15-letni debiutant strzela w stylu Maradony. "Messi, Neymar i Iniesta wiele mnie nauczyli"

15-letni debiutant strzela w stylu Maradony. "Messi, Neymar i Iniesta wiele mnie nauczyli"
screen youtube fotbal romania
Enes Sali nie ma jeszcze 16 lat, a ostatnio zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Rumunii. Jako dziecko mógł pobierać nauki od Neymara, Leo Messiego czy Andresa Iniesty. Dziś opiekuje się nim sam Gheorghe Hagi. Legenda rumuńskiej piłki być może właśnie wychowuje przyszłego następcę.
Przeglądając kadry poszczególnych reprezentacji na zakończenie fazy grupowej eliminacji do mistrzostw świata w strefie europejskiej, trudno było nie zatrzymać się przy Rumunii. Uwagę przykuła liczba w rubryce wiek przy nazwisku jednego z zawodników. To musi być pomyłka, można było nawet pomyśleć. Po szybkiej weryfikacji okazało się jednak, że nie ma mowy o błędzie. Enes Sali został najmłodszym debiutantem w historii reprezentacyjnego futbolu na Starym Kontynencie, który wystąpił w meczu o stawkę.
Dalsza część tekstu pod wideo

La Masia

Urodzony na początku 2006 roku ofensywny pomocnik został wprowadzony na boisko w 82. minucie kończącego zmagania reprezentacji Rumunii w eliminacjach do przyszłorocznego mundialu, wyjazdowego spotkania z Liechtensteinem. I zdążył zaznaczyć swoją obecność na murawie. Niespełna pięć minut po pojawieniu się na placu gry Sali wystartował do prostopadłego podania autorstwa Ianisa Hagiego. Następnie, w bocznej strefie pola karnego, przełożył sobie piłkę z prawej na lewą nogę i odegrał do Alexandru Maxima. Ten wycofał piłkę do Nicusora Bancu, który potężnym uderzeniem zza szesnastki ustalił wynik meczu na 2:0 dla gości.
Po tym, jak piłka opuściła stopę lewego obrońcy Rumunów i zanim zatrzepotała w siatce, odbiła się jeszcze od poprzeczki. Zaraz po końcowym gwizdku to nie jego nazwisko odmieniano jednak w światowych mediach sportowych przez wszystkie przypadki.
Kim jest zatem Enes Sali? Jak to często bywa, historia jest złożona. W tym konkretnym przypadku, nawet bardzo. Rodzice niezwykle utalentowanego piłkarsko nastolatka pochodzą z Turcji, a poznali się w rumuńskiej Konstancy. Po ślubie wyemigrowali z kolei do Kanady, gdzie od kilku dekad mieszkała rodzina mamy piłkarza. Enes przyszedł na świat w Toronto. I właśnie na przedmieściach tej metropolii rozpoczął przygodę z futbolem. W wieku sześciu lat rozpoczął treningi w szkółce półzawodowego klubu pod nazwą Woodbridge Strikers.
W 2015 roku, kiedy miał raptem dziewięć lat, wypatrzyli go aktywnie działający w Kanadzie skauci FC Barcelony. Sali zrobił na nich na tyle dobre wrażenie, że wkrótce, wraz z dwoma innymi zawodnikami, został zaproszony na testy do słynnej La Masii. Tam miał zaimponować trenerom akademii jednego z największych klubów na świecie umiejętnością dryblingu, szybkością oraz poziomem czytania gry, znacznie przewyższającym ten u swoich rówieśników.
- Messi, Neymar i Andres Iniesta nauczyli mnie wielu rzeczy - wspominał później młodziutki, aspirujący piłkarz, cytowany przez portal “Goal.com”. - Powiedzieli mi, bym wierzył w siebie.
Jako 11-latek, świeżo upieczony reprezentant Rumunii przeprowadził się na dwa sezony do Katalonii, zanim do akcji wkroczyła FIFA. Przepisy dotyczące ochrony nieletnich sprawiły, że Sali musiał wrócić do Kanady.

Następca

Rodzina wielce obiecującego nastolatka zamierzała pozostać w przybranej, drugiej ojczyźnie na zawsze. Równocześnie zdała sobie jednak sprawę z ponadprzeciętnego talentu Enesa do futbolu. Jako że Kanada miała wtedy do zaoferowania mocno ograniczone możliwości rozwoju piłkarskiej kariery (więcej TUTAJ), a przeprowadzka na stałe do Barcelony okazała się prawnie niemożliwa, trzeba było poszukać nowej drogi. Taką stanowił kolejny powrót do ojczyzny. Ale tym razem dla ojca nastolatka, który w 2019 roku zabrał syna do Konstancy.
Powód był nie byle jaki. Do Engiego Salego zgłosił się sam Gheorghe Hagi, czyli największa legenda i najlepszy piłkarz w historii rumuńskiego futbolu, a także największy w dzieciństwie idol pochodzącego z tego samego miasta ojca Enesa. Kilka lat temu Hagi sam wrócił na “stare śmieci”, odbudowując siłę lokalnego klubu (jako właściciel i trener) oraz rozwijając własną akademię. Nic dziwnego, że chciał mieć pod swoimi skrzydłami również potencjalnie największą w przyszłości gwiazdę rodzimego futbolu.
Sali junior nie potrzebował wiele czasu, by potwierdzić swój nieprzeciętny talent w zespołach młodzieżowych Akademii Gheorghe Hagiego. Tak bardzo, że z początkiem bieżącego sezonu został włączony do kadry pierwszej zespołu Farulu Constanca. We wrześniu został najmłodszym strzelcem gola w historii rumuńskiej ekstraklasy. Sami zobaczcie, jak tego dokonał:
- Kiedy go widzę, czuję się jak lew - powiedział o swoim nazywanym niegdyś “Maradoną Karpat” trenerze 15-latek po tamtym, nie pierwszym w swoim wykonaniu trafieniu iście w stylu właśnie “Boskiego Diego”. Enes natychmiast po zdobyciu powyższej bramki pobiegł oczywiście cieszyć się razem z Hagim.
A to nie był oczywiście koniec tegorocznych wyczynów Salego. Jak wspomnieliśmy, kilka tygodni później nastolatek został sensacyjnie powołany do dorosłej reprezentacji Rumunii.
- Enes jest bardzo obiecującym zawodnikiem - uzasadniał decyzję sztabu szkoleniowego asystent selekcjonera drużyny narodowej, Nicolae Dica. - Tak młody piłkarz o takich umiejętnościach nie pojawił się w rumuńskim futbolu od czasu Gheorghe Hagiego.
- To powołanie nie jest przedwczesne - skomentował sytuację sam Hagi. - On już mnie prześcignął. Ja osiągnąłem poziom reprezentacyjny w wieku 18 lat. Enes nie ma jeszcze 16. To poważny dzieciak, który zasługuje na zaufanie.

Narzędzie?

Na czym polega zatem problem?
W tej romantycznej historii, jak nietrudno się domyślić, nie brakuje oczywiście przynajmniej odrobiny pragmatyzmu. Albo wręcz cynizmu. Enes Sali miałby z pewnością znacznie mniejsze szanse na debiut w seniorskiej reprezentacji Rumunii w tak “szalenie” młodym wieku, gdyby nie jego wielonarodowe pochodzenie. Potencjalna, przyszła gwiazda światowego futbolu ma przecież aż trzy możliwości co do wyboru kraju, który zechce ostatecznie reprezentować na międzynarodowej arenie. Są nimi:
  • Kanada
  • Rumunia
  • Turcja
Jak zaznaczył w swoim artykule dla portalu “Goal.com” Michael Yokhin, jeszcze na początku tego roku, kiedy Enes rozgrywał pierwsze mecze w młodzieżowych drużynach narodowych Rumunii, jego ojciec nie wykluczał żadnej z opcji. Rumuński Związek Piłki Nożnej postanowił zatem zadziałać szybko. Tym bardziej, że niedawno stracił na rzecz reprezentacji Niemiec innego utalentowanego nastolatka - Karima Adeyemiego, którego mama jest Rumunką. Ponadto, sukcesy na międzynarodowej arenie odnoszą ostatnio mające korzenie z tego samego kraju, lecz występujące pod flagami innych państw tenisistki: Emma Raducanu (Wielka Brytania) oraz Bianca Andreescu (Kanada).
Wracając do Salego, można się zastanawiać, czy tak młody zawodnik powinien w ogóle być uprawniony do gry na seniorskim poziomie? To już zapewne temat na inne opowiadanie. Kontrowersje potęguje za to fakt, że obecny prezes Rumuńskiego Związku Piłki Nożnej, Razvan Burleanu, ubiega się obecnie o ponowny wybór na stanowisko.
- Zobaczycie, jak wspaniałym zawodnikiem zostanie Sali za dwa, trzy lata - upiera się na razie działacz.
Nie sposób jednoznacznie rozstrzygnąć, jaka tak naprawdę jest rzeczywistość. Pozostaje mieć nadzieję, że wczesny debiut na najwyższym, reprezentacyjnym poziomie nie odbije się negatywnie na rozwoju kariery Enesa Salego. To przecież bezsprzecznie wielki talent.

Przeczytaj również