TOP10 meczów polskich drużyn w Europie. Wisła Kasperczaka, gol życia Możdżenia i Rudnevs show

TOP10 meczów polskich drużyn w Europie. Wisła Kasperczaka, gol życia Możdżenia i Rudnevs show
Youtube
Ostatnie lata to dla polskiej piłki klubowej prawdziwa posucha. Od momentu całkiem udanej przygody Legii z Ligą Mistrzów w sezonie 2016/2017, żaden polski zespół nie sforsował bram do fazy grupowej jakichkolwiek europejskich rozgrywek. Z nostalgią zaczynamy więc wspominać piękne pojedynki, jakie nasze drużyny toczyły kilka czy kilkanaście lat temu. A mimo wszystko trochę ich było. Czas więc na podróż do przeszłości. Zapraszam na zestawienie dziesięciu najlepszych meczów, jakie polskie kluby rozegrały na arenie europejskiej w XXI wieku.
Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy z moim wyborem się zgodzą, bo ile głosów, tyle opinii, więc zachęcam do merytorycznej dyskusji w komentarzach. Wybranie większość spotkań do TOP10 nie było zadaniem trudnym, ale już ułożenie ich w logicznej kolejności sprawiło nieco większe problemy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Blisko nominacji było też chociażby wyjazdowe starcie Wisły z Lazio (3:3), wygrana “Białej Gwiazdy” z Panathinaikosem (3:1) czy triumf Groclinu nad Herthą (1:0). Starcie krakowskiego klubu z Realem Saragossa (4:1) odbyło się natomiast kilka miesięcy za wcześnie, by móc znaleźć się w tym rankingu.

10. Legia Warszawa - Sporting CP 1:0

Zestawienie otwiera akurat “najświeższy” mecz z całego grona, choć rozegrany już ponad trzy lata temu. Legia zmierzyła się wówczas ze Sportingiem w spotkaniu ostatniej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów. Po falstarcie (0:6 u siebie z Borussią), później “Wojskowi” nieco się rozkręcili, dzięki czemu wygrana nad zespołem z Portugalii oznaczała zajęcie trzeciego miejsca w grupie i wiosenną grę w Lidze Europy.
Cel udało się zrealizować. Jedynego gola zdobył w 30. minucie Guilherme, ale w ciągu całego meczu legioniści stworzyli sobie dużo więcej dobrych sytuacji, by wspomnieć choćby o strzałach Prijovicia czy Kucharczyka. Ten pierwszy trafił nawet do siatki, jednak jego trafienie - jeszcze przy stanie 0:0 - nie zostało uznane.

9. Manchester City - Groclin Grodzisk Wielkopolski 1:1

Sezon 2003/2004. Druga runda ówczesnego Pucharu UEFA. Klub z niewielkiego Grodziska Wielkopolskiego trafia na słynny Manchester City, który co prawda nie był wtedy taką potęgą jak obecnie, ale i tak miał w składzie wielu znakomitych zawodników, na czele z Davidem Seamanem, Nicolasem Anelką czy Shaunem Wright-Phillipsem. Spotkanie w Polsce zakończyło się remisem 0:0.
Niewielu dawało wtedy Groclinowi jakiekolwiek szanse w rewanżu. Początek meczu pokazywał, że chyba słusznie. Już w 5. minucie wynik spotkania otworzył Anelka. Podopieczni Dusana Radolsky’ego przetrwali jednak nawałnicę ataków gospodarzy, a w 65. minucie padł gol, który przeszedł do historii. Młodziutki Sebastian Mila pięknym strzałem z rzutu wolnego pokonał dwa razy starszego Seamana. Groclin dowiózł do końca remis 1:1, zapewniając sobie awans do kolejnej rundy.

8. Wisła Kraków - FC Inter 1:0

Było już najnowsze spotkanie z zestawienia. Teraz czas na najstarsze. 30 października 2001 roku Wisła podejmowała u siebie Inter w meczu drugiej rundy Pucharu UEFA. Rozegrana niecałe dwa tygodnie wcześniej potyczka w Mediolanie zakończyła się zwycięstwem “Nerazzurrich” 2:0, ale “Biała Gwiazda” wcale nie miała zamiaru składać broni.
Inter był wtedy prawdziwym gwiazdozbiorem. Do Krakowa przyjechali m.in. Ronaldo, Adriano, Seedorf, Zanetti, Materazzi czy Toldo. Ale to wiślacy zaczęli mecz lepiej. Już w 4. minucie gola na 1:0 strzelił niezawodny Maciej Żurawski, któremu asystował Tomasz Frankowski. Podopieczni Franciszka Smudy chcieli iść za ciosem, ale kilka razy zabrakło im szczęścia. Najbliżej gola na 2:0 był grający pierwsze skrzypce Mirosław Szymkowiak, jednak jego strzał z rzutu wolnego zatrzymał się na słupku. Zwycięstwo nie dało więc krakowskiemu zespołowi awansu do kolejnej rundy.

7. Wisła Kraków - AC Parma 4:1 po dogr.

I znów Wisła. Znów druga runda Pucharu UEFA, ale tym razem sezon później. Prowadzona już przez Henryka Kasperczaka drużyna z Krakowa zaczęła dwumecz od wyjazdowej porażki 1:2. Sytuacja pogorszyła się już po kilku minutach rewanżu przy Reymonta. Do siatki trafił bowiem Adriano, który kolejny sezon z rzędu miał przyjemność gościć w stolicy Małopolski.
Wynik 0:1 utrzymywał się aż do 71. minuty, ale wtedy wiślacy włączyli turbodoładowanie. Najpierw dość szczęśliwego gola z rzutu wolnego zdobył Kamil Kosowski, któremu pomogła kępka trawy myląca Sebastiena Freya, a dziewięć minut później stan rywalizacji wyrównał Żurawski, strzelając - można powiedzieć - swojego firmowego gola. Zejście do środka i precyzyjny strzał przy słupku. “Biała Gwiazda” poszła za ciosem, a dogrywka była już jej prawdziwym koncertem. Znów trafił “Żuraw”, zresztą bardzo podobnie, poprawił jeszcze Daniel Dubicki i Wisła mogła cieszyć się z awansu.

6. Legia Warszawa - Celtic FC 4:1

Na wstępie przepraszam kibiców Legii za obudzenie bolesnych wspomnień. Może akurat tego wieczora nastroje w Warszawie były szampańskie, ale jakiś czas później Celtic zaczął śnić się legionistom po nocach. Dobrze pamiętamy dlaczego. Zostawmy jednak sprawy pozaboiskowe na uboczu.
30 lipca 2014 roku. Pierwszy mecz trzeciej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów. Na Łazienkowską przyjeżdża duża szkocka marka, a w jej składzie choćby… Virgil van Dijk, z którego Miroslav Radović zrobił sobie w tym spotkaniu karuzelę. Owe starcie lepiej zaczęli goście, bo już w 8. minucie do siatki ładnym strzałem trafił Callum McGregor. Później jednak na murawie była już tylko jedna drużyna. Po 120 sekundach odpowiedział wspomniany “Rado”, który jeszcze przed przerwą dołożył do swoich statystyk drugie trafienie, wyprowadzając Legię na prowadzenie.
Zadanie warszawskiej ekipie ułatwił nieco Efe Ambrose, który tuż przed przerwą postanowił udać się pod prysznic, łapiąc czerwoną kartkę. W drugiej połowie Legia stłamsiła gości. Na listę strzelców wpisali się Jakub Kosecki i Michał Żyro, a warto pamiętać, że Ivica Vrdoljak w międzyczasie zmarnował dwie jedenastki. Mogło być więc tak naprawdę przynajmniej 6:1.

5. Juventus FC - Lech Poznań 3:3

Ten mecz fazy grupowej Ligi Europy można skwitować krótko - Artjoms Rudnevs show. Chociaż Lech był wtedy naprawdę bardzo ciekawym zespołem, to jednak mało kto wierzył, że “Kolejorz” jest w stanie urwać punkty wielkiemu Juventusowi. W dodatku na jego terenie. A jednak. Najpierw łotewski napastnik strzelił na 1:0, niedługo później na 2:0 i w Turynie zaczęło pachnieć prawdziwą sensacją.
Tuż przed przerwą kontakt gospodarzom dał jednak Giorgio Chiellini, wykorzystując niepewność poznańskiej defensywy. Kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy włoski stoper znów wykazał się w polu karnym największą przytomnością i było już 2:2. Piłkarze “Starej Damy” poszli za ciosem, czego efektem było przepiękne trafienie Alessandro Del Piero. Legendarny napastnik Juve popisał się silnym i precyzyjnym strzałem z dystansu.
Gdy wydawało się, że Lech wypuścił z rąk jakiekolwiek punkty, przypomniał o sobie Rudnevs, zdobywając chyba jeszcze ładniejszego gola niż Del Piero. Łotewski napastnik zszedł z prawej strony do środka i huknął w samo okienko bramki. Piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i zatrzepotała w siatce. “Kolejorz” rzutem na taśmę uratował więc remis.

4. Wisła Kraków - FC Barcelona 1:0

Wiadomo, że Barcelona wygrała pierwszy mecz 4:0, więc do rewanżu mogła przystąpić na dużym luzie, ale taki wynik i tak trzeba docenić. Przecież “Blaugrana” w tym samym sezonie wygrała Ligę Mistrzów, a oprócz eliminacyjnego meczu z Wisłą, przegrała tylko jedno spotkanie w całej edycji - z Szachtarem Donieck, gdy i tak miała już zapewnione pierwsze miejsce w grupie.
Na murawę przy Reymonta Pep Guardiola posłał m.in. Thierry’ego Henry’ego, Samuela Eto’o, Andresa Iniestę, Xaviego, Daniego Alvesa czy Carlesa Puyola. Właściwie pierwszy garnitur. Ale to “Biała Gwiazda” okazała się lepsza. Jedynego gola zdobył w 52. minucie Cleber, wykorzystując dośrodkowanie Tomasa Jirsaka z rzutu rożnego.

3. Lech Poznań - Manchester City 3:1

Owszem, nie był to dzisiejszy Manchester City z Kevinem de Bruyne czy Sergio Aguero, ale Patrick Vieira, David Silva czy Emmanuel Adebayor sroce spod ogona nie uciekli. Mimo wszystko 4 listopada 2010 roku lepsi od nich okazali się zawodnicy poznańskiego Lecha. Przypomnijmy - był to mecz fazy grupowej Ligi Europy.
Strzelanie w 30. minucie rozpoczął Dimitrije Injac, ale niedługo po przerwie stan rywalizacji wyrównał Adebayor. Gdy coraz więcej wskazywało na to, że obie drużyny podzielą się punktami, “Kolejorza” na prowadzenie wyprowadził jednak niezawodny Manuel Arboleda. W doliczonym czasie gry pocisk ziemia-powietrze posłał jeszcze wówczas młodziutki Mateusz Możdżeń, który tym golem na długie lata zapewnił sobie status tego, który “potrafi uderzyć z dystansu”.

2. Schalke 04 Gelsenkirchen - Wisła Kraków 1:4

Długo zastanawiałem się, czy nie umieścić tego spotkania nawet na pierwszej pozycji, ale ostatecznie podopieczni Henryka Kasperczaka odbierają w tym zestawieniu srebrne medale. Pokonać 4:1 jedną z czołowych drużyn Bundesligi, w dodatku na jej stadionie? To musi robić wrażenie. Był to oczywiście pamiętny sezon 2002/2003 i rywalizacja w trzeciej rundzie ówczesnego Pucharu UEFA (czyli dzisiejsza 1/16 finału).
Mecz w Krakowie zakończył się wówczas remisem 1:1. Przed rewanżem faworytem byli więc zdecydowanie piłkarze z Niemiec, ale było ich stać tylko na trafienie… Tomasza Hajty. Dla Wisły trafiali natomiast dwukrotnie Maciej Żurawski, Kalu Uche i Kamil Kosowski.
- Jeśli Schalke przegrywa u siebie 1:4 z polską drużyną to ja nie mam nic do powiedzenia - mówił po meczu zszokowany takim obrotem spraw Ebbe Sand, kapitan zespołu z Gelsenkirchen.
Wisła była wtedy w ogromnym gazie. W kolejnej rundzie trafiła na Lazio, będąc bardzo blisko sprawienia kolejnej niespodzianki.

1. Legia Warszawa - Real Madryt 3:3

Fazę grupową Ligi Mistrzów w sezonie 2016/2017 Legia zaczęła od porażki 0:6 z Borussią Dortmund, prezentując się po prostu tragicznie. Kto by się spodziewał, że niedługo później “Wojskowi” będą stawiać opór wielkiemu Realowi Madryt. A tak właśnie było.
Legioniści mecz zaczęli najgorzej jak mogli, bo już w pierwszej minucie fantastycznego gola zdobył Gareth Bale. Później sytuacja nieco się uspokoiła, ale dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy było już 0:2. Tym razem na listę strzelców wpisał się Karim Benzema. Wtedy jednak podopiecznym Jacka Magiery zaczęło wychodzić niemal wszystko. Jeszcze przed przerwą kontaktową bramkę strzelił Vadis Odjidja-Ofoe, który postanowił konkurować z Balem w konkursie na najładniejsze trafienie tego meczu.
W 58. minucie było już 2:2. Tym razem wielkim sprytem wykazał się Miroslav Radović, kierując piłkę do bramki strzeżonej przez Keylora Navasa - kolokwialnie mówiąc - z czuba. Chociaż Legia wróciła wtedy z zaświatów, to wcale nie zamierzała się zatrzymywać. Na siedem minut przed końcem regulaminowego czasu gry kolejną piękną bramkę dla Legii zdobył Thibaut Moulin, a na opustoszałym stadionie przy Łazienkowskiej zapachniało prawdziwą sensacją. Żeby jednak nie było tak kolorowo, już chwilę później gola na 3:3 zdobył Mateo Kovacić. Legioniści po szalonym meczu podzielili się więc punktami z Cristiano Ronaldo i spółką.
***
Po tym festiwalu pięknych wspomnień trzeba jednak wrócić do brutalnej rzeczywistości. Trudno dziś wierzyć, że w najbliższym czasie jakiś mecz polskiego klubu będzie aspirował do tego zestawienia. Jednak… nikt też nie przewidziałby, że Legia zremisuje z Realem, Wisła zmiażdzy Schalke i wygra z Barceloną, a Lech odeśle z niczym Manchester City. Oby więc przyszłość równie pozytywnie nas zaskoczyła.
Dominik Budziński

Przeczytaj również