Żelazny żołnierz Bielsy. Mateusz Klich motorem napędowym Leeds United do Premier League

Żelazny żołnierz Bielsy. Mateusz Klich motorem napędowym Leeds do Premier League
Mark D Fuller / PressFocus
Rozpoczął ostatnie 90 (!) spotkań Championship w podstawowym składzie. Jest pewniakiem u Marcelo Bielsy, a Leeds United pewnie zmierza po awans. Polscy kibice mogą już powoli zacierać ręce, czekając na występy Mateusza Klicha w Premier League.
Były zawodnik Cracovii to absolutny filar pomocy "Pawi", które mają sześć oczek przewagi nad strefą barażową. Bardzo dobrze odnajduje się w futbolu proponowanym przez szalenie wymagającego ekscentryka, Marcelo Bielsę. Wydaje się, że doświadczony menedżer w końcu dopnie swego i wprowadzi drużynę do "ziemi obiecanej", tym samym dając nam okazję do oglądania w Premier League kolejnego reprezentanta Polski.
Dalsza część tekstu pod wideo
Lepszy niż kiedykolwiek
Gdyby pod koniec 2017 roku ktoś powiedział fanom Leeds, że Mateusz Klich będzie kluczowym ogniwem ich zespołu, to zapewne by go wyśmiali. Początki Polaka na Elland Road były trudne. Po transferze z Twente przez pierwsze kilka miesięcy miał problemy z zagrzaniem na dłużej miejsca w podstawowym składzie. Już w pierwszym, zimowym, okienku został wypożyczony do Utrechtu. Jego przyszłość w Anglii nie rysowała się w jasnych barwach.
Do Leeds wrócił po pół roku i musiał odnaleźć się w nowej rzeczywistości. W klubie nie pracował już Thomas Christiansen, który go ściągał. Ba, w międzyczasie pożegnano również jego następcę, Paula Heckingbottoma. Swoje rządy właśnie rozpoczynał Marcelo Bielsa. Trener-dziwak, jak mało kto oddychający futbolem. Można o nim mówić, że jest kontrowersyjny, wyjątkowy, uparty, a momentami wręcz niezrównoważony. Nie da się jednak zaprzeczyć temu, że zna się na rzeczy.
W Leeds bardzo szybko można było zauważyć jego wpływ na lepszą grę drużyny. Argentyński ekscentryk zaczął wprowadzać własne zasady. Zespół z biegiem czasu stawał się coraz lepiej naoliwioną maszyną, w której każdy trybik idealnie wypełnia swoje zadania. To właśnie w tym otoczeniu narodził się nowy Mateusz Klich.
W rozmowie z klubową telewizją reprezentant Polski stwierdził, że “Marcelo otworzył jego oczy na kilka rzeczy” i “chciałby spotkać go 10 lat wcześniej”. Trudno się z nie zgodzić z naszym rodakiem. Pod wodzą “El Loco” znalazł w sobie cechy, których wcześniej nie dostrzegano. Intensywność gry, nieustanna praca bez piłki, ponadprzeciętne czytanie wydarzeń boiskowych i, przede wszystkim, kapitalne zrozumienie koncepcji menedżera - to wszystko sprawiło, że 30-latek pokazuje więcej, niż kiedykolwiek wcześniej.
W centrum wszystkiego
Zespół Leeds funkcjonuje w niesztampowy sposób. Perfekcjonizm Bielsy ma wyraźne odbicie na murawie. Szkoleniowiec na treningach przykłada ogromną uwagę do zachowania podopiecznych. Nakłada gigantyczny nacisk na odpowiednie ustawienie i szybką reakcję ze strony zawodników, którzy mają odpowiednio reagować na boiskowe “bodźce”.
Złe przyjęcie? Może piłkę dostał gracz ustawiony plecami do kierunku gry? Doskok! Rywale odbudowali ustawienie? Staramy się ściągnąć ich do jednej strony i przerzucić ciężar gry. Stworzyła się przestrzeń, bo któryś z przeciwników przysnął? Natychmiast trzeba ją wykorzystać. Mnóstwo jest tego typu “przykazań” u Argentyńczyka. A jego “maszynka” konsekwentnie realizuje je wszystkie.
Właśnie tutaj wypada docenić Klicha, który właściwie w każdym z przytoczonych aspektów bryluje. To, że był naprawdę dobrym - jak na Ekstraklasę - rozgrywającym, wiedzieliśmy już dawno. Jego rozumienie boiskowych scenariuszy wskoczyło jednak na wyższy poziom. Polak stanowi kluczowe ogniwo w tworzeniu “trójkątów”, umożliwiających ekipie Bielsy utrzymanie piłki oraz wyprowadzanie szybkich kontr. Co więcej, odpowiednie wyczucie i rozumienie zachowań rywali sprawia, że jest niezbędny przy pressingu oraz kontrpressingu.
Zresztą do jego wkładu w obraz gry drużyny można dodać jeszcze cyferki. W poprzednim sezonie strzelił 10 goli i zanotował tyle samo asyst (w tym jedną w play-offach). W obecnych rozgrywkach ligowych ma 6 trafień i 5 ostatnich zagrań. Większość z nich to zasługa umiejętności wejścia z drugiej linii między defensorów przeciwnika, której uwydatnienie również wydaje się być efektem współpracy z eks-selekcjonerem “Albicelestes”. Oczywiście, nie zawsze kończy się to otrzymaniem futbolówki. Nawet jeśli nie zostanie ona zagrana, to “Clichy” ściąga uwagę rywali, tworząc przestrzeń swoim partnerom.
Trener ceni go do tego stopnia, że od początku swojej przygody na Elland Road zaledwie trzy razy nie znalazł dla niego miejsca w podstawowej jedenastce. A ekipę “Pawi” w meczach o stawkę prowadził już 96 razy! Jeśli chodzi o Championship (wliczając baraże), to reprezentant Polski zawsze wychodzi w pierwszym składzie. Aktualna seria trwa już 90 spotkań. Nie odpoczywał, bo nie chciał. Maszyna.
“Żelazny żołnierz”
Ogromne wymagania Bielsy sprawiają, że potrafi on bardzo przywiązywać się do nazwisk. Niektóre role w jego systemie są na tyle specyficzne, że gdy znajdzie odpowiedniego wykonawcę, to trudno mu znaleźć alternatywę. Do pewniaków można zaliczyć pełniącego rolę metronomu, stabilizującego środek pola, Kalvina Phillipsa, utrzymującego swe miejsce w składzie niezależnie od liczby strzelonych bramek napastnika Patricka Bamforda czy skrzydłowych: Heldera Costę i Jacka Harrisona. Ten ostatni jest wypożyczony z Manchesteru City i wciąż nie wiadomo, gdzie spędzi kolejną kampanię.
Fakt, że wśród “żelaznych żołnierzy” Argentyńczyka można wymienić naszego rodaka, napawa optymizmem na kolejny sezo. W przeciwieństwie do chociażby Bamforda, który irytował fanów swoją nieskutecznością, Klicha praktycznie nie spotyka krytyka ze strony trybun. Podobnie jak Phillipsa, uwielbia go nie tylko menedżer, ale i kibice.
Awans do Premier League oczywiście będzie oznaczał pokaźny zastrzyk gotówki dla klubu i konieczność wzmocnienia składu. Transfery po takim sukcesie to absolutny mus, ale Bielsę niełatwo zadowolić. Wymogi tego piłkarskiego szaleńca sprawiają, że zidentyfikowanie odpowiedniego zawodnika, skrojonego na miarę dla Argentyńczyka, to nie jest przysłowiowa bułka z masłem. Dlatego naprawdę z niecierpliwością można czekać na Leeds United z Mateuszem Klichem w podstawowej jedenastce, rywalizujące z Liverpoolem, Manchesterem City i United oraz innymi wielkimi firmami.
Mamy pełne prawo sądzić, że Klich ma duże szanse na zostanie drugim, po Janie Bednarku, regularnie grającym w Premier League polskim piłkarzem z pola. I to takim, który daje nadzieję na bramki! Ileż jeszcze mamy czekać na w miarę regularne gole rodaka na najwyższym poziomie w Anglii? Pchamy “Clichy”, pchamy!

Przeczytaj również