W Realu go nie chcieli, więc Simeone zrobił z niego gwiazdę. Pogromca Liverpoolu będzie nękał Polaków na Euro?

W Realu go nie chcieli, więc Simeone zrobił z niego gwiazdę. Pogromca Liverpoolu będzie nękał Polaków na Euro?
Perez Meca / PressFocus
Jeszcze kilka miesięcy temu Marcos Llorente zapewne zastanawiał się nad wakacyjnym kurortem, z którego będzie mu dane obejrzeć Euro 2020. Od tego czasu sporo się jednak zmieniło. Mistrzostwa zostały przełożone na przyszły rok, a sam piłkarz Atletico zamiast na plaży, ma duże szanse na to, by obejrzeć ten turniej z perspektywy boiska.
11 listopada 2019. 24-letniemu już wtedy Llorente towarzyszą mieszane uczucia. Z jednej strony jego zespół dzień wcześniej pokonał Espanyol 3:1, z drugiej zaś, on na boisku pojawił się na zaledwie minutę w samej końcówce. Co gorsza, do tego momentu miał na swoim koncie ledwie dwa mecze ligowe w wyjściowej jedenastce „Rojiblancos” i w obu przypadkach został zmieniony przez Cholo Simeone już w przerwie. Z pewnością w głowie piłkarza w tym momencie mogła pojawić się myśl, czy odejście z Realu Madryt do rywala zza miedzy nie było jednak błędem.
Dalsza część tekstu pod wideo
11 listopada 2020. 72. minuta meczu towarzyskiego pomiędzy Holandią i Hiszpanią (1:1). Llorente stoi przy linii bocznej, by już za chwilę zmienić Sergio Canalesa. Choć w tym meczu zagra ostatecznie w środku pomocy, nie jest to już jego docelowa pozycja w klubie. W nim gra znacznie bliżej bramki przeciwnika. To właśnie ta zmiana sprawiła, że w ciągu roku piłkarz, który był jedynie uzupełnieniem Atletico, stał się jego podstawowym ogniwem, a dzięki temu w spotkaniu z „Oranje” zadebiutował w narodowych barwach.

Gol wart 10 milionów

Jeśli szukać przełomowego momentu w karierze Llorente, to z pewnością należy cofnąć się do marca i rewanżowego spotkania 1/8 finału Ligi Mistrzów z Liverpoolem. Hiszpan w starciu na Anfield pojawił się na boisku w drugiej połowie, gdy „The Reds” prowadzili 1:0 (ten wynik oznaczał dogrywkę) w miejsce Diego Costy. Kibice Atletico zapewne pukali się w tamtym momencie w czoła, dlaczego ich szkoleniowiec wprowadza defensywnego pomocnika w miejsce napastnika.
Simeone postąpił nieszablonowo, ale swojej decyzji po spotkaniu z pewnością nie żałował. Choć w dogrywce to podopieczni Juergena Kloppa najpierw podwyższyli prowadzenie, potem na boisku swoje show rozpoczął Llorente. Pokonał Adriana dwukrotnie, a na sam koniec dorzucił jeszcze asystę przy trafieniu Alvaro Moraty. „Atleti” tylko dzięki jego świetnemu wejściu zainkasowali za awans do kolejnej fazy ok. 10,5 miliona euro, co pozwoliło spłacić mniej więcej 1/3 sumy, którą zapłacili za niego Realowi.
- Marcos Llorente to dla mnie odkrycie nie tylko ostatnich miesięcy, a ostatnich lat w Atletico. Od zawodnika, który przez pierwsze pół roku był wielkim rozczarowaniem, stał się jedną z największych gwiazd zespołu. Wszyscy mówią o wybitnym meczu na Anfield, ale już miesiąc wcześniej z Valencią pokazał swoje walory ofensywne, gdy strzelił gola w swoim stylu i zagrał świetne spotkanie - mówi Bartłomiej Smolewski, były redaktor „AtleticoPoland.com”.
We wspomnianym meczu na Mestalla, Llorente zagrał bliżej prawej strony i otworzył wynik ostatecznie zakończonego remisem 2:2 spotkania. Do końca sezonu, grając już zdecydowanie bliżej bramki rywala, zdołał w sumie ustrzelić jeszcze dwa kolejne gole i dołożył do tego cztery asysty.
- Llorente w niedawnym wywiadzie dla „Radio MARCA” powiedział, że zarówno on, jak i Diego Simeone mieli problemy w minionym sezonie - Atletico prezentowało się słabo, a piłkarz pojawiał się sporadycznie na boisku. Pomogli sobie nawzajem, Cholo nareszcie znalazł piłkarza, który dawał jakość w ataku, podczas gdy Morata był nieregularny, Diego Costa często kontuzjowany, Correa więcej grał na skrzydle, a João Félix dopiero adaptował się w klubie. Llorente złapał życiową formę, którą kontynuuje do dziś - opowiada Marek Batkiewicz, kibic „Rojiblancos”.

10 cech głównych

Pod koniec października kapitalny okres w wykonaniu Hiszpana postanowił docenić dziennikarz Ruben Uria na łamach serwisu „Goal.com”. W swoim tekście wymienił on dziesięć cech, które sprawiły, że kariera Llorente tak mocno eksplodowała. Są nimi: świetna fizyczność, przyjęcie, szybkość, przegląd pola, instynkt, gotowość w momencie ostatniego podania, waleczność, pracowitość, pozytywne nastawienie oraz boiskowa hojność wobec kolegów.
- Ten ciąg na bramkę, duża intensywność i nieustanny pressing to chyba najważniejsze walory, dzięki którym ta zmiana pozycji zaowocowała świetnymi występami. Każdy jest świadomy, że to odpowiednie predyspozycje do gry z przodu, ale dopiero Cholo zdecydował się na taki krok i chwała mu za to - przyznaje Batkiewicz.
Świetna druga część poprzedniego sezonu i związane z tym dobre opinie ze wszystkich stron nie sprawiły bynajmniej, by Llorente w nowych rozgrywkach spuścił z tonu. W Primera División w siedmiu meczach strzelił już trzy gole i zanotował dwie asysty. W Lidze Mistrzów pokonał natomiast bramkarza Red Bull Salzburg.
- Imponuje mi jego przebojowość. Nie kalkuluje, bierze piłkę, po prostu biegnie, a potem robi asystę lub bramkę. Warto zwrócić uwagę na jego przyspieszenie, obrońcy rzadko potrafią go dogonić, a potwierdzeniem tego są statystyki, Llorente jest najszybszym zawodnikiem La Liga w tym sezonie. Poza tym imponuje skutecznością pod bramką i prawie każdą sytuację zamienia na gola. Marcos od lat jest też znany ze swojej atletyczności i pracowitości, wystarczy zobaczyć jakieś zdjęcia lub filmiki z siłowni, to jest tytan pracy. I to jeden z powodów jego eksplozji formy, ale także jeden z powodów, dlaczego pokochali go fani. A będąc wychowankiem Realu nie jest przecież o to łatwo. On po prostu umiera na boisku. Aż szkoda, że nie ma obecnie kibiców na stadionach, bo na Wanda Metropolitano w każdym meczu by zapewne dostawał owacje na stojąco - twierdzi Smolewski.

Nie on pierwszy, nie ostatni

Owacje na stojąco z pewnością należą się też Simeone. To on jako miłośnik uniwersalnych walczaków dokonał przecież zmiany pozycji Llorente. Ten, będąc wcześniej porównywanym do najlepszych defensywnych pomocników świata, z czasem zaczął być raczej określany jako piłkarz przypominający swoją grą bardziej Mesuta Oezila z najlepszych lat czy swojego holenderskiego imiennika, Marco van Bastena. Kibice Atletico w jego losach widzą jednak podobieństwa do innego byłego piłkarza „Los Colchoneros”.
- Llorente to dla mnie ulepszona wersja 2.0 Raula Garcii, obecnie gwiazdy Athleticu Bilbao, a kiedyś zawodnika Atletico. Obaj zaczynali w środku pola, po czym grali coraz bardziej i bardziej ofensywnie, aż stali się maszynką do zdobywania goli. Llorente ma wciąż 25 lat, ogromny potencjał i ten luksus, że Atletico w tym sezonie gra bardziej ofensywnie niż w ostatnich latach, a to idealnie pasuje do walorów ofensywnych byłego zawodnika Realu. Jeżeli będzie dalej się rozwijał właśnie w ataku, to zrobi o wiele większą karierę niż Raul Garcia i wówczas może zostać legendą Atletico. Wtedy już nikt nie będzie pamiętał, że grał u rywala za zza miedzy - uważa Smolewski.
Garcia w ciągu ośmiu lat na Estadio Vicente Calderón (z roczną przerwą na wypożyczenie do Osasuny) rozegrał dla „Atleti” w sumie ponad 200 spotkań i strzelił 27 goli. Z „Rojiblancos” zdobył w tym czasie mistrzostwo kraju i dotarł do finału Ligi Mistrzów. Llorente ma teraz wszystko, by powtórzyć dokonania swojego starszego kolegi.
- Wychowanek Osasuny też występował w Atletico na różnych pozycjach: środek pola, skrzydłowy, ofensywny pomocnik czy cofnięty napastnik. Jego grę cechowała niesamowita mentalność, umiejętność znalezienia się w odpowiednim miejscu i czasie, częste powroty do obrony. To wszystko ma również Marcos Llorente, dodatkowo jest szybszy, bardziej przebojowy i lepiej drybluje. Garcii ustępuje jedynie w grze w powietrzu - dodaje Batkiewicz.

Oszczędny debiut wstępem do czegoś więcej

Na razie Llorente może zbierać kolejne laury, tym razem za debiut w kadrze. Ten sam w sobie nie wypadł jakoś bardzo okazale, a Hiszpania tylko zremisowała z Holandią. Wydaje się jednak, że to przetarcie z kadrą może być dla niego jedynie wstępem do pięknej reprezentacyjnej przygody, której będzie mógł mu pozazdrościć choćby wyżej wspomniany Raul Garcia.
- „La Furia Roja” i Atletico swoje pojęcia futbolu mają na dwóch różnych biegunach. Diego Simeone powoli przekonuje się (zwłaszcza po zmianie asystenta z Germana Burgosa na Nelsona Vivasa) do bardziej ofensywnej gry. Ostatnio drużyna w defensywie prezentowała formację 4-4-2, natomiast w ataku płynnie przechodziła na 3-4-3 i takie rozwiązanie wyglądało obiecująco. Mimo wszystko, Hiszpanie mają w środku pola zawodników lepszych technicznie, a Llorente raczej dałby więcej na pozycji cofniętego bądź bocznego napastnika - uważa Batkiewicz.
Jeśli bowiem Enrique nie da mu szansy nieco wyżej, ogromny potencjał drzemiący w tym piłkarzu na jego nowo odkrytej pozycji może zostać mocno zmarnowany. Szczególnie dla reprezentacji, która w przeszłości po sukcesy potrafiła już sięgać, grając bez typowej „dziewiątki”.
- W tym sezonie były też takie krótkie momenty, że Llorente grał na swojej dawnej pozycji. Ale wydaje mi się, że jeśli Enrique będzie go na niej wystawiał także w kadrze, to ten stanie się drugim Zielińskim znanym z reprezentacji Polski. Jeżeli selekcjoner chce wykorzystać jego walory w ofensywie, to musi wystawiać go wyżej. Z drugiej strony, zagrał tylko 18 minut, więc może gdy dostanie ich nieco więcej, to zobaczymy go z bardziej ofensywnej strony? Nie siedzę w głowie Enrique, ale wydaje mi się, że po prostu szuka dla niego idealnej pozycji i będzie próbował go na kilku różnych - obstawia Smolewski.
Przed kolejną próbą Llorente stanie być może już we wtorek, kiedy to Hiszpania zmierzy się w meczu o pierwsze miejsce w grupie D dywizji A Ligi Narodów z Niemcami. Początek tego spotkania o godzinie 20:45.

Przeczytaj również