Były kadrowicz z Lecha Poznań uderzył w Tomasza Rząsę. "Dla niego jestem nikim"

Były kadrowicz z Lecha Poznań uderzył w Tomasza Rząsę. "Dla niego jestem nikim"
Paweł Jaskółka
Maciej Makuszewski, pięciokrotny reprezentant Polski, skrytykował zachowanie Tomasza Rząsy, dyrektora sportowego Lecha Poznań. - Przez pół roku przychodził do szatni z uśmiechem na ustach, podawał rękę i pytał: “No i co Maki, jest jakiś klub?” - ujawnił na kanale Meczyki (YouTube).
Mundial w Katarze wchodzi w decydującą fazę. Za nami pierwsze rozstrzygnięcia w ćwierćfinałach - Chorwacja wyeliminowała Brazylią, z kolei Argentyna okazała się lepsza od Holandii.
Dalsza część tekstu pod wideo
Oba piątkowe mecze przeanalizował Maciej Makuszewski, który był gościem najnowszego odcinka "Nocnych Gadek". Były reprezentant Polski podzielił się swoimi spostrzeżeniami nt. minionych i nadchodzących spotkań MŚ 2022, jednak w programie nie zabrakło też wątków związanych z polską piłką klubową.
Jeden z widzów zapytał 33-latka o jego ostatnie miesiące w Lechu Poznań, w barwach którego występował w latach 2016-2020. Makuszewski szeroko opowiedział o tym, jak był traktowany przez Tomasza Rząsę, dyrektora sportowego "Kolejorza".
- Było tak, że chciałem odejść z Lecha, ale ostatecznie zostałem. Przez pół roku dyrektor sportowy, Tomasz Rząsa, przychodził do szatni z uśmiechem na ustach, podawał rękę i pytał: “No i co, Maki, jest jakiś klub?”. I wszyscy się patrzyli i codziennie to widzieli. Ja mu powiedziałem: “Nie wiem, po co dyrektor się mnie pyta, skoro jest pan w kontakcie z moim agentem, który też mi nie mówi wszystkiego. Dyrektor będzie wiedział szybciej niż ja, więc po co dyrektor przychodzi codziennie rano i psuje mi humor?” - powiedział.
- Identyczna sytuacja była z Wołodymyrem Kostewyczem. Ja odszedłem, ale dzwonił do mnie później i mówił: “Maki, słuchaj… U mnie jest to samo, co u ciebie. Przychodzi, podaje rękę i pyta się, czy coś mam”. Dla mnie to jest dziwna sprawa - kontynuował.
- Druga sprawa jest taka, że ja dwa miesiące wcześniej - zanim dyrektor Rząsa do mnie przychodził - ja zadzwoniłem do prezesa, że chcę odejść. Później przegraliśmy mecz, w którym nie wszedłem na boisko i zadzwoniłem do menedżera Piekarskiego. Były dwa kluby, ale to były takie na szybko, a ja miałem dom w Poznaniu, syn mi się urodził. To musiało być w miarę rozsądne - powiedział.
Makuszewski odebrał zachowanie Rząsy jako brak respektu do jego osoby.
- Rok wcześniej byłem w reprezentacji, a później ktoś mnie w ogóle nie szanuje. Przychodzi i wiesz - najlepiej, jakbyś sobie poszedł. To jest słabe. Słyszałem, ile Velde teraz zarabia i to jest śmieszne - pięć razy więcej ode mnie. Czyli jest pięć razy lepszy niż ja, gdy grałem w reprezentacji. Z całym szacunkiem do niego oczywiście, bo ma potencjał. Jest wiele krytyki, w Poznaniu jest wymagająca publika, ale nie możesz się obrażać, tylko na boisku musisz udowadniać - stwierdził.
- Ludzie myśleli, że "Maki" zarabia nie wiadomo ile pieniędzy i zostaje w Lechu tylko dla kasy. Jak ja sam w czerwcu powiedziałem, że chcę odejść. Pół roku później przeszedłem do Jagiellonii i tam zarabiałem takie frytki, że szok. Zarabiałem tyle, co chłopaki, które wchodził do zespołu. Chciałem grać, dlatego rozwiązałem umowę z Lechem - dodał.
- Myślę, że Tomek Rząsa nie przejmuje się takimi zawodnikami jak ja i robi swoją robotę. Wiem, że dla niego jestem pewnie nikim. Kim ja mogę być? Śmiesznym zawodnikiem - podsumował Makuszewski.
Cytowany fragment od [1:53:28]:

Przeczytaj również