To klątwa? Rok temu byli w najlepszej "XI" EURO 2020. Później większość z nich zaliczyła rozczarowujący sezon

To klątwa? Rok temu byli w najlepszej "XI" EURO 2020. Później większość z nich zaliczyła rozczarowujący sezon
własne
Rok temu emocjonowaliśmy się jeszcze trwającymi mistrzostwami Europy. Turniej ostatecznie wygrali Włosi, a niedługo po jego zakończeniu UEFA wybrała najlepszą jedenastkę imprezy. Dziś patrząc na nią można dojść do jednego wniosku - większość bohaterów tamtego EURO zaliczyła po nim kiepski lub stracony sezon.
Najpierw w ramach przypomnienia mamy dla was tamtą jedenastkę.
Dalsza część tekstu pod wideo
Gianluigi Donnarumma (Włochy) - Kyle Walker (Anglia), Leonardo Bonucci (Włochy), Harry Maguire (Anglia), Leonardo Spinazzola (Włochy) - Pierre-Emile Højbjerg (Dania), Jorginho (Włochy), Pedri (Hiszpania) - Federico Chiesa (Włochy), Romelu Lukaku (Belgia), Raheem Sterling (Anglia).

Gianluigi Donnarumma (Włochy / PSG)

Zaczynamy mocno, bo od zawodnika wybranego najlepszym piłkarzem całego turnieju. Donnarumma był podczas EURO kapitalny. W fazie grupowej trzykrotnie zachowywał czyste konto. Później zaliczał jeszcze wiele kluczowych interwencji, a prawdziwy popis swoich umiejętności zaprezentował w konkursach jedenastek. Najpierw w półfinale z Hiszpanią, później finale przeciwko Anglii. Italia sięgnęła po tytuł najlepszej drużyny na Starym Kontynencie, a Donnarumma zasłużenie zgarnął nagrodę MVP imprezy.
Wiadomo już wówczas było, że sezon 2021/22 spędzi w nowym klubie - PSG. Włoski golkiper nie będzie wspominał jednak tego roku z uśmiechem na twarzy. Miejscem między słupkami musiał bowiem regularnie dzielić się z Keylorem Navasem, co momentami wprawiało go w niemałe nerwy, a gdy już faktycznie grał, nie ustrzegł się błędów. Jak w arcyważnym meczu Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt, gdy swoją opieszałością mocno przyczynił się do straconego gola, który dał “Królewskim” prawdziwy wiatr w żagle i pozwolił odwrócić losy meczu. Żeby tego było mało - Donnarumma przeżył jeszcze prawdziwą katastrofę z reprezentacją, bo Włosi nie wywalczyli awansu na mistrzostwa świata drugi raz z rzędu.

Kyle Walker (Anglia / Manchester City)

Podczas EURO formą błyszczał też Kyle Walker. Chociaż na tamtym turnieju wyróżniało się naprawdę wielu prawych obrońców, ostatecznie do najlepszej jedenastki trafił właśnie Anglik. Jak to on, nie notował może liczb w ofensywie, ale znakomicie zabezpieczał zespół w tyłach. “Lwy Albionu” przez cały turniej straciły zaledwie dwa gole i dotarły aż do finału.
Walker po turnieju mógł czuć się zmieszany. Z jednej strony na pewno bolała go porażka w meczu o złoto, bo wymarzony triumf w EURO był na wyciągnięcie ręki. Z drugiej zdawał sobie sprawę, że nie zawalił. Wręcz przeciwnie - rozegrał bardzo udany turniej. Tego samego nie można natomiast powiedzieć o jego ostatnim sezonie klubowym. Podczas jego trwania Anglik:
  • kilka razy miał problemy z kontuzjami,
  • został przyłapany na imprezowaniu z prostytutkami oraz na nocnej eskapadzie z Riyadem Mahrezem oraz Jackiem Grealishem,
  • został zawieszony na trzy mecze Ligi Mistrzów za brutalny faul.
Efekt? Regularnie nie był do dyspozycji Pepa Guardioli i przez cały sezon rozegrał tylko 20 spotkań w Premier League (31 licząc wszystkie rozgrywki). Bilans w ofensywie? Gol i dwie asysty. Na koniec Walker brał jeszcze udział w kompromitującej porażce Anglików z Węgrami na swoim terenie (0:4). To było zwieńczenie jego przeciętnego sezonu.

Harry Maguire (Anglia / Manchester United)

Na EURO skała nie do przejścia. Solidny w defensywie, groźny pod bramką rywali. Dyrygent najlepszej defensywy całego turnieju. Wspominaliśmy już, że Anglicy stracili wówczas tylko dwa gole - z Danią i Włochami w dwóch ostatnich meczach. Maguire przez problemy zdrowotne opuścił co prawda dwa pierwsze mecze fazy grupowej, ale później wskoczył do składu i spisywał się bardzo dobrze.
Po mistrzostwach Europy 29-latek wrócił jednak do Manchesteru i szybko przekonał się o tym, że losy piłkarza bywają bardzo przewrotne. Angielski defensor stał się dosłownie pośmiewiskiem kibiców i obserwatorów. Co rusz można było usłyszeć czy przeczytać, jak to możliwe, że “Czerwone Diabły” wydały na niego prawie 90 mln euro. Sam Manchester zawiódł na wszystkich frontach, a za jednego z głównych winowajców słabych wyników uznano właśnie Maguire'a.

Leonardo Bonucci (Włochy / Juventus)

Bonucci stworzył podczas EURO mur nie do przejścia wraz z Giorgio Chiellinim. Doświadczeni defensorzy reprezentacji Italii rozegrali turniej życia i mocno przyczynili się do tego, że ich reprezentacja sięgnęła po tytuł. Do najlepszej jedenastki turnieju trafił ostatecznie ten pierwszy. Nie tylko za świetną dyspozycję w obronie, ale i nos pod bramką rywala, który dał Włochom arcyważnego gola na 1:1 w meczu finałowym.
Jak natomiast 35-latkowi szło później w sezonie 2021/22? Miewał oczywiście mecze solidne czy wręcz kapitalne (spotkania z Lazio czy Venezią, gdy ustrzelał dublety), ale zdarzało się też, że grał wyraźnie poniżej poziomu, do którego przyzwyczaił kibiców. Wraz z Juventusem zaliczył rozczarowujący sezon, zakończony czwartym miejscem w Serie A i odpadnięciem już na etapie 1/8 finału Ligi Mistrzów. Do tego razem z reprezentacją sensacyjnie nie awansował na mundial, choć sam nie brał akurat udział w klęsce przeciwko Macedonii Północnej.

Leonardo Spinazzola (Włochy / AS Roma)

To już całkiem inny przypadek. Spinazzola jeszcze podczas EURO nabawił się bardzo poważnej kontuzji kolana. Nie przeszkodziło mu to w tym, by znaleźć się w gronie najlepszych piłkarzy turnieju, ale wyłączyło go z gry na długie miesiące. Można więc mówić nie o sezonie słabym, a po prostu straconym.
Spinazzola wrócił do gry w maju i zdążył rozegrać dla Romy kilka spotkań. Co jednak ciekawe, głównie nie na swojej pozycji, bo tam zadomowił się już Nicola Zalewski. Bardzo interesujące, jak będzie to wyglądało w przyszłym sezonie, gdy obaj będą już w pełni gotowi do gry. 29-latek po udanym EURO pewnie miałby chrapkę na równie dobry mundial. Problem w tym, że jego koledzy z kadry skompromitowali się w barażu z Macedonią Północną i katarski czempionat zobaczą w telewizji.

Jorginho (Włochy / Chelsea)

Nie będzie chyba przesadnie kontrowersyjne stwierdzenie, że Włosi mieliby dziś zabukowane bilety do Kataru, gdyby nie Jorginho. Włoch przekonał się, jak szybko można przejść drogę z nieba do piekła. Latem zeszłego roku wygrywał Ligę Mistrzów i mistrzostwa Europy, a niedługo później mocno skomplikował sytuację swojej reprezentacji.
Włosi o bezpośredni awans z grupy rywalizowali ze Szwajcarią. Oba mecze z “Helwetami” tylko zremisowali. W obu Jorginho marnował rzuty karne. Bolesny był zwłaszcza ten drugi, bo niewykorzystany w doliczonym czasie gry przy stanie 1:1. Gdyby Italia ten mecz wygrała - byłaby już pewna awansu na mundial. A tak niedługo później najpierw dała się wyprzedzić Szwajcarom, a potem sensacyjnie przegrała jeszcze baraż z Macedonią Północną.
Jorginho niepowodzeń z kadrą nie powetował sobie też w klubie, bo tym razem Chelsea nie rozegrała tak kapitalnego sezonu jak rok wcześniej. W Premier League była trzecia. Z Ligą Mistrzów pożegnała się już na etapie ćwierćfinału.

Pedri (Hiszpania / FC Barcelona)

Kolejny z grona tych, którym plany mocno pokrzyżowały kontuzje. Pedri z bardzo dobrej strony pokazał się na EURO, na które przyjechał po morderczym dla siebie sezonie klubowym. Żeby tego było mało - po mistrzostwach Europy pojechał jeszcze na… igrzyska olimpijskie. To musiało odbić się na jego organizmie. Najpierw młodziutki Hiszpan przez uraz pauzował od końcówki września do stycznia, a ostatni mecz w sezonie rozegrał 14 kwietnia, bo później znów leczył kontuzję.
Nie przeszkodziło mu to co prawda w tym, by w międzyczasie kilka razy błysnąć na samym boisku, ale tylko 21 meczów rozegranych w całym sezonie na pewno nie zadowala 19-latka. Pedri strzelił w tym czasie cztery gole i zaliczył jedną asystę. Pozostaje trzymać kciuki, by urazy trzymały się go z daleka, bo talent ten chłopak z pewnością ma wielki. Być może pokaże go też na kolejnej wielkiej imprezie - tegorocznych mistrzostwach świata.

Pierre-Emile Höjbjerg (Dania / Tottenham)

Duńczycy byli prawdziwą rewelacją EURO 2020. Dotarli aż do półfinału, a jednym z kluczowych zawodników zespołu był środkowy pomocnik - Pierre-Emile Höjbjerg. I w końcu możemy powiedzieć, że jakiś bohater tamtego turnieju faktycznie przełożył dobrą dyspozycję również na kolejny sezon klubowy.
26-latek był w rozgrywkach 2021/22 jednym z najlepszych zawodników Tottenhamu. Tylko Harry Kane rozegrał więcej minut, co pokazuje, jak mocno liczy na niego Antonio Conte. Duńczyk znalazł się też w czołówce wielu klasyfikacji Premier League. Był szósty pod względem wykonanych podań (2531) i dziewiąty wśród tych, którzy zanotowali najwięcej udanych odbiorów piłki (78). Chociaż nie należy to do jego głównych zadań - licząc wszystkie rozgrywki - strzelił też trzy gole i zanotował cztery asysty.

Federico Chiesa (Włochy / Juventus)

Kolejny wielki pechowiec. Chiesa nie rozpoczynał EURO nawet jako podstawowy zawodnik reprezentacji Włoch, ale im dłużej trwał turniej, tym trudniej było już sobie wyobrazić Italię bez niego. To właśnie przebojowy skrzydłowy strzelał arcyważne gole w meczach z Austrią i Hiszpanią. Wydawało się, że świetną dyspozycję przełoży później również na sezon klubowy. Niestety, podobnie jak wspomniany już Spinazzola, również Chiesa doznał chyba najgorszej kontuzji dla piłkarza - zerwał więzadła krzyżowe w kolanie.
Zanim to się stało, 24-latek zdążył rozegrać jeszcze kilkanaście spotkań dla Juventusu. W wielu przypadkach naprawdę udanych. W trakcie 18 meczów zdobył cztery bramki i zaliczył cztery asysty. Podczas rozgrywanego na początku stycznia meczu z Romą doznał jednak fatalnego urazu i nie wrócił na murawę już do końca sezonu.

Romelu Lukaku (Belgia / Chelsea)

Lukaku przyjeżdżał na EURO 2020 po znakomitym sezonie w barwach Interu, który zakończył się dla niego zdobyciem mistrzostwa Włoch. Podczas samego turnieju też imponował formą. Co prawda Belgowie odpadli w ćwierćfinale z późniejszymi triumfatorami, ale ich napastnik zdążył zdobyć cztery bramki, co doceniła później UEFA, wybierając go do najlepszej jedenastki mistrzostw.
Po turnieju Belg nie wrócił już do Mediolanu. Obrał kierunek na Londyn, by ponownie zakładać koszulkę Chelsea. Miał wzmocnić i tak już bardzo silny zespół, który dopiero co sięgnął przecież po triumf w Lidze Mistrzów. “The Blues” wydali na niego 113 mln euro. Co otrzymali w zamian? Wiele bardzo przeciętnych występów, 15 goli w 44 meczach i publiczne żale pt. “Dajcie mi wrócić do Interu”, które przyniosły ostatecznie skutek, bo Belg został do Mediolanu wypożyczony.

Raheem Sterling (Anglia / Manchester City)

Sterling na EURO był głównym motorem napędowym ofensywy Anglików. W fazie grupowej strzelił trzy z czterech goli całego zespołu, a później dołożył jeszcze asystę w meczu z Ukrainą. Ponadto to on, choć dość teatralnie, wywalczył rzut karny w półfinałowej rywalizacji z Danią. Rzut karny, który w rezultacie dał podopiecznym Garethe’a Southgate’a awans do wielkiego finału.
Jak natomiast można ocenić ostatni sezon Sterlinga? Mieszane odczucia. Z jednej strony pod względem liczb na pewno nie zawiódł. Strzelił 17 goli i zanotował dziewięć asyst. A trzeba pamiętać, że Pep Guardiola bardzo lubi rotować składem. No właśnie. I tu druga kwestia. Gdy “Obywatele” mieli do rozegrania jakiś kluczowy mecz - Sterling zazwyczaj nie rozpoczynał go w podstawowym składzie. Tak było w ostatnich kolejkach Premier League. Tak było podczas obu spotkań Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Widać więc, że jego pozycja w zespole nie jest najmocniejsza. Za moment Anglik może zresztą w ogóle wyfrunąć z Manchesteru, bo poważnie interesuje się nim Chelsea. A “The Citizens” nie mają nic przeciwko, by za odpowiednią kwotę powiedzieć mu “do widzenia”.
***
Widać więc jak na dłoni, że wielu bohaterów EURO 2020 w kolejnych miesiącach albo mocno obniżyło loty, albo musiało zmagać się z poważnymi problemami, głównie zdrowotnymi. Świetną formę utrzymał na dobrę sprawę jedynie Pierre-Emile Höjbjerg.

Przeczytaj również