Hubert Hurkacz czarnym koniem Australian Open. Roger Federer w trzeciej rundzie, otwarta droga do półfinału

Hubert Hurkacz czarnym koniem Australian Open. Roger Federer w trzeciej rundzie, otwarta droga do półfinału
Piotr i Paweł Rychter/Poznań Open
W nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego startuje wielkoszlemowy Australian Open – pierwszy z czterech najważniejszych turniejów tenisowych na świecie. Po raz pierwszy od blisko sześciu lat wśród 32 rozstawionych zawodników znajduje się Polak, Hubert Hurkacz. Wrocławianin w tegorocznym turnieju może napsuć krwi faworytom. W starciu z Rogerem Federerem z pewnością nie będzie bez szans.
Gdy w poniedziałkowy poranek na stronie ATP zostanie opublikowany najnowszy ranking najlepszych tenisistów świata, Hubert Hurkacz zajmował będzie w nim 31. miejsce. Tak wysoko nie był jeszcze nigdy. Po raz pierwszy znajdzie się też wśród zawodników rozstawionych. Na ten przywilej może liczyć 32 najwyżej notowanych graczy, którzy wystąpią w Melbourne. W tym wypadku liczy się co prawda ranking z 13 stycznia, w którym Hurkacz zajmuje 34. lokatę, lecz w Australii nie zagrają kontuzjowani Kei Nishikori, Alex de Minaur oraz Lucas Pouille, którzy klasyfikowani są wyżej od naszego tenisisty.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jak wielkie to osiągnięcie, pokazuje historia – wśród mężczyzn w XXI wieku jedynie Jerzy Janowicz mógł liczyć na taki przywilej. Od tego momentu minęło już sporo czasu, bo blisko sześć lat. Janowicz latem 2014 roku był oznaczony numerem 15 na Wimbledonie. Oczywiście, wśród kobiet w czołówce była Agnieszka Radwańska, w deblu najwyższe numery miewał Łukasz Kubot, lecz wśród polskich singlistów jedynie Janowicz nawiązywał regularną walkę z czołówką.
Łodzianin w Wielkim Szlemie najdalej dotarł do półfinału. Hurkaczowi do osiągnięcia takiego rezultatu wciąż bardzo daleko. Jego najlepszy wynik to trzecia runda zeszłorocznego Wimbledonu, gdy postraszył późniejszego triumfatora całego turnieju, Novaka Djokovicia, urywając mu jednego seta. W Australii zazwyczaj mu nie szło. W 2018 roku zadebiutował na kortach w Melbourne w rozgrywkach seniorów, ale odpadł już w eliminacjach. Przed rokiem ranking pozwolił mu na udział w turnieju głównym, lecz w pierwszej rundzie lepszy okazał się Ivo Karlović. Z Melbourne Hurkacz ma też jednak dobre wspomnienia. W 2015 roku doszedł tam do finału debla Australian Open, tyle że w kategorii juniorów.

Świetny początek

Optymizmem może z pewnością napawać forma Polaka na początku sezonu. W Sydney podczas drużynowych rozgrywek ATP Cup biało-czerwoni nie wyszli z grupy, lecz Hurkacz robił, co tylko mógł, aby stało się inaczej. Wygrał wszystkie trzy mecze. Przede wszystkim trzeba jednak zwrócić uwagę na klasę jego przeciwników. Diego Schwartzman, Borna Corić oraz Dominic Thiem to gracze ze światowej czołówki. Wszyscy klasyfikowani są w światowym rankingu wyżej od naszego tenisisty, a Thiem to piąta rakieta świata, niedawno był o krok od zwycięstwa w turnieju ATP Finals, czyli zawodach dla ośmiu najlepszych tenisistów globu.
W tym tygodniu w Auckland Hurkacz potwierdził dobrą dyspozycję. Znów wygrał trzy mecze, dopiero w półfinale zatrzymał go dobry znajomy, Benoit Paire. Z Francuzem występowali razem w deblu, grali też ze sobą w finale sierpniowych zawodów w Winston-Salem. To właśnie tam wrocławianin sięgnął po pierwszy singlowy tytuł rangi ATP – ta sztuka w przeszłości nie udawała się nawet Janowiczowi. A wiele wskazuje na to, że na jednym takim triumfie wcale się nie skończy.
Triumf w Winston-Salem Hurkacz przypłacił wtedy szybkim odpadnięciem z US Open, ostatniego z czterech wielkoszlemowych turniejów w sezonie. Porażka w półfinale zawodów w Auckland wcale nie musi być więc minusem. Dodatkowy dzień na przygotowania do zmagań w Australii powinny się przydać, bo Polak ma wyjść na kort już pierwszego dnia turnieju. Nie jest to jednak jeszcze pewne, bo w poniedziałek w Melbourne ma lać praktycznie przez cały dzień. A deszcz uniemożliwi rywalizację na większości kortów.
Pierwszy mecz Hurkacza zaplanowano na korcie numer 19, czyli jednym z kilkunastu bocznych obiektów. Główne korty – Rod Laver Arena, Margaret Court Arena oraz Melbourne Arena – są zadaszone i tam opady nie są problemem. Nasz tenisista musi jeszcze poczekać, aby zagrać na którejś z głównych aren. Jeśli dojdzie do trzeciej rundy, zmierzy się z Rogerem Federerem, najlepszym tenisistą wszech czasów. Szwajcar ma na koncie 20 singlowych tytułów Wielkiego Szlema, najwięcej w historii. W Melbourne triumfował sześciokrotnie, więcej tytułów zdobył tylko Novak Djoković, który wyprzedził go w zeszłym roku.

Zatrzymać „Maestro”

Zanim dojdzie do ewentualnego pojedynku z Federerem, zarówno Szwajcar, jak i Hubert Hurkacz muszą przejść dwie pierwsze przeszkody. Na początek Polak zmierzy się z Dennisem Novakiem. Austriak plasuje się na końcu pierwszej setki, a w Melbourne z sukcesem przeszedł przez eliminacje, nie przegrywając po drodze ani jednego seta. Nasz tenisista nie musi się jednak obawiać, bo z takimi rywalami ostatnio radził sobie już bez problemu. W Sydney, tuż przed tym jak Hurkacz pokonał Thiema, Novak sensacyjnie przegrał w innym Polakiem, klasyfikowanym dużo niżej Kacprem Żukiem. Dwa lata temu Novak i Hurkacz mierzyli się w Budapeszcie i wrocławianin zwyciężył bez problemu. Każdy inny wynik, niż jego pewne zwycięstwo, będzie sporym zaskoczeniem.
Dużo trudniejsze zadanie czeka Polaka w drugiej rundzie. Tam jego rywalem będzie ktoś z dwójki John Millman-Ugo Humbert. Obaj w rankingu ATP plasują się co prawda niżej od Hurkacza, ale mieli świetny początek sezonu. Pierwszy wygrał cztery z pięciu meczów, drugi sześć z siedmiu pojedynków. W Auckland, gdzie nasz tenisista dotarł do półfinału, Humbert sięgnął po pierwszy mistrzowski tytuł w głównym cyklu. Millman to rywal niewygodny, opierający grę głównie na świetnym serwisie. W Melbourne z pewnością będzie mógł liczyć na żywiołowy doping miejscowych kibiców, jest bowiem Australijczykiem. Z Hurkaczem grał w przeszłości dwukrotnie. Oba mecze wygrał, choć trzeba pamiętać, że w grze Polaka wiele od tamtego czasu się zmieniło.
Jeśli Hurkacz przejdzie przez dwie pierwsze rundy, w trzeciej najbardziej prawdopodobny jest właśnie mecz z Federerem. Ze Szwajcarem mierzył się już w zeszłym roku, gdy sensacyjnie dotarł do ćwierćfinału turnieju ATP Masters 1000 w Indian Wells. Wówczas Federer zwyciężył w dwóch setach, lecz 22-latek pokazał się z naprawdę dobrej strony. Teraz wcale nie musi stać na straconej pozycji. Co prawda Szwajcar będzie oczywiście zdecydowanym faworytem, lecz to właśnie w Australii w przeszłości przytrafiały mu się rozczarowujące występy. To tam, w 2015 roku, po raz ostatni odpadł w trzeciej rundzie Wielkiego Szlema. Przed rokiem w czwartej rundzie ograł go Stefanos Tsitsipas, dopiero pukający do ścisłej czołówki.

Nic do stracenia

Biorąc pod uwagę, że ze względu na rozstawienie z numerem 31 Hurkacz musiał w trzeciej rundzie trafić na któregoś z czterech najwyżej notowanych graczy, wylosowanie Federera wcale nie jest takie złe – starcia z Rafaelem Nadalem, Novakiem Djokoviciem i Daniiłem Miedwiediewem byłyby jeszcze większym wyzwaniem. Jeśli spojrzymy na kolejne części drabinki, widać jak na dłoni, że losowanie wcale nie było dla Polaka niekorzystne. Przejście drugiej i trzeciej rundy będzie absolutnie kluczowe. Jeśli Hurkacz przeszedłby przez te przeszkody, może być jedną z największych rewelacji turnieju.
- Gdyby Hubert dojechał do tego spotkania z Federerem, nie tracąc po drodze w dwóch pierwszych rundach zbyt dużo energii, to nie wykluczam, że mógłby być za chwilę kimś, o kim cały świat będzie rozmawiał. To jest absolutnie prawdopodobny scenariusz, że on może dziś tego Federera dorwać. Nie powiem, że tak się stanie na pewno. Szwajcar to wielka postać, legenda tenisa. Wiemy jednak, że miewa już zapaści formy. Ciągle gra, a publiczność mu sprzyja. Cały świat chciałby, żeby jeszcze wygrywał. Tymczasem ci młodzi, a Hubert do nich należy, są wobec Federera coraz częściej bardzo bezwzględni - mówił w rozmowie ze Sport.pl komentator Eurosportu, Karol Stopa.
W ewentualnej czwartej rundzie wrocławianina może czekać mecz z Denisem Shapovalovem lub Grigorem Dimitrowem. Pierwszy z nich to jeden z najzdolniejszych graczy młodego pokolenia, lecz nasz tenisista w zeszłym sezonie dwukrotnie Kanadyjczyka pokonywał. Dimitrow w Australii potrafił dojść do półfinału, ale zdarzały mu się również rozczarowujące występy. Rywali tej klasy Polak w tym sezonie już pokonywał. A ćwierćfinał? Rozstawiony z numerem osiem Matteo Berrettini nigdy nie wygrał meczu w głównej drabince w Melbourne, Fabio Fognini i Guido Pella to rywale, których także nie sposób się obawiać, a Bornę Coricia Hurkacz dopiero co pokonał w Sydney.
Drabinka Australian Open
Twitter
Żadnego z przeciwników oczywiście nie wolno lekceważyć, a ewentualny pojedynek z Federerem będzie dla 22-latka prawdziwym testem. W Melbourne wrocławianin będzie mógł jednak tylko zyskać – nie broni żadnych punktów sprzed roku, a od trzeciej rundy nie będzie stawiany w roli faworyta. Wielu zagranicznych dziennikarzy typuje go do roli czarnego konia turnieju. Czy tak rzeczywiście się stanie? Z pewnością warto śledzić zmagania w Melbourne, bo mogą przynieść nam wyjątkowo dużo radości.
Maciej Pietrasik
Redakcja meczyki.pl
Maciej Pietrasik19 Jan 2020 · 20:00
Źródło: własne

Przeczytaj również