Wyjechał z kraju bez słowa, dziś chcą go największe kluby na świecie. Kręta droga "żołnierza Simeone"

Wyjechał z kraju bez słowa, dziś chcą go największe kluby na świecie. Kręta droga "żołnierza Simeone"
CosminIftode / shutterstock.com
Bohaterów ostatniego wielkiego meczu przed przerwą było wielu. Po wyeliminowaniu Liverpoolu przez Atletico najgłośniej mówiło się naturalnie o Diego Simeone oraz zdobywcy dubletu, Marcosie Llorente, ale kolejny cichy, acz znaczący występ zanotował także Thomas Partey. Pomocnik, który jeszcze trzy lata temu pełnił funkcję głębokiego rezerwowego, dziś jest fundamentem “Los Colchoneros” i najbardziej łakomym kąskiem na rynku transferowym.
Vicente del Bosque powiedział kiedyś o Busquetsie: - Jeśli oglądasz mecz, nie widzisz Sergio, ale jeśli patrzysz na Sergio widzisz całe spotkanie. Słowa te stanowią uniwersalną definicję klasowego defensywnego pomocnika, czyli w ostatnich miesiącach idealnie opisują także Thomasa Parteya.
Dalsza część tekstu pod wideo
Obserwując powierzchownie spotkania Atletico nikt raczej nie stwierdziłby, że to właśnie pomocnika z Ghany można uznać za kluczowy element układanki Simeone, zębatką pozwalającą prawidłowo funkcjonować całej maszynie. 26-latek rzadko kiedy wpisuje się na listę strzelców, nie należy do grona kreatorów gry, ale ma nieoceniony wkład w sukcesy “Rojiblancos”.

Kto nie ryzykuje, ten nie gra w Atletico

Obecnie Thomas bez wątpienia znajduje się w czołówce defensywnych pomocników świata, ale jego kariera pod żadnym pozorem nie była usłana różami. Urodził się jako najstarsze dziecko w wielodzietnej rodzinie. Zamiłowanie do futbolu nie wzięło się znikąd, ponieważ ojciec łączył pracę z grą w amatorskiej lidze, często zabierając swojego najstarszego syna na treningi i mecze. Pierwszy i zapewne jeden z niewielu prezentów, na który mogli sobie pozwolić rodzice Thomasa, to piłkarskie buty.
Partey również zaczął uczęszczać na zajęcia i już w wieku 10 lat otrzymał możliwość gry w Revelation FC, co wiązało się z koniecznością opuszczenia rodzinnych stron. Thomas wyjechał do miasteczka Ashaiman, którego renoma, eufemistycznie mówiąc, nie jest najlepsza. Ashaiman to ghański Bronx. Młody zawodnik postanowił jednak zaryzykować i to nie po raz ostatni w swojej karierze.
Po kilku latach gry dla juniorskich drużyn, do Ghany przybył skaut z Hiszpanii, który usilnie poszukiwał nowych talentów. W wywiadzie dla dziennika “Marca” Partey opowiadał o tym, że w jego drużynie znajdował się niezwykle bramkostrzelny napastnik, który otrzymał propozycję wyjazdu. Snajper za nic w świecie nie chciał jednak opuszczać Ghany, by spróbować swoich sił na Półwyspie Iberyjskim.
- Gdy przyszła moja kolej i zostałem zapytany przez skauta czego pragnę, odpowiedziałem, że chcę tylko odnieść sukces w futbolu. Tylko to się dla mnie liczyło. Nie wiedziałem nawet do jakiego klubu trafię - opowiadał pomocnik.
Thomas wielokrotnie podkreślał także ogromną rolę agenta, który umożliwił mu wymarzoną przeprowadzkę. Piłkarz ufał mu tak bardzo, że przed wylotem do Hiszpanii nawet nie powiadomił o tym swoich rodziców, w obawie, że cała transakcja może się wysypać na ostatniej prostej. 18-latek bez słowa pożegnania opuścił Ghanę i ruszył na podbój Europy.

Złe dobrego początki

Swoista gra w ciemno, w której w rolę Krzysztofa Ibisza wcielił się hiszpański skaut, zakończyła się pierwszym małym sukcesem Parteya. Ghańczyk trafił do akademii jednego z największych klubów La Liga, Atletico. Początki w stolicy Hiszpanii nie należały jednak do wymarzonych, ponieważ sam zawodnik wspominaa, że początkowo nie czuł się w Madrycie zbyt komfortowo.
Nie miał żadnych przyjaciół, a rodzina dowiedziała się o jego przeprowadzce dopiero po kilku miesiącach. Thomas nie był też przyzwyczajony do pogody innej, niż codzienne upały i nawet nie znał zbyt dobrze hiszpańskiego, aby móc się z kimkolwiek porozumieć.
Konkurencja w młodzieżowych drużynach Atletico także nie należała do najłatwiejszych, ponieważ musiał rywalizować z Saulem Niguezem i Oliverem Torresem. Talent Parteya na szczęście został szybko zauważony i już po roku Ghańczyka wypożyczono do Mallorki, aby zdobywał szlify na poziomie seniorskim.
Mimo, że wyjazd na słoneczną wyspę stanowił dla Parteya pierwszy kontakt z zawodową piłką, nie trzeba było długo czekać na prawdziwy wystrzał jego talentu. Już w pierwszym sezonie na Iberostar Estadio, rozegrał 37 meczów na zapleczu La Liga, notując dwie bramki i pięć asyst. Kolejną kampanię rosły defensywny pomocnik spędził w Almerii, gdzie również nie miał problemu z wywalczeniem miejsca w podstawowym składzie.
Dopiero po dwóch sezonach tułaczki Parteya po Segunda Division, Diego Simeone wreszcie obdarował go miejscem w pierwszej kadrze Atletico. Cztery lata po cichym opuszczeniu ojczyzny Thomas mógł wreszcie odetchnąć z ulgą, wiedząc, że podjął jedyną słuszną decyzję. Wyjazd do Hiszpanii był ruchem w stylu va banque, dzięki któremu zgarnął całą pulę.

Przerósł oczekiwania

Sam debiut w Atletico czy gra w Lidze Mistrzów mógł uznać za spełnienie marzeń, jednak z perspektywy czasu trzeba przyznać, że pierwsze dwa sezony w Madrycie nie należały do najlepszych. Partey musiał ustępować miejsca Saulowi, Koke, Augusto Fernandezowi czy legendarnemu Gabiemu.
Simeone dostrzegał ogromny potencjał Thomasa, ale nie miał możliwości od razu wkomponować go do galowej jedenastki. O zaufaniu argentyńskiego szkoleniowca świadczy przedłużenie kontraktu Thomasa, które nastąpiło w 2017 r. Jedyny problem polega na tym, że klauzula odstępnego zamieszczona wówczas w umowie Ghańczyka zakrawa o absurd i wynosi zaledwie 50 mln euro.
Od wielu miesięcy trwają negocjacje na linii Atletico-Thomas w kwestii prolongaty kontraktu i ustanowienia znacznie wyższej klauzuli, ale na razie Ghańczyk nie podjął ostatecznej decyzji. Thomas z pewnością zdaje sobie sprawę, że chrapkę na niego ma tak naprawdę każdy topowy klub, dla którego wydatek rzędu 50 mln nie stanowi jakiegokolwiek problemu. PSG, Barcelona czy kluby z czołówki Premier League z pewnością staną do wyścigu o podpis, jeśli pomocnik zdecyduje się na opuszczenie stolicy Hiszpanii.
W przypadku Thomasa na szczęście nie trzeba obawiać się o negatywny wpływ złych doradców. Agent 26-latka już udowodnił, że na pierwszym miejscu stawia sukces swojego klienta, a nie liczbę zer na koncie. Sam Partey również wydaje się być inteligentnym i świadomym człowiekiem, który nie skupia się wyłącznie na grze w piłkę. Choćby kilka miesięcy temu Ghańczyk dokonał ciekawej inwestycji w klub Alcobendas Sport, który na razie występuje na poziomie trzeciej ligi.

Uniwersalny żołnierz

Walka o usługi Thomasa będzie z pewnością jednym z najciekawszych wydarzeń podczas kolejnego okienka transferowego. Szeroki wachlarz umiejętności predestynuje go do gry w praktycznie każdym klubie z europejskiej czołówki.
W Atletico, które znane jest ze skłonności do tzw. murarki, Thomas wyróżnia się przede wszystkim dzięki umiejętnościom w zakresie gry defensywnej. Świadczy o tym np. przebieg dwumeczu z Liverpoolem, gdy Ghańczyk był odpowiedzialny za 20% wszystkich odbiorów zespołu.
Nie należy jednak zapominać, że Partey nie jest typowym przecinakiem, który skupia się tylko na przeszkadzaniu rywalom w konstruowaniu akcji. To pomocnik typu przynieś, podaj, dograj, strzel, pozamiataj. Świetne statystyki podań, nie mniej gorsze statystyki dryblingu. Klasa sama w sobie.
Taki gracz odnajdzie się zarówno w defensywnie usposobionym Atletico, jak i nawet w Barcelonie, gdzie stawia się na utrzymanie piłki i grę w ataku pozycyjnym. Po transferze Rodriego mogło się wydawać, że “Los Colchoneros” czeka posucha w linii pomocy, ale okazało się, że Diego Simeone ma do dyspozycji znacznie lepszego zawodnika.
Przed kilkoma laty Thomas musiał zdecydować, czy opuszczenie ojczyzny na rzecz możliwości gry w Hiszpanii będzie najlepszym rozwiązaniem. Dzięki swoim piłkarskim umiejętnościom, Ghańczyk już niedługo stanie przed kolejnym dylematem w postaci wyboru nowego klubu lub pozostania na Wanda Metropolitano.
I niezależnie od dokonanego wyboru, Partey z pewnością poradzi sobie w każdym klubie, każdym systemie i pod okiem każdego trenera. No Thomas, no Part(e)y.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również