Turcja może być "czarnym koniem" Euro, on jest jej liderem. "Od pucybuta do milionera"

Turcja może być "czarnym koniem" Euro, on jest jej liderem. "Od pucybuta do milionera"
własne/Martyn Haworth/Focus Images/MB Media/PressFocus
Caglar Soyuncu znajduje się wśród najbardziej rozpoznawalnych nazwisk w tureckiej drużynie narodowej. Mniej wie się za to powszechnie o wpływie, jaki wywarł on na futbol w ojczyźnie.
Ten tekst powstał w ramach ogólnoeuropejskiej współpracy największych mediów, pod nadzorem czołowego angielskiego dziennika, The Guardian. Nasz kraj w tym zacnym gronie reprezentuje redakcja portalu Meczyki.pl, z czego jesteśmy niezwykle dumni.
Dalsza część tekstu pod wideo
***
Zrywając z tradycją, Soyuncu pominął przeprowadzkę do jednego z największych klubów tureckiej Superligi. A była taka możliwość, kiedy był zawodnikiem Altinordu.
- Miałem wybór - powiedział. - Akademia klubu z Superligi czy regionalna liga amatorów? To była trudna decyzja, ale postanowiłem posłuchać trenera Huseyina Eroglu oraz prezesa klubu Mehmeta Seyita Ozkana i zagrać w rozgrywkach amatorskich, aby nabrać doświadczenia.
Decyzja się opłaciła. Charakterystycznie wyglądający środkowy obrońca przyciągnął zainteresowanie z Niemiec i wyrobił sobie nazwisko w występującym na poziomie Bundesligi Freiburgu, zanim przeprowadził się za 20 milionów funtów do Leicester City. Tym samym postawił turecki futbol na głowie. Soyuncu nie jest pierwszym tamtejszym zawodnikiem, który przeszedł do klubu z jednej z pięciu najsilniejszych lig w Europie. Dokonując tego, nie mając za sobą gry w tureckiej ekstraklasie, wyznaczył jednak nową ścieżkę dla innych młodych piłkarzy w ojczyźnie.
W Turcji przyjęto za cel podpisanie wielkiego kontraktu z Besiktasem, Fenerbahce, Galatasarayem lub Trabzonsporem. Problem polega na tym, że tamtejszy, piłkarski rynek jest “bańką”. Zawodnicy zarabiają zbyt wiele w stosunku do tego, co prezentują na boisku. Mimo że dominujące tureckie kluby nie są w stanie rywalizować z konkurentami nie tylko z pięciu największych lig, ale również z tymi z Holandii, Belgii czy Portugalii, niezmiennie płacą piłkarzom większe pieniądze niż kluby, które regularnie osiągają od nich lepsze wyniki. To futbolowy odpowiednik strefy komfortu. Zawodnicy mają niewielką motywację, aby się rozwijać, ale i tak pobierają wynagrodzenie przewyższające to, na co zasługują.
Soyuncu naznaczył początek nowej ery, w której centrum znalazło się Altinordu. Śmiały, mały klub z siedzibą w Izmirze rozpoczął odważny projekt tworzenia nowej ścieżki. Altinordu dostrzegło rynkową niszę. Turcja ma ogromną populację młodych piłkarzy - największą w strefie UEFA - którą przez dekady w znacznym stopniu ignorowano.
Altinordu postanowiło zbudować akademię obliczoną na rozwój zawodników do wystarczająco wysokiego poziomu, by zainteresować nimi kluby z wiodących lig. Klub wykupił ziemię na obszarze regionów Aegean i Zachodniej Anatolii, założył setki szkółek piłkarskich oraz objął skautingiem wcześniej pomijane miasteczka i wioski. W akademii nauczane są języki obce, a także przeprowadza się zajęcia z dziedziny mediów. Na miejscu znajdują się ponadto psycholodzy sportu, wykwalifikowani trenerzy czy analitycy. Wszystko to stanowi normę w klubach z największych lig, ale niekoniecznie jest nią w Turcji.
Soyuncu jest obunożnym środkowym obrońcą, wyróżniającym się imponującymi repertuarem podań oraz umiejętnościami technicznymi, jak na zawodnika występującego na tej pozycji.
- Kiedy grałem jako napastnik, moim idolem był Wayne Rooney - powiedział w wywiadzie dla magazynu “TamSaha” w 2016 roku. - Byłem wtedy niski i uwielbiałem to, że tak młody i niewysoki atakujący zdołał zostać gwiazdą.
Dopiero po przejściu do Buki, a następnie Altinordu na szczeblu młodzieżowym przemianowano go na środkowego obrońcę.
- Moim idolem został wtedy Carles Puyol - zdradził. - Kochałem jego odwagę, charakter i zdolności przywódcze.
W Altinordu Soyuncu mieszkał w jednym pokoju z Cengizem Underem. Kto by pomyślał? Dwóch nieznanych dzieciaków w klubie z niższych lig, o którym nikt nie słyszał, zostanie gwiazdami tureckiego futbolu. Kiedy Freiburg ściągnął do siebie Soyuncu w 2016 roku, mało kto w ogóle to odnotował. Nawet po rozegraniu dwóch pełnych sezonów w Bundeslidze pozostawał niedostrzegany.
Aż doczekał się przeprowadzki do Leicester. Zawodnik, który nigdy nie zagrał w tureckiej ekstraklasie, przeszedł do klubu z Premier League za 20 milionów funtów. Wtedy uwaga była już zapewniona. W pierwszym sezonie Soyuncu grał niewiele, ale od kiedy przebił się do podstawowego składu, jest przez wielu uznawany za jednego z najlepszych obrońców w jednej z najsilniejszych lig na świecie.
Za granicą popularne stały się tureckie opery mydlane, a historii Soyuncu łatwo można przypiąć łatkę jednej z tych “od pucybuta do milionera”. Poza tym, że to prawdziwa historia, zainspirowała ona nowe pokolenie tureckich piłkarzy do wiary w siebie i podążania jego drogą.
Kiedy Soyuncu grał w ligach amatorskich, jeden z jego przyjaciół zdecydował się na przejście do Akademii Galatasarayu.
- Powiedział mi, że występując w rozgrywkach amatorskich, jestem nikim - przywołał. - Wtedy prawdopodobnie należało przyznać mu rację. Ale ja zawsze powtarzałem sobie, że zrobię karierę i nigdy się nie poddam.
Kiedy Soyuncu zadebiutował w wyjściowej jedenastce reprezentacji Turcji w 2016 roku, tylko trzech spośród jego partnerów grało poza ojczyzną. Tymczasem podczas wygranej 4:2 nad Holandią na inaugurację eliminacji mistrzostw świata w marcu tego roku w podstawowym składzie wystąpiło raptem dwóch graczy z Superligi. Nie będzie zresztą niespodzianką, jeśli Ozan Tufan i Ugurcan Cakir, bo o nich mowa, też przeniosą się wkrótce za granicę.
Oto Turcja 2.0. Pewna siebie, młoda grupa zawodników, która chce sprawdzić się na największej scenie. Oni chcą rywalizować i podążyć śladami Soyuncu.
Największą słabością reprezentacji Turcji była w przeszłości gra w obronie. Nowa drużyna narodowa oparta jest na defensywie, z Soyuncu jako jej skałą. Oni z łatwością przeszli przez eliminacje mistrzostw Europy, zdobywając cztery punkty w meczach z mistrzami świata, Francją. W grupie stracili raptem trzy gole, żaden inny zespół nie wpuścił ich mniej.
Soyuncu jest liderem nowej reprezentacji Turcji. Na papierze to jeden z najsilniejszych zespołów w historii tego kraju. A selekcjoner Senol Gunes wie coś na temat wielkich turniejów. W końcu to on doprowadził Turcję do trzeciego miejsca na mundialu w 2002 roku.
Turcja może okazać się czarnym koniem. Jeśli odniesie sukces, Soyuncu odegra kluczową rolę. Jak głosi powiedzenie, atakiem wygrywa się mecze, a obroną trofea.
***
Emre Sarigul pisze dla portalu turkish-football.com.
Obserwujcie go na Twitterze @Turkish_Futbol1
Tłumaczenie: Wojciech Falenta
***
Pozostałe teksty z serii EUROekspert powstałe we współpracy z The Guardian znajdziesz TUTAJ

Przeczytaj również