Tej dyscypliny olimpijskiej nie możesz przegapić. Kompletna nowość, szansa Polski na medal, wielkie emocje

Tej dyscypliny olimpijskiej nie możesz przegapić. Kompletna nowość, szansa Polski na medal, wielkie emocje
Aleksandar Kamasi/shutterstock.com
Czego oczekujemy jako kibice, śledząc zmagania na IO? Wielkich emocji, niesamowitych umiejętności uczestników, wysokiego poziomu sportowego i to wszystko najlepiej w pakiecie z szansami Polski na medal. Te warunki spełnia najmłodsza dyscyplina olimpijska. Koszykówka 3x3.
Koszykówka od dekad gości na igrzyskach, jednak po raz pierwszy święto sportu uświetni wersja basketu 3x3. Warto od razu obalić mit, jeśli taki w ogóle powstał, dotyczący tego, że to ten sam sport, tylko z mniejszą liczbą zawodników. Co to, to nie. Poza identycznym celem gry w postaci wrzucenia piłki przez obręcz, wszystkie pozostałe aspekty są inne. Kto wie, być może lepsze.
Dalsza część tekstu pod wideo

Sport ulic

- Tutaj potrzeba więcej fizyczności, bo nie ma ani chwili na odpoczynek, więcej charakteru i “serducha”. To też zdecydowanie twardsza gra, w której linia sędziowania jest ważna. Trzeba wyczuć, na ile można sobie pozwolić - mówił reprezentant Polski, Paweł Pawłowski, na łamach “Eurosportu”.
Koszykówka 3x3 wywodzi się z ulicznych batalii, gdzie talent jest walutą, wyobraźnia granicą, a hart ducha jedynym dostępnym arbitrem. Któż z nas kiedyś nie trafił na tartanowe czy częściej betonowe boiska z jednym, zwykle powyginanym koszem, rywalem i piłką. Tyle wystarczy, by stworzyć sportową sztukę. Dyscyplina ta, chociaż przerodziła się w zmagania drużynowe, powstała na kanwie bezpośrednich pojedynków, rywalizacji, konfrontacji, w których poziom sportowy wyznacza wyższość jednego zawodnika nad drugim.
To dyscyplina, która niezwykle premiuje indywidualne popisy, akcje rodem z konsoli, gdzie sterujemy jednym zawodnikiem i to on jest pierwszym do wszystkiego. Naturalnie, duch zespołowości nie umyka, taktyka i zgranie odgrywają bardzo ważną rolę, jednak tutaj jednostka ma znacznie większy wpływ na całość niż w tradycyjnej wersji koszykówki. Dlatego ograniczono liczbę uczestników całego “zamieszania”. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że spadek ilości nieodłącznie wiąże się ze wzrostem jakości.
- Kiedy grasz 3x3, jesteś najbardziej wolnym człowiekiem na świecie. Tutaj wreszcie mogłem pokazać, kim tak naprawdę jestem - przyznał Dusan Bulut, prawdopodobnie najlepszy koszykarz w historii tej dyscypliny i gwiazdor serbskiej reprezentacji, która przyjechała do Tokio z nadzieją na złoty medal.

To nie jest zwykła koszykówka

Obejrzenie kilku minut rywalizacji drużyn 3x3, poza niezmierzonymi pokładami frajdy, zapewni także odpowiedź na kilka nurtujących pytań dotyczących zasad. Jeszcze przed startem igrzysk warto jednak co nieco powiedzieć o regułach, a przede wszystkim różnicach w porównaniu ze zwykłą odmianą koszykówki.
Placem boju jest połówka parkietu o wymiarach regulowanych przez FIBA, czyli nieznacznie mniejszych od tych, które spotykamy w NBA, najlepszej koszykarskiej lidze świata. Przewidziany czas gry to 10 minut, ale spotkanie kończy się, kiedy jedna z drużyn dobije do bariery 21 punktów. Jeśli po upływie podstawowego czasu żadna z ekip nie ustrzeli “oczka”, następuje dogrywka, w której trzeba zdobyć dwa punkty, żeby zapewnić sobie zwycięstwo.
Kluczowa różnica dotyczy systemu punktowania. Zarówno rzut osobisty, jak i rzut z gry w obrębie łuku odległego od kosza o 6,75 metra są premiowane jednym oczkiem. Trafienie z dystansu liczone jest za dwa. Każda drużyna składa się z czterech zawodników, trzech przebywa na parkiecie, jeden pełni funkcję zmiennika, a liczba roszad jest nieograniczona. Oczywiście zmiany mogą być dokonywane jedynie w trakcie przerw, wówczas także czas zostaje zatrzymany.
Spotkania są niezwykle dynamiczne i przyjemne do oglądania, ponieważ czas na przeprowadzenie akcji rzutowej wynosi zaledwie 12 sekund. Jeśli po rzucie nastąpi zbiórka ofensywna, akcja może być kontynuowana. W przypadku zbiórki przez drużynę broniącą zawodnik musi wyjść z piłką poza linię dystansową, aby zainicjować kolejną akcję w ataku. Zasada żywcem wyjęta z koszykówki ulicznej.
- Koszykówka 3x3 to dużo większe tempo gry. Bardzo intensywny format, który podoba się młodym kibicom, bo dla nich klasyczny mecz koszykówki jest za długi. Dla mnie to sport bardziej wymagający niż 5x5, ale też bardziej ekscytujący. Po tych tygodniach spędzonych z koszykówką 3x3, klasyczna wersja wydaje mi się bardzo wolna - stwierdził na łamach “Interii” Marek Maliszewski, międzynarodowy sędzia koszykarski.
- To kapitalna wiadomość dla całego świata koszykówki, że taka dyscyplina pojawi się na igrzyskach. Jestem z tego powodu bardzo zadowolony - mówił LeBron James, kiedy MKOl ogłosił, że wersja 3x3 pojawi się na IO. Sam zawodnik Los Angeles Lakers przyznał, że gdyby mógł wystąpić w zawodach, to do swojej wymarzonej drużyny dobrałby jeszcze Michaela Jordana i Magica Johnsona. Czy weterani NBA pokonaliby filar reprezentacji Polski? Pytanie za sto punktów, które wystarczyłyby do wygrania prawie pięciu spotkań.

Szansa na medal

- Złoto to nasz cel i już widzę ten moment, gdy wieszam sobie medal na szyi. Nie interesuje nas srebro czy brąz. Jesteśmy głodni startu, już chcemy wyjść i grać, wyrwać i wyszarpać każde zwycięstwo w kolejnych meczach. Chcemy pokazać, na co nas stać - zapowiedział Paweł Pawłowski.
- Występ na igrzyskach to spełnienie marzeń każdego człowieka. Do Tokio jedziemy po złoto - wtórował mu Przemysław Zamojski, kolejny reprezentant, który udzielił wywiadu serwisowi “WP Sportowe Fakty”.
I nie ulega wątpliwości, że słowa te podszyte są niezachwianą wiarą we własne umiejętności, nutką sportowej pychy, ale popartej argumentami sportowymi. Złoty medal byłby absolutnym spełnieniem najskrytszych marzeń, jednak zdobycz z jakiegokolwiek kruszcu sprawiłaby, że ta reprezentacja przejdzie do historii polskiego basketu. Chociaż właściwie “Orły” Piotra Renkiela już to zrobiły, ponieważ sam awans trzeba uznać za sukces. Na IO w Tokio pojawi się tylko osiem zespołów. Zabraknie dla przykładu Stanów Zjednoczonych mimo, że wydawałoby się, iż USA to prawdziwa kolebka koszykówki. “Jankesi” muszą obejść się smakiem. Apetyt Polaków dopiero rośnie.
“Biało-czerwoni” pod żadnym pozorem nie są koszykarskim kopciuszkiem. Dwa lata temu Michael Hicks, Paweł Pawłowski, Przemysław Zamojski i Marcin Sroka wywalczyli brązowy medal mistrzostw świata. Na mistrzostwach Europy Polska dwa razy z rzędu uplasowała się w czołowej piątce. Trzon składu pozostał niezmienny, bowiem na Igrzyskach jedynie Srokę zastąpi Szymon Rduch. Niedawno światowa federacja koszykarska przygotowała tzw. power ranking, w którym umieszczono Polskę na czwartym miejscu. Zwrócono jednak uwagę na to, że nasi zawodnicy lubią sprawić niespodzianki na największych scenach i parkietach.
- Łatwo zapomnieć o Polsce, bo ostatnio nie błyszczeli w rozgrywkach World Tour, ale między ostatnimi mistrzami świata a igrzyskami pokonali dwie najlepsze drużyny w naszym zestawieniu - podkreślono na oficjalnej stronie FIBA.
Wyżej notowanymi rywalami, których Polska pokonywała w niedawnej przeszłości, są Litwini oraz Serbowie. Wielu ekspertów typuje, że ekipa z Bałkanów zanotuje kolejny historyczny występ. 25 lipca o 5:00 rano “Biało-czerwoni” spróbują znów wystąpić przeciwko logice, wygrywając z lepszymi na papierze rywalami z Serbii.

Money in the bank

- W trakcie ostatnich mistrzostw świata Michael Hicks skradł show. Kiedy stawka jest największa, ten chodzący król punktów sprawia, że jego gra wygląda na najprostszą na świecie. To wszystko z uśmiechem na twarzy. To naturalny zwycięzca, terminator, urodzony, żeby grać na igrzyskach - opisano lidera naszej kadry na stronie FIBA.
Nie ulega wątpliwości, że, gdyby nie Michael Hicks, dziś moglibyśmy pisać o koszykówce 3x3, ale bez kontekstu polskiej reprezentacji. 38-latek to prawdziwy król tej dyscypliny, mistrz dryblingu, maszyna do zdobywania rzutów zza łuku. Nikt, tak jak on, nie zasłużył na to, aby wystartować na Igrzyskach z orzełkiem na piersi.
- Ostatnio nie myślałem o tym zbyt wiele, ale prawdopodobnie podczas ceremonii otwarcia zacznę płakać jak dziecko - zapowiedział Hicks.
Występ na IO będzie dla niego o tyle szczególny, że w ten sposób odda hołd swojej zmarłej mamie. Niedługo po tym, jak ogłoszono, że nowa dyscyplina została zaakceptowana przez Komitet Olimpijski, zginęła ona w wypadku samochodowym. Hicks zdradził, że jedna z jej ostatnich wiadomości do niego brzmiała: “Do zobaczenia na Igrzyskach Olimpijskich”. Ona wiedziała, że jej potomek da radę. I on to zrobił.
Śledząc historię naszych reprezentantów, trudno mimowolnie nie ściskać za nich kciuków. Cała ta czwórka przeszła naprawdę wiele, aby znaleźć się na największej sportowej imprezie. Hicksa w młodości odrzucano w ligach tureckich czy portorykańskich. Szymon Rduch opowiadał, jak w dzieciństwie pokonywał wiele kilometrów, żeby udać się na każdy trening, każdą gierkę, byle szlifować swoje koszykarskie umiejętności. Lata wyrzeczeń, bólu i poświęcenia w imię sportu nie ominęły także Pawła Pawłowskiego i Przemysława Zamojskiego. Teraz stoją przed największym wyzwaniem w karierze. Możemy być pewni, że są na to gotowi.
Na koniec kilka słów o formacie całego turnieju. Faza grupowa potrwa od 24 do 27 lipca i w trakcie jej trwania każdy zagra z każdym po jednym meczu. Dwie drużyny z najlepszym bilansem uzyskają bezpośredni awans do półfinałów, czyli strefy, gdzie medale znajdują się na wyciągnięcie ręki. Ekipy z miejsc 3-6 w tabeli po spotkaniach grupowych zagrają w ćwierćfinałach zaplanowanych także na 27 lipca.
Szalone tempo, które stanowi jednak doskonałe odzwierciedlenie tego, jak dynamiczna i atrakcyjna dla oka to dyscyplina. Grzechem byłoby przegapić zmagania Polaków. Odwracając gombrowiczowski morał, tym razem kto nie obejrzy, ten trąba.

Przeczytaj również