonanej na pełnym luzie asyście Viniciusa. Brazylijczycy w ofensywie pokazują niesamowitą swobodę i pewność siebie. Po prostu robią “show”. Nie ograniczają się w tym tylko do sytuacji podbramkowych. Skrzydłowy Realu Madryt “bezczelnie” przerzucał przecież futbolówkę nad głową przeciwnika w środkowej strefie boiska.
Ostatnio coraz częściej mówi się o tym, że piłka nożna ma problemy ze zdobyciem zainteresowania ze strony młodszych odbiorców. Właśnie takich zespołów potrzeba, aby ich przyciągnąć, bo w grze Brazylii po prostu łatwo się zakochać. Przecież niemal każdy kibic futbolu wzdychał na przełomie wieków do popisów Ronaldo czy Ronaldinho. Teraz kolejne pokolenie ich rodaków dba o to, by highlightsy z katarskiego mundialu były jak najbardziej efektowne, obiegały cały świat i przykuwały uwagę milionów obojętnych na co dzień widzów.
- Swymi popisami zdecydowanie wyświadczają przysługę futbolowi. Wyobraź sobie, że próbujesz zareklamować młodzieży futbol, pokazując im mecz Polski z Argentyną. Przecież popukałaby się w czoło - ocenia Peciakowski. - Gdy Brazylia gra dobrze, bo zdarzają się też niestety gorsze momenty, to nie da się od nich oderwać wzroku.

Mają to we krwi

Indywidualne popisy pomagają wprowadzić na murawę atmosferę piłkarskiego święta, odrobinę południowoamerykańskiego “karnawału”, “samby”, “Joga Bonito” - każdy może nazywać to, jak chce. Ten pozytywny luz pozwala jednak porwać tłumy, nawet jeśli pojawiają się malkontenci, np. znany z mocno konserwatywnego podejścia Roy Keane, który uznał taneczne cieszynki Brazylijczyków za brak szacunku wobec rywali. “Canarinhos” twierdzą z kolei, że to element ich zabawy na boisku, polegającej przede wszystkim na zdobywaniu bramek. A to one przecież są solą piłki nożnej. Tym, na co czekają miliony fanów.
- Wszyscy cieszymy się razem. Jeśli się to komuś nie podoba, to nie mam nic do powiedzenia. Będziemy strzelać gole i tańczyć dalej. Jesteśmy zespołem lubiącym strzelać, wygrywać i osiągać nasze cele - odpowiadał Irlandczykowi Lucas Paqueta.
- Problemem są ci, którzy tego nie lubią, bo nie zamierzamy przestać. Taniec symbolizuje radość po trafieniu do siatki. Nie robimy tego, by kogoś poniżyć, nie robimy tego przed rywalami, zbieramy się razem i wszyscy się cieszymy. To nasz moment, Brazylia świętuje - komentował Raphinha.
- Piłka nożna to w Brazylii nie tylko sport, to styl życia. Piłka to często jedyny przedmiot, jedyna zabawka, jaką dzieci mają w swych pierwszych latach. Zabawa z nią staje się więc częścią nich, czymś normalnym. Piękno polega na tym, że w piłkę grają w Brazylii wszyscy, dzieci, kobiety, mężczyźni, nawet niewykształceni ludzie w zakątkach stanów amazońskich - przybliża tamtejszą kulturę i postrzeganie futbolu Peciakowski.
“Canarinhos” mają we krwi granie dla kibiców. Kultywują płynącą w ich żyłach tradycję sięgającą czasów jeszcze przed Pele czy Garrinchą. Piłka nożna w ich wykonaniu ma być sztuką, budzić zachwyt nawet u postronnego widza. Z tych założeń przeciwko Korei wywiązali się aż z nawiązką - choć oczywiście zdjęli potem nogę z gazu.

Poważny test

Pomimo dużych ambicji i dobrych wyników należy jednak pamiętać, że reprezentacja Brazylii nie miała jeszcze okazji przejść poważnego testu podczas trwającego aktualnie turnieju. W ćwierćfinale czekają na nią najtrudniejsi, jak do tej pory, rywale. Nasz rozmówca uważa, że to to spotkanie da odpowiedź na pytanie, czy naprawdę stać ją na zdobycie mistrzostwa świata.
- Okaże się to dopiero po meczu z naprawdę poważnym rywalem, jakim niewątpliwie jest Chorwacja. Brazylia osobiście nieco zawiodła mnie w fazie grupowej. Z Koreą dali koncert, to fakt, ale to jednak "tylko" (z całym szacunkiem) Korea. Pół roku temu w sparingu Brazylia pobiła ich aż 5:1. Chorwacja to z kolei zupełnie inna klasa rywala.
Z każdym kolejnym spotkaniem poziom trudności rośnie, bo grono uczestniczących wciąż w rozgrywkach drużyn staje się coraz bardziej elitarne. Na podopiecznych Tite czekają poważne wyzwania.
- Chorwacja to wicemistrzowie świata, którzy rozkręcają się z meczu na mecz. Jak mówiłem, to pierwszy poważny test Brazylii na tym mundialu. Postrzegałem tak wcześniej mecz ze Szwajcarią, którą uważałem za bardzo trudnego rywala. Co prawda skończyło się wygraną, ale nieprzekonującą. Potem Helwetów całkowicie rozbili Portugalczycy, ale nie uważam, że to znaczy, że “Canarinhos” są od nich gorsi. Jeśli pokażą dojrzałość przeciwko Chorwatom i wygrają mecz, wtedy będę już pewny, że stać ich na zostanie mistrzem.
Czy dalej będziemy oglądać piękny, artystyczny futbol? Czy pozwoli on wznieść puchar świata? Z Neymarem w takiej dyspozycji, jak przeciwko Korei, Brazylijczycy są jeszcze mocniejsi. Teraz muszą już na pewno operować na najwyższych obrotach. Jeśli się uda, można zacierać ręce - nawet z perspektywy postronnego, obiektywnego kibica.

Przeczytaj również