"Ten toksyczny związek nie miał dalej sensu". Tak "destrukcyjny" Joao Cancelo wywalczył transfer do Bayernu

"Ten toksyczny związek nie miał dalej sensu". Tak "destrukcyjny" Joao Cancelo wywalczył transfer do Bayernu
Conor Molloy/News Images/SIPA USA/PressFocus
Wypożyczenie Joao Cancelo do Bayernu Monachium to jeden z najgłośniejszych i najbardziej zaskakujących ruchów w ostatnich dniach stycznia. Zaskakuje on jednak dużo mniej, gdy poznamy skomplikowaną osobowość Portugalczyka i kulisy jego zachowania w Manchesterze City.
Starły się dwa mocne charaktery. Ale w Manchesterze City takie starcie zawsze wygra Pep Guardiola. Menedżer, który poprowadził klub do czterech tytułów mistrza Anglii, wychodzi z założenia, że nie ma piłkarzy niezastąpionych. Jeśli masz satysfakcjonującą ofertę i chcesz poszukać "nowych wyzwań", to droga wolna. Dlatego nie miał problemu, by latem sprzedać Raheema Sterlinga, Gabriela Jesusa i Ołeksandra Zinczenkę.
Dalsza część tekstu pod wideo
Wcześniej, gdy tylko przyszły satysfakcjonujące propozycje, bez żalu żegnał zawodników wchodzących w najlepszy wiek swoich kariera, jak Leroy Sane czy Ferran Torres. Przed sezonem 2019/20 oddał też do Juventusu Danilo, a w zamian ściągnął z Turynu niejakiego Joao Cancelo.

Terapia wstrząsowa

- Musisz wstrząsać, musisz zmieniać. Z tymi samymi ludźmi to prawie niemożliwe - tak Guardiola, w rozmowie z Rio Ferdinandem, tłumaczył sposób na utrzymywanie swojej drużyny ciągle na szczycie. Słowo "wstrząs" powtórzył kilkukrotnie. Kolejny wstrząs nadszedł 30 stycznia.
Wraz z Cancelo City traci nie tylko swojego najwięcej grającego w tym sezonie obrońcę, ale też bez wątpienia jednego z najlepszych bocznych obrońców na świecie. Kiedy jest w formie. A od wielu tygodni nie jest. Rozczarował już na mundialu i od mistrzostw nie może wrócić na właściwe tory.
Zagrał po 90 minut 11 stycznia w beznadziejnym meczu Pucharu Ligi z Southampton (0:2) i trzy dni później w derbach z Manchesterem United (1:2). W trzech kolejnych meczach nie wstał już z ławki. To przelało czarę goryczy. Według "Daily Mail" Cancelo w ostatnich tygodniach "głośno domagał się gry, miał destrukcyjny wpływ na drużynę, a jego relacje z Guardiolą stopniowo się pogarszały".

Zgniłe jabłko

Jako pierwszy w zły nastrój wprowadził go... Fernando Santos. Po trzech 90-minutowych występach w fazie grupowej obrońca usiadł na ławce na mecz 1/8 finału ze Szwajcarią. W ćwierćfinale z Marokiem wszedł tylko na 39 minut. Gazeta "Record" pisała, że czuł się "nierozumiany" i "niedoceniany" przez obecnego selekcjonera reprezentacji Polski.
Po powrocie do klubu zagrał tylko 22 minuty z Leeds (3:1), nie zagrał w ogóle z Evertonem (1:1) i został zdjęty w przerwie meczu z Chelsea (1:0). Już wtedy wściekł się na tyle, że uspokajać go musieli koledzy z drużyny.
Słabe występy z So'ton i United zbiegły się w czasie z powrotem do gry Johna Stonesa i z bardzo dobrą postawą Nathana Ake na lewej obronie, a więc na pozycji, którą od dawna zajmował Cancelo. Z kolei na jego w teorii naturalnej, prawej stronie, rozbłysnął talent 18-letniego Rico Lewisa. To wszystko sprawiło, że Portugalczyk wrócił na ławkę na mecze z Tottenhamem (4:2).
Po tym szalonym spotkaniu Guardiola głośno domagał się od niektórych swoich piłkarzy zmiany podejścia, obudzenia w sobie na nowo głodu wygrywania. Twierdził, że "nie poznaje swojej drużyny". W tym samym czasie Cancelo w rozmowach z kolegami wyrażał swoją frustrację z powodu braku występów.
Dał jej wyraz również przed meczem z Wolves (3:0). Gdy dowiedział się, że znów jest na ławce, nie poszedł do szatni przed meczem, tylko prosto z autokaru skierował się do ławki, na której przesiedział cały mecz.
Tak samo było z Arsenalem (1:0). Po tym spotkaniu sztab szkoleniowy wiedział już, że Cancelo jest stracony. Przestał zwracać uwagę na wskazówki trenerów aż w końcu wprost zakomunikował, że chce odejść. Gdy jego agent, Jorge Mendes, przedstawił w klubie propozycję z Bayernu, szybko ją zaakceptowano.

Nerwy i dyskusje

- Gdy jest w dobrym nastroju, jest wspaniały. Ale gdy jest w złym humorze, zmienia się w złego chłopca. Myśli, że jest najlepszy i nie uznaje żadnych uwag ani porad - tak mówi o nim anonimowe źródło "The Athletic" bliskie szatni City.
Co ciekawe, już kilka miesięcy po wspomnianym transferze z Juventusu w 2019 roku Portugalczyk był niezadowolony, bo za mało grał w Manchesterze i chciał odejść do Barcelony, ale ostatecznie postanowił zostać.
- To piłkarz, który ma problemy z ukrywaniem frustracji. Na najwyższym poziomie to kluczowa umiejętność. Druga sprawa to reagowanie na błędy. Gdy popełni błąd, momentalnie się "wyłącza". Nie tylko na treningu, ale i w czasie meczu. Pracuje nad tym, ale radzenie sobie z frustracją i z błędami to do dziś jego największa pięta Achillesa - tak kilka lat temu opisywał go Pako Ayestaran, asystent Rafy Beniteza, który znał go w Valencii.
Sezon 2017/18 spędził na wypożyczeniu w Interze. We Włoszech doceniał to, że nauczył się lepiej bronić, ale narzekał na nudne treningi. Oczekiwał też wyjaśnień od Luciano Spallettiego, gdy ten w Interze wystawiał go na lewej obronie.
- Piłkarz nie jest więźniem, ma prawo pytać. Zawodnicy nie są wszechwiedzący, ale trenerzy też nie. Warto rozmawiać twarzą w twarz, to normalne - mówił wtedy na łamach "O Jogo". Już jako nastolatek, w młodzieżowych zespołach Benfiki, wchodził w dyskusje z trenerami.
Interu nie było stać, by wykupić go z Valencii na stałe. 40 milionów euro odstępnego zapłacił Juventus. Pierwsza połowa sezonu 2018/19 była fenomenalna, ale potem Cancelo zaczął popełniać coraz więcej błędów w obronie. Nawet Wojciech Szczęsny w programie "Prosto w Szczenę" mówił, że jego portugalski kolega po prostu się nie wraca. - Jeżeli przez 90 minut meczu krzyczę, to przez około 89 minut na Cancelo - przyznawał.
- Massimiliano Allegri wiedział, że Cancelo to piłkarz, który gra dobrze, gdy wszystko idzie dobrze. Ale gdy sprawy nie układają się pomyśli, on traci swoje atuty. Juventus nie wierzył, że on pokona swoje problemy mentalne wystarczająco szybko, dlatego przystał na wymianę na Danilo - mówił w 2019 roku Guido Vaciago, dziennikarz "Tuttosport".

Tak będzie lepiej

W Manchesterze wszystko układało się dobrze przez ponad trzy lata. Sam Lee z "The Athletic" zwraca uwagę na kluczową postać, która potrafiła dotrzeć do Cancelo. To Juanma Lillo, asystent Guardioli w latach 2020-22. Był "dobrym duchem" szatni, potrafił załagodzić irytację niegrających akurat zawodników, również Portugalczyka. 57-latek odszedł jednak latem do katarskiego Al-Sadd.
Nie możemy też pominąć paskudnego incydentu, który przydarzył się 31 grudnia. Cancelo został napadnięty przez złodziei w Manchesterze na oczach jego żony i córeczki. Następnego dnia grał w meczu z Arsenalem z blizną na głowie.
Niecały miesiąc później jest już w Monachium. Razem z Guardiolą doszli do wniosku, że tak będzie lepiej dla obu stron. Ten toksyczny związek nie miał dalej sensu. Tym bardziej, że "w kolejce" są już kolejni sfrustrowani zawodnicy, z którymi trzeba coś począć: Phil Foden, który gra mało, i przyjaciel Cancelo, Bernardo Silva, którego ciągnie do Barcelony.
Z perspektywy sportowej City traci absolutną perełkę i kolejnego z podstawowych lewych obrońców po Zinczence pół roku temu. Guardiola wierzy, że tę dziurę nadal będzie udanie zasypywał Ake, a w razie problemów będzie próbował tam Lewisa albo Aymerica Laporte.
Czy to duże ryzyko? Tak. Większość kibiców jest przekonana, że przed walką o mistrzostwo na wiosnę boki obrony są za słabo obsadzone. Mniejszość, spokojna o decyzje Pepa, przypomina, że w sezonie 2018/19, przed ściągnięciem Cancelo, 21 razy w lidze na lewej obronie wychodził Fabian Delph. City zdobyło wtedy 98 punktów i obroniło mistrzowski tytuł.

Przeczytaj również