Andrzej Iwan: Nie mam nic do ukrycia. Rozbrat z demonami to mój cel [NASZ WYWIAD]

Andrzej Iwan: Nie mam nic do ukrycia. Rozbrat z demonami to mój cel [NASZ WYWIAD]
Krzysztof Porębski / Press Focus
Andrzej Iwan wrócił na usta piłkarskiej Polski po programie „Hejt Park” w Kanale Sportowym. Wrócił także na Reymonta, do swojego domu. Legenda Wisły Kraków podjęła w klubie pracę jako skaut. A z nami porozmawiała o nowym wyzwaniu, ale i o wyzwaniach rzucanych przez życie i własną głowę. Zapraszamy.
SAMUEL SZCZYGIELSKI: Jak pierwsze dni w klubie?
Dalsza część tekstu pod wideo
ANDRZEJ IWAN: Pełną parą zacznę w środę. Mam trochę do załatwienia. Parę problemów, które muszę rozwiązać, zakończyć kilka spraw prywatnych. Chcę podejść do pracy w Wiśle z pełnym zaangażowaniem, dlatego przedstawiłem jasno, że potrzebuję kilku dni dla siebie. Ale byłem już w klubie, nawet dzisiaj. Rozmawialiśmy z Arkiem Głowackim, poznałem się z Dawidem Błaszczykowskim, poznałem chłopaków z działu skautingu, z którymi będę współpracował. Spotkałem w klubie też Krzysztofa Kołaczyka - dyrektora akademii Wisły, znamy się z czasów Górnika Zabrze. Sporo się pozmieniało na Wiśle, odkąd byłem tam ostatni raz. Ale nie czuję się nieswojo. Znam dobrze Arka Głowackiego, który będzie moim szefem. Znam sporo ludzi. Wracam do domu.
Jakie zadania będziesz miał w Wiśle?
Co trzeba będzie robić, to będę robił! Mam jeździć na mecze jako skaut, tak samo oglądać mecze na InStacie. Ostatnio osiadłem w Krakowie, ale mam jeździć po całej Polsce. Jestem do dyspozycji, tak będzie wyglądać moja praca. Czasem trzeba sprawdzić, czy opłaca się jechać oglądać zawodnika na żywo. Ale transferu się przez InStat nie zrobi. Także mam obserwować piłkarzy, pewnie z przewagą pierwszej i drugiej ligi. Może uda się wyłowić perełkę też z niższej ligi.
Kulisy są takie, że rozmowę, na której dostałeś ofertę z Wisły miałeś w studiu Kanału Sportowego.
Ja byłem w szoku, że dostałem taką propozycję. NIe spodziewałem się takiej inicjatywy od "Wisełki". Bo "Stanek” też mi do końca nie powiedział, w jakim temacie mam się spotkać z prezesem Jażdżyńskim przed programem w Kanale Sportowym. Jego propozycja mnie troszkę zszokowała. Nie spodziewałbym się, że wrócę jeszcze do swojego klubu.
Co zagwarantowało ci więcej emocji - "Hejt Park" czy spotkanie z panem Jażdżyńskim?
Chyba to spotkanie. Z Krzyśkiem rozmawia mi się bardzo dobrze i to jest facet, który chyba wie o mnie najwięcej. Nie miałem problemu, żebyśmy rozmawiali szczerze przed kamerami, było spokojnie u mnie pod tym względem. A podczas całego "Hejt Parku" z tyłu głowy miałem rozmowę z panem Jażdżyńskim i powrót do Wisły.
Jak znam Twoją historię z ostatnich lat, tak wiem, że potrafisz się zaangażować w nowy projekt. Polsat, Weszło, gdzie lubiłeś przebywać, ale męczące stały się dojazdy, potem Wieczysta. Wszystko to dawało ci energię, ale wygasało.
Zgadzam się, dlatego teraz zależy mi, żeby Wisła była na dłużej. Wszystko zależy ode mnie. Rozbrat z demonami to mój cel. Muszę przyłożyć się, żeby nie myśleć o pewnych rzeczach… Mam taki charakter, no wiesz Samuel, niezbyt dobry i jestem podatny na pewne rzeczy. Ale tu nie będzie na nie miejsca. A będę pracował sumiennie, uczciwie to będę miał z czego żyć. Bo jedno z drugim się wiąże. Finansowo też nie było najlepiej, alkohol wbrew pozorom nie jest taki tani w świecie alkoholika.
Spodziewałeś się tak dobrego odbioru widzów po szczerym programie ze "Stanem"?
Ja spodziewałem się tylko hejtu. Nikt za mnie tej drogi nie wybrał, sam sobie jestem winien. Dlatego byłem nastawiony na jazdę, na krytykę. Zresztą wiesz, miałem dosyć długą przerwę przed kamerą. Trochę mi się łamał głos. Sporo czasu minęło. Odbiło się to na moim obyciu przed kamerą, spinka była. I pierwsze komentarze brzmiały "Ajwen najeb*ny jest”. Ale Krzysiek wyjaśnił, że nie jestem, że po prostu mam większe problemy z płynnym mówieniem.
A czytałeś komentarze po "Hejt Parku"?
Po programie przejrzałem kilka stron. Przede wszystkim portale wiślackie. To niebywałe, że mam taką życzliwość. Nie wiem, czym to jest podyktowane. Ja jestem w szoku. Na pewno się tego nie spodziewałem, jestem niesamowicie zbudowany. Są jeszcze ludzie, którzy mnie nie przekreślają.
Ten program zaczął się tak naprawdę od momentu, kiedy "Stan" spytał: co u ciebie?
Otworzyłem się. Ja jakoś tak nie mam oporów z mówieniem o sobie, nawet złych rzeczy, bo jest ich bardzo dużo. Jestem przyzwyczajony. Główne wydanie książki spowodowało, że gro ludzi wie, jak jest naprawdę. Nie próbuję ściemniać. Było i jest ze mną i moim życiem niezbyt wesoło. To i tak mało powiedziane. Ale nie mogłem powiedzieć wszystkiego, bo ostatni rozdział naszej nowo wydanej książki "Spalony" ma mieć w sobie coś dziewiczego.
Kim jest dla ciebie Krzysiek Stanowski?
Na pewno więcej niż kumplem. Był jakiś czas moim zwierzchnikiem, ale tego akurat jakoś nie odczuwałem. Poznałem rodzinę Krzyśka. Jest człowiekiem, przed którym jakoś nie mam oporów, żeby o wszystkim mówić.
A rozdzielasz wasze rozmowy na prywatne i te do książki?
Nie, traktuję to jakby nie było rozmów prywatnych. Wszystko będzie w ostatnim rozdziale, w tym dopisku książki. Skoro zacząłem się uzewnętrzniać to ten temat chcę spiąć klamrą. Nie mieć przed ludźmi nic do ukrycia.
To zdanie, że potrzebujesz kopa w życiu, na które powiedziałeś „bardzo szybko, proszę” było cholernie poruszające. I ten kop całe szczęście przyszedł. Ale żeby nie było tak smutno, to na koniec powiem ci, że jakiś czas temu byliśmy w barze z chłopakami z KTS-u Weszło i z Wojtkiem Kowalczykiem. Kowal miał wrażenie, że jakiś obcy gość robi mu zdjęcie z ukrycia. Wskazał na niego i spytał, czemu ukrywa się z cykaniem mu zdjęć. Na co tamten facet zaczął się tłumaczyć, że on tylko tak trzymał telefon, że nie robił zdjęć. A nawet go nie kojarzy i dopiero koledzy mu powiedzieli, że ten przy stoliku obok to Andrzej Iwan. (śmiech)
(Śmiech) Zdarzają się takie jaja. Żeby mnie z Wojtkiem mylili. Cóż, oby nie w barze.

Przeczytaj również