Zanim wypłynął Robert Lewandowski, czyli jak reprezentant Polski poprowadził kopciuszka do Ligi Mistrzów

Zanim wypłynął Lewandowski, czyli jak reprezentant Polski poprowadził kopciuszka do Ligi Mistrzów
Youtube
Historia piłki nożnej zna wiele przypadków, kiedy grupa ludzi znalazła się wspólnie w odpowiednim dla siebie miejscu, w odpowiednim czasie. A następnie dokonała czegoś, czego sama - a co dopiero ktokolwiek wokół - w życiu by się nie spodziewała. Ta historia jest jednak szczególnie wyjątkowa. Na czele AJ Auxerre, które równo 10 lat sensacyjnie awansowało do fazy grupowej Ligi Mistrzów, stał bowiem prawdopodobnie najlepszy wtedy polski piłkarz. Zanim Robert Lewandowski stał się gwiazdą Bundesligi, co weekend wypatrywaliśmy kolejnych bramek zdobywanych w innej czołowej, europejskiej lidze przez Ireneusza Jelenia.
Wcale nie tak wiele klubów piłkarskich we Francji może pochwalić się osiągnięciami na poziomie Association de la Jeunesse Auxerroise (AJA), klubu z liczącego obecnie niespełna 35 tysięcy mieszkańców miasteczka, położonego niemal w samym środku kraju. Kiedy w 2012 roku Auxerre spadało z Ligue 1 do Ligue 2, gdzie występuje do dziś, kończyła się pewna epoka. Klub z Burgundii występował wcześniej na najwyższym poziomie rozgrywkowym nieprzerwanie od 32 lat. W latach dziewięćdziesiątych sięgnął po mistrzostwo Francji. W tamtej i kolejnej dekadzie w sumie aż czterokrotnie zdobywał puchar kraju. Jego legendarnym trenerem był Guy Roux. Do wychowanków należeli Eric Cantona i Basile Boli. Profesjonalne kariery zaczynali tam Djibril Cisse czy Philippe Mexes.
Dalsza część tekstu pod wideo
Niewykluczone, że największy sukces w historii Auxerre miał jednak miejsce dokładnie 10 lat temu. Przy wydatnym udziale najlepszego wówczas polskiego napastnika.

Prawie jak Leicester

- Ze wszystkich awansów do Ligi Mistrzów w wykonaniu AJA, ten z 2010 roku był z pewnością najmniej oczekiwanym - mówi nam dziennikarz magazynu “Le Ballon Mag” i “Tygodnika Piłka Nożna” oraz kibic Auxerre, Jordan Berndt. - W latach 90. Auxerre było klubem z ligowego topu, na początku lat 2000. wiadomo było zaś, że w klubowej akademii chowa się fenomenalna generacja młodych i zdolnych zawodników.
- Tymczasem w 2009 roku, przed pamiętnym sezonem, nikt nie mógł przewidzieć takiego scenariusza. Wszystko nakręcało się z meczu na mecz, trochę jak kilka lat później wyczyn Leicester City po drugiej stronie Kanału La Manche. Trzecie miejsce z tym składem było niezwykłym osiągnięciem, zwłaszcza mając w pamięci wcześniejsze dwa-trzy sezony pod wodzą Jeana Fernandeza, kiedy wyniki były mocno średnie - dodaje Berndt.
Po siedmiu zwycięstwach z rzędu jesienią 2009 roku, Auxerre było przez chwilę nawet liderem tabeli Ligue 1. Dzień przed świętami Bożego Narodzenia pokonało na wyjeździe późniejszego mistrza Francji, prowadzony przez Didiera Deschampsa Olympique Marsylia. Ostatecznie premiowane grą w eliminacjach Ligi Mistrzów miejsce na najniższym stopniu podium wywalczyło w 90. minucie wyjazdowego meczu z Sochaux w ostatniej kolejce rozgrywek! W całej lidze nikt nie stracił w tamtym sezonie tak mało goli, co AJA.

Grupa śmierci

Dwa gole prawego obrońcy, Cedrika Hengbarta, przesądziły o decydującej wygranej na finiszu sezonu 2009/2010. Bramka tego samego zawodnika pozwoliła Auxerre odrobić straty z pierwszego spotkania barażowego dwumeczu o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów kilka miesięcy później. Zenit Sankt Petersburg, który zaledwie dwa lata wcześniej sięgnął po Puchar UEFA oraz Superpuchar Europy, został następnie wyeliminowany dzięki efektownemu trafieniu na początku drugiej połowy pamiętnego starcia. Autorstwa Ireneusza Jelenia.
- Dwumecz z Zenitem był najlepszym piłkarskim momentem w moim życiu kibica - nie ukrywa Berndt. - Pierwszy i jedyny raz miałem łzy w oczach po końcowym gwizdku sędziego. Mnóstwo emocji, wspomnień! Nigdy wcześniej ani później nie widziałem stadionu w takim stanie euforii i pasji.
Trzecia w historii klubu przygoda z Ligą Mistrzów zakończyła się dla Auxerre po sześciu meczach. Mimo zaledwie trzech zdobytych punktów, dzięki pokonaniu u siebie Ajaxu, AJA potrafiło postawić się europejskim potentatom. Zanim dwa gole Zlatana Ibrahimovicia przesądziły o zwycięstwie Milanu na inaugurację fazy grupowej rozgrywek, późniejszy zawodnik Legii Warszawa, Steeven Langil, zmarnował wyborną okazję, by dać outsiderowi prowadzenie na San Siro. W kolejnym meczu, przeciwko Realowi Madryt na Stade Abbe Deschamps, Angel Di Maria zdobył jedyną bramkę dopiero na dziewięć minut przed końcem zawodów. Progi grupy śmierci okazały się dla Auxerre za wysokie tak naprawdę dopiero w ostatnim spotkaniu na Estadio Santiago Bernabeu. “Królewscy” wygrali 4:0. O AJA znowu usłyszano jednak w całej Europie.
- Auxerre to mała miejscowość w dość biednym regionie Francji, więc niezwykle trudno jest wypełnić stadion - podkreśla nasz rozmówca. - Klub i jego sukcesy sprawiają, że jesteśmy dostrzegani przez resztę kraju. AJA właściwie umiejscowiło Auxerre na piłkarskiej, i nie tylko, mapie Francji.

Gwiazda Ligue 1

Obok środkowego pomocnika Benoit Pedrettiego, największą gwiazdą tamtej drużyny Auxerre był bezsprzecznie Ireneusz Jeleń. Polski napastnik został nawet wyróżniony nagrodą dla piłkarza 2009 roku w naszym kraju podczas organizowanej przez Canal+ i Polski Związek Piłki Nożnej gali “Piłkarskich Oskarów” (“Tygodnik Piłka Nożna” wyróżnił wtedy podobnym wyróżnieniem zdobywcę Pucharu UEFA wraz z Szachtarem Donieck, Mariusza Lewandowskiego). Podczas gdy Robert Lewandowski podbijał Ekstraklasę w barwach Lecha Poznań i szykował się do transferu na zachód, Jeleń dwa sezony z rzędu znajdował się w ścisłej czołówce najlepszych strzelców Ligue 1.
- Był kluczowy, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę styl gry drużyny, która grała z kontry - wspomina Berndt. - Irek żył z podań Pedrettiego, Daniela Niculae czy Valtera Birsy. Pierwszym obrońcą po stracie piłki był ten drugi, który wyręczał Irka ze sporej części zadań defensywnych. Zespół grał pod niego.
- Dzisiaj w dobie Lewandowskiego brzmi to trochę śmiesznie, ale Jeleń był wtedy gwiazdą Auxerre i czołowym napastnikiem Ligue 1. Gdy był zdrowy, równał się z Lisandro Lopezem czy Mamadou Niangiem, ówczesnymi gwiazdami ligi. Po tamtym sezonie podpisał nową umowę, prawdopodobnie najwyższą w historii AJA. Choć mógł przenieść się do Marsylii czy Paris Saint-Germain, wybrał pozostanie na kolejny rok w Auxerre, żeby zagrać w Lidze Mistrzów.
Zdarzyło się, że przy golu Jelenia asystował w tamtym okresie inny reprezentant naszego kraju. W odróżnieniu od byłego napastnika Wisły Płock, który rok później opuścił AJA na rzecz ówczesnego mistrza Francji i przeniósł się do Lille, Dariusz Dudka pozostał na Abbe Deschamps aż do historycznego spadku klubu z najwyższej klasy rozgrywkowej. Występów przeciwko Milanowi czy Realowi również jemu nikt jednak nie odbierze.

Piłkarze jednego klubu

- Jak wytłumaczyć po latach tamten sukces? - zastanawia się Berndt. - Myślę, że po prostu wykreowała się komplementarna ekipa: odpowiedni ludzie w odpowiednich momentach karier znaleźli się w jednym klubie.
Patrząc na przebieg tych karier poszczególnych zawodników drużyny Auxerre z niezapomnianego sezonu 2009/2010, trudno nie odnieść podobnego wrażenia. Pedretti nie odegrał wiodącej roli ani wcześniej w Marsylii i Lyonie, ani później w Lille. Niculae, trzeci najlepszy asystent tamtych rozgrywek Ligue 1, nie sprawdził się w Monaco. Birsa odżył dopiero kilka lat później w Chievo Verona. Kolejnym klubem Hengbarta i Dennisa Oliecha było Ajaccio. Doświadczony środkowy obrońca, Adama Coulibaly, wylądował jeszcze tylko w Valenciennes.
Tymczasem Dudka właśnie podczas swojego pobytu w Auxerre rozegrał najwięcej ligowych meczów (nie licząc występów w Wiśle Kraków, którą reprezentował jednak w dwóch osobnych okresach). Wreszcie gole strzelone przez Jelenia po opuszczeniu AJA można policzyć na palcach jednej ręki, ale nie wykorzystując przy tym… wszystkich palców! Ireneusz Jeleń tak naprawdę nigdy nie odegrał też znaczącej roli w reprezentacji Polski, dla której zdobył jedynie pięć bramek w 29 występach. Równocześnie Auxerre z Jeleniem w składzie przegrało w całym sezonie 2009/2010 tylko… jeden ligowy mecz! Dekadę temu tam naprawdę musiało wydarzyć się coś niesamowitego.
Wojciech Falenta

Przeczytaj również