Casting na trenera FC Barcelony. Pięciu kandydatów do zastąpienia Ernesto Valverde

Casting na trenera Barcelony. Pięciu kandydatów do zastąpienia Ernesto Valverde
Christian Bertrand / shutterstock.com
Stwierdzenie, że początek sezonu w wykonaniu „Dumy Katalonii” jest nieudany byłoby eufemizmem. Barcelona jest regularnie nieregularna, a niemal każdy kolejny mecz tylko potwierdza, iż na Camp Nou musi w końcu dojść do zmiany szkoleniowca. Minęło już zbyt wiele czasu, aby wierzyć, iż pod wodzą Ernesto Valverde „Blaugranę” czeka cokolwiek pozytywnego. Szczególnie, ze solidnych kandydatów na stanowisko 55-latka nie brakuje.
Zdaję sobie sprawę z tego, iż przełom września i października nie jest najlepszym momentem na zmianę trenera, jednak Barcelona musi teraz odpokutować za to, że nie zwolniono Valverde w trakcie wakacji. „Txingurri” powinien pożegnać się ze stanowiskiem już pod koniec sezonu 2018/19, gdy Barcelona po raz drugi w czasie jego kadencji doznała kompromitacji na arenie europejskiej.
Dalsza część tekstu pod wideo

Bez oznak poprawy

Z bliżej nieznanych nikomu powodów Josep Maria Bartomeu i spółka zdecydowali, że nie dojdzie do żadnych roszad na ławce trenerskiej. Po kilku tygodniach nowego sezonu już widać, że był to ogromny błąd, który powinien zostać, w miarę możliwości, jak najszybciej naprawiony.
Valverde, mimo upływu czasu, nieustannie popełnia te same błędy, które dotychczas ważyły o losach „Blaugrany” tylko w Lidze Mistrzów, ale teraz mają również wpływ na fatalną postawę Katalończyków w La Liga. Mijają lata, a „Txingurri” nadal nie umie znaleźć sposobu na grę Barcelony w meczach wyjazdowych. W efekcie po zaledwie sześciu kolejkach Barcelona zanotowała już 3 wpadki – z Athleticiem, Osasuną i, najbardziej kompromitującą, przeciwko beniaminkowi z Granady.
Ciągłe gubienie punktów to jedno, ale dochodzimy także do momentu, w którym nawet zwycięstwa Barcelony przestały być „barcelońskie”. Dawniej Katalończycy, gdy już gromili swoich rywali, to w oparciu o składne, zapierające dech akcje, całkowitą dominację nad piłką, szybkie wymiany tejże futbolówki. To wszystko zniknęło, gdy na Camp Nou pojawił się Ernesto Valverde.
Apatię Barcelony w ofensywie można było tłumaczyć w debiutanckim sezonie „Txingurriego” w stolicy Katalonii, gdy z klubu odszedł Neymar zastąpiony przez (o zgrozo) Deulofeu i notorycznie kontuzjowanego Dembele. Nic nie tłumaczy jednak bierności w meczu domowym, gdy ma się do dyspozycji Leo Messiego, Luisa Suareza, Antoine’a Griezmanna i Ansu Fatiego. Marnowanie takiego potencjału ofensywnego to futbolowy kryminał.
Pozostawienie Valverde na stanowisku przypominałoby pozwolenie choremu na dogorywanie, które prędzej czy później zakończy się zgonem. A tymczasem nie jest jeszcze za późno na wyleczenie Barcelony. Na rynku trenerskim znajduje się kilka naprawdę ciekawych propozycji „antidotum” na wszelkie bolączki klubu z Camp Nou. Oto najlepsi kandydaci:

Quique Setien

Patrząc na poprzednie wybory szkoleniowców (Luis Enrique, Ernesto Valverde) można zakładać, że Barcelona przede wszystkim skupia się na rodzimym rynku trenerskim. Bardzo dobrym kandydatem, który ma już doświadczenie w prowadzeniu klubu La Liga jest obecnie bezrobotny Quique Setien.
Hiszpan po dwóch sezonach opuścił Betis, ale jego kadencja na Estadio Benito Villamarin z pewnością będzie ciepło wspominana przez większość sympatyków „Verdiblancos”. Pod jego wodzą drużyna z Sevilli wywalczyła miejsce w Lidze Europy oraz niejednokrotnie potrafiła postawić się hegemonom Półwyspu Iberyjskiego.
Fundamentem drużyn budowanych przez Setiena jest gra z piłką przy nodze, czyli coś, co przed laty stanowiło także podstawę sukcesów osiąganych przez Barcelonę. Betis potrafił zdobywać takie fortece, jak Camp Nou, Santiago Bernabeu czy Sanchez Pizjuan grając otwarty, przyjemny dla oka futbol.
Setien, mając w zanadrzu piłkarzy pokroju (z całym szacunkiem) Joaquina, Lo Celso, Lorena i Canalesa, umiał stworzyć większe widowisko, niż Valverde, który dysponuje piłkarzami z absolutnie najwyższej półki. To pokazuje, który trener potrafi maksymalizować potencjał drużyny, a który wręcz doprowadza go do minimum.

Massimiliano Allegri

Kolejnym ciekawym trenerem, który pozostaje bezrobotny jest Massimiliano Allegri. Włoch mimo naprawdę obfitego CV nie znalazł pracy w okresie wakacyjnym, ale nie deprecjonuje to jego wysokich umiejętności, które prezentował podczas pracy w Juventusie. Włoski szkoleniowiec przez ostatnich kilka lat zachowywał się jak rodowity Apacz, zbierając wszystkie skalpy na Półwyspie Apenińskim.
W obliczu nieciekawej sytuacji Barcelony w lidze Allegri byłby idealnym strażakiem, który mógłby zapewnić regularne zgarnianie punktów. Wszak oczkiem w głowie byłego trenera Milanu i Juventusu jest gra defensywa, która ostatnimi czasy kuleje w Barcelonie. Nie da się walczyć o mistrzostwo tracąc 10 (!) bramek w pierwszych sześciu kolejkach.
Jedyną wadą Allegriego jest niezbyt widowiskowy styl. Dla Włocha najważniejszy jest cel, a nie droga obrana by go zdobyć. Juventus pod jego wodzą grał niezwykle efektywnie, ale nie zawsze szło to w parze z efektownością. Z drugiej strony, trudno mi wyobrazić sobie nudniejszy styl niż ten prezentowany przez „Blaugranę” pod wodzą Valverde w ostatnich kilku miesiącach, zatem zatrudnienie „Maxa” byłoby rozsądnym posunięciem.

Ronald Koeman

Barcelona nie musiałaby się martwić o jakość gry, gdyby udało jej się zatrudnić Ronalda Koemana. Reprezentacja „Oranje” pod jego wodzą powoli się odradza, prezentując wesoły futbol oparty na ofensywnej grze. Dodatkowo, liderem odrestaurowanej kadry narodowej jest właśnie zawodnik Barcelony - Frenkie de Jong.
Koeman umie wyciskać z 22-letniego pomocnika wszystkie atuty, podczas gdy Valverde nawet nie wie na jakiej pozycji wystawiać Holendra. Frenkie w przeciągu kilku kolejek grał jako defensywny pomocnik, „ósemka”, a nawet fałszywy lewoskrzydłowy. Powrót Koemana na Camp Nou z pewnością uwolniłby pokłady potencjału tkwiące w byłym pomocniku Ajaxu.
Jedyną, acz naprawdę pokaźną przeszkodę stanowi fakt, iż obecnie Koeman prawdopodobnie w 100% skupia się na przyszłorocznych mistrzostwach Europy. Po 6-letniej nieobecności na wielkich turniejach Holandia wraca na salony, zatem mało prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym Koeman nagle składa rezygnację w celu objęcia Barcelony.
Mimo wszystko warto mieć to nazwisko na uwadze, ponieważ niewykluczone, że Koeman zostanie trenerem „Blaugrany” np. dopiero po zakończeniu EURO. Turniej tej rangi będzie idealną weryfikacją umiejętności szkoleniowych Koemana. Pozytywny wynik może okazać się przepustką na Camp Nou.

Erik ten Hag

Niczego nie musi za to udowadniać obecny trener Ajaxu – Erik ten Hag. Holender w ubiegłym sezonie wykonał kawał tak wspaniałej roboty, iż raczej nikt nie ośmieli się podważyć jego umiejętności.
Ajax, oparty głównie o niedoświadczonych młokosów oraz ludzi, którzy odbili się od poważnej piłki, jak Tadić czy Blind, podbił Europę stawiając czoła Bayernowi, Realowi czy Juventusowi. Obserwując kampanię amsterdamczyków w Lidze Mistrzów można było odnieść wrażenie, iż gdzieś się to już widziało. Wyczyny „Joden” do bólu przypominały najlepsze czasy Barcelony pod wodzą Pepa Guardioli.
To porównanie nie jest przypadkowe, ponieważ ten Hag był uczniem Pepa w trakcie pobytu Katalończyka w Bayernie Monachium. Lekcje udzielone przez Guardiolę najwyraźniej nie poszły w las.
Ten Hag sprawił, że Ziyech, Tadić i Neres grali na poziomie najlepszych zawodników świata, zatem aż strach pomyśleć, co mógłby osiągnąć dysponując Messim, Griezmannem czy Dembele. Bez wątpienia wiele zyskałby także Frenkie de Jong, który był jednym z liderów Ajaxu.
Nie skupiając się nawet na indywidualnościach jestem pewien, iż ten Hag zrobiłby wszystko, aby Barcelona wróciła do korzeni – do czasów, gdy przed meczem wyjazdowym z beniaminkiem „cules” mogli zastanawiać się ile bramek zdobędą ich ulubieńcy, a nie czy w ogóle oddadzą strzał celny (przeciwko Granadzie podopiecznym Valverde udało się to raz).

Xavi

Ostatni kandydat może wzbudzać największe kontrowersje, ponieważ jest nim Xavi, który dopiero kilka miesięcy temu zawiesił buty na kołku i rozpoczął karierę szkoleniowca. Brak doświadczenia teoretycznie powinien z miejsca skreślić kandydaturę Hernandeza, jednak warto pamiętać, że choćby Pep Guardiola w swoim pierwszym sezonie na ławce trenerskiej w seniorskim futbolu zdobył tryplet. Xavi kontynuowałby piękne tradycje trenerów-myślicieli przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Xavi w niemal każdym wywiadzie wylicza filary, na których zbudowałby Barcelonę, gdyby już został jej trenerem. Podstawa to odważne stawianie na najzdolniejszych adeptów La Masii oraz powrót do możliwie jak najszybszej gry piłką - tiki-taki. Xavi już raz wprowadził Barcelonę na szczyt – jako aktywny zawodnik. Teraz mógłby dokonać tego w roli szkoleniowca.
Xavi na razie pracuje w Al Saad, jednak wydaje mi się, że gdyby tylko nadarzyła się okazja na przejęcie Barcelony, Hernandez czym prędzej bukowałby bilet na lotnisko w El Prat. Któż nie zamieniłby trenowania Baghdada Bounedjaha na możliwość pracy z Leo Messim?

***

Wymieniłem pięciu kandydatów, którzy wg mnie mają największe szanse na przywrócenie Barcelonie dawno utraconego blasku, jednak z pewnością jest ich wielu, wielu więcej. Pracy szukają choćby Marcelino, Laurent Blanc czy Pablo Machin, którzy również wnieśliby do Barcelony powiew świeżości.
Powiew, który jest na Camp Nou niezwykle potrzebny, ponieważ dalsza współpraca z Valverde prowadzi donikąd. Zmiana trenera potrzebna jest na już, wręcz na wczoraj, ale ważne, żeby w ogóle się dokonała, ponieważ Barcelona to zbyt duży klub, aby stąpał po równi pochyłej.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również