Bielecki opowiedział o szczegółach akcji ratunkowej na Nanga Parbat. "Kryzys zaczął się na wierzchołku"

Bielecki opowiedział o szczegółach akcji ratunkowej na Nanga Parbat. "Kryzys zaczął się na wierzchołku"
Oficjalna strona Adama Bieleckiego na portalu Facebook
Adam Bielecki na antenie TVN24 opowiedział o szczegółach akcji ratunkowej na Nanga Parbat.
Adam Bielecki wraz z Denisem Urubko - wspomagani przez Piotra Tomalę i Jarosława Botora - przeprowadzili błyskawiczną akcję ratunkową na zboczach Nanga Parbat, gdy okazało się, że na górze utknęli Elisabeth Revol i Tomasz Mackiewicz. Francuzkę sprowadzono bezpiecznie na dół, Polaka niestety nie udało się uratować.
Dalsza część tekstu pod wideo
Sprawnie to zrobiliśmy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy bardzo ograniczony czas, głównie przez warunki pogodowe. Najważniejszą motywacją było jednak ratowanie ludzkiego życia - powiedział Bielecki.
- Wzruszyłem się bardziej niż Eli. Byliśmy zaskoczeni, że tak dużo udało jej się zejść. To dzielna i silna kobieta. W znacznym stopniu pomogła sobie w tej akcji. Byliśmy przekonani, że będziemy musieli się wspinać przez 400 czy 500 m i rano ją znajdziemy. Zaskoczyła nas. Mimo stanu swoich rąk ona tak naprawdę na czworaka metr po metrze schodziła, dzięki temu dotarliśmy do niej jeszcze w nocy - podkreślił.
Złamałem swoją żelazną zasadę, że nie korzystam ze starych poręczy. Sytuacja była wyjątkowa. Chodziło nam o ratowanie życia, więc zostawiliśmy sobie mniejszy margines bezpieczeństwa. Mało zakładaliśmy punktów asekuracyjnych, wszystko było spowodowane pośpiechem. Wiedzieliśmy, że gdy zerwą się huraganowe wiatry, nie będziemy mieli szans na dotarcie do poszkodowanej - przyznał.
- Nie mieliśmy nawet namiotu, tylko małą płachtę. Udało się napoić ją odżywką w płynie, to jedyne, co mogliśmy zrobić. Przez całą drogę do obozu spuszczaliśmy Eli na linach, teren jest zbyt stromy, by bez użycia rąk mogła samodzielnie schodzić - powiedział.
Bielecki przyznał, że jest pod ogromnym wrażeniem postawy Revol. - Wymyśliliśmy system opuszczania Eli, sprawnie on funkcjonował. Eli bardzo nam pomagała. Jestem pod olbrzymim wrażeniem jej profesjonalizmu i umiejętności technicznych. Większość ludzi roztrzaskałaby sobie twarz kilkanaście razy, a ona samymi nogami i resztą ciała tak balansowała, że "zjazd" był skuteczny - dodał.
Eli potwierdziła, że byli na szczycieKryzys zaczął się na wierzchołku, trzeba znać specyfikę sportu, by to zrozumieć. Wspinając się, byli zamknięci we własnym świecie. Na szczycie Eli zorientowała się, że Tomek jest w kiepskim stanie, zaczęła go sprowadzać z wierzchołka. Wszystko zaczęło się komplikować, stan Tomka się pogorszył - zakończył Bielecki.

Przeczytaj również