Z tego dołka nie wybrnąłby żaden golfista. Wszyscy skorzystają, jeśli Gareth Bale odejdzie z Realu Madryt

Z tego dołka nie wybrnąłby żaden golfista. Wszyscy skorzystają, jeśli Gareth Bale odejdzie z Realu Madryt
Legan P. Mace / PressFocus
Relacje na linii Gareth Bale-Real Madryt przypominają toksyczny związek. Obie strony mają siebie nawzajem serdecznie dosyć, jednak tkwią w impasie, który tylko potęguje napięcie. Powrót do normalności jest już niemożliwy. Na odejściu Walijczyka skorzystałby każdy z zainteresowanych. Od samego zawodnika, przez Zinedine’a Zidane’a, aż po kierownictwo klubu.
Aby dostrzec problem, jaki mają w stolicy Hiszpanii z walijskim miłośnikiem golfa, wystarczy spojrzeć na ostatnie mecze “Królewskich”. Podopieczni "Zizou" są o krok od zdobycia tytułu, dosłownie każdy zdobyty punkt jest na wagę mistrzostwa. Skali ciążącej presji nie odczuwa tylko jeden gracz. Bale chyba postawił sobie za punkt honoru przykucie medialnej uwagi dziecinnymi popisami na ławce rezerwowych. Szacunek do pracodawcy? Tego typu termin zniknął ze słownika skrzydłowego kilka miesięcy temu. Od tygodni wyznaje on zasadę: czy się stoi, czy się leży, 15 milionów rocznie się należy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Niechciany

Zarzewiem konfliktu, który ciągnie się do dziś, są wydarzenia z okienka transferowego z ubiegłego roku. Po powrocie “Zizou” do Realu pierwszym kandydatem do odejścia został właśnie walijski atakujący. Nie chodziło o jakiekolwiek personalne urazy, ale Francuz po prostu miał do dyspozycji zbyt wielu graczy na tę samą pozycję. Do Viniciusa czy Marco Asensio dołączyli jeszcze Eden Hazard i Rodrygo. Bale stał się piątym kołem u madryckiego wozu.
- Bale nie gra, ponieważ jest bardzo bliski odejścia. Mamy nadzieję, że wkrótce wszystko zostanie oficjalnie ogłoszone. Im szybciej, tym lepiej. Byłoby najlepiej dla wszystkich, gdyby odszedł w ciągu następnych 24 lub 48 godzin. To nic osobistego, nie mam nic przeciwko Garethowi, ale przychodzi czas, gdy pewne decyzje muszą być podjęte - mówił trener “Los Blancos” 21 lipca.
Tak odważna wypowiedź mogła dziwić, ponieważ Zidane znany był dotychczas z powściągliwych i wyważonych komunikatów. Jasne stanowisko sugerowało, że niedługo Real i chiński klub Jiangsu Suning wydadzą oficjalne oświadczenie o dokonaniu milionowej transakcji. Bale siedział na walizkach. Dano mu do zrozumienia, że jest w klubie zbędny. Miał odejść, ale w jednej chwili wszystko odwróciło się o 180 stopni.
Kilka dni po konferencji Zidane’a, więzadła zerwał Marco Asensio. Gdyby nie przerwa spowodowana pandemią, Hiszpan nie zagrałby w tym sezonie ani minuty. Utrata etatowego skrzydłowego, w połączeniu z fatalną formą fizyczną Hazarda, sprawiły, że Bale jednak okazał się przydatny. 31 lipca zamknięto okno transferowe w Chinach, co przypieczętowało pozostanie byłego gwiazdora Tottenhamu w zespole. Niepocieszony Gareth postanowił odpłacić się pięknym za nadobne.

Bez pracy są kołacze

Liczba afer z Walijczykiem w roli głównej przekracza wszelkie ustalone normy. W ciągu ostatnich kilku miesięcy 31-latek zrobił dosłownie wszystko, aby zniechęcić do siebie madryckie otoczenie. Jego lata gry na bardzo wysokim poziomie odeszły w zapomnienie.
“Pajacerka” w trakcie meczów z Granadą i Alaves to nie pierwszyzna. Wszyscy mamy w pamięci baner o treści: “Walia. Golf. Real. W tej kolejności”, który Bale prezentował z nieskrywaną dumą. A przecież w lutym znudziło mu się czekanie na ostatni gwizdek meczu Realu i wyjechał z Santiago Bernabeu w okolicach 80. minuty. Jeszcze wcześniej zignorował zaproszenie na wspólną kolację zorganizowaną dla całej drużyny. Na wszystkie wybryki można byłoby przymknąć oko, gdyby bronił się sportową dyspozycją, ale pod tym względem jest równie dramatycznie.
O skali słabości lub lenistwa “Księcia Walii” najlepiej świadczy fakt, że uzbierał na koncie tyle samo bramek, co Marco Asensio. Ten sam, który prawie dziesięć miesięcy spędził na leczeniu i rehabilitacji. W międzyczasie Bale śrubuje rekordy, ale nie takie, o jakich marzyli sympatycy “Los Blancos”. Proszę sobie wyobrazić, choć nie będzie to łatwe, że ostatniego gola na Bernabeu zdobył 16 marca 2019 r. Okazji na podreperowanie bilansu już nie będzie.

Uratować karierę

Kontynuacja kariery w Madrycie nie ma żadnego sensu. Bale nie wróci nagle do formy sprzed kilku lat, ponieważ tak naprawdę sam tego nie chce. Po restarcie otrzymał szansę w spotkaniach z Eibarem i Mallorką. Zagrał tak tragicznie, że Zidane nie wahał się odesłać go na ławkę w następnych pięciu kolejkach. Gareth przypominał ciało obce, ociągał się na murawie, nie wykazywał nawet cienia inicjatywy. Nie ma wątpliwości, że jest mu potrzebna natychmiastowa zmiana otoczenia.
Były gwiazdor Tottenhamu obchodzi dzisiaj 31. urodziny. To wciąż wiek, w którym piłkarz może wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. Wystarczy popatrzeć na dwa lata starszego Karima Benzemę, znajdującego się aktualnie w peaku formy. Walijczyk również mógłby odnaleźć utracony blask po opuszczeniu stolicy Hiszpanii. Najkorzystniejszy kierunek? Powrót do dobrze znanej Premier League. Bale stanąłby przed szansą zostania twarzą wielkiego projektu, który rodzi się w Newcastle.
Skrzydłowy od wielu miesięcy irytuje notoryczną niesubordynacją, ale to wciąż zawodnik, który ma jeszcze trochę piłkarskiego “paliwa” w baku. Przecież jeszcze dwa lata temu potrafił w ciągu kilkunastu minut zanotować dublet w finale Ligi Mistrzów. Ubiegły sezon zakończył z całkiem pokaźnym dorobkiem czternastu trafień i siedmiu asyst. To nie jest tak, że Bale, niczym bohaterowie filmu “Kosmiczny Mecz”, w niewyjaśnionych okolicznościach stracił arsenał zagrań. Jemu się zwyczajnie nie chce. Wychodzi z założenia, że i tak dostanie pół miliona funtów tygodniowo, więc nie musi błyszczeć w klubie, który rok temu ostentacyjnie pokazał mu drzwi.
Pozostaje trzymać kciuki za powodzenie ewentualnych negocjacji “Królewskich’ z ekipami zainteresowanymi piłkarzem. Real z pewnością nie postawi wymagających warunków, mając nadzieję na szybkie usunięcie Walijczyka ze szczytu listy płac. Bale także powinien zaakceptować pierwszą ofertę, która przyjdzie z klubu Premier League. Jako piłkarz światowej klasy narodził się na Wyspach Brytyjskich i właśnie tam może wrócić do wielkiej formy. Z okazji urodzin życzymy mu zdrowia oraz tego, żeby futbol klubowy wreszcie przeskoczył golf w jego osobistej hierarchii wartości. 100 lat, Gareth.

Przeczytaj również