To oni mogą zostać czarnym koniem MŚ. Polska musi uważać. "Awansu na mundial nie znaleźli w chipsach"

To oni mogą zostać czarnym koniem MŚ. Polska musi uważać. "Awansu na mundial nie znaleźli w chipsach"
Rafał Oleksiewicz/Pressfocus
Mistrzostwa Świata 2022 odkrywają przed nami coraz więcej kart. Poznaliśmy już grupy, poznaliśmy już ewentualny układ fazy pucharowej. Za kilka miesięcy poznamy zaś pierwsze rozstrzygnięcia. Nim to się jednak zacznie, warto nieco pobrudzić w fusach i spróbować przewidzieć przyszłość.
Na piłkarskim czempionacie najbardziej czekamy na starcia różnych kultur. Na ten dreszczyk emocji i podniecenia, który towarzyszy meczom naszej ukochanej reprezentacji. Wreszcie czekamy na niezwykłe sukcesy ekip, których nigdy byśmy nie typowali do miana drużyny mogącej osiągnąć coś więcej niż radość z samego faktu uczestniczenia w mistrzostwach świata.
Dalsza część tekstu pod wideo
Tegoroczna impreza nie będzie w tym względzie inna. Swoją historię w eliminacjach napisało już kilka ekip, które niebawem spróbują powtórzyć swoje osiągnięcie. Wytypowanie tak zwanego czarnego konia - którego to definicja jest przecież bardzo szeroka - jest zadaniem naprawdę trudnym, tym bardziej na ponad pół roku przed startem imprezy. Spróbujmy jednak ponownie pomalować palcem na wodzie.

Reprezentacja Ekwadoru

Początkowo mogło wydawać się, że sam awans na Mistrzostwa Świata 2022 jest dla reprezentacji Ekwadoru dużym sukcesem. W końcu udało się jej wyprzedzić nie tylko Chile, ale też Kolumbię. Zawodnicy Gustavo Alfaro wytrzymali presję do samego końca, notując rewelacyjne wyniki przez całą ścieżkę eliminacyjną. Dość powiedzieć, że w strefie CONMEBOL tylko jeden zespół strzelał więcej goli (Argentyna) i tylko dwa mogły pochwalić się szczelniejszą defensywą (Brazylia i ponownie Argentyna).
Obecność w takiej śmietance towarzyskiej nie jest bynajmniej dziełem przypadku. Ekwador grał równo przez całe, długie przecież, eliminacje. Przede wszystkim zaś notowali iście spektakularne wyniki - rozbili Urugwaj (4:2), skompromitowali Kolumbię (6:1), pewnie ograli Chile (2:0) i byli w stanie zremisować z Argentyną (1:1). To nieco zbyt dużo, by wszystko zrzucać na karb szczęścia. Ekwador zrobił się poważną reprezentacją, przynajmniej w skali Ameryki Południowej.
To zaś - w połączeniu z naprawdę niezłym losowaniem - może zaowocować pojawieniem się prawdziwego czarnego konia katarskiego turnieju. "Amarillos" trafili w końcu na Holandię, Katar oraz Senegal. Faworyt grupy jest rzecz jasna oczywisty, ale pozostałe kadry stać na to, by realnie powalczyć o drugie miejsce. Mamy bowiem zwycięzców tegorocznego Pucharu Narodów Afryki, mamy gospodarza - a za nim mogą stać nie tylko ściany - i mamy też Ekwador. Z pewnością nie będzie on robił za kwiatek u kożucha.

Reprezentacja Arabii Saudyjskiej

Takiej pewności nie daje pewna drużyna z Azji, lecz jest przynajmniej jeden powód, by z góry nie zakładać, że Arabia Saudyjska będzie w tej naszej polskiej grupie masowym dostarczycielem punktów. Powód ten ma nawet konkretne personalia i nazywa się Hervé Renard. 53-letni szkoleniowiec z Francji ponownie ma szansę na zapisanie pięknej karty w historii reprezentacji, która niekoniecznie jest uznawana za przynajmniej średnią.
Renardowi poniekąd już się to udało, bo eliminacje w strefie AFC były w wykonaniu jego podopiecznych więcej niż dobre. Najpierw Arabia Saudyjska wygrała swoją grupę - nie przegrywając przy tym żadnego meczu - a następnie powtórzyła to osiągnięcie we właściwej fazie walki o Mistrzostwa Świata 2022, gdzie też była najlepsza w grupowej rywalizacji. Osiągnięcie spore, bo "Zielone Sokoły" mierzyły się tam między innymi z Japonią, Australią czy zaskakująco dobrze dysponowanym Omanem.
Awans na katarski mundial ponownie nie został znaleziony w chipsach. Hervé Renard w ciągu swojej trzyletniej kadencji wykonał kawał pracy, która zasługuje na uznanie. Francuz przede wszystkim usprawnił grę w defensywie, trudno zatem spodziewać się, by Arabia Saudyjska ponownie prezentowała wesoły futbol rodem z Benny'ego Hilla, którego świadkami byliśmy w 2018 roku, gdy okrutny oklep spuścili im Rosjanie.
Podopieczni 53-latka będą rywalem niewygodnym i to niezależnie od tego, czy przyjdzie im się zmierzyć z Polską, Meksykiem czy Argentyną. Nie można się jednak dziwić, skoro prowadzi ich człowiek, który potrafił wygrać PNA z Zambią. Trener na tyle dobry, że swoją pracą w reprezentacjach zasłużył na zaufanie Lille. To dość nietypowa ścieżka rozwoju kariery. W wypadku Renarda idealnie jednak oddająca charakter tego szkoleniowca.

Reprezentacja Iranu

Iran - podobnie jak Arabia Saudyjska - zupełnie zdominował eliminacje strefy azjatyckiej. Iran wydaje się po prostu zbyt silny jak na rozgrywki na swoim kontynencie. Owszem, zdarzają mu się porażki, lecz w ostatecznym rozrachunku z rywali zwykle nie ma czego zbierać, gdyż nie są oni w stanie wykręcić i utrzymać tak wysokiego i równego tempa. Do tego Dragan Skočić ma przewagę nad innymi szkoleniowcami wynikającą z dobrej kadry, przynajmniej jak na warunki AFC.
Oczywistą gwiazdą reprezentacji jest Sardar Amzun, który po latach spędzony w Zenicie w końcu dorobił się transferu do jednej z pięciu najsilniejszych lig Europy. Napastnik jest przy tym wspierany przez kilku innych zawodników grających w europejskich ligach. Dość wymienić Alirezę Beiranvanda, Alirezę Jahanbakhsha czy utalentowanego Allahyara Sayyadmanesha, który w 2018 znalazł się na liście 60 najbardziej utalentowanych młodych piłkarzy w rankingu "The Guardian".
Dragan Skočić z pewnością wie jak skorzystać z ich usług. Chorwat pracuje w reprezentacji Iranu od 2020 roku, ale wcześniej przez lata działał w tamtejszych klubach. Większość swoich zawodników zna zatem od podszewki, a Iran, który na Mistrzostwach Świata 2022 rywalizować będzie z Anglią, USA i zwycięzcą barażu strefy UEFA ma szansę na osiągnięcie przynajmniej niezłego wyniku.
O "Synach Albionu" można napisać wszystko i wszystko będzie stawiało ich w roli murowanych faworytów, lecz USA - chociaż znacznie bardziej doceniane przez wzgląd na skalę talentu poszczególnych zawodników - wcale nie powinno być stawiane w roli murowanego faworyta rywalizacji z Iranem. Stany Zjednoczone mają swoje problemy, które reprezentacja z Azji może umiejętnie wykorzystać. W końcu pojechanie trzy razy z rzędu na mundial nie przytrafia się losowym reprezentacjom.

Reprezentacja Serbii

Już po eliminacjach ta bałkańska drużyna mogła odtrąbić sukces. Udało się bowiem drugi raz z rzędu awansować na piłkarski czempionat. To pierwsza taka sytuacja w historii serbskiego futbolu oraz druga - po latach 50. i 60. XX wieku - gdy podobne triumfy święciła jako Jugosławia. Mistrzostwa Świata 2022 różnią się jednak od tych sprzed czterech lat w sposób zasadniczy - nikt w Serbii nie wyobraża sobie, by przygoda ponownie mogła skończyć się już na trzech spotkaniach fazy grupowej.
Udana rywalizacja z Portugalią w eliminacjach podsyciła apetyty, natomiast losowanie, które odbyło się 1 kwietnia, pozwala utrzymywać odpowiedni poziom głodu. Brazylia, Szwajcaria, do tego Kamerun. Wszystko to drużyny, które - przynajmniej w teorii - stoją na podobnym poziomie. Serbię z pewnością czeka trudne wyzwanie, trafiła do swoistej grupy śmierci, ale jeśli chce udowodnić swoje wysokie aspiracje, musi poradzić sobie z wymienionymi drużynami.
Tym bardziej, że większość zawodników - z zaznaczeniem, że mówimy o obecnej sytuacji - znajduje się w jednym z najlepszych momentów swojej piłkarskiej kariery. Dusan Tadić nie zdejmuje nogi z gazu w Ajaksie, Dusan Vlahović konsekwentnie pokazuje, dlaczego Juventus wydał na niego 70 milionów euro, natomiast Aleksandar Mitrović bije na głowę wszelakie rekordy strzeleckie w Championship. "Orły" mają kim postraszyć, a do tego wydaje się, że wreszcie mają cechę, której tak brakowało w przeszłości.
Niejednorodna kadra Serbii znana była ze swoich wewnętrznych problemów i konfliktów. Teraz jednak takie głosy ucichły i - jeśli wierzyć specjalistom - morale jest najwyższe od lat. Serbskim piłkarzom w końcu udało się zjednoczyć, zwycięstwo nad Portugalią ostatecznie związało chybotliwą wcześniej konstrukcję. Chociaż nikt nie sądzi, by podopiecznych Dragana Stojkovicia stać było na rzucenie rękawicy najpoważniejszym kandydatom do tytułu, jeszcze mniej osób zakłada, że "Orły" przejdą obok Mistrzostw Świata 2022.

Reprezentacja Danii

O ile w wypadku poprzednich drużyn z tej listy za dobry wynik mogłoby uchodzić wyjście z grupy, a nawet zabranie punktów faworytom, o tyle reprezentacja Danii ma znacznie większe aspiracje. Tutaj nikt nie zadowoli się awans do fazy pucharowej, skończenie przygody na 1/8 finału pewnie też byłoby pewnym rozczarowaniem. "De Rød-Hvide", którymi od dwóch lat dowodzi Kasper Hjulmand jadą do Kataru by rzucić rękawicę największym. Skoro udało się na Euro 2020, dlaczego nie miałoby się udać tutaj?
Tym bardziej, że Duńczycy trafili do grupy, gdzie względnie łatwo będzie im pokazać swoje największe atuty. Mają bowiem Tunezję, która na mundial pojechała w głównej mierze dlatego, że obrońca Mali strzelił jednego z tych swojaków, które później trafiają do prześmiewczych kompilacji na YouTube (więcej TUTAJ). Mają też zwycięzcę barażu interkontynentalnego, gdzie najpoważniej wygląda Peru, czyli drużyna mocna, ale półeczkę niżej niż Dania. Wreszcie jest Francja i to właśnie starcie z "Trójkolorowymi" może być pierwszym, w którym wypali "Duński Dynamit".
Nic dziwnego, że podopieczni Kaspera Hjulmanda stanowili grupę, na którą za nic w świecie nie chciał trafić sam Czesław Michniewicz. Mówimy w końcu o reprezentacji, która w eliminacjach zdobyła 27 punktów (najwięcej na Starym Kontynencie), a styl zwycięstw najłatwiej podsumować jednym słowem - zachwycający. Wiele osób twierdziło, że za świetnymi wynikami Duńczyków podczas Euro 2020 stoi zjednoczenie wynikające z tragedii Christiana Eriksena. Walka o Mistrzostwa Świata 2022 pokazała coś zupełnie innego. Mamy do czynienia z dojrzałą reprezentacją, którą w Katarze stać na bardzo wiele.

Reprezentacja Kanady

Czy ktoś kilka lat temu spodziewał się, że Kanada będzie tworzyła grupę śmierci na mistrzostwach świata? Raczej nie. Tymczasem teraz ta drużyna z Ameryki Północnej jest niemal wszędzie typowana na ekipę, która może w Katarze sprawić największą niespodziankę. Los zadbał zaś o to, by zawodnicy Johna Herdmana przeszli poważną próbę już w fazie grupowej - przyjdzie im się bowiem zmierzyć z Belgią, Chorwacją oraz Maroko.
Na wewnętrzną rywalizację jest zatem skazany europejski gigant, bardzo dobra drużyna z Afryki, bardzo dobra drużyna z Europy oraz nieobliczalny zespół z Ameryki Północnej, który jako pierwszy ze strefy CONCACAF zagwarantował sobie udział w tegorocznym piłkarskim czempionacie. Kanada w swojej grupie wcale nie będzie robiła za kwiatek u kożucha, mówimy tutaj o ekipie przepełnionej młodymi i niezwykle utalentowanymi graczami, których, w teorii, stać na bardzo wiele.
Medal ma jednak dwie strony. Czynnikiem, który może Kanadyjczyków zgubić jest bowiem ich brak doświadczenia w udziałach na wielkich imprezach. Chociaż Alphonso Davies bije się o najważniejsze zaszczyty z Bayernem Monachium, to reszta jego kolegów nie może pochwalić się podobnymi osiągnięciami. Kanada jedzie na mundial pierwszy raz od 36 lat i z pewnością zrobi wszystko, by przygoda ta została dobrze zapamiętana. Wyzwanie w tym względzie ma jednak piekielnie trudne.
Nie znaczy to, że "The Canucks" można lekceważyć. Jest wspomniany Davies, jest David z Lillle, jest też Cyle Larin, który był królem strzelców eliminacji w strefie CONCACAF. Jest też szkoleniowiec, który stawia sprawę jasno, przyczyniając się do tego, że Kanadyjczykom naprawdę łatwo kibicować. W końcu wszyscy lubią takie historie.
- Chcieliśmy takiej grupy. Po to się jedzie na mistrzostwa świata - by rywalizować z najlepszymi, tutaj nie ma łatwych meczów. Możemy jednak wygrać ze wszystkimi, tutaj jeden dzień decyduje - stwierdził John Herdman.
- Chcemy napisać tę historię underdoga. Będziemy polegać na naszej wytrwałości, naszym duchu wspólnoty, nikt nie będzie okazywał strachu - podsumował selekcjoner.

Przeczytaj również