Wielkie pieniądze Grosickiego. Szanse na grę? Minimalne. Klub go nie chce, więc czas na zmianę!

Wielkie pieniądze Grosickiego. Szanse na grę? Minimalne. Klub go nie chce, więc czas na zmianę!
Martyn Haworth / Focus Images Ltd / PressFocus
Kamil Grosicki jest właściwie na wylocie z West Bromwich Albion, choć on sam chce jeszcze przez styczeń powalczyć o miejsce w składzie Sama Allardyce'a. Nastąpiła bolesna weryfikacja nadziei kibiców i samego piłkarza, który marzył o regularnych występach w ukochanej lidze. Nie wyszło z wielu powodów - nie tylko tych sportowych. Jednak naszym zdaniem to już czas, by zapomnieć o grze w Premier League i poszukać nowego klubu. Szczególnie, że za pięć miesięcy rozpoczynają się mistrzostwa Europy.
Zmiana trenera w WBA ze Slavena Bilicia na Sama Allardyce'a była iskierką nadziei dla Kamila Grosickiego. Polakowi jednak wciąż daleko do regularnej gry w klubie. Od nowego szkoleniowca dostał jedynie szansę w FA Cup. Najwyższa więc pora, by 32-letni skrzydłowy porzucił sen o grze w angielskiej ekstraklasie i poszukał nowej drużyny. W końcu niedługo czekają nas zmagania podczas EURO 2021, a "Grosik" w formie na pewno przyda się Jerzemu Brzęczkowi. Bez regularnej gry może na turniej nie pojechać w ogóle.
Dalsza część tekstu pod wideo

Złudne nadzieje

Gdy Kamil Grosicki rok temu przenosił się na The Hawthorns, miał prawo liczyć, że przyniesie mu to szansę na ponowne występy w Premier League. Zespół z West Midlands celował w awans. "The Baggies" szukali posiłków i ściągnęli jedno z niewielu pozytywnych ogniw pogrążonej w problemach ekipy Hull City, która ostatecznie spadła do League One.
Wybór Slavena Bilicia okazał się trafiony. "Grosik" w pierwszej połowie 2020 roku regularnie występował w roli wartościowego zmiennika. Zagrał wtedy 14-krotnie, ale tylko cztery razy w podstawowej jedenastce. Niemniej, zaliczył trzy asysty i zdobył gola, dokładając swoją cegiełkę do powrotu West Bromu na najwyższy poziom rozgrywkowy w Anglii. Tym samym rozbudzone zostały nadzieje sympatyków reprezentanta Polski, że uda mu się pełnić rolę etatowego zmiennika także w elicie.
Okazały się jednak one płonne nie tylko z powodów sportowych. Z naszych informacji wynika, że „Grosik" bardzo dobrze zarabia w WBA. Dostaje 35 tysięcy funtów tygodniowo. To ok. 700 tysięcy złotych miesięcznie! Ma też wpisaną klauzulę, że po pięciu ligowych spotkaniach w podstawowym składzie otrzyma kolejną podwyżkę do 40 tysięcy funtów.
Po wywalczeniu promocji do elity Polak otrzymał także gigantyczną premię w wysokości 100 tysięcy funtów, która miała być swego rodzaju pożegnalną premią dla piłkarza. Dlaczego? Po spełnieniu swojej roli super-suba WBA już go nie potrzebowało. Jednak (o czym dalej w tekście) nie udało się go sprzedać latem, choć było bardzo blisko. 21 sekund dzieliło skrzydłowego od Nottingham Forest. Nic nowego. Grosicki już kilka razy próbował zmiany klubu w tzw. Deadline Day. Nie udawało się więcej razy, niż wyszło. O kulisach transferów Grosickiego mówił w swoim podcaście „Na Trybunach" nasz dziennikarz, Tomasz Włodarczyk. M.in. o słynnej okładce „Przeglądu Sportowego", kiedy Polak był o krok od przenosin do Burnley w 2016 roku:
Grosicki został na The Hawthorns i w efekcie musiał walczyć o miejsce u obecnego pracodawcy. Wybory Bilicia, a także polityka klubu, sprawiły, że znacząco oddalił się od podstawowej jedenastki, a nawet i ławki rezerwowych.
Chorwat zdecydował się na zmianę ustawienia. Zamiast 4-2-3-1, zaczął stosować bardziej zachowawcze 5-4-1, poświęcając jedno z miejsc dla zawodników ofensywnych. Z "kierownicy" na skrzydło przesunięty został Matheus Pereira, prawdopodobnie najlepszy gracz, jakiego Bilić miał do dyspozycji. W efekcie wychowanek Pogoni Szczecin w pierwszych 10 kolejkach tylko raz, na inaugurację, pojawił się w kadrze meczowej. Po zamknięciu okienka transferowego zniknął nawet z listy zawodników zgłoszonych do gry w angielskiej ekstraklasie.

Iluzoryczne szanse na grę

Po wyjaśnieniu zamieszania dotyczącego historii z Nottingham Forest ,"Grosik" ponownie został zarejestrowany. Wrócił na ławkę, dostał nawet 10 minut w starciu z Newcastle United, podczas zawieszenia wspomnianego już Pereiry za czerwoną kartkę.
Niedługo potem władze West Bromu zdecydowały się na zmianę trenera. Miejsce Bilicia zajął Sam Allardyce. Znowu pojawiła się nadzieja na świeży start dla naszego reprezentanta. "Big Sam" lubi przecież prosty futbol w klasycznym angielskim stylu. Taki skrzydłowy jak Kamil Grosicki mógłby więc znaleźć jego uznanie.
Polak słynie z szybkości i bezpośredniego stylu gry. Pod wodzą Anglika nie podniósł się jednak z ławki w lidze. I to pomimo tego, że postawa WBA na boisku przysparzała więcej bólu zębów ich kibicom niż bólu głowy rywalom. Jedynym pozytywem był remis 1:1 z Liverpoolem na Anfield. Poza tym w lidze "The Baggies" zaliczyli trzy porażki, tracąc jeszcze 12 bramek i nie strzelając ani jednej.
Doświadczony szkoleniowiec nie szukał w Grosickim nadziei na wyjście z marazmu i poprawienie postawy zespołu. Do tego niedawno dopiął swój pierwszy transfer, kupując, a jakże, nowego skrzydłowego. Do zespołu dołączył Robert Snodgrass z West Hamu. Tym samym wydaje się, że Grosicki spadł w hierarchii jeszcze niżej, a jego szanse na grę wydają się iluzoryczne.

"Grosik" na wylocie

Niewykluczone, że reprezentantowi Polski właśnie uciekła ostatnia naprawdę realna szansa na występy. Allardyce dał rezerwowym szansę w spotkaniu Pucharu Anglii z trzecioligowym Blackpool. Przed meczem zapytano go, czy część jego podopiecznych gra o swoją przyszłość.
- Niech mi pokażą, co potrafią. Nie opowiadają, a pokażą - odparł doświadczony szkoleniowiec.
Grosicki spisał się nieźle. Zaliczył asystę przy trafieniu Semiego Ajayi. Jego zagranie pozwoliło również wywalczyć rzut karny, zamieniony na gola przez Matheusa Pereirę. Do tego trafił w serii jedenastek, ale finalnie WBA przegrało z "Mandarynkami", żegnając się z FA Cup. Tym samym wydaje się mało prawdopodobne, że nasz rodak dostanie jeszcze szansę występu od pierwszej minuty u "Big Sama".
Teraz jego zespół może skupić się tylko na walce o utrzymanie. W tym mają pomóc kolejne wzmocnienia.
- Chcemy pozyskać lepszych piłkarzy, niż ci, których mamy obecnie - podkreśla Allardyce.
Aby ściągnąć kolejnych zawodników, trzeba będzie jednak uwolnić dodatkowe środki poprzez pozbycie się kilku niepotrzebnych piłkarzy. Angielski "Telegraph" kilka dni temu informował, że na wylocie są Filip Krovinović, Charlie Austin i właśnie Grosicki. Ten drugi został już zresztą wypożyczony do drugoligowego Queens Park Rangers.
Zmiana barw to najlepsze wyjście. Premier League to dla Polaka raczej zamknięty rozdział. Licznik zatrzymał się na szesnastu występach. Na kolejne się nie zapowiada. Już drugi menedżer zespołu z The Hawthorns trzyma go na ławce. Tymczasem za kilka miesięcy rozpocznie się Euro 2020, więc regularne występy, przynajmniej w teorii, powinny stanowić dla niego priorytet.

Co dalej z Kamilem Grosickim?

Wciąż nie wiadomo, co tak naprawdę czeka "Grosika". We wtorek pisaliśmy, że on sam postanowił dać sobie jeszcze czas. Odrzucił propozycję przenosin do Nottingham Forest. Chce do końca stycznia powalczyć o miejsce w WBA. Co jeśli się nie uda? Opcją awaryjną miałoby być wypożyczenie do PKO Ekstraklasy. Do któregoś z klubów, w których grał - Pogoni, Legii lub Jagiellonii. Problemem może być jednak pensja zawodnika. Nawet jeśli do końca kontraktu dzielona między West Brom, a nowego pracodawcę, wciąż byłaby dla polskiego klubu ogromnym obciążeniem.
Transfer to optymalne rozwiązanie dla obu stron. West Brom zdejmie z listy płac zawodnika, dla którego nie ma miejsca w drużynie. Piłkarz z kolei wyląduje w nowym otoczeniu, gdzie będzie mógł zadbać o to, aby na EURO pojawić się w dobrej formie i stanowić mocny punkt reprezentacji Polski.
Dziś Grosicki może żałować tych 21 sekund spóźnienia sprzed kilku miesięcy. Nasz skrzydłowy na zapleczu Premier League czuje się jak w domu. Poziom wyżej, nie oszukujmy się, nikt go już nie przyjmie.
„Turbo" zarzeka się, że nie chce już nerwów związanych z Deadline Day. Stąd zamknięcie tematu przenosin do któregoś klubu na Wyspach. Ale czy można na dziś wierzyć w te słowa na sto procent? Nie damy sobie uciąć za nie palca. Wciąż trzeba czekać, co się wydarzy. Do samego końca. Bo przecież już wiadomo, że o wszystkim może zdecydować nawet 21 sekund. Niemniej Grosicki wciąż wydaje się potrzebny reprezentacji. Dlatego mamy nadzieję, że znajdzie nowy, lepszy i spokojny port.

Przeczytaj również