Adama Traore. Wychowanek FC Barcelony wreszcie zjechał z krętej drogi i pędzi na szczyt

Stworzenie Adamy. Wychowanek Barcelony wreszcie zjechał z krętej drogi i pędzi na szczyt
screen z youtube.com
Przyspieszenie Usaina Bolta, sylwetka Muhammada Alego, siła strzału Garetha Bale'a - o kim mowa? Tego typu futbolowym "Frankensteinem" o absolutnie nieprzeciętnej liczbie walorów jest zawodnik Wolverhampton - Adama Traore. 23-letni Hiszpan o malijskich korzeniach w tym sezonie sieje wśród rywali prawdziwy postrach, już nie tylko swoim wyglądem, ale przede wszystkim boiskową dyspozycją.
Nieprzypadkowo wspomniałem o sylwetce Adamy, ponieważ, delikatnie mówiąc, jest ona dosyć niespotykana, jak na piłkarskie standardy. Patrząc na pierwszy rzut oka na Hiszpana, można by stwierdzić, że to kulturysta albo przynajmniej bardzo dobry zawodnik MMA lub innych sztuk walki. Traore rzeczywiście jest topowym, ale wbrew pozorom piłkarzem.
Dalsza część tekstu pod wideo

Niedoceniony na Camp Nou

W przypadku Adamy Traore nieco zaskakiwać może także jego macierzysty klub, którym jest FC Barcelona. "Produkty" La Masii raczej kojarzą nam się z filigranowymi, szczupłymi zawodnikami, którzy przede wszystkim poświęcają uwagę przygotowaniu technicznemu, a nie walorom fizycznym. Ale Traore to wyjątek, prawdziwa perełka.
Hiszpan imponował swoją tężyzną już w latach młodzieńczych, a przy okazji bardzo dobrze prezentował się także pod względem czysto piłkarskich umiejętności. W Barcelonie B Adama zgromadził na swoim koncie 10 bramek oraz 20 asyst. Niestety, liczby te nie przekonywały trenerów pierwszej drużyny, którzy traktowali Traore troszeczkę po macoszemu. “Tata” Martino obdarował go zaledwie dwoma występami o łącznej długości… 15 minut.
Wydawało się, że sytuacja uzdolnionego wychowanka diametralnie zmieni się za sprawą przybycia na Camp Nou Luisa Enrique. "Lucho" znacznie chętniej stawiał na młodzież
Można było się spodziewać, że Adama w niedługim odstępie czasu uzyska promocję do pierwszej drużyny. Zwłaszcza, że pierwszą otrzymaną szansę wykorzystał w 110%.
Zanosiło się na to, że po takim pokazie swoich umiejętności przed widownią na Camp Nou, Adama Traore na stałe zagości w kadrze Luisa Enrique. Asturyjczyk odesłał jednak nastolatka z powrotem do rezerw. W przeciągu następnych miesięcy Traore otrzymał zaledwie 65 minut w pucharowym starciu przeciwko Elche.
Enrique wolał stawiać na innych, młodziutkich wówczas napastników - Munira El Haddadiego i Sandro Ramireza. Czas pokazał, jak błędna była to decyzja. Podczas gdy Traore obecnie podbija Premier League, Munir jest rezerwowym Sevilli, a Sandro na przestrzeni ostatnich dwóch lat zwiedził 3 kluby i zdobył… jedną bramkę.

Bolesny debiut na Wyspach

Traore nie miał ochoty czekać wieczność na okazję, która finalnie i tak pewnie nie nadejdzie, zatem w 2015 roku opuścił macierzysty klub. Usługami Hiszpana zainteresowała się Aston Villa, która zapłaciła za wychowanka La Masii aż 10 milionów euro.
Adama spełnił swoje marzenie o grze w topowej lidze, jednak piękny sen szybko zamienił się w prawdziwy koszmar. Już w sierpniu Traore doznał urazu łydki, który wyeliminował go z gry na kilka kolejek. Po powrocie do zdrowia, Adama niestety nie przypominał siebie z czasów reprezentowania Barcelony, a raczej jej młodzieżowych drużyn.
Przez 10 kolejek Traore nie trafił do siatki ani razu, grał do bólu egoistycznie, a na domiar złego, na przełomie roku złamał śródstopie. Wrócił dopiero pod koniec rundy wiosennej, jednak nadal nie zanotował premierowego trafienia na Villa Park. Bez jakiegokolwiek wsparcia od swojego skrzydłowego "The Villans" spadli z ligi, zajmując 20. lokatę.

Jeździec bez głowy

Aston Villa z hukiem opuściła najwyższą klasę rozgrywkową, jednak sam Adama Traore pozostał w Premier League. Hiszpan przywdział barwy Middlesbrough, lecz niestety przygoda wychowanka Barcelony na Riverside również nie należała do najprzyjemniejszych. Co prawda Adama wreszcie rozegrał pełną kampanię bez żadnych problemów zdrowotnych, jednak jego wyniki w ogóle się nie poprawiły.
Na koniec sezonu 2016/17 Traore nadal miał na koncie 0 goli i zaledwie 1 asystę w Premier League. Patrząc na grę młodego Hiszpana, można było odnieść wrażenie, że nie wychodzi on na boisko, aby ugrać 3 punkty, ale w celu zanotowania minimum 10 dryblingów. Jego jedyny wyczyn na przestrzeni całych rozgrywek to rozpędzenie się do 37 km/h. Ten wynik to rekord w tamtej kampanii Premier League. Z tego biegania jednak nie wynikało nic pożytecznego.
Co najgorsze w przypadku Adamy, chroniczny egoizm w połączeniu z nieskutecznością przyczynił się do kolejnej relegacji całej drużyny. Tym razem nie znalazł się żaden chętny, który zapewniłby Adamie grę w Premier League, zatem Hiszpanowi pozostało jedynie grać w "Boro" na poziomie drugiej ligi.

Nowa wataha

Zwykło się mówić, że do trzech razy sztuka, zatem po dwóch kompletnie nieudanych przygodach w Aston Villi i Middlesbrough Adama musiał wreszcie odbić się od dna. Pomocną dłoń do Hiszpana wyciągnęły "Wilki" z Molineux, które po awansie z Championship diametralnie przebudowały swoją "watahę". Traore wraz z m.in. Patricio, Jimenezem czy Moutinho miał zaprowadzić Wolves na sam szczyt.
Styl gry Adamy niewiele się zmienił. Pod wodzą Nuno Espirito Santo największymi atutami Traore nadal są szybkość, przebojowość i naturalne zdolności wygrywania pojedynków 1 na 1. W ubiegłym sezonie Hiszpan wchodził w drybling średnio co 9 minut. Pod tym względem 23-latkowi ustępowały nawet takie tuzy światowego futbolu, jak Messi, Hazard czy Neymar.
Jedynym mankamentem Traore pozostawały jego niezadowalające liczby w rubrykach bramek i asyst. W debiutanckim sezonie na Molineux Adama zanotował tylko jedno trafienie i trzy ostatnie podania. Okazało się jednak, że to dopiero przymiarki Hiszpana do układanki Espirito Santo. Prawdziwym testem miał być bieżący sezon.
W trakcie okresu przygotowawczego, Adama, choć wydaje się to nieprawdopodobne, jeszcze bardziej zwiększył swoją masę mięśniową, ale duży nacisk położono także na jego przygotowanie taktyczne. W trakcie przedsezonowych sparingów był testowany na pozycjach środkowego napastnika, skrzydłowego, ale także wahadłowego, co miało pomóc w rozwinięciu możliwie jak największej liczby cech Hiszpana.
Ostatnie tygodnie pokazują, że Traore wreszcie jest zwarty i gotowy do rywalizacji na najwyższym poziomie. Tylko w dwóch spotkaniach ligowych z Manchesterem City, Traore przebił rezultaty z poprzednich trzech sezonów, notując trzy bramki i jedną asystę. Sam Pep Guardiola na pomeczowej konferencji przyznał, że Hiszpan, ze względu na swoją szybkość i umiejętności techniczne, staje się po prostu nie do zatrzymania.
Potwierdza to także poniższy wykres, który może szokować. Obserwując grę Adamy, ewidentnie widać, że dysponuje on wyjątkowym talentem w zakresie dryblowania, jednak nigdy bym nie sądził, że 23-latka i całą resztę dzieli aż taka przepaść. Od Traore mógłby się uczyć sam Leo Messi, choć brzmi to jak bluźnierstwo.
Z tygodnia na tydzień na sile nabiera także nić porozumienia łącząca Adamę z napastnikiem Wolves, Raulem Jimenezem. Obaj panowie coraz częściej szukają się nawzajem na boisku, a o sile tego duetu przekonały się już m.in. Bournemouth czy wspomniany już Manchester City. Jeśli rozwój Adamy nadal będzie przebiegał w tak okazałym tempie, pod Molineux niedługo ustawi się kolejka nabywców. I to tych z najwyższej półki i z najgłębszymi portfelami.
Wszak Traore to gracz, który potrafiłby się wpasować do właściwie każdego stylu gry. Młodzieńcze lata spędzone w La Masii miały wpływ na jego brylantową technikę, do tego dokładamy szybkość godną strusia pędziwiatra i siłę Hulka. Może Adama odbił się od Aston Villi i Middlesbrough, ale obecnie jest gotowy na każdy klub, bowiem drugiego tak wszechstronnego zawodnika na świecie nie ma.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również