Adam Nawałka przerywa milczenie! "Nie mam pojęcia, czemu to miało służyć" [NASZ WYWIAD]

Adam Nawałka przerywa milczenie! "Nie mam pojęcia, czemu to miało służyć" [NASZ WYWIAD]
MediaPictures.pl / shutterstock.com
- Cezary Kulesza poinformował mnie dziś, że postawił na innego trenera. Będę kibicował reprezentacji Polski w marcowym barażu przeciwko Rosji, bo zawsze jestem po stronie naszych chłopaków. Nie mam pojęcia, czemu miało służyć dyskredytowanie mojej osoby. Te wszystkie gry medialne i wbijanie szpilek. Mówienie o pazerności czy rzucaniu nierealnych warunków a propos długości kontraktu. To wszystko nieprawda, a wystarczyło zadzwonić i sprawdzić - mówi nam Adam Nawałka.
TOMASZ WŁODARCZYK: W sobotę na łamach Onetu Cezary Kulesza powiedział, że wybrał już swojego selekcjonera.
ADAM NAWAŁKA: Ja dowiedziałem się dopiero dziś. Prezes do mnie zadzwonił i poinformował, że wybrał innego kandydata. Podziękował i wyraził nadzieję, że będę wspierał reprezentację Polski. Nie może być inaczej, bo zawsze kibicowałem i będę kibicował naszej kadrze. Ze mną czy beze mnie jestem z chłopakami podczas barażu przeciwko Rosji.
Jest pan zawiedziony?
Nie, bo niczego sobie nie obiecywałem. Obserwowałem co dzieje się w mediach. Że prezes cały czas szuka, próbuje różnych rozwiązań, i okej. Ma do tego prawo. Ja mam swoje przemyślenia na temat tego procesu i jak był rozgrywany w mediach, ale zachowam je dla siebie. Powiem tylko, że nie ma z mojej strony rozczarowania. Mam co robić w życiu, a chciałem się podjąć tego trudnego zadania tylko ze względu na reprezentację, której się nigdy nie odmawia.
Ale był pan blisko posady. Byliście z prezesem dogadani?
Tak, porozumieliśmy się w sprawie kontraktu w czwartek. Prezes zadzwonił do mnie gdy przebywał jeszcze w Turcji i powiedział, że przechodzimy do finalizacji rozmów. Zaproponował trzymiesięczną umowę. Wcześniej jednak, dwa tygodnie temu, gdy rozmawialiśmy po raz pierwszy, umówiliśmy się na roczny kontrakt. Teraz też się tego trzymałem. Przedstawiłem swój krótko i długoterminowy plan, swoje przemyślenia i prezes przyjął je do wiadomości.
Dlaczego chciał pan dłuższy kontrakt?
Osobiście mógłbym przyjąć krótsze warunki, ale od początku myślałem o swoim sztabie, który musiałby wypowiedzieć umowy w klubach, w których pracują. Jak zawsze, jesteśmy nastawieni na sukces i zwycięstwo, ale baraże to wielkie ryzyko. Trzeba liczyć się z różnymi scenariuszami. W tej sytuacji nie mogłem ich zostawić na lodzie po tak krótkim czasie. To była jedyna motywacja. Nie wysokość kontraktu, bo w tej kwestii jestem zabezpieczony, nie wygoda czy pazerność Nawałki, ale właśnie dobro sztabu. Natomiast konstruowanie nowego zespołu wiązałoby się z dużym ryzykiem, bo czasu jest mało, a musieliby poznać model mojej pracy z reprezentacją. Plan na baraże to jedno - intensywne przygotowanie do zgrupowania, samego meczu, analiza wideo, nakreślanie planu na potencjalnie trzech rywali, rozmowy z piłkarzami. W ostatnich latach pracowałem nad swoim warsztatem. Nie siedziałem z założonymi rękoma więc chciałem pokazać, jaki mam plan na reprezentację na dłuższym dystansie. Chcę też stanowczo zaznaczyć, że nie podbijałem stawki w ostatniej chwili, bo chciałem wykorzystać sytuację jak przedstawiały to niektóre media. To nieprawda. Trzymałem się ustaleń sprzed dwóch tygodni.
No dobrze, porozumieliście się w sprawie długości kontraktu i co dalej?
Umowa trafiła do prawników. Była procedowana przez nich i została wysłana do PZPN w piątek. Od tego momentu do dziś nie miałem już kontaktu z prezesem, ale powtarzam - nie czułem się selekcjonerem, bo wiem jak działa ten biznes. Nie ma podpisu, nie ma niczego pewnego. I ostatecznie faktycznie nie było. Prezes zadzwonił w niedzielę i tłumaczył, że zarząd nie zaakceptował sytuacji, w której dostanę roczną umowę. Postawił na innego kandydata.
Zdradził jakiego?
Nie i nie dopytywałem o nazwisko, ale szczerze życzę mu powodzenia.
W mediach pojawiła się informacja, że pana otoczenie jest zażenowane sposobem wybierania selekcjonera. Padło hasło: „Wieś tańczy i śpiewa”.
Mówienie, że mój obóz jest zniesmaczony czy zażenowany sytuacją to pomówienie i bzdura. Ani nie powiedziałem tego ja, ani moi najbliżsi. Nie wiem, kto wypuszczał takie rzeczy, ale na pewno nie mój najbliższy krąg - Bogdan Zając czy Jarosław Tkocz. Mam swoje zasady i trzymam pewien poziom. Chyba przez lata to udowodniłem. Jestem pewien, że oni też tego nie powiedzieli. Nie mam pojęcia, czemu miało służyć dyskredytowanie mojej osoby. Te wszystkie gry medialne i wbijanie szpilek. Mówienie o pazerności czy rzucaniu nierealnych warunków a propos długości kontraktu. To wszystko nieprawda, a wystarczyło zadzwonić i sprawdzić. Tak jak wspomniałem - porozumiałem się z prezesem Kuleszą więc niczego na nim nie wymuszałem. Było dżentelmeńska zgoda na warunki, była przedstawiona umowa, którą zaakceptowaliśmy co do długości i kwoty wynagrodzenia. Był zaakceptowany plan. Przyjąłem do wiadomości decyzję prezesa i teraz w PZPN muszą skupić się na faktycznej pracy czyli barażach do mundialu. Czas ucieka.
Pan sam pewną pracę rozpoczął.
Tak, ale wszystko za zgodą prezesa. Nie wykonywałem żadnych nietaktownych ruchów. Nie dzwoniłem do piłkarzy. Jedynie analiza wideo, sprawy organizacyjne i logistyczne. Porozmawiałem z team managerem Jakubem Kwiatkowskim czy analitykiem Hubertem Małowiejskim, aby poznać aktualną sytuację. Skontaktowałem się też z Łukaszem Piszczkiem i Jerzym Dudkiem, z którymi miałem współpracować, bo jasne jest, że trzeba było ustalić ewentualne jej ramy i zasady oraz czy w ogóle wyrażają na nią ochotę. Czasu było i jest naprawdę bardzo mało więc nie chciałem dodatkowo go tracić, jeśli zostałbym nowym selekcjonerem. Taki restart i przygotowanie zabiera dobre kilkanaście dni. To ciężka i dogłębna praca, którą wykonałem na własne ryzyko. Ale podkreślam - nie mam pretensji. Zrobiłem to dla dobra reprezentacji i piłkarzy. Trzeba zachować klasę. Cezary Kulesza wybrał, ja żyję dalej i kibicuję reprezentacji.

Przeczytaj również