Wielki plan Florentino Pereza. "Real Madryt może mieć trzech najbardziej wartościowych piłkarzy na świecie"

Wielki plan Florentino Pereza. "Real może mieć trzech najbardziej wartościowych piłkarzy na świecie"
Fabio Diena/Shutterstock
Florentino Perez był mocno krytykowany w ciągu ostatnich lat z powodu braku głośnych transferów, zwłaszcza po erze Cristiano Ronaldo. Ale na biurku prezesa Realu ma leżeć plan, który z przytupem to zmieni. Nie tylko z Kylianem Mbappe, ale i Erlingiem Haalandem w roli głównej.
Typowy Real, gdy mecz rozpoczyna się o godzinie 14. Wolne tempo, mało ryzyka, z rzadka stwarzane zagrożenie pod bramką przeciwnika. Efekt dobrze znany. Broniąca się drużyna stawia autobus przed polem karnym w obawie przed madryckim hegemonem, broni się w dziesięciu, a najbardziej wysunięty zawodnik pozoruje odebranie piłki jeszcze na tercji “Królewskich”, choć dobrze wie, że szanse na błąd defensywy zestawionej przez Carlo Ancelottiego są iluzoryczne. Tym razem się udało. 2 stycznia Getafe wzięło wszystko, gdy Eder Militao całkowicie zgłupiał pod naporem Enesa Unala.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nawet włoski szkoleniowiec, kojący zwykle nerwy dziesiątkami cukierków przeżuwanych w czasie meczu, nie utrzymał nerwów na wodzy. Nieczęsto się zdarza, by sędziowie musieli go dyscyplinować żółtymi kartkami. Na konferencji, już pogodzony z porażką, tłumaczył się słowami: - Najwyraźniej moi piłkarze byli jeszcze na wakacjach.
Dyspozycja po Nowym Roku nie napawa optymizmem, ale prawda jest też taka, że Realowi po prostu nie leżą potyczki z drużynami z dolnej połówki. Siedzącymi głęboko na swojej połówce, czekającymi na to, co zrobi faworyt. To zresztą nie przypadek, że jedyne punkty, jakie wicemistrzowie Hiszpanii zgubili w tym sezonie to te w starciu z Espanyolem (9. miejsce), Villarrealem (10.), Osasuną (14.), Getafe (16.), Cadizem (przedostatnie) i Levante (ostatnie). Również i w taki sposób można zaprzepaścić szansę na mistrzostwo. Działacze Realu znają problem i chcą wreszcie temu zaradzić. Sytuacja z nagminnym gubieniem oczek na outsiderach ma się więcej nie powtórzyć, gdy całkowicie przemodelowana zostanie ofensywa na Bernabeu.

Wiking do rozbijania muru

Real szuka potencjalnych wzmocnień, aby zbudować udany projekt sportowy na nadchodzące lata, obok takich zawodników jak Eduard Camavinga, który po kilku miesiącach całkiem nieźle wpasował się do drużyny po transferze ostatniego dnia letniego okienka, oraz Kylian Mbappe. Sytuacja z francuskim napastnikiem wygląda w Madrycie na komfortową i nikt nie spodziewa się, że włodarze PSG będą w stanie skusić go do pozostania w Paryżu. Ewentualna umowa przedwstępna może być gotowa w styczniu, a Mbappe miałby ogłosić odejście z Parku Książąt po lutowo-marcowym dwumeczu Real-PSG w Lidze Mistrzów.
Wiele jednak wskazuje, że Kylian, mimo że to priorytet “Los Blancos”, byłby tylko pierwszą dawką ofensywnego wsparcia na przyszły sezon. Wydaje się, że na tą drugą wybrano Erlinga Haalanda, a siły w pozyskanie Norwega zostaną nakierowane w momencie, gdy operacja “Mbappe w Madrycie” zakończy się pełnym sukcesem. A jest o kogo się bić.
Co Real zyska na kupnie Norwega? Wystarczy tylko spojrzeć na to, co dzieje się w Dortmundzie. BVB jest bardziej zależna od jednego zawodnika niż jakakolwiek inna drużyna w Bundeslidze. Tylko w trzech z jedenastu spotkań w tym sezonie z Haalandem na boisku, napastnik nie trafił do bramki. I Borussia zgarnęła z tych spotkań zaledwie jeden punkt. Ale kiedy 21-latek pakuje piłki do siatki, to prawie zawsze oznacza, że ekipa z Dortmundu zapisze sobie na konto trzy punkty (jedyny wyjątek to porażka z Bayernem).
Indywidualne osiągnięcia z tego sezonu to, bagatela, 19 goli i pięć asyst we wszystkich rozgrywkach, a trzeba przy tym nadmienić, że statystyki Erlinga byłyby z pewnością bogatsze, gdyby nie opuścił sześciu z wszystkich 22 spotkań Borussii. To wartości sytuujące lewonożnego snajpera w sferach Roberta Lewandowskiego, z tym że Polak ma ten komfort grania w lepiej funkcjonującej drużynie. Gdy nie ma Haalanda, Borussii wyrywa się serce, płuca i wątrobę. Organizm nie ma szans na przeżycie.

Nowe Bernabeu, nowa drużyna

O przyjściu Norwega do Realu nie byłoby raczej mowy, gdyby nie PSG. Jeśli latem Real sformuje swój Dream Team, to nieformalnym ojcem chrzestnym tego przedsięwzięcia będzie katarski właściciel paryskiego klubu. To on, patrząc niezwykle krótkowzrocznie, w sierpniu odrzucił ofertę “Los Merengues” za Mbappe opiewającą na prawie 200 milionów euro, rekordowo wysoką, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że napastnikowi pozostał wówczas rok kontraktu. Akceptując ten deal, Al-Khelaifi właściwie mógł zablokować przyszłe super transfery “Królewskich”. A tak, po kolejnym letnim okienku pozostanie bez gwiazdy, bez zastrzyku gotówki (to akurat najmniejszy ból, bo jej nie potrzebuje), pomagając jednocześnie Realowi urosnąć w siłę. Gigant otrzyma skrzydła, żeby mógł polecieć jeszcze wyżej.
Te zaoszczędzone miliony zostaną bez dwóch zdań przeznaczone na przebudowę drużyny. Budżet dzięki temu byłby w stanie udźwignąć i kwotę odstępnego (75 mln euro), i prowizje dla menedżera Mino Raioli, a także ojca Haalanda (po 20 milionów euro), i oczywiście niemałą pensję (mówi się o 30 mln netto rocznie). Czas możliwego przyjścia Norwega zbiega się jednocześnie z końcem kontraktu piłkarzy Realowi nieprzydatnych. Wszak z “królewskiej” listy płac zejdzie przede wszystkim Gareth Bale z największym wynagrodzeniem w zespole, ale także Marcelo oraz Isco, którzy również zajmują wysokie miejsca w kategorii najlepiej opłacanych. Cała trójka zrobi więc miejsce w księgach dla uposażeń dwóch, a może nawet i trzech gwiazd.



W ten sposób spektakularny Real Madryt przygotowuje się na to, by druga dekada XXI wieku była obfita w sukcesy. Kamieniem węgielnym projektu będzie monumentalny nowy stadion Santiago Bernabeu, który zostanie otwarty pod koniec roku. Jeśli terminy otwarcia na to pozwolą, data inauguracji to 14 grudnia 2022 roku. Na poziomie Madrytu wyzwaniem jest zapełnienie obiektu. Do tego potrzebne są oczywiście gwiazdy. Plan wydaje się o tyle trudny, co, nomen omen, realny: mieć w składzie trzech najbardziej wartościowych piłkarzy na świecie. Jeśli do Viniciusa dołączy Mbappe i Haaland, będziemy mieli sytuację bez precedensu.

Kłopot bogactwa?

Nie całkiem na marginesie pozostaje jeszcze jedna kwestia. Jak te wszystkie gwiazdy rozmieścić na boisku? Tym bardziej, że pozycji w pierwszej jedenastce nie zamierza oddawać Karim Benzema, do tej pory znajdujący się w świetnej formie i mający ważny kontrakt do 2023 roku. Kontrakt i zaufanie, bo Ancelotti odstawia wychowanka Lyonu tylko, gdy pojawiają się u niego problemy zdrowotne. Przykład PSG i Mauricio Pochettino pokazał, że nie tak łatwo zestawić wszystkie ofensywne talenty w tym samym czasie.
Kolejna rzecz. Zanim dojdzie do kluczowego podejścia do podpisu Haalanda, ten musi rozwiać wątpliwości dotyczące właśnie zdrowia. W zeszłym sezonie z uwagi na urazy wypadł na 36 dni, w tym już na 52. W dzisiejszych czasach kupno zawodnika to prawie taka sama inwestycja jak zakup przedsiębiorstwa. Pod uwagę bierze się wszystkie zmienne, analizuje się przeszłość, wyniki z roku bieżącego oraz rzecz jasna prognozę. Real ma już przykre doświadczenia z graczami kupionymi za potężne pieniądze (Eden Hazard) i nie chce popełnić podobnych błędów.
Dlatego przejście norweskiego gwiazdora do Madrytu wcale nie musi być takie oczywiste. Dylemat jest duży, a na szali kładzie się sprawę dominacji sportowej w najbliższych kilku(nastu) latach. Podobno od przybytku głowa nie boli. Cóż, nie, jeśli nie musisz podejmować kluczowych decyzji w Madrycie.

Przeczytaj również