Wygrani i przegrani meczu z Albanią. Jeden lider zawiódł, inny się narodził. "Pokazał, że nie pęka"

Wygrani i przegrani meczu z Albanią. Jeden lider zawiódł, inny się narodził. "Pokazał, że nie pęka"
Adam Starszynski / PressFocus
Wygrane spotkanie z Albanią miało kilku pozytywnych bohaterów, choć nie wszyscy indywidualnie mogą być zadowoleni z tego, co działo się w poniedziałek na PGE Narodowym. Kto zasłużył na miano wygranych i przegranych drugiego meczu Polski w el. EURO 2024?
To nie był piękny występ reprezentacji Polski. Biało-czerwoni nie porwali tłumów, sam selekcjoner zwracał uwagę, że jego zespół może i powinien wyglądać lepiej w ofensywie. Nie sposób przejść jednak obojętnie obok różnicy klas w grze Polaków w porównaniu z tym, co było w Pradze. Za to kadrowiczom należy się szacunek, to też dobry prognostyk na kolejne zgrupowania i następne mecze kwalifikacji do mistrzostw Europy. Jak TUTAJ trafnie ocenił w analizie taktycznej spotkania Marek Mizerkiewicz, piłkarze Fernando Santosa byli “nudni, ale solidni”. Tylko tyle i aż tyle. Kogo warto wyróżnić indywidualnie?
Dalsza część tekstu pod wideo

Wygrani

Karol Świderski

Świetny występ napastnika Charlotte FC. Kolejny z orzełkiem na piersi. Jeśli Paulo Sousa zostawił coś po sobie w reprezentacji, to właśnie Świderskiego, któremu dał prawdziwą szansę i teraz kadra zbiera tego owoce. “Świder” przeciwko Albanii znów pokazał, dlaczego jest dla narodowego zespołu niezwykle pożyteczny. Wykonał mnóstwo ważnej pracy. Uprzykrzał życie obrońcom rywali, poruszał się między strefami, miał ochotę do gry, nie bał się kiwać, faulowano go. Żywe piłkarskie srebro, lecz nie chaotyczne, a uporządkowane. Nie zwolnił tempa ani na chwilę, mimo że przeciwnicy solidnie go pokopali. Przytomny gol na 1:0 stanowił jedynie ukoronowanie dobrej gry 26-latka. Jak pisaliśmy TUTAJ w pomeczowych ocenach, “można pół żartem, pół serio zapytać, który z naszych napastników gra w Barcelonie, a który w MLS”.
Właśnie takich ludzi potrzebuje reprezentacja Polski. Może nie z najwyższymi umiejętnościami, ale wykorzystujących je i swój talent w stu procentach. Przynależność klubowa nie jest tu żadnym wyznacznikiem…

Bartosz Salamon

… czego doskonały dowód stanowiła gra Bartosza Salamona. Kto wie, czy piłkarz Lecha w ogóle nie jest największym wygranym całego zgrupowania. Zgrupowania, na które został wezwany rzutem na taśmę, gdy kontuzji doznał Kamil Piątkowski. Doświadczony obrońca pojawił się w drużynie w trybie last minute i na tyle przekonał selekcjonera, że ten zaufał mu na Narodowym i dostał w zamian naprawdę konkretne 90 minut w wykonaniu stopera “Kolejorza”. 31-latek świetnie wszedł w mecz, od razu dając sygnał, że będzie królował w powietrzu, a następnie ani myślał spuszczać z tonu. Zanotował sporo ważnych interwencji, dyrygował blokiem obronnym, a przy tym mogły się podobać jego wybory w rozegraniu akcji. Oczywiście, gdy trzeba było wykopać piłkę jak najdalej, robił to sumiennie, ale w kreacji gry imponował pomysłem i potrafił celnie podawać. 86% jego podań trafiło do adresata, w tym pięć z dziewięciu przerzutów, długich piłek. Wygląda na to, że niespodziewanie narodził nam się nowy szef defensywy. Niewiele młodszy od poprzednika, Kamila Glika, bo to jedynie trzy lata z hakiem, ale prezentujący znacznie bardziej nowoczesny styl gry. I jednocześnie pasujący do filozofii Fernando Santosa.
- W przeciwieństwie do piłkarza Benevento, nastawiony był na zupełnie inną obronę - aktywną, a nie bierną. Obrońca Lecha Poznań zadał jednocześnie kłam stereotypowi, że wysoki stoper ma za zadanie bronić dostępu do bramki, głównie przed polem bramkowym, i wybijać piłki. Salamon stawia na grę prostą, a nie prostacką - czytamy w przytoczonej wyżej analizie poniedziałkowego spotkania.
Piłkarz Lecha nie zbawi tej kadry. Nie będzie nagle jej przyszłością, bo przekroczył trzydziestkę. Ale może być doskonałą opcją na tu i teraz. Na te eliminacje, na sam turniej. Pokazał, że nie pęka na robocie, że sporo wnosi umiejętnościami piłkarskimi i cechami przywódczymi. Będzie cenny dla biało-czerwonych.

Jakub Kamiński

“Kamyk” mógł czuć niedosyt po meczu w Czechami. Miał za sobą przyzwoity mundial, zbiera dobre recenzje w Wolfsburgu, a jednak selekcjoner nie dał mu w Pradze ani minuty. Testował na skrzydle Sebastiana Szymańskiego, z ławki wpuścił Nicolę Zalewskiego i Michała Skórasia. A Kamiński obserwował klęskę na Fortuna Arenie z pozycji rezerwowego. Na Narodowym było widać, że jest głodny gry. Zapracował na podstawowy skład i spłacił ten kredyt zaufania. Wszedł w mecz dość ostrożnie, ale z czasem się rozkręcił. W 27. minucie błysnął przytomnym wypuszczeniem w ofensywny bój Świderskiego. Przed przerwą to jego piękny strzał zatrzymał się na słupku, co umożliwiło napastnikowi Charlotte otworzenie wyniku spotkania. Skrzydłowy Wolfsburga odznaczał się solidnością i odpowiedzialnością, także w tyłach. Był dynamiczny, grał inteligentnie, wspierał w defensywie dość nerwowego Jakuba Kiwiora. Solidny występ, “Kamyk” zapracował na wyższą ocenę niż grający po prawej stronie Nicola Zalewski. Bez dwóch zdań jest przyszłością reprezentacji Polski. Warto na niego stawiać.

Karol Linetty

To może dla wielu nieco kontrowersyjny wybór, bo Linetty nie ma dobrej prasy po wielu przezroczystych czy po prostu słabych meczach w kadrze. W Pradze mu nie szło, zawodził. Santos mu jednak ufa, nie skreślił piłkarza Torino, dał mu drugą szansę. I raczej nie żałuje. W głowie widzów mogła zapisać się sytuacja tuż przed zejściem pomocnika, gdy prostą stratą naraził zespół na kontrę i Bartosza Salamona na żółtą kartkę. Ten błąd nie może jednak przykryć ogólnego obrazu występu Linettego na PGE Narodowym. Były zawodnik Lecha Poznań czuł się naturalnie w zdecydowanej, twardej grze. Jako gość od “czarnej roboty” spisał się w porządku. Był pożyteczny, notował ważne odbiory (kapitalny w 7. minucie we własnym polu karnym!), przechwytywał piłkę. Nie szalał do przodu, nie takie miał zadanie.
Po ostatnim gwizdku w tzw. strefie mieszanej kilka ciepłych słów poświęcił mu Robert Lewandowski. Okazuje się, że Linetty może być tej drużynie przydatny. Tyle że nie jako lider drugiej linii, kreator czy widowiskowa “ósemka”. Renoma, jaką cieszy się w Turynie (także w oczach trenera) nie wzięła się znikąd.

Fernando Santos

Trudno nie zaliczyć selekcjonera do grona wygranych. Jego wybory taktyczne i personalne się opłaciły. Salamon, Świderski, Kamiński, druga szansa dla Linettego, ustawienie 4-4-2 - Polacy nie porwali tłumów, ale pomysły Santosa zdały egzamin. To zwycięstwo było doświadczonemu trenerowi potrzebne, szczególnie po porażce z Czechami. Ma spokój i dalej może budować zespół. Projekt nadal jest w fazie początkowej, szkoleniowiec zdaje sobie sprawę, że nie wszystko jeszcze funkcjonuje jak należy. Jeszcze.
- Jako kolektyw możemy być lepsi. W przyszłości to będzie lepiej wyglądać. (...) Za nami tydzień pracy. Mieliśmy parę treningów, możemy dużo poprawić., jeśli chodzi o środek pola i operowanie piłką, natomiast to możemy budować krok po kroku. Zwycięstwa w tym pomagają - mówił po ostatnim gwizdku.



Teraz Portugalczyk z pełnym spokojem może puścić “dymka” i czekać na kolejne zgrupowanie. Po nim, w czerwcu, będziemy mądrzejsi, w jaką stronę pójdzie jego drużyna i jak piłkarzom wychodzi realizacja wizji 68-latka.

Przegrani

Robert Lewandowski

Nie jest to najlepsza wersja Lewandowskiego. Widzieliśmy to w Czechach, ale tam zawiódł prawie cały zespół. Na Narodowym wielu piłkarzy zagrało na oczekiwanym poziomie, lecz nie kapitan biało-czerwonego okrętu. Świderski był dwie-trzy klasy lepszy od “Lewego”, mimo że stricte piłkarsko powinien stanowić użyteczne wsparcie, tło dla najlepszego polskiego napastnika. A jednak było na odwrót. Piłkarz Barcelony popełniał proste błędy, nawet w przyjęciu piłki. Przegrywał pojedynki, notował straty - po jednej z nich o mały włos goście nie wyrównali. Miał jeden magiczny moment, gdy wpadł w pole karne i przelobował bramkarza. To zdecydowanie za mało. Od “dziewiątki” tej klasy musimy wymagać więcej. Od lidera reprezentacji, strzelca wyborowego, nawet jeśli ma słabszy czas w klubie. Świderski w Charlotte też miewał lepsze momenty.
- Robert Lewandowski jakby się technicznie drastycznie uwstecznił w ostatnim kwartale. Rozumiem, że się starzeje, ale mimo wszystko dziwi jak słabo wygląda na tym polu. Fizycznie zresztą też kilka razy skasowany - zauważył Marcin Borzęcki z “Viaplay”.
- Z pełnym szacunkiem dla wszystkich piłkarzy, widać, że w tym towarzystwie on prezentuje się mocno przeciętnie. Poza akcją indywidualną w drugiej połowie, gdzie prawie strzelił bramkę lobem, to za mało na zawodnika tej klasy. Nie może być zadowolony ani z pierwszego ani z drugiego meczu - podkreślił legendarny Włodzimierz Lubański na łamach “WP Sportowych Faktów”.
Warto dodać, że i na mundialu w Katarze “Lewy” grał poniżej oczekiwań. Reprezentacja Polski potrzebuje go w lepszej formie.

Sebastian Szymański

Piłkarz, który na PGE Narodowym nie zagrał za wiele, po tym jak nie wyszedł mu mecz w Pradze. Dodajmy, że przeciwko Czechom został rzucony na skrzydło, gdzie nie czuje się najlepiej. Co więcej, Fernando Santos przyznał się do błędu z niewłaściwą oceną możliwości pomocnika Feyenoordu na tej pozycji.
- W pierwszym meczu Sebastian zagrał z prawej strony, bo wydawało mi się, że jego jakość i technika pozwoli mu schodzić do środka, strzelać. Miałem wielu zawodników, którzy grali w podobny sposób. Zrozumiałem, że ta przestrzeń go bardzo ogranicza, że lepiej czuje się w środku. Ale odpowiedzi na te kwestie dadzą tylko treningi i mecze. Trenerzy uczą się swoich piłkarzy, by lepiej ich wykorzystywać. Będziemy to analizować i ewoluować razem z reprezentantami - mówił.
Z Albanią dłużej zagrali jednak inni. Na skrzydłach solidnie wypadł Kamiński, przyzwoicie Zalewski i Skóraś. W środku zrehabilitował się Karol Linetty. Szymańskiemu może być trudno przebić się do podstawowego składu, przynajmniej w początkowym okresie pracy portugalskiego selekcjonera. Niewykluczone, że jak na razie pierwszymi wyborami będą inni piłkarze.

Przeczytaj również