"Zdychaj, Vini". Pora przestać odwracać wzrok, gwiazda Realu Madryt nie jest winna. Dość symetryzmu

"Zdychaj, Vini". Pora przestać odwracać wzrok, gwiazda Realu nie jest winna. Dość symetryzmu
Xinhua / Press Focus
Nie podczas spotkania z angielskimi kibicami. Nie podczas spotkania z kibicami szkockimi. Nie podczas spotkania z niemieckimi, ukraińskimi, saudyjskimi, a w Hiszpanii. Jeden z najbardziej słonecznych krajów Europy traci swój blask i ciepło, gdy przychodzi mu się zmierzyć z rasizmem na trybunach, bo walkę tę konsekwentnie przegrywa. Vinicius Jr. wszędzie może grać spokojnie, z wyjątkiem Hiszpanii właśnie. I to nie jest przypadek.
Niedzielne spotkanie z Valencią nie było normalne. Nie ma nic zwyczajnego w tym, że trybuny rywala skandują, abyś w końcu zdechł. Tym bardziej, gdy jedyną realną przewiną ofiary jest jej kolor skóry. Przestańmy oszukiwać się, że Vinicius Jr. pojął wszystkie psychologiczne sztuczki świata i tak wpływa na trybuny, że te absolutnie tracą rozum i dają prowokować się skrzydłowemu Realu Madryt. Nie, problem leży gdzie indziej i nierozerwalnie łączy się z rasizmem. Symetryzm go nie rozwiąże.
Dalsza część tekstu pod wideo

Prawda jest jedna

Oczywiście, podczas starcia z "Nietoperzami" Brazylijczyk wykonywał jednoznaczne gesty w stronę kibiców rywala. Nie mogą być one jednak jakimkolwiek usprawiedliwieniem dla życzeń śmierci, dla odgłosów utożsamianych z małpami, dla całego rasizmu, jaki wiadrami wylewa się na jednego z najlepszych piłkarzy Starego Kontynentu. Piłkarze często wchodzą w utarczki z fanami przeciwników, nie ma w tym nic dziwnego. Problem pojawia się, gdy jedna ze stron postanawia zagrać kartą rasizmu lub pójść o krok dalej, bo groźby dotyczące pozbawienia życia są czymś, na co nigdy nie powinno być miejsca w futbolu. Jednocześnie jednak innym graczom nie dostaje się tak mocno, jak właśnie Viniciusowi. Każde jego zachowanie, każdy ruch jest odbierany jako wystarczający pretekst.
Robienie z 22-latka jednej z aktywnych stron konfliktu jest po prostu śmieszne. Nie rozkładajmy winy na obie strony, bo dlaczego w ogóle mielibyśmy to robić? Co jest w stanie wyprowadzić nas z równowagi tak mocno, że postanawiamy lżyć na człowieka w jeden z najbardziej obrzydliwych sposobów? Według mej najlepszej wiedzy Vinicius nie atakuje komuś matki, nie obraża córki, nie sugeruje, że kogoś zniszczy. Co najwyżej ośmiesza defensywę przeciwników, wdaje się w boiskowe utarczki - gdzie często musi reagować na brak reakcji arbitrów pozwalających na to, aby skrzydłowemu urwano nogę - albo pokaże komuś, że jego drużyna zaraz spadnie do drugiej ligi. Jeśli tyle wystarcza, aby zupełnie stracić rozum, to szczerze współczuję.
Jest to tym bardziej przykre, że przecież wydarzenia ze spotkania z Valencią nie są odosobnionym przypadkiem. To samo działo się podczas szeregu innych meczów - za każdym razem w Hiszpanii. To znamienne, że gdy tylko zawodnik Realu opuszcza Półwysep Iberyjski, jego problemy znikają. Nie jest to jednak związane z diametralną zmianą zachowania samego piłkarza, ale tym, że trybuny w innych krajach wykazują się zadziwiająco większą ogładą. Wobec tego trudno mi przyznać, żeby to sam Vinicius był problemem. Jest on natomiast postacią tragiczną, bo kolor skóry stał się dla jego przeciwników orężem. Jedynym punktem zaczepienia rasistów stała się ta właśnie różnica, która przecież nie ma żadnego większego znaczenia. Jednocześnie to różnica wyzwalającą prymitywizm, bo skoro ktoś jest czarny, to łatwo zrównać go do małpy. Gdyby był zaś biały to co? Kibice ryczeliby niczym dżdżownice?

Już czas

Weekendowe wydarzenia jak żadne pomogły jednak w tym, aby zwrócić uwagę na rasizm w hiszpańskiej piłce. Przyczynili się do tego sędziowie, którzy znowu nie stanęli na wysokości zadania i wyrzucili z boiska tylko i wyłącznie Brazylijczyka. Kartki nie otrzymali piłkarze Valencii, nawet ci, którzy zakładali nelsona skrzydłowemu Realu. Tym samym 22-letni zawodnik zobaczył swoją jedenastą kartkę na boiskach La Liga w tym sezonie - 10 żółtych oraz jeden "as kier". Do tego pokaźnego już dorobku trzeba doliczyć jeszcze cztery kartki w Pucharze Króla i - co za przypadek - zaledwie jedną w europejskich pucharach. Czy tak wiele napomnień jest efektem tego, że Vinicius wciela się w Pepe i wycina swoich rywali równo z trawą? No niekoniecznie.
Brazylijczyk najczęściej karany jest za protesty względem gry rywala. Nie powinno to rodzić jakiegokolwiek zdziwienia, bo większość wślizgów wymierzona w jego nogi powinna spotkać się ze zdecydowaną reakcją arbitrów. Tymczasem puszczają oni grę, Vinicius się nakręca, nakręcają się trybuny, a spirala rasizmu wiruje coraz mocniej. To obieg zamknięty, ale La Liga nic nie zmierza z tym zrobić i nie zrobi, gdyż jest jedną z najbardziej nieudolnie zarządzanych lig w Europie. Mimo statusu klubów Javier Tebas i spółka robią wszystko, aby zrazić do siebie Real oraz Barcelonę. Z jednej strony bagatelizują rasizm, z drugiej walczą z Superligą, z kolejnej zaś dorzucają absurdalne przepisy transferowe, które torpedują możliwość konkurowania z ekipami Premier League.
La Liga nie robi nic, nie kiwnęła nawet palcem, aby chronić jednego z najlepszych i najważniejszych dla siebie zawodników. Dotyczy to zarówno kwestii boiskowych, jak i wydarzeń na trybunach. Drugą z tych kwestii postarali się podjąć byli piłkarze, naciskający na zmiany jeszcze mocniej niż wcześniej. Głos w sprawie Brazylijczyka zabrali nie tylko Gareth Bale oraz Carlo Ancelotti, ale też Rio Ferdinand, Paul Pogba, Florentino Perez i wreszcie Xavi, o którego postawie pisaliśmy TUTAJ.
- Zawsze tak myślałem. Sam jestem obrażany. Nie ma piekarza, robotnika czy dziennikarza, który słyszałby takie słowa. Ktoś jest obrażany? No to nie gramy. To wiadomość do szefów federacji i La Liga. Nie muszę znosić obelg. Teraz, gdy mam większą medialną siłę, nadszedł czas, by powiedzieć: "dość" - powiedział szkoleniowiec "Dumy Katalonii".
Jednocześnie ich postawa jest w absurdalny wręcz sposób bagatelizowana. Tak samo wyśmiano gest, jaki w Brazylii odbił się niezwykle szerokim echem. Władze podjęły bowiem decyzję o tymczasowym wyłączeniu oświetlenia pod Pomnikiem Chrystusa Odkupiciela w Rio de Janeiro w symbolicznym wsparciu dla zaatakowanego Viniciusa. Taka postawa dla mieszkańców Kraju Kawy jest wydarzeniem pamiętnym, mówimy o jednym z państw najmocniej związanych z religią chrześcijańską. Tymczasem nie brakowało opinii, że to śmieszne, że niepotrzebne i przede wszystkim przesadzone. Szkoda, że podobna refleksja nie dotyczy rasistów wygodnie rozsiadających się na krzesełkach, którzy wymachują chorizo w rytm swoich barbarzyńskich okrzyków. Jeśli ktoś bowiem przesada, to właśnie oni.

Problem wielu

Należy też pamiętać, że Vinicius nie jest jedynym zawodnikiem w La Liga, jaki cierpi z powodu rasizmu. "Zdychaj, Vini" jest być może najcięższym działem, jakie wytoczono, ale z tym samym problemem zmaga się szereg innych zawodników. Iñaki Williams został "synem ku*wy". Nico Williamsa brutalnie skrytykowali kibice jego drużyny. Ilaix Moriba był znieważany do tego stopnia, że razem z Barceloną zorganizował akcję antyrasistowską. Antonio Ruedigerowi ubliżano od "czarnych sku**ysynów". Różnica jest taka, że nie mówią oni o atakach na siebie aż tak głośno, jak czyni to gwiazda Realu. Nie stanowi to jednak żadnego umniejszenia dla wagi popełnionego czynu. Rasizm pozostaje rasizmem, a to, czy osoba dotknięta na niego zareaguje pozostaje kwestią drugorzędną. Brazylijczyk z Santiago Bernabeu reaguje i być może to właśnie jest jedyna słuszna postawa, bo czasami potrzeba łopatologii najwyższej próby, aby wytłumaczyć komuś, gdzie leży źródło wszystkich tych porażających wydarzeń.
O słuszności postawy przedstawiciela "Królewskich" świadczą najnowsze doniesienia. Po burzy z Valencią wreszcie jest szansa na to, że odpowiednie służby będą przyglądały się wszystkim osobnikom, którzy starają się zdyskredytować człowieka ze względu na kolor skóry. Nie jest to szczególnie trudne - większość incydentów została skrupulatnie nagrana, w mediach społecznościowych szaleją widea stanowiące znakomity materiał dowodowy. Pora przestać chować głowę w piasek i pojąć, że rasizm nie jest anonimowy. Rasizm zawsze ma twarz. Być może w końcu trudno będzie na nią spojrzeć w lustrze.

Przeczytaj również