W United go nie chciano, więc odszedł bez żalu. Teraz może zastąpić Ten Haga. W nowym klubie błyszczy

W United go nie chciano, więc odszedł bez żalu. Teraz może zastąpić Ten Haga. W nowym klubie błyszczy
fot. Jeremy Landey/Pressfocus.pl
"The Athletic" zastanawia się, czy jego zespół nie jest najfajniejszym do oglądania w Anglii. "The Sun" nie ma wątpliwości, że Crystal Palace byłoby dla niego zbyt małe. "The Analyst" zaś pisze o odbudowie klubu, który na lata zniknął z radarów Premier League. Kieran McKenna ma za sobą doskonały okres, który stopniowo przybliża go do Manchesteru United. Erik ten Hag odejdzie - pytanie tylko: kiedy.
Jeszcze przed startem bieżącego sezonu na Old Trafford atmosfera była właściwie doskonała. Erik ten Hag wzbogacił klubową gablotę o kolejne trofeum i nie miało znaczenia, że jest ono traktowane jako trzecioplanowe. Co więcej, drużyna zajęła trzecie miejsce w Premier League i zagwarantowała sobie powrót do Ligi Mistrzów. Nawet jeśli pojawiały się jakieś uwagi względem Holendra, żeby przypomnieć konflikt z Cristiano Ronaldo na czele, to i tak wychodził on z opresji obronną ręką. W związku z tym zarząd "Czerwonych Diabłów" dywagował na przełomie sierpnia i września, czy Ten Hag nie zasługuje na przedłużenie umowy. Teraz obie strony są od tego rozwiązania tak dalekie, jak to tylko możliwe.
Dalsza część tekstu pod wideo
Zmieniło się bowiem wszystko. Największą uwagę skupiają oczywiście wyniki, bo blamaż z Bournemouth na własnym stadionie ma szanse zapisać się w historii utytułowanego klubu. Klęska przeciwko "The Cherries" puściła w niepamięć udany listopad, gdy drużyna Holendra wygrała trzy ligowe mecze z rzędu i nie straciła przy tym ani jednego gola. Niemniej nawet przy tak imponującej passie niewiele osób skakało z radości, gdyż zwracano uwagę na stosunkowo niski poziom rywali. Największą bolączką Manchesteru United jest zaś walka z przeciwnikami lepszymi. Pokazały to Newcastle United, Manchester City, Arsenal, Brighton oraz przeboje w Lidze Mistrzów, gdzie awans jest już marzeniem, a nie realnym celem.
Swoje do destabilizacji posady Ten Haga dołożyły też czynniki wykraczające poza boisko. Holender w pewnym momencie bezceremonialnie odsunął Harry'ego Maguire'a tylko po to, aby Anglik niedługo później stał się kluczową postacią defensywy z Old Trafford. O ile jednak relacje z doświadczonym stoperem udało się jakoś naprostować, o tyle Jadon Sancho oraz Raphael Varane zdają się być już jedną nogą w innych drużynach, co wynika bezpośrednio z konfliktu z 53-latkiem. On sam nie zamierza się zmieniać, konsekwentnie stwierdza, że nikogo nie żałuje. Popularności mu to nie przynosi, bo według najnowszych informacji "Sky Sports" od szkoleniowca odwróciło się już 50% szatni. Trudno wyobrażać sobie, aby współpraca w takich warunkach mogła potrwać jeszcze kilka miesięcy. Szefostwo United albo będzie szukało, albo już szuka następcy. Niewykluczone, że idealny kandydat pożegnał się z klubem stosunkowo niedawno.

Brak zaufania

Ruud Gullit jakiś czas temu pokusił się o zdiagnozowanie problemów Manchesteru United. Holender stwierdził, że klub ten - za sprawą swoich kibiców - jest zbyt mocno zanurzony w przeszłości. Sympatycy rozpamiętują to, co było za kadencji sir Alexa Fergusona, rozprawiają o mitycznym DNA, żyją swoją dawną chwałą i nie dopuszczają do siebie zmiany porządku w Premier League. To częściowo prawda, ale nie da się ukryć, że "Czerwone Diabły" w ostatnich latach najlepiej spisywały się za kadencji kogoś, kto był z drużyną silnie związany jako piłkarz. Ole Gunnar Solskjaer zakończył swoją przygodę na taczce, ale na pewnym etapie zagwarantował radość. Coś, czego na Old Trafford nie było przez lata. Nie chodzi o to, aby mitologizować Norwega, bo miał on szereg wad, lecz jednocześnie to właśnie dzięki niemu fani United znów zaczęli myśleć z rozrzewnieniem.
Dość powiedzieć, że gdy zwalniano go z posady, to drużyna znajdowała się w potencjalnie lepszej sytuacji niż obecnie. Miała bowiem zagwarantowany awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, zaś w tabeli Premier League plasowała się na ósmym miejscu w tabeli z 12 punktami straty do lidera. Obecnie "Czerwone Diabły" drżą o wyjście z grupy, natomiast na swoim podwórku zajmują szóstą lokatę, a do prowadzącego Liverpoolu tracą dziesięć "oczek". Bilans bramkowy przemawia jednak za tamtym zespołem Solskjaera, chociaż miał on za sobą między innymi spektakularną porażkę z "The Reds" w meczu domowym (0:5). Norweg przypłacił posadą po katastrofie z Watfordem (1:4), co też mogłoby być pewnym punktem wspólnym w stosunku do Ten Haga, ale ten przed rozstrzygającym starciem z Bayernem akurat jeszcze nie został zwolniony. Bardziej odległa przyszłość jest jednak mniej pewna.
Rozwiązaniem może być wspomniany na samym początku Kieran McKenna. 37-latek nigdy nie występował na profesjonalnym poziomie piłkarskim, był związany z akademiami Enniskillen Town United, Ballinamallard United, a przede wszystkim Tottenhamu. Ale już w 2016 roku, mając zaledwie 30 lat, dołączył do Manchesteru United i przejął kontrolę nad drużynami młodzieżowymi. Następnie otrzymał nominację na asystenta Solskjaera i dołączył do sztabu, w którym znajdował się już między innymi Michael Carrick. Norweg bardzo odważnie postawił na początkujących trenerów, za co otrzymał sporo krytyki. Część piłkarzy nie była zadowolona, że ich bezpośrednimi przełożonymi są ludzie zwyczajnie niedoświadczeni. Słabe wyniki zrzucano właśnie na rzekomy brak kompetencji.
W konsekwencji rewolucji na Old Trafford cała trójka finalnie pożegnała się z klubem. Solskjaer w listopadzie 2021 roku, natomiast McKenna i Carrick już w grudniu, gdy do Anglii przybył Ralf Rangnick. Czas zdał jednak kłam teoriom głoszonym przez piłkarzy "Czerwonych Diabłów". Solskjaer co prawda usunął się w cień i wrócił do Norwegii, ale Irlandczyk oraz Anglik otrzymali kredyt zaufania w nieco mniejszych klubach i... postawili na swoim. Carrick kompletnie przebudował Middlesbrough i zrobił z niego drużynę walczącą o awans do Premier League. McKenna zaś zszedł jeszcze niżej, bo do Ipswich Town, gdzie stworzył jedną z najbardziej efektownych drużyn w całej Wielkiej Brytanii. Pierwszy pełny sezon w jego wykonaniu zakończył się mistrzostwem League One i 101 zdobytymi bramkami. Żaden inny klub na profesjonalnym poziomie w Anglii nie mógł pochwalić się takim wynikiem.
Najważniejsze jednak, że McKenna zdołał przełożyć swoje metody na trudniejszy grunt, jakim jest Championship. "Tractor Boys" są niewątpliwą rewelacją rozgrywek i jedynym zespołem, który potrafi dotrzymać kroku szalejącemu Leicester City. Ipswich Town to ponownie najskuteczniejsza drużyna, na której poczynania patrzy się z niemałą przyjemnością. 37-latek zdołał wypracować sobie taką renomę, że przymierza się go nie tylko do Crystal Palace, ale też właśnie Manchesteru United. Wydaje się, że wobec nadchodzącego zwolnienia Ten Haga to właśnie on oraz Carrick jawią się jako najbardziej rozsądne opcje. Gigant z Old Trafford nie może się zupełnie odciąć od przeszłości, on potrzebuje ludzi mentalnie związanych z Carrington, aby normalnie funkcjonować.

Patrz, jak grają

- Kontrolujemy to, co możemy kontrolować. Bez względu na wszystko musimy biegać, odbierać piłkę, stawiać czoła stereotypowym rzeczom. Nie powiedziałbym, że jesteśmy zespołem opartym na posiadaniu piłki - chcemy szybko przedostać się przez boisko, ale mamy na to wiele sposobów. (...) Dzięki sztabowi trenerskiemu dopracowanie szczegółów jest naprawdę dobre. Jeśli wpuszczamy rezerwowych albo zmieniamy wyjściowy skład, to wszyscy wiedzą, gdzie powinni być. Dopracowano wszystko. Byłem w zespołach, w których wszystko było nie na miejscu. We współczesnym futbolu na pewne elementy zwraca się większą uwagę, ale nasz sztab trenerski przeniósł to na inny poziom - chwalił Massimo Luongo w rozmowie z "The Athletic". Australijczyk stał się jednym z tych piłkarzy, którzy najbardziej zyskali na współpracy z Kieranem McKenną, ale nie jest w tej kwestii wyjątkiem, ale raczej doskonałym dowodem na tendencję.
Ipswich Town to nie jest bogaty klub. W trakcie letniego okienka przez bieżącym sezonem dokonał tylko dwóch transferów gotówkowych, żaden nie przekroczył dwóch milionów funtów. Drużyna opiera się na piłkarzach wypożyczonych z zespołów mocniejszych lub takich, którzy nie mieli większych nadziei na grę we wcześniejszych klubach. Dość powiedzieć, że szansę od Irlandczyka otrzymali między innymi Brandon Williams oraz Axel Tuanzebe, związani przez lata z United. Erik ten Hag nie widział ich w swoim zespole, wobec czego pierwszy odszedł na zasadzie wypożyczenia, drugi zaś nie otrzymał nowego kontraktu. W "Tractor Boys" nie są może kluczowymi piłkarzami, ale pełnią ważną rolę, co tyczy się przede wszystkim Williamsa. Lewy obrońca zdołał już strzelić dwa gole - trafienie przeciwko Preston North End (4:2) zyskało dużą popularność, bo 23-latek solową akcję rozpoczął jeszcze na własnej połowie.
Właśnie taka bezkompromisowość stała się jednym z elementów rozpoznawczych Ipswich Town, chociaż z zasady jest ona bardziej poukładana. McKenna stworzył dobrze funkcjonującą maszynę opartą nie na indywidualnościach, ale ogólnym koncepcie. Wyróżniają się Conor Chaplin, Nathan Broadhead, George Hirst oraz Leif Davis, ale bezpośredni wkład w 40 zdobytych bramek na poziomie Championship miało aż 14 różnych zawodników. Taka dywersyfikacja działa na korzyść, wszak ewentualna kontuzja jednego z liderów nie musi oznaczać natychmiastowego załamania się całego konceptu. W tym względzie jest zatem widoczna przewaga nad aktualnymi rywalami w walce o awans do Premier League. Gole strzelone przez Leicester City rozłożyły się na 14 piłkarzy, w Sunderlandzie i WBA na 12, natomiast w Leeds United i Southampton na 11. Różnica marginalna, lecz na zapleczu ligi angielskiej niuanse miewają gargantuiczne wręcz znaczenie.
Za 37-latkiem przemawiają też konkretne liczby. Według "WhoScored" Ipswich Town to pod wieloma względami po prostu najlepszy zespół w Championship, mimo tego, że w tabeli "Lisy" mają jednopunktową przewagę.
  • celne strzały na mecz - 5,8 - najwięcej w lidze
  • strzały na mecz - 16,6 - najwięcej w lidze
  • ocena jakości podań - 6,75/10 - trzeci wynik w lidze
  • kluczowe podania - 251 - drugi wynik w lidze
  • akcje prowadzące do strzału na mecz - 3,45 - pierwszy wynik w lidze
  • podania prowadzące do strzału - 417 - drugi wynik w lidze
  • szanse stworzone z otwartej gry - 31 - najwięcej w lidze
  • szanse stworzone ze stałych fragmentów - 7 - szósty wynik w lidze
Co ciekawe, "Tractor Boys" w istocie nie skupiają się na posiadaniu piłki, co podkreślał już Luongo. Pod tym względem zajmują dopiero 11. miejsce z średnim wynikiem na poziomie 52%. To jednak nie stoi na przeszkodzie ku temu, aby drużyna McKenny była bardzo efektywna - to prawdopodobnie jej największa zaleta. Podopieczni Irlandczyka nie muszą mieć piłki cały czas, aby narzucić swoje warunki gry. Zdają sobie sprawę z własnych ograniczeń i starają się przede wszystkim wykorzystywać dogodne momenty w meczu. Jednocześnie nie jest to granie na aferę - Ipswich Town to ekipa w pełni przystosowana do kreowania największej liczby sytuacji w Championship przy wymianie wielu krótkich podań. Dobrym wzorem na to, co potrafią "Tractor Boys", jest gol przeciwko Coventry City. 13 podań, 11 na własnej połowie, dwa na połowie rywala z błyskawicznym przyspieszeniem akcji w newralgicznej sytuacji. Miło popatrzeć.

Oczywiste komplikacje

Potencjalne pożegnanie Erika ten Haga postawi Manchester United w bardzo ciekawej sytuacji. Jednocześnie słowo ciekawy występuje w kontekście pasującym do słynnego chińskiego przysłowia, więc kibice "Czerwonych Diabłów" nie mają zbyt wielu powodów do radości. Niemniej odejście Holendra wydaje się prawdopodobne przy kompletnym fiasku dotyczącym rywalizacji w Lidze Mistrzów. Bez wyjścia z grupy trudno uwierzyć, aby 53-latek utrzymał się na powierzchni. Tym samym do zwolnienia może dojść jeszcze przed okresem świątecznym, a co za tym idzie w przededniu przejęcia części udziałów przez sir Jima Ratcliffe'a. Rewolucja za rewolucją. Oczywiście Brytyjczyk, którego INEOS ma kontrolować kwestie sportowe, może celować w nazwiska pokroju Zinedine'a Zidane'a, aby uwiarygodnić swoją pozycję. Pytanie tylko, czy ma to sens i czy faktycznie istnieją ku temu możliwości.
Pozbawiony prestiżu Manchester United musiałby zapewnić Francuzowi gigantyczne możliwości finansowe, a i to nie gwarantowałoby sukcesu w rozmowach. W tym sensie znacznie bardziej roztropne wydaje się postawienie na Michaela Carricka (szczerzej pisaliśmy o nim TUTAJ) lub właśnie Kierana McKennę. To wciąż trenerzy mający w swoim dorobku jedynie szkolenie na poziomie Championship, a wiemy, jak skończył Frank Lampard, któremu na podobnej zasadzie zaufano w Chelsea. Niemniej "Czerwone Diabły" zdają się funkcjonować na nieco innych zasadach i wielokrotnie podkreślana więź odgrywa na Old Trafford realne znaczenie. Projekt przygotowany pod 37-latka musiałby rzecz jasna zakładać pewną taryfę ulgową, lecz kiedy ten angielski moloch na glinianych nogach może pozwolić sobie na testy, jeśli nie teraz? W najczarniejszym scenariuszu United będzie walczyło o udział w kolejnej edycji Ligi Europy, da się to przepracować.
Jednocześnie zatrudnienie Irlandczyka byłoby okazją do gruntownego przeglądu kadry, ale w sposób bardziej spokojny, niż czyni to Ten Hag. U Holendra zbyt wielu piłkarzy jest już spalonych, sprawa stoi na ostrzu noża, albo oni, albo on. McKenna gwarantuje więcej spokoju i raczej nie będzie stawiał żądań dotyczących masowego sprowadzania zawodników Ipswich Town. Bardziej realna wydaje się ściślejsza współpraca z akademią, co obecnemu trenerowi "Czerwonych Diabłów" niezbyt wychodzi. Co z tego, że Kobbie Mainoo otrzymał szanse w dwóch meczach ligowych z rzędu, skoro zaraz został odsunięty od składu kosztem fatalnie wyglądającego Sofyana Amrabata.
Nie można przy tym wykluczyć, że McKenna na Old Trafford nie da rady, to naprawdę jest bardzo młody szkoleniowiec. W swojej krótkiej karierze pokazał jednak, że doskonale potrafi dotrzeć do swoich podopiecznych i skutecznie przystosować ich pod preferowany model gry. "Tractor Boys" wyglądają rewelacyjnie na poziomie Championship, chociaż nie mają tam najlepszej kadry. W gruncie rzeczy ich statystyki, które opisaliśmy powyżej, są lepsze od tego, co prezentuje Liverpool w Premier League, przy uwzględnieniu zmiennych. Z jednej strony "The Reds" rywalizują w znacznie trudniejszej lidze, z drugiej klub Eda Sheerana to drużyna z proporcjonalnie mniejszą jakością. A jednak Ipswich Town się broni i pozwala mieć nadzieję na to, że McKenna tak czy inaczej wkrótce zapuka do najlepszej ligi świata.
Ciekawe tylko, czy United nie będzie musiało wtedy pluć sobie w brodę.

Przeczytaj również