Trzymał się z mafią i skończył w więzieniu. Jak stracić miłość miasta? Pokręcone losy byłej gwiazdy Serie A

Trzymał się z mafią i skończył w więzieniu. Jak stracić miłość miasta? Pokręcone losy byłej gwiazdy Serie A
screen YouTube
Palermo miało kilka wielkich postaci w XXI wieku: Edinsona Cavaniego, Paulo Dybalę, Javiera Pastore, ale najbardziej kochany był żywiołowy Fabrizio Miccoli. Jego kariera jednak runęła brutalnie w 2013 roku.
Fabrizio Miccoli był w Palermo uwielbiany, dopóki aferą nie podzielił miasta. W 2019 roku został zaproszony na pokazowy mecz towarzyski między ekipą z Serie D i byłymi gwiazdami. Burmistrz Palermo zbojkotował ten głośny sparing i się na nim nie pojawił, ale trybuny obiektu Stadio Renzo Barbera (Stadio La Favorita) oklaskiwały dawnego bohatera, choć pewnie nie robili tego wszyscy zgromadzeni na obiekcie. Miccoli wywoływał skrajne emocje. Nie wszyscy mu wybaczyli.
Dalsza część tekstu pod wideo

Utrata szacunku

Strzelasz gole w Serie A. Między innymi 14 w sezonie 2008/09, 19 w 2009/10, 16 w kampanii 2011/12. Jesteś uwielbiany przez kibiców z gorącego, południowego miasta i tracisz cały respekt po słowach z ujawnionego podsłuchu. Fabrizio Miccoli przestał być kochany przez Palermo, został odtrącony. Musiał odejść. Nazwał Giovanniego Falcone śmieciem. Nie był to przypadek, bo powtórzył to kilka razy w rozmowie telefonicznej ze swoim kumplem, Mauro Lauricellą, który był synem mafijnego bossa - Antonio Lauricelli. Miccoli w 2009 roku otrzymał honorowe obywatelstwo gminy Corleone w prowincji Palermo za zasługi sportowe. Odebrano mu je 1 lipca 2013 roku.
Kogo Miccoli obraził? Oto bardzo krótka charakterystyka. Giovanni Falcone to sędzia i prokurator, który razem z żoną i trzema ochroniarzami zginął w zamachu bombowym w 1992 roku. Zabiła go sycylijska mafia, cosa nostra. Był ogromnym bohaterem, idolem, symbolem praworządności. Wspólnie z przyjacielem Paolo Borsellino uchodzili za idealistów. Zebrali nieprzekupnych ludzi i wypowiedzieli wojnę mafii w latach 80. Postanowili uporać się z czymś, co niszczyło Italię od środka, ale większość bała się dotykać problemu. Falcone i Borsellino doprowadzili do oskarżenia ponad 470 mafiosów (większość z nich skazano).
Borsellino zginął w zamachu bombowym dwa miesiące później, a lotnisko w Palermo nosi dziś nazwę Falcone-Borsellino. Drzewo, które stoi przed mieszkaniem Falcone w Palermo, ma przyczepione kartki z podziękowaniami, wiadomości. Ludzie do dziś składają mu hołd. Przynoszą tam prezenty i kwiaty. Pod tym właśnie drzewem Miccoli chciał spotkać się z Lauricellą.
I tego włoskiego bohatera Fabrizio Miccoli w rozmowie z synem szefa mafii nazwał "śmieciem". Jeszcze rok wcześniej wystąpił w meczu towarzyskim na 20-lecie jego zamordowania. Do tego, ku uciesze miasta, dedykował mu zdobyte bramki. Hipokryzja, po której można tylko zwymiotować. Po tej całej "akcji" jego kariera poszybowała w dół. Przygarnęło go trzecioligowe Lecce, bo tam się wychował. Później grał jeszcze dla... maltańskiej Birkirkary.

Karty SIM prowadzą do Miccoliego

W telefonie do kumpla nie chodziło jednak o to, żeby wyzywać zamordowanego 21 lat wcześniej Falcone. To didaskalia tamtej rozmowy. Materiał wyciągnięty na światło dzienne, żeby podkopać wizerunek i jeszcze bardziej dopiec Miccoliemu. Obrażać takiego bohatera bowiem nie przystoi. Piłkarz błyskawicznie został usunięty ze strony klubowej, choć przecież to legenda Palermo. Włoska Federacja Piłkarska (FIGC) wszczęła swoje własne śledztwo. Nie podsłuchiwano Miccoliego, tylko Antonio Lauricellę, syna bossa aresztowanego we wrześniu 2011 roku. Przypadkiem natrafiono na koneksje ze znanym piłkarzem Palermo. Direzione Investigativa Antimafia (Wydział Dochodzeń Antymafijnych) skontrolowała cztery tajemnicze karty SIM. Załatwił je Fabrizio Miccoli dzięki swoim kontaktom. Z jednej z nich korzystał młody Lauricella. Trudno było się z tego wytłumaczyć.
Prezydent Palermo, Maurizio Zamparini, komentował tę sprawę tak:
- Bardzo mi przykro... miejmy nadzieję, że to jakaś pomyłka lub wyolbrzymienie prokuratury. Znając Miccoliego, to nie sądzę, żeby on cokolwiek wymuszał. Słowa o Falcone? Mój Boże… Pozostawię to bez komentarza. Musimy to dokładniej całościowo usłyszeć. Jednakże dwa fakty wprawiają mnie w zakłopotanie: po pierwsze, że znane są te fragmenty podsłuchów telefonicznych oraz to, czy rzeczywiście wypowiedział te słowa. Miałem przeczucie w tej sprawie, że Prokuratura przeprowadzała kontrolę Miccoliego, ale nie, żeby był objęty śledztwem. Gracze z południa przyjaźnią się z różnymi osobami, nie wiedząc czy to idioci, czy normalni ludzie. Kto wie, z iloma idiotami uścisnąłem rękę? W każdym razie nadal uważałem, że Miccoli słusznie opuścił Palermo.
Prezydent, którego też bolały te oskarżenia, bo kochał go jak syna. Kiedyś rzucił do Fabrizio - strzelisz gola i wygramy, to zabieram cię na jacht. I rzeczywiście tak się stało. Przypadkowo Miccoli spędził dzień na jachcie prezydenta klubu razem ze swoją rodziną. Zakład to zakład. Najlepszy czas Palermo to sezon 2009/10, gdy szalało trio: Pastore, Cavani i Miccoli. Dwóch punktów zabrakło, by mieć TOP4 i awansować do Champions League.

Więzienie

Delikatnie mówiąc, piłkarz nie należał do osób inteligentnych ani nawet średnio mądrych. Wystarczy przytoczyć historię z tatuażem Che Guevary. Wytatuował go sobie, bo spodobał mu się na ramieniu Diego Maradony, a nie wiedział nawet kto to. Od dzieciństwa nazywali go "Lu Maradona", kiedy jako sześciolatek na obozie zachwycił wszystkich nienaganną techniką. Trener Giuseppe Bruno sfałszował kartę, wpisując, że ma osiem lat. Byle tylko mógł grać. Maradonę ubóstwiał. W 2010 roku zakupił incognito kolczyk, który Guardia di Finanza skonfiskowała Maradonie w hotelu w Merano podczas pobytu we Włoszech. Miccoli wysłał na aukcję w Bolzano kobietę, która ku zdumieniu wszystkich obecnych rzuciła na stół 25 tysięcy euro. W lutym 2013 roku Maradona przyjechał do Neapolu i podziękował na konferencji za zakup skonfiskowanego kolczyka i zamiar zwrotu. "Boskiego Diego" zresztą Miccoli też sobie wytatuował na łydce i to obok Che Guevary.
Dziękował idolowi: - Byłem naprawdę poruszony miłymi słowami, jakie skierował do mnie Maradona. Nigdy nie ukrywałem, że uważam go za najwspanialszego piłkarza wszechczasów, absolutny wzór do naśladowania, którego darzę najwyższym szacunkiem. Zrobię wszystko, żeby jak najszybciej się z nim skontaktować, zorganizować spotkanie i wreszcie oddać mu kolczyk. Szkoda jednak, że wieczorem wyleciał do Dubaju. Może następnym razem...
Raczej nie zdążył. Cztery miesiące później, po tych jakże miłych słowach od wielkiego idola, miał już ogromne kłopoty. Dostał pismo z Prokuratury. Dotyczyło wspomnianych powyżej kart SIM, ale też próby wymuszenia oraz współudziału w usiłowaniu wymuszenia. Chodziło o 12 tysięcy euro, które chciał odzyskać dla zadłużonego fizjoterapeuty Palermo. Przesłuchiwano i maglowano go wówczas przez pięć godzin. Gubił się we własnych zeznaniach. Często przeczył sam sobie, bo dociskano śrubę. Świadomy, w jakiej znalazł się sytuacji, rozpłakał się na konferencji prasowej.
- Proszę o przebaczenie całe miasto Palermo, proszę o przebaczenie moją rodzinę, która wychowała mnie w dobrych wartościach i szacunku. Jestem piłkarzem, nie mafiosem. Mówił to świeżo po przesłuchaniu i z jego oczu lały się łzy.
O ściąganie haraczu poprosił... młodego Lauricellę, tłumacząc się później naiwnie i idiotycznie, że miał go za obrotnego i obytego faceta, który wszystko i wszystkich zna, więc wszystko załatwi. Ale o mafii nie miał żadnego pojęcia, absolutnie! Został skazany w październiku 2017 roku na trzy lata i sześć miesięcy. Apelacje nic nie dały. Po długiej batalii i walce w listopadzie 2021 roku trafił do więzienia. Po latach rany się zabliźniają, więc kibice Palermo wybaczyli mu mafijne porachunki i obrażanie Falcone. Dwa tygodnie po skazaniu, podczas meczu w Serie C, skandowali, że zawsze będą z nim. Po sześciu miesiącach i na specjalnych warunkach opuścił więzienie. Uwzględniając apelację jego adwokata, sąd nadzorczy przyznał mu alternatywę w postaci aresztu w zawieszeniu. Jeżeli jakkolwiek zostaną mu udowodnione kontakty z przestępcami, to wróci do więzienia.

Szkółka

W 2010 roku Miccoli przychylił się do pomysłu utworzenia szkółki piłkarskiej, która teraz jest jego ratunkiem. Podobno kilku chłopaków siedziało przy stole, popijając drinki. Była to grupka przyjaciół, w tym Miccoli i jego ojciec. Siedzieli zadowoleni, bo 13 lipca 2010 roku oficjalnie złożyli papiery. W 2012 roku, by uczcić otwarcie tej szkółki w San Donato di Lecce, zorganizowano mecz pokazowy pomiędzy przyjaciółmi Miccoliego oraz przedstawicielami aktorów i piłkarzy. Zawodnik Palermo strzelił hat-tricka, a wynik brzmiał 5:5. Grali na przykład Pasquale Bruno oraz Eros Pisano. Dochód z meczu został przekazany rodzinom znajdującym się w niekorzystnej sytuacji na przedmieściach Lecce. Chodziło też o to, by wypromować powstałą szkołę.
Dla Fabrizio po wyjściu z więzienia jest to ratunek i odskocznia. Wcześniej tak się tym nie zajmował, ale teraz może w niej trenować i bardziej się na tym skupić.
- Nie mogłem się oprzeć zalotom tak prestiżowego klubu, który bardzo chciał Fabrizio Miccoliego jako trenera - żartował z zatrudnienia... samego siebie.
Przyznał, że dochodzą mu nowe obowiązki. Strona nie jest za bardzo aktualizowana, skoro na dzień dobry wita nas baner z zapisami na sezon 2022/23. Facebook ma się trochę lepiej, bo ostatni post jest sprzed kilku dni, ale posty też są sporadyczne, nikt nie przykłada do social mediów większej wagi. To jest jednak nieważne. Stworzona przed laty szkółka i ogromny szacunek, jakim cieszy się w Lecce, to ratunek dla życia byłego więźnia, który kiedyś był bohaterem i idolem, ale wykazał się ogromną naiwnością i spadł z wysokiego konia.

Przeczytaj również