Byli hojni i brutalni, działali jak mafiosi, wykończył ich system. Słynni ultrasi zeszli ze sceny

Byli hojni i brutalni, działali jak mafiosi, wykończył ich system. Słynni ultrasi zeszli ze sceny
liveMedia/shutterstock.com
Curva Nord Pisani, grupa fanatyków z Atalanty Bergamo, angażowała się w sprawy społeczne: zbierała pieniądze dla bezdomnych i budowała szkoły w Afryce. Jednocześnie przez dziesięciolecia walczyła z włoskim wymiarem sprawiedliwości. Odcisnęła piętno w kibicowskim, ale też i kryminalnym światku, w końcu po wielu latach została rozbita. Jak do tego doszło?
Bajki mają zazwyczaj krótki okres trwania, zwłaszcza w zawodowym sporcie. Jeśli trwają dłużej, dojrzewają, cóż, wtedy już nie można mówić o bajkach. Atalanta Bergamo, drużyna z Lombardii, oddalona od Mediolanu o zaledwie 50 kilometrów, a jednak odległa od świata, przeżywa od kilku lat cudowny rozkwit. To najlepszy okres w ich historii, innymi słowy, od 114 lat.
Dalsza część tekstu pod wideo
Atalanta była niegdyś prowincjonalnym klubem, który nad wyraz często terminował w Serie B. Ostatnio jednak trzy razy z rzędu zajął trzecie miejsce we włoskiej elicie i w związku z tym za każdym razem kwalifikował się bezpośrednio do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Nie tak dawno, bo rok temu “La Dea”, jak nazywa się Atalantę ze względu na postać bogini z rozwianymi włosami w jej herbie, znalazła się wśród ośmiu najlepszych zespołów w Europie. Więc wcale nie tak prowincjonalnie.

Ogrodnik w młynie

I właśnie w tym momencie, kiedy wszystko układa się po myśli ekipy z Bergamo, w zeszłym miesiącu rozwiązała się grupa kibiców “Curva Nord Pisani”, nazwana tak na cześć byłego gracza Federico “Chicco” Pisaniego, który uległ tragicznemu wypadkowi w 1997 roku. To najbardziej legendarne i osławione serce społeczności ultrasów na trybunie północnej nowo odbudowanego stadionu. Nie wiadomo, dlaczego doszło do samolikwidacji, ale przynajmniej kilka faktów daje spore pole do domysłów.
Ultrasi Atalanty, należy zauważyć, od dawna należeli do najbardziej brutalnych w kraju. Obawiano się ich wszędzie, zwłaszcza w latach 90. 23 lata temu jeden z ich szefów, Claudio Galimberti, z zawodu ogrodnik, którego “na mieście” nazywa się pieszczotliwie “il Bocia” (“chłopiec”), zdołał zjednoczyć kilka rywalizujących ze sobą frakcji na Curva Nord w jedną, silną i zwartą grupę. Jeden z ostatnich prawdziwych “capotifosi”, stadionowych liderów. Organizacja pod jego rządami otrzymała zarząd składający się z kilku osób, na który mówiło się “Direttivo”, jakby była to góra wielkiej korporacji. Albo mafii…
Grupa jednocześnie stała się strukturalna i nieformalna. Posłuszna, ale też anarchiczna. Bezinteresowna oraz zbrodnicza. Taki był stan napięcia. - Ktoś, kto nie jest ultrasem, nigdy tego nie zrozumie - mówił kilka lat temu Galimberti.

Na ratunek Bergamo

Do stowarzyszenia kibiców dołączyli starzy wyjadacze, ale także wielu ludzi z wielkimi sercami. “Ragazzi”, kolegów z Curva Nord, często widziało się jako pomocników i wolontariuszy po trzęsieniach ziemi, powodziach, szukających ocalałych u boku obrony cywilnej i straży pożarnej. Usuwali gruz i błoto, wpłacali pieniądze na cele dobroczynne, jeździli z pomocą humanitarną, przekazywali datki dla szkół w Rwandzie.
Kiedy rozpoczęła się pandemia, która tak dramatycznie dotknęła Lombardię i Bergamo w szczególności, “Chłopcy z Północy” zgłosili się do pomocy przy budowie szpitala polowego na terenie targów. W najgorszej fazie, kiedy miasto stało się epicentrum koronawirusa w Europie, Galimberti napisał list zaadresowany do prezesa Atalanty Antonio Percassiego. Jego serce płakało, gdy widział, jak wojsko transportuje ciała ofiar, a jednocześnie dyskutowało się o tym, kiedy wznowione zostaną rozgrywki Serie A. “Il Bocia” po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że istnieje coś więcej niż Atalanta.
Dziesiątki stolarzy, malarzy i robotników budowlanych, ubranych w koszulki Atalanty lub bluzy z napisem “Nord”, zgłosiło się na apel swojego przywódcy w mediach społecznościowych. Podczas lockdownu grupa Ultras kupowała jedzenie dla starszych osób i przynosiła je do Domów Pomocy Społecznej. Ta żywa solidarność dobrze pasowała do miasta, stała się jej symbolem.

Sól w oku prokuratury i sądów

Ale była też druga, mniej piękna strona medalu. Ich zaangażowanie społeczne jest nieustannie niwelowane przez zamieszki, prowokacje i sprawy sądowe. Charyzmatyczny “Bocia” zawsze należał do radykałów. Kiedy dziesięć lat temu wprowadzono na włoskich stadionach “tessera del tifoso”, czyli kartę kibica oraz imienne bilety wstępu na obiekty piłkarskie, wśród fundamentalistów rozgorzała stara i chwilowo uśpiona skłonność do przemocy.
Jej eksplozja nastąpiła podczas imprezy zorganizowanej przez prawicową i populistyczną partię Liga Północy w Alzano. Uczestniczyli w niej wysocy rangą członkowie ugrupowania, w tym ówczesny minister spraw wewnętrznych w gabinecie Silvio Berlusconiego Roberto Maroni. To właśnie on zadecydował o zmianach w organizacji imprez sportowych. Przedstawiciele Curva Nord przyszli na bankiet z koktajlami Mołotowa, co stanowiło punkt kulminacyjny w historii włoskiego chuligaństwa, w której przecież nie brakowało skandalicznych wybryków.
Na “Festa della Dea” w 2013 roku wynajęli amerykański czołg z czasów II wojny światowej, którym zdemolowali dwa samochody w barwach wrogich klubów: Brescii Calcio i AS Romy. W 2017 roku wpadli w szał podczas wyjazdowego spotkania z Liverpoolem, co zaowocowało dziesięcioma zarzutami, z czego osiem dotyczyło fanów Eintrachtu Frankfurt, utrzymujących kibicowską przyjaźń z Curva Nord.

“Albo wszyscy, albo nikt”

Galimberti powiedział kiedyś w wywiadzie, że walka z wrogimi ultrasami może powodować uzależnienie. “To jak narkotyk”. Gdzieś pomiędzy jego ciosami, a tymi, które osobiście go dotknęły, widzi lojalność. Ponieważ wszyscy walczą w tych samych warunkach, każdy okazuje ten sam szacunek drugiej osobie. Dopóki jeden z nich nie upadnie.
Przez lata zgromadził tyle grzywien, zakazów stadionowych i zawieszeń, że od 2011 roku wszystkie mecze Atalanty oglądał z “Rocca”, twierdzy położonej w najwyższym punkcie Bergamo. To też miejsce, w którym spotykały się osoby objęte banicją. Galimberti mógł stamtąd zobaczyć tylko połowę boiska Stadio Atleti Azzurri d’Italie, ale to wystarczało, by dostrzec transparenty, które jego bracia prezentowali specjalnie dla niego: “Claudio Libero”, wolność dla Claudio. Tutaj też mógł pić alkohol, co na stadionie było wykluczone oraz słuchać odgłosów z Curva Sud, kiedy sprzyjający wiatr dostarczał echa pieśni i śpiewów na wysokość 373 metrów.
W końcu odpuścił i przeszedł na “kibicowską” emeryturę. Obecnie pracuje jako hodowca małż nad Adriatykiem. Jeśli czynnik jednoczący znajduje się daleko, wielka rywalizacja powraca. Ostatnia kłótnia w rodzinie dotyczyła tego, czy kibice powinni wracać na trybuny, gdy włoska ustawa covidowa pozwala na zasiadanie zaledwie części fanów z powodu sanitarnych. Obecnie areny mogą być wypełnione tylko do połowy. Radykalne skrzydło grupy utrzymuje, że prawdziwy powrót może nastąpić dopiero, gdy wszyscy dostaną pozwolenie. “Tutti o nessuno”, mówią Ultrasi, “albo wszyscy, albo nikt”.
Publicznie nic nie wiadomo o powodach rozwiązania grupy. Curva Nord wydała jedynie oświadczenie, w którym żaliła się, że wszystko dzisiaj jest złe i obłudne, że wartości i zdroworozsądkowe myślenie wywraca się do góry nogami. A dekady represji policyjnych miały na celu wyeliminowanie świata ultrasów. Poddali się, jednak największą porażką było to, że nie udało im się sprowadzić ponownie na stadion jego, ogrodnika z Bergamo.

Przeczytaj również