Był w Juventusie, strzelał Realowi, a Conte chciał go w Chelsea. Teraz będzie grał w polskiej Ekstraklasie

Był w Juventusie, strzelał Realowi, a Conte chciał go w Chelsea. Teraz będzie grał w polskiej Ekstraklasie
Xinhua / PressFocus
Górnik Zabrze poinformował dziś, że nowym zawodnikiem zespołu został Richmond Boakye. Informacja ta wywołała spore poruszenie nie tylko wśród fanów klubu ze Śląska. Nic zresztą dziwnego. 28-latek to bowiem piłkarz z naprawdę ciekawą przeszłością. Był graczem Juventusu, występował w Lidze Mistrzów, strzelał Realowi Madryt, przechodził za spore pieniądze do Chin, a Antonio Conte rozważał sprowadzenie go do Chelsea.
Boakye swoją europejską przygodę z piłką zaczynał w juniorskich zespołach Genoi. Rokował na tyle dobrze, że jako 17-latek doczekał się nawet debiutu w Serie A. Jego zespół zremisował z Livorno 1:1, a on sam wpisał się na listę strzelców.
Dalsza część tekstu pod wideo
Gol od 1.15.
Później zaliczył jeszcze kilka epizodów we włoskiej elicie, ale nie mógł liczyć na regularne występy. Genoa wypożyczyła go więc do Sassuolo, grającego jeszcze wówczas na poziomie Serie B.

Dobra forma na zapleczu i transfer do Juventusu

Czas spędzony w tym zespole Boakye może wspominać bardzo dobrze. W pierwszym sezonie strzelił 12 goli i zaliczył trzy asysty. Jego dyspozycja zrobiła wówczas wrażenie na włodarzach wielkiego Juventusu. “Stara Dama” pozyskała 19-letniego zawodnika, jednak na zasadzie współwłasności z Genoą. Ponadto od razu wypożyczyła go do Sassuolo. Ghańczyk spędził więc tam jeszcze jeden sezon i znów był całkiem skuteczny. Tym razem trafił do siatki 11 razy i zaliczył sześć asyst.
Chwilę po podpisaniu kontraktu z Juventusem doczekał się także debiutu w reprezentacji Ghany. I podobnie jak w przypadku pierwszego meczu Serie A, także tutaj premierowe spotkanie zwieńczył strzelonym golem. Jego kadra zremisowała z Chinami 1:1. On wszedł na murawę po przerwie i w 80. minucie zdobył bramkę wyrównującą.

Ronaldo na 1:0, Boakye na 1:1

Po zakończeniu wypożyczenia do Sassuolo “Stara Dama” znów posłała go w świat. Tym razem już poza Półwysep Apeniński. Do hiszpańskiego Elche, grającego wtedy jeszcze w La Liga. Tam Boakye spędził całe rozgrywki 2013/2014. Klasycznie już debiut zakończył ze strzelonym golem. W meczu z Almerią dostał od trenera niecałe pół godziny i w 95. minucie trafił na 2:2. Do końca sezonu wpisywał się na listę strzelców jeszcze siedem razy. W doliczonym czasie gry odpowiedział na gola Cristiano Ronaldo w starciu z Realem, choć “Królewscy” zdołali jeszcze wygrać tamto spotkanie. Zdobywał bramki w meczach z Levante, Getafe, Sevillą i Villarrealem.

Atalanta i seria wypożyczeń

Mimo wszystko w Turynie zdecydowano wówczas, że Boakye nie ma tam przyszłości. Chętnych na jego zakontraktowanie jednak nie brakowało. Ostatecznie Ghańczyk dołączył do Atalanty. Klub z Bergamo najpierw odkupił od Genoi 50% praw do zawodnika, a jakiś czas później wykupił go definitywnie z Juventusu.
W Bergamo Boakye - dla odmiany - nie strzelił gola w debiucie. Ale gdy kilka dni później pierwszy raz wyszedł w podstawowym składzie, swoim trafieniem przyczynił się do zwycięstwa Atalanty nad Cagliari. Później jego przygoda z Bergamo nie układała się już jednak zbyt pomyślnie. Dokończył tam jeszcze sezon z ostatecznym bilansem pięciu goli i udał się na kolejne wypożyczenie. Tym razem do Rody Kerkrade. O tym epizodzie chciałby pewnie szybko zapomnieć. Zaledwie dziesięć występów. Żadnego gola. Szybki powrót do Włoch.
Po tak nieudanych tygodniach Boakye nie mógł liczyć na grę w Atalancie. Klub wypożyczył go więc ponownie. Tym razem do grającej w Serie B Latiny Calcio. Chociaż w sezonie 2015/16 Ghańczyk wcale tam nie błyszczał (trzy gole i asysta), włoski klub musiał - według wcześniejszych ustaleń - wykupić go za 2 mln euro. W jesiennej odsłonie kolejnej kampanii zdobył trzy bramki, po czym Latina wypożyczyła go do Crvenej zvezdy. I ten ruch okazał się dla Boakye przełomowy.

Pod lupą Antonio Conte

Mierzący 186 cm wzrostu napastnik odnalazł się w ekipie z Belgradu znakomicie. Półroczne wypożyczenie zakończył z bilansem 16 goli w 20 meczach. Serbski klub zakontraktował go wówczas definitywnie, ale w podobnym czasie zaczęły krążyć informacje, że Antonio Conte chętnie widziałby Boakye w Chelsea. Włoch kojarzył go jeszcze z czasów Juventusu. Mówiło się też o zainteresowaniu ze strony Arsenalu czy Newcastle.
Ostatecznie Boakye został jednak w Belgradzie. I przez pierwszą połowę kolejnego sezonu znów zachwycał. W 28 meczach - licząc ligę serbską i Ligę Europy - trafił do siatki 23 razy. Wtedy do włodarzy Crvenej przyszła atrakcyjna oferta z ligi chińskiej.
Niewiele wcześniej serbski klub pozyskał Boakye bez kwoty odstępnego, a teraz mógł zarobić na nim 5,5 mln euro. Na ofertę przystano. Snajper z Ghany faktycznie wylądował w Azji, konkretnie w Jiangsu Suning, ale zabawił tam tylko przez kilka miesięcy. W 16 meczach zdobył trzy bramki i wrócił do Crvenej zvezdy, gdzie znów cieszył kibiców strzelonymi golami. Zagrał też w Lidze Mistrzów przeciwko Bayernowi, Napoli i Liverpoolowi. Jedyne trafienie w tych rozgrywkach zanotował natomiast w starciu z Olympiakosem.

Legia nie, Górnik tak

Ostatnio występował już znacznie rzadziej. W poprzednim sezonie zagrał dla serbskiej ekipy 25 razy i zdobył sześć bramek. W bieżącej kampanii uzbierał natomiast dwa trafienia i trzy asysty. Na początku stycznia rozwiązał umowę z klubem i pozostawał wolnym zawodnikiem. Interesowała się nim m.in. Legia Warszawa. Boakye miał mieć jednak bardziej atrakcyjne oferty z Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Dziś dość niespodziewanie gruchnęła natomiast informacja, że będzie reprezentował barwy Górnika Zabrze.
Boakye to najlepszy zagraniczny strzelec w historii Crvenej zvezdy. W 104 rozegranych meczach zdobył dla tego klubu 60 bramek. Jest też 13-krotnym reprezentantem Ghany. W kadrze wpisywał się na listę strzelców pięć razy. Ostatni mecz dla “Czarnych Gwiazd” rozegrał pod koniec 2017 roku.
Na papierze wygląda to na naprawdę bardzo ciekawy transfer. Czy rzeczywistość będzie dla zabrzan i samego piłkarza równie kolorowa? Przekonamy się już niedługo.

Przeczytaj również