"Złoty Chłopiec" sięgnął sportowego dna. Miał uratować karierę, został bez klubu

"Złoty Chłopiec" sięgnął sportowego dna. Miał uratować karierę, został bez klubu
Foto pressinphoto/SIPA USA/PressFocus !!
Dostał ostatnią deskę ratunkową, a i tak wylądował na futbolowym dnie. Miał wykorzystać szansę, aby odbudować karierę, jednak znów został bez klubu. Isco znajduje się na największym zakręcie przygody z piłką i niewiele wskazuje na to, aby wyszedł na prostą.
8 sierpnia tego roku Isco podpisał kontrakt z Sevillą. Pierwotnie obie strony porozumiały się na dwuletnią współpracę, ale życie napisało zupełnie inny scenariusz. Po nieco ponad czterech miesiącach Hiszpan znów wylądował na piłkarskim bezrobociu. Bez klubu, bez hucznego pożegnania i bez większych perspektyw. Niemal dokładnie dekadę temu ten sam piłkarz odbierał nagrodę Golden Boy dla najlepszego gracza młodego pokolenia. Wtedy pewnie nikt nie przypuszczałby, że w wieku 30 lat “Złoty Chłopiec” będzie przypominał tylko marną podróbkę, imitację z tombaku.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zagrać na nosie

O regresie Isco wiele mówi sam fakt, że w letnim okienku przez ponad miesiąc nie mógł znaleźć nowego pracodawcy. Nie było wielkiej bitwy o piłkarza, który w poprzednim sezonie w barwach Realu Madryt spędził na murawie ledwie ponad 400 minut. Czasami wydawało się, że Carlo Ancelotti wolałbym samemu wejść na boisko niż wpuszczać filigranowego marudera spod Malagi. Nie budziło to wielkiego zdziwienia, ponieważ kiedy Isco już pojawiał się na murawie, to wyglądał jak wypalony zawodnik, który gra trochę jakby za karę.
Rozstanie z Realem stanowiło idealne rozwiązanie dla każdej ze stron. Można było nawet podejrzewać, że Isco wykorzysta opuszczenie Santiago Bernabeu, aby rozbudzić zduszone pokłady ambicji. Tuż po przenosinach do Sevilli zapowiadał, że niektórzy zbyt wcześnie kończą mu karierę. Z jego słów wynikało, że chce zagrać niedowiarkom na nosie.
- Rozumiem, że ludzie wątpią w moje możliwości, bo w ostatnich latach nie mogłem lub nie dawano mi grać. Teraz muszę rozwiać te wątpliwości, chcę grać na poziomie, którego moim zdaniem nigdy nie straciłem. Mam 30 lat, myślę, że jestem w kwiecie wieku i dam radę sprawić kibicom jeszcze wiele radości. Sevilla to odpowiednie miejsce, abym znów pokazał talent - mówił w pierwszym wywiadzie dla klubowej telewizji Andaluzyjczyków.
Kibice “Los Nervionenses” też chwilowo dali się omamić wizji odrodzenia Isco. Podczas jego oficjalnej prezentacji na trybunach Estadio Ramon Sanchez Pizjuan zgromadziło się ponad 10 tysięcy fanów. Ludzie wierzyli, że do klubu trafia kapitalny piłkarz z papierami na bycie liderem, a nie wypalony gwiazdor z wybujałym ego. Rzeczywistość zweryfikowała, które oblicze Isco okazało się tym prawdziwym.

Piłkarz momentów

Pomocnik nie potrzebował wiele czasu, aby wskoczyć do pierwszego składu Sevilli. Nagłe zajęcie najwyższych szczebli w klubowej hierarchii nie mogło być gigantycznym zdziwieniem. 30-latek trafił przecież pod skrzydła trenera, który chyba jako jedyny na świecie wciąż wierzył w jego wielkość.
- Isco zapisze swoją epokę w Sevilli. Nigdy nie wątpiłem w jego umiejętności, to zawodnik z wielkim talentem - mówił we wrześniu Julen Lopetegui cytowany przez dziennik "Marca".
Uczciwie trzeba przyznać, że Isco miał momenty naprawdę dobrej gry. Przeciwko Villarrealowi i Mallorce zaliczył dwie asysty na wagę czterech punktów. Gdyby nie one, sytuacja okupującej strefę spadkową Sevilli z bardzo złej zmieniłaby się w tragiczną. Do tego wychowanek Malagi dołożył kilka magicznych zagrań w Lidze Mistrzów. Wystarczy popatrzeć na poniższą bramkę z Kopenhagą. To był ten Isco, który rozkochał w sobie tysiące kibiców, efektowny, nonszalancki, bajecznie skuteczny.
Problem z nim polega jednak na tym, że od lat nie jest dobrym piłkarzem, lecz co najwyżej nim bywa. Dość powiedzieć, że w pięciu poprzednich sezonach La Liga zanotował więcej kartek niż strzelonych goli. Do tego dochodzi kwestia jego wątpliwego profesjonalizmu. Już w Realu Madryt zarzucano mu, że nie trzyma diety i zbyt często musi prosić o większy rozmiar koszulek. Na początku przygody z Sevillą Hiszpan ewidentnie odzyskał formę, ale później równie szybko ją stracił. Niezwykle wymownym obrazkiem były pojedynki Isco z Luką Modriciem. Zapewne pod względem skali talentu obaj zawodnicy znajdują się na podobnym poziomie. Różni ich kwestia podejścia do wykonywanego zawodu. Dlatego dziś jeden w wieku 37 lat wraca do topowego klubu z brązowym medalem mistrzostw świata, a drugiemu pozostaje rozglądać się za ofertami pracy.

BoIsco zweryfikowało

Andaluzyjska sielanka z Isco w roli głównej zakończyła się już po kilku tygodniach. Pomocnik grał przyzwoicie tak długo, jak w klubie był Julen Lopetegui. Włodarze Sevilli nie mogli jednak w nieskończoność akceptować pikowania zespołu. Były selekcjoner reprezentacji Hiszpanii po serii wstydliwych porażek musiał pożegnać się z pracą. Wraz z trenerem odeszła chęć Isco, aby ratować karierę. Dodatkowo na Ramon Sanchez Pizjuan zawitał Jorge Sampaoli, który zdecydowanie nie darzy sympatią piłkarzy pokroju Hiszpana. Nowy menedżer Sevilli uwielbia pasję, agresję, poświęcenie i wypruwanie sobie żył w każdym spotkaniu. Nic, z czego mógłby być znany były gracz Realu.
- Kiedy Lopetegui odszedł, Isco stwierdził, że jego miejsce jest poza Sevillą. Sampaoli próbował zachęcić go do pozostania, ale gracz odpowiedział: “Jestem tutaj, ponieważ Lopetegui mnie lubił. Ty tego nie robisz” - zdradził niedawno Alberto Florenzo, dziennikarz stacji “Cadena Cope”.
Pod wodzą nowego trenera Isco nawet nie starał się wrócić do formy. Podsumowaniem tej współpracy był ostatni mecz przed mundialową przerwą, kiedy Sevilla przegrała 1:2 z Realem Sociedad. Pomocnik już w przerwie został zmieniony, ponieważ jego gra urągała wszelkim standardom. Na początku grudnia coraz głośniej zaczęto mówić o możliwym odejściu Hiszpana. Poza niewystarczającym poziomem gry wdał się on jeszcze w konflikt z Monchim, dyrektorem sportowym i człowiekiem pierwszym po Bogu na Ramon Sanchez Pizjuan. Na jednym z treningów kamery uchwyciły dość chłodną wymianę zdań między tą dwójką. Hiszpańskie media donosiły, że wewnątrz klubu napięcie związane z Isco i Monchim jest znacznie większe. Nietrudno było przewidywać, kto wyjdzie z tej wojny zwycięsko.

Co teraz?

W ostatnich dniach Sevilla rozegrała kilka sparingów przygotowawczych przed wznowieniem rozgrywek. Isco nie wziął udziału w żadnym ze spotkań. Oficjalnym powodem była kontuzja, chociaż bardziej prawdopodobna wersja zdarzeń zakłada, że nikt w Andaluzji już nie chciał dłużej współpracować z krnąbrnym 30-latkiem. Ostatecznie w minioną środę klub oficjalnie pożegnał byłego reprezentanta Hiszpanii.
Teraz najważniejsze pytanie dotyczy tego, gdzie Isco zamierza kontynuować karierę. Pierwsza myśl kibiców i dziennikarzy kieruje się do miejsca pracy Julena Lopeteguiego. 56-latek stał się swego rodzaju piłkarskim ojczymem hiszpańskiego pomocnika. Niewykluczone, że ich ścieżki znów zostaną skrzyżowane.
- Lopetegui to trener, który zawsze okazywał mi zaufanie i wiarę. Moim zdaniem jego wizja futbolu jest najbardziej odpowiednia dla mojego stylu. Szkoleniowiec znów we mnie uwierzył i teraz ja chcę mu pokazać, że się nie mylił - powiedział Isco tuż po podpisaniu kontraktu z Sevillą.
- Isco? Nie zamierzam szeroko komentować żadnych nazwisk, ponieważ chcę się skupić na zawodnikach, których mam do dyspozycji w Wolverhampton. Rynek niedługo się otworzy i przestudiujemy różne opcje - stwierdził z kolei Lopetegui na łamach "EFE", kiedy wiadomo już było, że Isco opuszcza Sevillę.
Na tę chwilę trudno znaleźć drugiego człowieka, który mógłby uwierzyć jeszcze w talent Złotego Chłopca z 2012 roku. Dekadę temu wróżono Isco, że zostanie nowym Andresem Iniestą i kolejną legendą hiszpańskiej piłki. Dziś już wiadomo, że 30-latek nawet nie otrze się o miano ikony. Pomocnik wylądował na bezrobociu i nie zapowiada się, aby jakiekolwiek kluby miały stoczyć heroiczną walkę o jego podpis.
Jeśli Isco znajdzie gdzieś angaż, to najpewniej właśnie u boku Julena Lopeteguiego. Chociaż może nie bez przyczyny trener ten wylatywał z każdego klubu, w którym stawiał na tego piłkarza. Nie ma przypadków, są tylko znaki.

Przeczytaj również