Zespół, który nie potrzebuje Ronaldo. Wielka metamorfoza piłkarskich drwalów. "Są nie do poznania"

Zespół, który nie potrzebuje Ronaldo. Wielka metamorfoza piłkarskich drwalów. "Są nie do poznania"
PressFocus
Kiedy w maju Burnley spadało do Championship, to płakało po nich niewielu. Od lat "The Clarets" kojarzyli się z topornym, mało atrakcyjnym stylem gry. W ostatnich miesiącach to się jednak bardzo zmieniło. W zasadzie Burnley, dla kogoś kto stracił ich z oczu, będzie teraz nie do poznania.
W ubiegły środowy wieczór Burnley rywalizowało z Manchesterem United o awans do ćwierćfinału Carabao Cup. I co prawda w najlepszej ósemce znajdzie się drużyna Erika Ten Haga, ale po raz kolejny można było się przekonać, jakie przeobrażenie przeszedł zespół spadkowicza.
Dalsza część tekstu pod wideo

Odważna decyzja

Kluczową postacią jest w tym wszystkim Vincent Kompany. To on stoi za tym, że drużyna zaczęła grać w zupełnie inny sposób. Latem wieloletni kapitan Manchesteru City został wybrany nowym szkoleniowcem piłkarzy z Turf Moor. Miał nie tylko sprawić, że ci szybko będą realnie walczyć o powrót do elity, ale też zmieni się ich sposób gry.
Kompany jak na razie potrafi połączyć obie rzeczy. Burnley jest liderem Championship po rozegraniu 23 meczów, czyli połowy sezonu. Nad trzecim Blackburn ma osiem punktów przewagi. To oczywiście niczego nie gwarantuje, ale stawia zespół w dobrej pozycji wyjściowej do awansu. Drużyna gra ofensywnie, strzeliła zdecydowanie najwięcej, dokładnie 46 goli w lidze. W dziewięciu ostatnich spotkaniach aż siedmiokrotnie trafiała do bramki rywala przynajmniej dwukrotnie.
I co ważne, gra w zupełnie inny sposób niż można ją z tym kojarzyć, Ponad dwukrotnie wzrosła średnia liczba wymienianych podań na mecz. Oczywiście trzeba pamiętać, że teraz "The Clarets" rywalizują na poziomie Championship, gdzie w większości spotkań są faworytem, ale to jak do wielkiej zmiany doszło najlepiej obrazuje fakt, iż w tym sezonie wymienili już więcej celnych podań niż w całych poprzednich rozgrywkach. Tylko Manchester City i Swansea mają wyższy procent posiadania piłki i liczby celnych podań na mecz wśród zespołów z Premier League i Championship.
Liczba celnych podań na mecz:
Burnley 22/23 - 466
Burnley 21/22 - 228
Średnie posiadanie:
Burnley 22/23 - 63 proc
Burnley 21/22 - 42,8 proc

Wielkie zmiany personalne

Zmiana w stylu gry wiązała się z roszadami personalnymi. Klub opuściło wielu zawodników, którzy od lat byli z nim związani. Ben Mee, James Tarkowski i Dwight McNeil stanowili jego trzon, do tego krótszy, ale ważny epizod zaliczył Maxwel Cornet. Wszyscy jednak odeszli, podobnie jak Nathan Collins, za którego Wolverhampton zapłaciło 20 milionów funtów. Trochę gotówki wpadło też za McNeila i Corneta, ale to i tak nie sprawiło, że latem można było szastać pieniędzmi.
Najdroższy zawodnik, Marcus Benson (7 goli i 3 asysty w tym sezonie), kosztował około cztery miliony funtów. W podobnej cenie przyszli Anass Zoroury i Darko Czurlinow. Elementem strategii było pozyskiwanie młodych zawodników. Zdecydowana większość z nich nie przekroczyła 23. roku życia. Bazując na znajomości belgijskiego rynku przez nowego trenera, aż pięciu piłkarzy trafiło do Burnley właśnie z Jupiler League.
Oprócz przemyślanych i stosunkowo tanich zakupów zdecydowano się też wypożyczyć dwóch bardzo ciekawych zawodników z czołowych klubów. Ian Maatsen, lewy obrońca z Chelsea, został w poprzednim sezonie młodym piłkarzem roku w Coventry, gdzie grał na wypożyczeniu, a teraz świetnie sobie radzi w Burnley. Tylko Brownhill ma więcej asyst, a Maatsen, który w "The Blues" zaliczył kilka minut za kadencji Franka Lamparda, ma najwyższy współczynnik xA z gry. Żaden zawodnik nie przebiegł też w Championship dłuższego dystansu z piłką przy nodze.
Drugim z bardzo ciekawych piłkarzy jest Taylor Harwood-Bellis, przez niektórych sposobem gry porównywany do Aymerica Laporte’a. Środkowy obrońca z akademii City dostał okazję do rozwijania się na zapleczu i w pełni z niej korzysta. Dobrze wyprowadza piłkę, ma najwięcej w drużynie podań w ofensywną tercję, a także najwięcej wygranych pojedynków główkowych.
Drużyna nie jest też już tak jednolita narodowościowo. Za kadencji Dyche’a trzon stanowili głównie piłkarze z Wysp Brytyjskich. Odsetek ludzi spoza wynosił około 25 proc., teraz wzrósł do około 40 proc. W klubie nie zamykają się też jednak na Brytyjczyków. Latem ściągnięto Scotta Twine’a, czyli najlepszego zawodnika League One poprzedniego sezonu, który na trzecim poziomie rozgrywkowym strzelił dwadzieścia goli i dołożył trzynaście asyst.
Transfery spowodowały dodatkowo znaczne odmłodzenie zespołu. Średnia wieku w poprzednim sezonie wynosiła nieco ponad 29 lat, teraz oscyluje w granica 26 i jest jedną z najniższych w Championship. Kompany, nieco żartobliwie, był podczas mistrzostw świata w Katarze pytany w studiu "BBC", czy byłby zainteresowany sciągnięciem Cristiano Ronaldo, ale odparł, że nie bardzo, bo on potrzebuje ludzi, którzy cały czas biegają. To jest jedna z podstawowych filozofii, że zespół na atakować wysoko, sporo i na sporej intensywności ruszać się na boisku.

Porównania do Manchesteru City

Bardzo istotny jest w tym tercet środkowych pomocników - Jack Cork, Josh Cullen i Josh Brownhill. "The Analyst" porównało ich nawet ze środkową linią Manchesteru City - Rodrim, Ilkayem Gundoganem i Kevinem De Bruyne. Jak się okazało w rywalizacji z United, pewnie trochę na wyrost, ale kto by w ogóle o czymś takim mógł pomyśleć jeszcze z pół roku temu, żeby zestawiać sposób gry City i Burnley.
Kompany otoczył się interesującym sztabem. Z ofensywnymi zawodnikami pracuje Craig Bellamy, a za defensywę odpowiada Mike Jackson, który po zwolnieniu Dyche’a był tymczasowym pierwszym trenerem. Belg ma też człowieka odpowiedzialnego za pracę przy stałych fragmentach. Nie boi się delegować zadań, a sam odpowiada za to, żeby odpowiednio spiąć całość.
Burnley ma najwięcej strzelonych goli, drugą największą liczbę strzałów i podań i co być może najważniejsze - najmniej porażek w Championship. Przy okazji to najwieksza próba metamorfozy od kiedy Patrick Vieira objął Crystal Palace i też znacznie zmienił sposób gry. Jeśli Burnley utrzyma formę, cały czas się będzie rozwijać, to ich ewentualny awans może się wśród wielu kibiców spotkać z podobnym entuzjazmem co jeszcze niedawno fakt, że opuścili Premier League.

Przeczytaj również