U Guardioli jest już skreślony, w Man City kariery nie zrobi. "Dostał szansę, skończył gorzej niż wcześniej"

U Guardioli jest już skreślony, w City kariery nie zrobi. "Dostał szansę, skończył gorzej niż wcześniej"
Foto Conor Molloy/News Images/SIPA USA/PressFocus
To był dla niego przykry tydzień prawdy. Weryfikacja jest brutalna, bo z Arsenalem Kalvin Phillips nawet nie wszedł na boisko. Następca Fernandinho i zastępca Rodriego okazał się zastępcą... wszystkich innych, którzy wcisnęli mu się w kolejkę.
Kalvin Phillips dołączył do City latem ubiegłego roku po to, by odciążyć czasami z obowiązków Rodriego, dać mu odpocząć, ale i stworzyć jakąś konkurencję. Stworzył taką, że "The Citizens" jeszcze bardziej nie wyobrażają sobie życia bez Hiszpana.
Dalsza część tekstu pod wideo

Pierwszy sezon na stracenie

Phillips był i jest takim zastępcą Rodriego, że aż żadnym. Gdy Guardiola chował tablicę meczową do szafy, to nie musiał nawet ścierać napisu "Rodrigo". Rozegrał on prawie 4500 minut w sezonie, w którym Manchester City sięgnął po potrójną koronę. Oczywiście najwięcej w klubie. Co robił w tym czasie Anglik? Oklaskiwał go z ławki rezerwowych. Policzmy występy Philipsa w 2022/23: 45 razy w szerokim składzie, na boisku pojawił się w 21 spotkaniach. W sumie grał przez 593 minuty, czyli średnio 28 minut plus czas doliczony. Nawet w krajowych pucharach wiele nie zwojował. Wchodził przy bezpiecznym wyniku - 3:0 czy 4:0. (Screen za “Transfermarktem”)
screen kalvin phillips
screen transfermarkt
Najlepszą weryfikacją przydatności Phillipsa jest Liga Mistrzów. Wiosną pomocnik nie był już kontuzjowany, znalazł się w kadrze na każde spotkanie fazy pucharowej. Odciążył Rodriego na pół godziny w meczu z RB Lipsk, tyle że wszedł już przy wyniku 6:0. Bayern, Real, Inter - wszystko to podziwiał z perspektywy kibica. Miał najlepsze miejsce na oglądanie zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Trybuna Bench-VIP. Ponad 40 milionów funtów za faceta, który wchodził w momencie, gdy już nie dało się niczego zepsuć. Niech sobie pokopie. Zawsze jednak był pogodny. Kojarzy się z szerokim uśmiechem, który robi, gdy stoi podekscytowany przy linii bocznej. Na tablicy mamy 3:0, a Guardiola chce zdjąć wyróżniającego się piłkarza, żeby dostał od kibiców owacje. I wtedy wchodzi Phillips, cały na błękitno, po czym zwykle podaje do tyłu.
- Chciałbym przystosować się do wymagań. Wiem, jak trudno jest zrozumieć sposób, w jaki Pep chce grać i jak szybko trzeba się dostosować, żeby grać w jego systemie. Jestem o krok od osiągnięcia tego celu. Oczywiście przed sezonem jest trochę pracy i liczę, że będzie dobrze. Rozmawiałem na ten temat z kilkoma zawodnikami. Nathan Ake, Jack Grealish. Wszyscy mówili to samo, że pierwsze 12 miesięcy było najcięższymi w ich karierze w City, ale potem wszystko stało się łatwiejsze. Po prostu wyjadę poza sezonem i będę się dobrze bawić z rodziną, dziewczyną i przyjaciółmi, a potem wrócę i powalczę - mówił po zakończeniu sezonu 2022/23.

Jest nawet gorzej

Grealish, Ake, Bernardo Silva, Rodri, Riyad Mahrez, Joao Cancelo. Wszyscy zaliczyli przeciętny pierwszy sezon i potrzebowali czasu, żeby się otrząsnąć. Była to nadzieja dla Phillipsa, ale szybko się rozjechała. Konkurencja się zmniejszyła, a Anglik miał właśnie teraz tydzień prawdy. Już wie, że musi pakować plecak.
Nie ma Ilkaya Guendogana, Kevin De Bruyne jest kontuzjowany, Rodri pauzował za czerwoną kartkę, a Guardiola na hitowe starcie z Arsenalem wystawił w środku pola 18-latka Rico Lewisa i Mateo Kovacicia. Chorwat był nadpobudliwy, powinien z boiska wylecieć i to dwa razy. Nie jest jakimś "flopem", ale chowa się do Guendogana. Nie strzela goli, nie asystuje, ale miał robić co innego - holować piłkę, zdobywać z nią teren i transportować ją w ostatnią tercję ataku. Trzeba się jednak sporo naprzewijać, żeby znaleźć go w statystykach "holowania" i zdobywania tego terenu, mając piłkę, czy to tego zwykłego, czy też tzw. progresywnego. Ale Guardiola i tak wolał go trzymać na boisku, zamiast zawołać takiego Philipsa i powiedzieć - wchodzisz. Gdyby tylko mu ufał… Potencjalny następca Rodriego siedział jednak na ławce. Menedżer wpuścił później niedawno sprowadzonego Matheusa Nunesa, który na razie głównie irytuje, a także Johna Stonesa, który nie był gotowy na 90 minut, nie grał przez dwa miesiące i dopiero wrócił po kontuzji biodra.
- Kalvin Phillips w końcu dostał szansę, na którą czekał - i jakoś wyszło tak, że skończył w jeszcze gorszej sytuacji niż wcześniej - trafnie podsumował to Joe Bray z "Manchester Evening News".
Nie ma Guendogana, nie ma De Bruyne, nie ma Rodriego. Tymczasem przed Phillipsem w składzie jest nastolatek, dwóch nowych gości, którzy jeszcze nie do końca kumają o co chodzi Guardioli, facet wracający po dwumiesięcznej kontuzji i Bernardo Silva, który obskakuje dwie pozycje, bo może być też prawoskrzydłowym.

Niewykorzystana szansa

To nie tak, że Phillips nie dostał szansy. Zagrał praktycznie całą drugą połowę z Nottingham Forest, gdy Rodri wyleciał z czerwoną kartką. Później całe spotkanie Carabao Cup z Newcastle United i 26 minut z Wolverhampton. I koniec. Już z Forest się nie popisał, notując aż cztery straty, momentami kiepsko przyjmując piłkę. Nie napędził praktycznie żadnej kontry, nie potrafił uderzyć w odpowiedni moment. Manchester City grał w dziesięciu i bronił wyniku. Phillips uzbierał ledwie dziesięć celnych podań, z czego trzy progresywne, czyli przyspieszające akcję. Coś tam chociaż próbował.
Dużo lepszym materiałem do oceny było spotkanie z Newcastle. Miał tam lepszą pierwszą połowę i dużo gorszą drugą. Jak zresztą cały zespół. Zaliczył aż 128 kontaktów z piłką, 112 to same podania (za “Whoscored”). Mnóstwo. Można przypuszczać, że była to tak zwana "zerówka", jak na studiach. Taki sprawdzian głównego egzaminu. Guardiola powiedział: grajcie z nim, jakby to był Rodri z długimi włosami, walcie jak najwięcej piłek do niego. Rzeczywiście Phillips regulował tempo, robił przerzuty, był szefem drużyny w podejmowaniu decyzji i dyrygentem. Katalończyk sprawdzał go pod kątem potencjalnego występu z Arsenalem. Oto skrót gry pomocnika:
Potem jednak Guardiola zobaczył Rico Lewisa z RB Lipsk i to był koniec Phillipsa. Nastolatek zagrał fantastycznie. Wszędzie go było pełno. Miał asystę, a mógł mieć ich więcej. Tyle, że grał obok Rodriego, z którego śmiano się, że został "wypożyczony". Nieważne... Lewis wywalczył tym meczem pierwszeństwo na Arsenal. Zobaczył jednak później, że trudniej gra się z Kovaciciem niż z Rodrim i też tego nie udźwignął.

Pechowiec

Reasumując, Guardiola nie widzi Kalvina Phillipsa w składzie. Ten uciekać mógł już w letnim okienku transferowym, ale zobaczył co się święci - odchodzi przecież Ilkay Guendogan, przyjdą jacyś nowi, którzy będą - podobnie jak on - startowali od zera. W tym widział szansę. Rozmawiał z kolegami o trudach pierwszego sezonu i to zaakceptował, jako coś normalnego. Drugi to rzeczywista weryfikacja umiejętności, bo pierwszy idzie na straty: - Zawsze widziałem determinację u graczy takich jak Jack i Nathan - ciągle byli moją inspiracją do tego, że drugi sezon w City jest zawsze lepszy - powtarzał.
A przecież Phillips był swego czasu jednoosobową maszyną pressingową. Marcelo Bielsa go ubóstwiał. Forma przekładała się też na kadrę. Stawiał na niego Gareth Southgate. Kłopoty zaczęły się w sezonie 2021/22. Wtedy, jeszcze jako zawodnik Leeds, w trakcie meczu z Brentford usiadł w środkowym kole. Potrzebował pomocy medycznej. Jeszcze wrócił, ale szybko odpuścił. Gdy akurat Leeds traciło bramkę na 1:2, to machał do ławki, że nie da rady. Trener Bielsa zajechał go intensywnością, podobnie jak wielu innych piłkarzy. Pod jego nieobecność "Pawie" zaczęły przegrywać. 7:0 złoił ich Manchester City, 4:1 Arsenal, 6:0 Liverpool, 4:0 Tottenham, po 3:0 Everton i Aston Villa. Koszmar. Były też zwycięstwa, ale i sześć porażek z rzędu. Phillips nie grał przez trzy miesiące, Leeds ledwo się utrzymało w ostatniej kolejce, a Bielsa stracił pracę - ratownikiem był Jesse Marsch.
Z kolei we wcześniejszym sezonie (2020/21) pomocnik w końcówce ostatniego meczu upadł na ramię. Akurat prawe, które miał już podwichnięte. Pragnął wystąpić na EURO, dlatego zdecydował się na leczenie zachowawcze, a nie żadną operację. Wystąpił, zagrał turniej życia. Zdobył wicemistrzostwo Europy i zachwycał występami w środku pola. Wtedy to akurat była dobra decyzja, bo inaczej nie ujrzelibyśmy najlepszej wersji Phillipsa. Tej z EURO. Tyle, że bark nie został wyleczony.

Ochrzan od Pepa

W międzyczasie pojawiła się ta wyżej opisana kontuzja po Brentford, więc bark musiał poczekać, ale i tak dawał o sobie znać. Trzeba było w końcu zrobić z nim porządek przed mundialem w Katarze, bo “zaleczenie” to nie “wyleczenie”. Anglik przeszedł operację już w nowym klubie, ale i tak omal nie pojechał na mistrzostwa, bo ciężarek na siłowni spadł mu na nogę. Na mundialu nie był już tak ważną postacią, a do klubu wrócił z wyraźną nadwagą, co nawet skomentował sam Guardiola: - Nie, nie jest kontuzjowany. Po prostu wrócił do nas z nadwagą i nie wiem dlaczego. Nie przyjechał w takim stanie, aby mógł normalnie grać i trenować.
Kalvin Phillips to nie jest piłkarz na miarę Manchesteru City, co nawet widać po klipie jego zagrań z Newcastle United. Czegoś "ekstra" tam brakuje, jest solidność i przeciętność, a to nie wystarczy. Anglik może inaczej odnalazłby się w zespole, w którym nie musiałby rozgrywać piłki, tylko zająć tym, co mu najlepiej wychodziło w Leeds United. Tutaj, do gry atakiem pozycyjnym, jakby od początku nie pasował. Dziwny to był transfer, trzeba przyznać. To nie ten profil zawodnika, co nie oznacza od razu, że mówimy o graczu na League Two. Według brytyjskich mediów już czają się chętni, żeby w zimowym okienku go wypożyczyć. Może Everton?
Co ciekawe, mimo problemów z grą, Phillips cały czas otrzymuje powołania do kadry. Gareth Southgate jest uparty co do niektórych nazwisk, m.in. właśnie Kalvina Phillipsa, który staje się w reprezentacji wręcz nieusuwalny.

Przeczytaj również